top of page
Szukaj
Zdjęcie autoragoniasz2

"ZEMSTA NIE ZAWSZE JEST SŁODKA" - rozdział 12 ostatni +GARŚĆ INFORMACJI

Zaktualizowano: 16 maj 2024

MOI KOCHANI

NIE CHCĘ TEGO NAZYWAĆ POŻEGNANIEM, CHOĆ W JAKIMŚ SENSIE TO, CO TU PISZĘ, POŻEGNANIEM JEST. TO JUŻ OSTATNI ROZDZIAŁ OSTATNIEGO OPOWIADANIA, KTÓRE NAPISAŁAM I KTÓRE KOŃCZĘ PUBLIKOWAĆ. TYM SAMYM KOŃCZĘ TEŻ MOJĄ WIELKĄ PRZYGODĘ Z PISANIEM. ONO NIE ZAWSZE BYŁO TAKIE JAK BYM CHCIAŁA, ALE CZŁOWIEK JEST ISTOTĄ UŁOMNĄ I ZAZWYCZAJ POPEŁNIA BŁĘDY. MIMO TO UWAŻAM, ŻE W OSTATECZNYM ROZRACHUNKU NIE WYPADA TEN BLOG TAK ŹLE, CZEGO DOWODEM JEST OGROMNA ILOŚĆ WEJŚĆ NA JEGO STRONĘ I LICZNE KOMENTARZE.

CHCĘ Z CAŁEGO SERCA PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM, KTÓRZY WIERNIE TRWALI PRZY MNIE OD MOICH NIEUDOLNYCH POCZĄTKÓW, WSPIERALI DOBRYM SŁOWEM, A KIEDY TRZEBA BYŁO, POCIESZALI I DOPINGOWALI DO PRACY. TO SĄ RZECZY NIE DO PRZECENIENIA.

JAK NIEKTÓRZY ZAPEWNE WIEDZĄ, MOJE ZDROWIE MOCNO SIĘ POSYPAŁO I SZWANKUJE OD KILKU LAT. GDYBY NIE OGROMNA POMOC GAI W PROWADZENIU BLOGA, TO MYŚLĘ, ŻE ON BY NIE PRZETRWAŁ AŻ DO DZISIAJ. GAJU, DZIĘKUJĘ, ŻE ZAWSZE MOGŁAM NA CIEBIE LICZYĆ I NIGDY SIĘ NIE ZAWIODŁAM.

MOI KOCHANI CZYTELNICY, TEN BLOG NIE ZNIKA I JEŚLI KTOŚ BĘDZIE CHCIAŁ WRÓCIĆ DO TYCH OPOWIADAŃ, TO ZAWSZE MOŻE TU ZAJRZEĆ I POCZYTAĆ. MOŻE KTOŚ Z WAS ZACZNIE SWOJĄ PRZYGODĘ Z PISANIEM I ZNAJDZIE TU TROCHĘ INSPIRACJI? WIĘKSZOŚĆ BLOGÓW NA TEMAT SERIALU WYKRUSZYŁA SIĘ I JUŻ NIEWIELU MAMY AUTORÓW, KTÓRZY KONTYNUUJĄ WĄTEK „BRZYDULI”. JA Z CAŁEGO SERCA ŻYCZĘ IM WYTRWAŁOŚCI, BO CHOĆ SAMA ZMUSZONA JESTEM ODSTAWIĆ KLAWIATURĘ, TO CHĘTNIE POCZYTAM INNYCH TWÓRCÓW.

TRZYMAJCIE SIĘ MOI DRODZY, DBAJCIE O SIEBIE I SPEŁNIAJCIE SWOJE MARZENIA. JA Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ ZAKŁADAJĄC TEGO BLOGA SPEŁNIŁAM JEDNO ZE SWOICH, TAKŻE DZIĘKI, A MOŻE PRZEDE WSZYSTKIM, WAM.

ŻYCZĘ WSZYSTKIM POWODZENIA W REALIZACJI ŻYCIOWYCH PLANÓW.

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. :)

GOŚKA




 

 

ROZDZIAŁ 12

ostatni

 

 

Uzbrojony we wszystkie zdobyte dowody zjawił się na komendzie prosząc o rozmowę inspektora, który zajmował się sprawą Uli. Przez blisko trzy godziny wyjaśniał, skąd ma płyty z nagraniami i zdjęcia wraz z rozmowami z domu Febo. Podał nazwiska napastników mówiąc, że w obu przypadkach byli ci sami.

 - My także ustaliliśmy ich tożsamość i też, podobnie jak wynajęci przez pana detektywi, zrobiliśmy rekonesans na lotnisku. Znamy mniej więcej rozkład dnia panny Febo. Wiemy, że od rana do mniej więcej godziny osiemnastej jest w firmie. Dzisiaj czekam jeszcze na nakaz prokuratorski przeszukania domu panny Febo i chcę to zrobić w czasie, kiedy jej nie będzie. Dostaniemy także nakazy zatrzymania. Włochów aresztujemy jutro do południa, a po panią Febo przyjdziemy do firmy następnego dnia. Niech się trochę pomartwi, gdzie zabalowali jej wspólnicy.

 

Późnym popołudniem zajrzał jeszcze do Uli i opowiedział jej o swoich poczynaniach.

 - Powoli finiszujemy, kochanie. Zdobyłem dowody na to, że to Paulina stoi za tymi napadami. Sabotuje też w firmie kradnąc całe tony dokumentów. Wczoraj nawet ukradła projekty Pshemko. Wracam właśnie z komendy, gdzie złożyłem wszystkie dowody przeciwko niej i jej włoskim kumplom. Nie wywiną się. Jutro inspektor będzie miał nakazy prokuratorskie. W sobotę przywiozę ci rodzinkę. Rozmawiałem z tatą, który zadeklarował, że przygotuje ci pyszny rosołek i równie pyszne drugie danie. Wszystko będzie tak przyrządzone, żebyś nie musiała gryźć. Stęskniłaś się już za nimi, prawda?

 - Bardzo. Nie mogę się już doczekać, kiedy ich uściskam.

 - A ja bardzo bym chciał, żebyś była już w domu. Nawet nie wiesz, jak jest w nim pusto i źle bez ciebie. Dobija mnie to. Marzę o tym, żeby znów móc cię przytulać i zasypiać przy tobie – ze wzruszenia zalśniły mu oczy od łez.

 


Objęła jego twarz dłońmi ścierając mu z policzków te słone krople.

 - Jeszcze tylko trochę, kochany, a znów będziemy razem. Koniecznie trzeba zapytać lekarza, jak długo oni będą mnie tu trzymać. Być może już niedługo, bo na masaże mogę jeździć z domu. Tak myślę.

Te słowa Uli były bodźcem do działania, bo Marek wyszedł z sali dopytując pielęgniarki o lekarza prowadzącego Ulę. Rozmowa z nim była bardzo pocieszająca, bo medyk uznał, że rany na policzkach świetnie się goją i właściwie za kilka dni można by było wypisać pacjentkę do domu.

 - A tak konkretnie…?

Lekarz roześmiał się widząc minę Marka.

 - Niecierpliwi się pan. Nie dziwię się, bo pańska narzeczona leży już tu dość długo. Powiedzmy, w czwartek. Na ten dzień przygotuję wypis.

Marek długo ściskał dłoń lekarza i dziękował mu za opiekę nad Ulą. Potem niemal biegiem ruszył oznajmić jej dobre nowiny.

 

Luiggi zszedł z piętra do kuchni i zakrzątnął się wokół śniadania. Pauliny już od dobrych dwóch godzin nie było, a oni lubili pospać. Nastawił expres i wyciągnął z szafki trzy kubki. Przeraźliwie ziewając niemrawo sięgał po masło i wędlinę z lodówki. Ten leniwy poranek został przerwany przez uporczywy dzwonek u drzwi.

 - Co jest do cholery? Kto się dobija?

Długim korytarzem przeszedł w kierunku wejścia i dość nerwowo szarpnął drzwi. Przed nimi stało czterech mężczyzn w mundurach i jeden po cywilnemu.

 - Pan Luiggi Costa? – zapytał ten ostatni.

Włocha zatkało kompletnie więc tylko kiwnął głową. W tym momencie w salonie ukazało się dwóch pozostałych mężczyzn. Policjanci weszli do środka. Inspektor wyciągnął jakieś dokumenty.

 - Mamy nakaz przeszukania tego domu, a także trzy nakazy aresztowania panów. Są panowie podejrzani o dwa napady i zbiorowy gwałt na osobie pani Urszuli Cieplak.

 - Kto to jest ta pani? My jej nie znamy. Nic nie wiemy o żadnych napadach, tym bardziej o gwałcie – zaprzeczył piskliwym głosem Luiggi.

 - Proszę panów o zajęcie miejsca na kanapie i nie utrudnianie czynności – inspektor kiwnął na jednego z mundurowych, który skuł kajdankami wszystkich podejrzanych. Zaczęło się przeczesywanie całego domu, a rzeczy, które znaleziono, były bardzo interesujące. Dzięki drobiazgowym opisom w zeznaniach Uli zidentyfikowano jej torebkę, pusty niestety portfel bez żadnych dokumentów i paragon potwierdzający zakup szala i sam szal. W pustym pokoju na parterze przeznaczonym na gabinet natknięto się na kilka pudeł zawierających wykradzione z F&D dokumenty, a także teczkę z projektami Pshemko. Dowodów było dość. Zabrano je wszystkie, a trójkę Włochów osadzono w areszcie.

Kiedy Paulina wróciła późnym popołudniem do domu zdziwiła się, że nie ma jej lokatorów, ale pomyślała, że pewnie poszli się rozerwać do jakiegoś stołecznego klubu i za bardzo się tym nie przejęła. Na widok zaparzonej kawy i trzech stojących kubków pomyślała tylko, że pewnie pomysł wyjścia i zabawienia się powstał spontanicznie, że nawet nie zdążyli wypić kawy. Rano przed wyjściem do pracy zajrzała jeszcze do pokoi chłopaków, ale puste łóżka wywołały u niej jedynie niedowierzanie i uśmiech. Bez jakichkolwiek podejrzeń ruszyła do firmy.

 

W F&D inspektor wraz z trzema funkcjonariuszami policji pojawił się koło godziny dziesiątej trzydzieści. Przywitał się z Markiem i poprosił go, by mu towarzyszył podczas zatrzymania panny Febo. Nie mógł odmówić sobie tej przyjemności, a zwłaszcza bezcennego widoku miny tej kanalii. Poprowadził całą grupkę do sali konferencyjnej otwierając na oścież dwuskrzydłowe drzwi i zapraszając policjantów do środka. Na ich widok Paulina oniemiała.

 - Ci panowie do ciebie, moja droga, a raczej po ciebie. Odkąd się tu pojawiłaś ponownie mam przez ciebie same kłopoty.

 - Nie wiem o czym mówisz? – obruszyła się.

 - Naprawdę?

 


 - Wiedziałem od zawsze, że jesteś złą, zepsutą kobietą, ale w najgorszych koszmarach nie śniłem, że potrafisz dopuścić się takich podłości. Patrzyłem ci na ręce, zainstalowałem monitoring i tylko jednej rzeczy nie przewidziałem, a mianowicie, że wróciłaś tu tylko po to, żeby zemścić się na bogu ducha winnej Uli. Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję, że nie potrafiłem jej ochronić. Violetta utrafiła w sedno mówiąc ci, że nie jesteś żadną kobietą z klasą, ale zwykłym, ludzkim ścierwem, które z niskich pobudek potrafi mścić się na niewinnych ludziach. Całkowicie podzielam ten pogląd. Za to, co zrobiłaś, zapłacisz swoją wolnością. Tacy ludzie jak ty nie powinni chodzić wolni po tej ziemi.

 - Niczego mi nie udowodnicie – odezwała się hardo patrząc Markowi prosto w oczy.

 - Ty naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? Myślisz, że ściągałbym do firmy policję, gdybym nie miał mocnych dowodów? To, że nie tknęłaś Uli palcem nie dowodzi twojej niewinności. Zleciłaś to swoim włoskim ziomkom. Po co brudzić sobie rączki? Na szczęście od wczoraj siedzą w areszcie. Nie wiedziałaś o tym, prawda? Zemsta nie zawsze bywa słodka, a ty, jak się okazuje, nie jesteś taka sprytna jak sądziłaś.

Paulina spojrzała zdziwiona na Dobrzańskiego. W jej głowie rodziła się lawina pytań, a przede wszystkim to jedno. Skąd Marek wie o Luiggim, Luce i Sergio.

 - Panno Febo – podszedł do niej inspektor – Mamy tu nakaz zatrzymania pani jako podejrzanej o podżeganie do dwukrotnego przestępstwa czyli pobicia połączonego z kradzieżą, a także uszkodzenia ciała skutkującego pobytem w szpitalu powyżej siedmiu dni, zbiorowego gwałtu i podania pigułki gwałtu. W pani domu znaleźliśmy opakowanie ketaminy, w którym brakuje jednej tabletki. To właśnie ta, którą jeden z pani włoskich kolegów podał pannie Cieplak. Poza tym będzie pani sądzona za kradzież dokumentów firmowych i działanie na niekorzyść firmy. Chodzi tu też o zabór projektów firmowego projektanta. Grozi pani kara więzienia od pięciu do dwunastu lat. Proszę skuć pannę Febo – rzucił rozkaz do jednego z policjantów, który natychmiast go wykonał.

Plotka, że w firmie jest policja rozeszła się lotem błyskawicy. Ludzie zgromadzili się wzdłuż korytarza i w holu przy windach. Gdy wyprowadzono Paulinę z sali konferencyjnej wśród pracowników przeszedł pomruk zdziwienia. Paulina czuła się okropnie. Była wściekła. Wściekła na Marka, że dopuścił, by ją tak upokorzono. Zrozumiała także, że długo nie będzie miała okazji, by ponownie na nim się zemścić.

 

W czwartek przed południem Marek ponownie zawitał na oddziale chirurgii. Miał nadzieję, że to już ostatni raz. Zastał Ulę pakującą w reklamówki swoje rzeczy. Przywitał się z nią czule mówiąc, że to naprawdę bardzo przyjemny widok widzieć ją szykującą się do wyjścia.

 - Wstałem dzisiaj wcześnie rano i zrobiłem zakupy. Możemy nie wychodzić z domu nawet przez kilka dni. – Ula rozchichotała się.

 - Ja mogę nie wychodzić przez kilka dni. Ty kochanie musisz chodzić do pracy.

 - No tak… - przyznał strapiony. – Pomyślałem jednak sobie, żeby na sobotę zaprosić „Olszańskich”. Obojgu jestem bardzo wdzięczny, bo zastępowali mnie podczas mojej nieobecności. Zamówiłbym dobry catering, żebyś nie musiała stać przy garach. Co o tym sądzisz?

 - Chętnie ich zobaczę. Stęskniłam się za rozmowami z Violą.

 - Będą ci jeszcze zmieniać plastry? – Marek zmienił temat.

 - Już mam zmienione. Mam przyjeżdżać co drugi dzień i je zmieniać aż do całkowitego wygojenia.

 - To żaden problem.

Po odebraniu wypisu i zwolnienia poszpitalnego mogli wracać do domu. Ula była podekscytowana. Prawie miesiąc zajął jej pobyt w szpitalu i tęskniła za domem, bo już za taki uważała mieszkanie Marka.

Podczas jazdy na Sienną on opowiadał jej ze szczegółami przebieg aresztowania Pauliny.

 - Na przyszłość powinienem bardziej wsłuchać się w twoje przeczucia. Intuicja nie zawiodła cię. Od razu wiedziałaś, że przyjazd Pauliny nie wróży niczego dobrego. Do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć, że to bagatelizowałem. Gdybym posłuchał ciebie, być może ustrzegłbym cię przed tym cierpieniem, które musiałaś znieść.

Ula przykryła jego dłoń swoją.

 - Nie obwiniaj się, bo niektóre rzeczy były nieuchronne. Było, minęło, a ja chcę o wszystkim zapomnieć. Blizny już zawsze będą widoczne, ale Viola nauczy mnie makijażu, który je przykryje. Jest w tym naprawdę dobra. Cieszę się na to sobotnie spotkanie, a w niedzielę moglibyśmy pojechać do Rysiowa.

Marek uśmiechnął się szeroko odwracając twarz w jej kierunku.

 - Co tylko zechcesz skarbie. Co tylko zechcesz… Kocham cię.

 - Ja ciebie też…

 

 

EPILOG

 

W połowie października odbyło się wesele Violi i Sebastiana. Ta dwójka nigdy nie żałowała, że przełożyła termin ślubu.

Oboje nawet nie dopuszczali myśli, że ich świadkami miałby być ktoś inny niż Ula i Marek. Ula wyglądała pięknie. Masaże poprawiły ujędrnienie skóry i spłyciły blizny, a makijaż Violi spowodował, że nie było ich widać.

 


Ślub jej i Marka miał się odbyć w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Mieli więc jeszcze trochę czasu. Tuż po weselu Olszańskich wezwano Ulę i Marka na rozprawy odszkodowawcze pozwanych przez nich redakcji. Marek w każdym pozwie wymieniał kwotę stu tysięcy złotych. To było sporo, ale on nie zamierzał odpuszczać i nie chodziło tu o pieniądze, ale o przywrócenie dobrego imienia Uli i przeprosiny na łamach tych gazet. Sąd uznał, że to co zrobiły redakcje, było odrażające i upokarzające dla Uli, która wówczas okaleczona i zgwałcona nie mogła się bronić. Każda z gazet dostała nakaz wypłaty odszkodowania w żądanej przez Marka kwocie. To był pierwszy sukces. Trzy tygodnie później zaczął się proces Pauliny i trzech Włochów. Do Polski przyjechał Alex i nawet rozmawiał z Markiem, który zarzucił mu, że wiedział o planach Pauliny i jej nie powstrzymał. Febo do niczego się nie przyznał. Odpowiadał jedynie z wolnej stopy.

Rozprawa trwała dość długo, bo i zarzutów było sporo. Zanim sąd wydał wyroki Paulina wstała i celując palcem w siedzącą obok Marka Ulę wysyczała: – Nienawidzę cię ty wieśniaro. Żałuję, że nie zleciłam zabicia cię.

Te słowa zrobiły bardzo negatywne wrażenie na sędzinie głównej, która nawet się nie zastanawiała skazując Paulinę na piętnaście lat pozbawienia wolności. Potraktowała ją tak, jakby sama brała czynny udział w obu napadach na równi z Włochami. Oni dostali po dwanaście lat.

Ula i Marek wreszcie mogli odetchnąć i zacząć myśleć już tylko o ślubie. Dzień, w którym się pobierali był najważniejszym dla nich dniem, a uroczystość bardzo piękna, podniosła i wzruszająca. Ula wyglądała cudnie, a Marek patrząc na nią z żarem w oczach szeptał jej do ucha miłosne zaklęcia.

 

K O N I E C

 

146 wyświetleń1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

1 Comment


Agnieszka Majewska
Agnieszka Majewska
May 15, 2024

Szkoda że to koniec wszyscy dostali według paragrafu

Like
bottom of page