„CICHA WODA”
ROZDZIAŁ 1
Były od siebie zupełnie różne jak ogień i woda, jak niebo i ziemia, jak piekło i raj. Tak było od zawsze a jednak w jakiś niewytłumaczalny sposób przylgnęły do siebie już w pierwszej klasie podstawówki. Przeciwieństwa się przyciągają i tak chyba było w ich przypadku, bo ich przyjaźń zdecydowanie potwierdzała tę regułę.
Lidka pochodziła z wielodzietnej rodziny. W sumie było ich pięcioro a ona trzecia z kolei. Była zamknięta w sobie. Nie pytana nigdy nie odzywała się pierwsza i sprawiała wrażenie, że najchętniej ukryłaby się w najciemniejszym kącie, byleby nie zwracać na siebie uwagi. W szkole zazwyczaj chowała się za plecami kolegów, żeby nie być wywołaną do tablicy a jeśli już to się zdarzyło, szła na środek klasy jak na ścięcie z purpurowymi od wstydu policzkami i spuszczoną głową. Nie była zdolna. Jeśli dostawała dobre oceny to tylko dlatego, że nauczyła się materiału na pamięć.
Rodzice nie rozpieszczali jej podobnie jak i jej rodzeństwa. Oboje ciężko pracowali w tutejszej fabryce. Wracali zmęczeni i pozbawieni ochoty na zajmowanie się dziećmi przez resztę dnia. Lidka w wieku siedmiu lat doskonale potrafiła zadbać nie tylko o siebie, ale i o dwóch młodszych braci szykując im śniadania lub podgrzewając przygotowany przez matkę dzień wcześniej obiad. Rodzina żyła bardzo skromnie. Lidka zawsze „zdzierała” ciuchy po swoich starszych siostrach, co uważała za bardzo krzywdzące, bo z tego powodu dzieci w szkole często naśmiewały się z niej a ona nawet się nie broniła, tylko zalewała łzami. To szybko się zmieniło, gdy miesiąc po rozpoczęciu roku szkolnego przyjęto do klasy nową dziewczynkę. Aniela zajęła miejsce w ławce koło Lidki, obok której nikt wcześniej nie chciał siedzieć. Lidka z nabożną czcią przyglądała się koleżance, bo ta była po prostu śliczna i w dodatku pięknie ubrana. Na przerwie obie poszły w najdalszy kąt korytarza i zaczęły rozmawiać. Aniela podzieliła się z Lidką śniadaniem. Kanapka z szynką. Nie pamiętała kiedy ostatni raz jadła takie pyszności. Nawet na święta mama kupowała wyłącznie najtańszą wędlinę.
- Jak masz ochotę, to zjedz i tę drugą. Ja nie jestem głodna – Aniela uśmiechnęła się podsuwając Lidce chrupiącą bułeczkę. – Znasz wszystkich w klasie? Przyjaźnisz się z kimś?
Lidka zaprzeczyła.
- Dokuczają mi i są złośliwi, bo biednie się ubieram. Nie rozumieją, że moich rodziców nie stać jest na lepsze ubrania. Mam jeszcze czwórkę rodzeństwa… - wyjaśniła. Aniela ze zrozumieniem pokiwała głową.
- Jeśli się zgodzisz ja będę twoją przyjaciółką.
Lidka podniosła głowę i uśmiechnęła się uszczęśliwiona od ucha do ucha.
Od tej pory stały się nierozłączne. Lidka została stałym bywalcem w domu Anieli. Często jadała u niej obiady, odrabiały razem lekcje i praktycznie spędzały ze sobą całe dnie.
Aniela była jedynaczką, oczkiem w głowie swoich rodziców, którzy dbali, żeby córce nie zabrakło ptasiego mleka. Te opiekuńcze skrzydła rozłożyli także nad Lidką. Bywało, że jeśli kupowali coś córce, to Lidka dostawała to samo. Dzięki temu zaczęła wyglądać nieco lepiej, na tyle lepiej, że przestano wreszcie z niej drwić. Nadal nie była zbyt wylewna. Tylko przed Anielą się otwierała, chociaż częściej bywało, że to Aniela opowiadała coś ciekawego. Lidka była wiernym słuchaczem. Nie przerywała tylko chłonęła słowa przyjaciółki. Często potrafiła też mądrze doradzić za co Aniela była jej bardzo wdzięczna. Mimo że były tak różne i mające skrajnie inne charaktery, dogadywały się znakomicie. Lidka była jak cień Anieli zawsze pół kroku za nią i o jedno zdanie mniej. Może właśnie dlatego Aniela tak ją polubiła, że była taka cichutka, ustępliwa, niekonfliktowa, uczynna i zawsze zadowolona.
Lata mijały. Obie dziewczynki skończyły podstawówkę i poszły do szkół średnich. Lidka do szkoły zawodowej, Aniela do liceum. Zaczął się dla nich bolesny okres dojrzewania. I o ile Lidka walczyła z własną chudością, małymi piersiami i wiecznym trądzikiem, tak Aniela nabierała prawdziwie kobiecych kształtów. Nastały pierwsze miłości i pierwsze randki jeszcze nieporadne i bardzo nieśmiałe tak jak pierwsze pocałunki. Lidka zawsze była obok. Na palcach jednej ręki można było policzyć ile razy Aniela była z chłopakiem sam na sam. Takie sytuacje nie wynikały z tego, że Lidka była nachalna i sama dopraszała się udziału w takich spotkaniach. Inicjatywa zawsze wychodziła od Anieli, której było żal przyjaciółki. Chłopakom tej pierwszej nigdy nie wydawało się to normalne. Nie chcieli przyzwoitki na randkach, ale Aniela zawsze stawiała warunek, że albo idzie z nimi Lidka, albo nie będzie żadnej randki.
To nie zmieniło się nawet wówczas, gdy po trzech latach nauki Lidka podjęła pracę w fabryce a Aniela uczyła się dalej. Była ambitna i zdolna. Po skończeniu liceum dostała się na wymarzoną architekturę. Zajęć było mnóstwo, ale nawet wtedy znajdowała czas dla Lidki. Rysowała mnóstwo projektów na zaliczenia. Lidka siedziała wówczas cichutko w fotelu z podwiniętymi nogami i sącząc kawę opowiadała jej o pracy w fabryce. Pytana przez Anielę o jakichś chłopaków, których mogła tam poznać, Lidka zawsze krzywiła się mówiąc, że nie ma tam nic godnego uwagi. Za to słuchała chętnie opowieści o męskiej części wydziału architektury. Aniela nigdy nie była sama. Wciąż kręciło się wokół niej kilku adoratorów. Najpierw był Zbyszek, przystojny blondyn o zielonych, magicznych oczach. Syn zamożnych rodziców posiadający własny samochód często przyjeżdżał po Anielę odwożąc ją na zajęcia lub przywożąc do domu. Na widok Lidki zazwyczaj kręcił nosem. Nie lubił jej. Uważał, że jest mało towarzyska, mrukliwa i kompletnie pozbawiona poczucia humoru. Parę razy próbował wyjaśnić Anieli, że chciałby tylko z nią spędzać miłe chwile i Lidka w ogóle nie jest tu potrzebna, ale Aniela nie zgadzała się z nim.
- Ona jest trochę wycofana, – mówiła – ale jak pozna się ją bliżej, to dużo zyskuje. Jest moją przyjaciółką. Za nią dałabym się posiekać. Mam jej zamknąć drzwi przed nosem i powiedzieć, żeby nie przychodziła? Też byś tak postąpił ze swoim najlepszym przyjacielem?
Na takie dictum Zbyszek nie miał argumentów i niechętnie przystawał na obecność Lidki. Uważał, że jest głupia i kompletnie pozbawiona taktu, bo gdyby go miała wiedziałaby, że randka to dwie osoby a nie trzy. Czasami zachodził w głowę, jak ona może nie czuć skrępowania patrząc na ich czułości, przytulania i pocałunki. Przecież nikt normalny nie wgapia się bezczelnie w całującą się namiętnie parę. Lidce w ogóle zdawało się to nie przeszkadzać.
Aniela miała na swoim roku grupkę zaprzyjaźnionych osób. Część z nich tworzyła pary, reszta była singlami. Jeżdżenie w ramach zajęć na tzw. plenery jeszcze bardziej scementowało relację grupy. Podczas jednego z takich wyjazdów odkryli piękne miejsce położone w lesie nad urokliwym jeziorem. Nadawało się idealnie na weekendowe wypady więc postanowili, że właśnie tutaj będą spędzać swój wolny czas. W każdą sobotę zabierali namioty, śpiwory i jechali, żeby naładować baterie. Aniela nie byłaby sobą, gdyby nie opowiedziała Lidce o tym miejscu.
- Koniecznie musisz z nami tam się wybrać. Jestem pewna, że zakochasz się w tym zakątku a przy okazji poznasz ludzi z mojego roku. To naprawdę fajna i zgrana paczka.
Lidce nie trzeba było dwa razy powtarzać. Oczywiście, że była chętna. Gdzie Aniela tam i ona.
Pojechały samochodem Zbyszka, który kolejny raz kręcił nosem na towarzystwo Lidki, ale już nie komentował tego głośno, żeby nie drażnić Anieli. Kiedy dojechali na miejsce okazało się, że większość grupy już jest i rozbija namioty. Rozbili się i oni. Mały, jednoosobowy zajęła Lidka, dwójkę Aniela ze Zbyszkiem.
Pogoda była wymarzona dlatego nie chcąc stracić nic z tego pięknego dnia rozłożyli leżaki i zalegli na nich. Lidka jak zwykle trzymała się nieco z boku. Zbyszek uważał, że z jej strony to tylko stwarzanie pozorów, że niby jest taka taktowna i dyskretna i nie chce im przeszkadzać.
Aniela przymknęła oczy ukołysana ciszą i niezwykłym spokojem tego miejsca. Fale jeziora cicho odbijały się od brzegu pozwalając się lizać promieniom słonecznym. Gwar rozmów zdawał się oddalać od niej aż w końcu całkiem ucichł. Zasnęła. Obudził ją zapach skwierczącego na grillu mięsa i duszonych w saganku ziemniaków. Otworzyła oczy i rozejrzała się dokoła. Zbyszka nie było, Lidki również. Wstała z leżaka przesłaniając ręką oczy przed rażącym słońcem i ruszyła w stronę grupki osób zgromadzonych wokół grilla.
- Nie widzieliście Zbyszka i Lidki? – zapytała. Kilku kolegów uśmiechnęło się ironicznie patrząc znacząco na siebie.
- Widzieliśmy. Powinni już być tutaj od przynajmniej godziny. Popłynęli na drugi brzeg po napoje i zaginęli w akcji – odpowiedział jeden z nich.
- Wpław popłynęli? – zdziwiła się. To pytanie wywołało salwę śmiechu.
- Aniela, łódką popłynęli. Taką na wiosła, ale niewykluczone, że wracają wpław, dlatego tak długo im schodzi – zarechotał inny.
- Nie wiem, co w tym śmiesznego- zrugała ich. - Może coś im się stało, a wy sobie jaja robicie.
- Nie przejmuj się. Na pewno zaraz się zjawią – pocieszyli ją.
ROZDZIAŁ 2 +18
Zbyszek i Lidka wrócili późnym popołudniem tłumacząc się, że czekali tak długo, bo właściciel sklepiku miał jakąś awarię w domu i musiał wzywać pogotowie energetyczne.
- Skoro przepłynęliśmy jezioro, to nie chcieliśmy wracać z pustymi rękami – tłumaczył się Zbyszek. – Wzięliśmy kilka zgrzewek na wszelki wypadek, bo jutro też zapowiada się upał. – Przykucnął przy pniaku, na którym siedziała Aniela i przylgnął do jej ust. – Mam nadzieję, że się nie gniewasz kotku? Nie chciałem cię budzić, bo tak smacznie spałaś a Lidka okazała się bardzo pomocna.
- Nie gniewam się, ale martwiłam się o was. Trzeba było chociaż zadzwonić…
- Nie pomyśleliśmy… - przyznał ze skruchą Zbyszek.
Wieczorem pieczono kiełbaski. Chłopaki grali na gitarach a dziewczyny wtórowały im śpiewem. Zaangażowana w śpiew Aniela i tym razem nie zwróciła uwagi, że jej chłopak i jej najbliższa przyjaciółka wyparowali z imprezy jak kamfora. Zjawili się pół godziny później, ale każde z osobna. Najpierw pojawił się Zbyszek niosąc całe naręcze suchych gałęzi, a dłuższą chwilę po nim pojawiła się Lidka otulona w koc.
Kiedy o północy kładli się spać Aniela przytuliła się do pleców swojego chłopaka. Miała ochotę na seks, ale on wymamrotał tylko, że jest zmęczony wiosłowaniem i nie ma już dzisiaj siły na nic więcej. Trochę ją to zdziwiło, bo zazwyczaj takie imprezy wykorzystywali do wspólnego bycia razem jak najbliżej. Nie nalegała jednak, chociaż być może już wtedy powinna jej się zapalić w głowie czerwona lampka ostrzegawcza.
W niedługim czasie po tej imprezie Zbyszek zerwał z Anielą. Twierdził, że nie potrafi się odnaleźć w związku, który już na starcie posiada ogromny balast w postaci wszędobylskiej Lidki.
- Na koniec powiem ci tylko jedno. Uważaj na Lidkę. To fałszywa suka. Kompletnie nie znasz się na ludziach a ona jest wredna.
Była na niego wściekła i nie uwierzyła w te jego bajdy o przyjaciółce. Uznała, że najzwyczajniej jest o nią zazdrosny i tyle.
Aniela nie pozostała długo sama, bo na horyzoncie pojawił się Michał, absolwent architektury, z którym prędko znalazła wspólny język. Michał był bardzo pogodnym i pozytywnie nastawionym do świata człowiekiem i to właśnie ujęło w nim Anielę najbardziej. Drugą rzeczą był jego stosunek do Lidki.
Nie krytykował jej tak jak Zbyszek, nie miał pretensji, że jest z nimi w kinie, na zabawie sylwestrowej, na piknikach i prywatkach. Zaakceptował ją z całym dobrodziejstwem inwentarza. Nie komentował jej smętnych nastrojów, jej mrukowatości i mało wyostrzonego dowcipu. Przyswoił informację, chociaż nigdy bezpośrednio niewyartykułowaną przez Anielę, że Lidka była, jest i będzie, i to się nigdy nie zmieni. Czasami tylko pytał z ciekawości, dlaczego Lidka nie ma chłopaka i dlaczego nie szuka swojej drugiej połówki.
- Wiesz – tłumaczyła Aniela – ona jest bardzo specyficzna i może ma trochę zaburzoną samoocenę, ale przy tym wszystkim jest naprawdę przyjazna, życzliwa i uczynna. Znamy się i przyjaźnimy od podstawówki a ja nie chciałabym, żeby taka piękna przyjaźń nie przetrwała przez jakieś nieuzasadnione animozje.
Michał wydawał się rozumieć i rzadko drążył ten temat.
Nadszedł ciepły czerwiec. Aniela za chwilę miała bronić pracę dyplomową a po obronie wreszcie solidnie wypocząć. Michał obiecywał, że zabierze i ją, i Lidkę na Kaszuby.
- To chyba najpiękniejszy rejon Polski. Bywałem tam wielokrotnie i nigdy nie wyjechałem stamtąd rozczarowany.
Wyjechali w połowie lipca. Michał zarezerwował na tydzień domek kempingowy na terenie gospodarstwa agroturystycznego. Aniela nie nastawiała się na jakieś wielkie zwiedzanie. Pisanie pracy dyplomowej i rysowanie w formie załącznika projektu inwestycji dały jej w kość więc czas, który teraz miała tylko dla siebie chciała wykorzystać na regenerację sił.
Okolica rzeczywiście ją urzekła. Rozlokowali się na dole a Lidkę umieścili na piętrze. Popołudnie poświęcili na rekonesans. Następnego dnia Michał był gotowy zwiedzać, ale Aniela odmówiła.
- Jedź z Lidką, ja naprawdę potrzebuję ciszy i spokoju.
Tak właśnie zrobił. Im bardziej zagłębiali się w Szwajcarię Kaszubską tym więcej urzekało go rzeczy. Nie przejmował się tym, że Lidka niezbyt entuzjastycznie podchodziła do tej eskapady. On uwielbiał takie miejsca i był w swoim żywiole. Dotarli do miejscowości Węsiory znanej z kamiennych kręgów. Nie były takie imponujące jak te w Stonehenge, ale też niosły spory bagaż historii i były fascynujące. Podobne kręgi znaleziono w Odrach i tam też dotarli. Było już dość późno, gdy dojechali do jakiegoś zajazdu. Oboje byli głodni i Michał zamówił im ciepłą kolację. Po niej zadzwonił do Anieli przepraszając, że wrócą dopiero jutro.
- Dowiedziałem się, że dwadzieścia kilometrów stąd archeolodzy odkopali jakieś artefakty i chciałbym to zobaczyć. To ponoć stare mury trzynastowiecznych zabudowań i ceramika. Nie gniewaj się, ale bardzo mnie ciągnie w to miejsce.
- Nie gniewam się – odpowiedziała. Znała te jego ciągoty do wykopalisk. – A jak Lidka?
- Znudzona - roześmiał się. – Tak naprawdę to nie wiem. Z jej twarzy trudno wyczytać jakieś emocje, ale nie narzeka i nie protestuje, że dzisiaj nie wracamy. Będziemy jutro w porze obiadowej. Do zobaczenia kochanie. - Po telefonie do Anieli wrócił do zajazdu i zapytał o nocleg. – Potrzebujemy dwa oddzielne pokoje.
- Został nam tylko jeden i to dwuosobowy z jednym podwójnym łóżkiem. Mamy prawie komplet gości. Wakacje są.
- No dobrze. Niech będzie – mruknął. – Chyba się nie pozabijamy, co Lidka?
Uśmiechnęła się tylko do niego kiwając głową.
Już zasypiał, gdy poczuł oddech na swojej szyi i dłonie wślizgujące mu się pod podkoszulek. Błądziły po jego ciele wprawiając je w błogi dreszcz.
- Lidka?
- Ciii… - usłyszał tuż przy swoim uchu. Odwrócił się do niej. Była zupełnie naga. Jej skóra w świetle księżyca wydała mu się biała jak alabaster. Pogładził jej ramię. Było aksamitne, przyjemne w dotyku i gładkie jak jedwab.
- Co ty robisz? Aniela nigdy ci tego nie wybaczy – szepnął spanikowany.
- Aniela o niczym się nie dowie, prawda? Będziesz milczał jak grób i ja też. – Usiadła na nim okrakiem ściągając jednocześnie z niego bokserki. Uśmiechnęła się. Był pobudzony. Przejechała językiem po jego męskości wkładając ją sobie do ust. Jej ruchy były od razu szybkie i mocne. Nie bawiła się w delikatność. Poczuł mrowienie w dole brzucha i niemal odpłynął. Błyskawicznie usiadła mu na biodrach i jednym ruchem połączyła ich ze sobą. Ujeżdżała go. Najzwyczajniej w świecie ujeżdżała go nie pozwalając mu złapać tchu. Jeszcze nigdy nie miał tak ostrego seksu nawet z Anielą. Lidka zachowywała się jak dzikie zwierzę. W życiu nie podejrzewałby ją o taki temperament. Przerzucił ją na plecy wkładając ręce pod jej pośladki. Szczupłe, długie nogi Lidki tworzyły teraz w powietrzu pełny szpagat.
- Rżnij mnie i nie przestawaj – wyszeptała zduszonym głosem. Poruszał się w niej jak szalony i tak jak chciała brutalnie, mocno i dziko. Spięła nogami jego biodra jak klamrą. Jeszcze bardziej zintensyfikował ruchy. Wiła się pod nim jak piskorz zmieniając co chwilę pozycję. Była bardzo zwinna. Nawet nie musiał przerywać penetracji. Teraz miał przed oczami jej lśniące bielą plecy. Przesunął dłonie z bioder łapiąc za jej niewielkie piersi. Pochyliła się do przodu na zgiętych łokciach.
- No dalej, dalej… Pokaż co potrafisz – usłyszał jej cichy głos. Trzymając ją jedną ręką podniósł się z łóżka i oparł o ścianę zarzucając sobie jej nogi na ramiona. Zdziwił się, że jest taka lekka jakby nic nie ważyła. Poczuł jak rośnie w nim to ogromne podekscytowanie i jeszcze bardziej przyspieszył. Odchyliła głowę do tyłu otwierając usta. Nagle wystrzelił w nią uwalniając z siebie całe pokłady nagromadzonego podniecenia. Nadal się poruszał, ale już nie tak intensywnie. Lidka westchnęła cicho. Ona też doszła tuż po nim. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego.
- Było wspaniale, prawda?
- Prawda, – powtórzył jak automat – ale nigdy nie powinno było się wydarzyć.
- Nie musisz mieć wyrzutów sumienia. Czy kiedykolwiek uprawiałeś tak wspaniały seks z Anielą?
- Nie, nigdy… - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- W takim razie nie wychodź ze mnie a przekonasz się, że za chwilę dokonam prawdziwego cudu.
Ułożył się na łóżku wciąż trzymając w dłoniach jej pośladki a ona zaczęła po prostu tańczyć siedząc na nim. Pochyliła się do jego ust, muskała szyję, pieściła sutki i pępek, masowała jądra. Po kilku minutach tych zabiegów poczuł, że znowu rośnie w niej i twardnieje. W życiu mu się to nie zdarzyło. Nigdy nie przeżył jednego stosunku po drugim. W ogóle nie sądził, żeby to było możliwe. Ona rzeczywiście dokonywała cudu. Już wiedział, że tej nocy nigdy nie zapomni i miał pewność, że będzie tęsknił za tym brudnym, wyuzdanym, zwierzęcym seksem z Lidką. Tej nocy kochali się trzy razy. Trzy razy dochodził i trzy razy dawał Lidce rozkosz. Kiedy rano schodzili na śniadanie ona znowu była małomówna i zamknięta w sobie.
Dojechali do miejsca wykopalisk. Michał porobił kilka zdjęć artefaktów, ale już nie był tym znaleziskiem tak podekscytowany. Teraz w głowie siedziała mu Lidka i seks z nią. Nie potrafił się od tych myśli uwolnić.
Wracali nie odzywając się do siebie słowem. Michał czuł się winny. Jakby nie patrzeć zdradził Anielę z jej najlepszą przyjaciółką a jednak wciąż odczuwał to dziwne podniecenie, które wywoływało gęsią skórę i przyprawiało ciało o błogi dreszcz. W pewnym momencie skręcił w boczną, leśną drogę zatrzymując się na niewielkiej polance jakiś kilometr od głównej trasy. Odpiął pas i spojrzał na Lidkę. Była zdziwiona, ale nie zadawała pytań.
- Chcę, żebyś wiedziała, że to był najpiękniejszy seks jaki kiedykolwiek mi się przydarzył. Pragnę zrobić to raz jeszcze.
Przejechała językiem po spierzchłych wargach i uśmiechnęła się. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo podniecający to był odruch. Michał zadrżał i przylgnął do jej warg rozpinając jej bluzkę. Pomogła mu pozbywając się odzieży swojej i jego błyskawicznie. Przenieśli się na tylne siedzenie. Znowu doświadczał zupełnie ekstremalnych doznań a Lidka uśmiechała się tylko tajemniczo.
ROZDZIAŁ 3
Michał wyszedł z Lidki całując namiętnie jej usta. Czuł się spełniony i szczęśliwy.
- Co ty ze mną robisz dziewczyno? Od wczoraj nie potrafię uspokoić myśli. Stajesz się moją obsesją. Nie mam pojęcia co będzie dalej. Po tym, co mi zafundowałaś wcale nie mam ochoty być z Anielą. Spróbuję z nią porozmawiać i wytłumaczyć, że już nie możemy być razem.
Lidka popatrzyła na niego zdziwiona.
- Taaak? I co jej powiesz?
- Powiem…, że uczucie do niej nie było prawdziwe i że kocham kogoś innego.
- Że niby mnie?
- Dokładnie…
- Wykluczone. Nie wiem, co sobie roiłeś w tej swojej głowie, ale ja nie dążę do stałego związku. Stale związki w ogóle mnie nie interesują i nie kręcą. To zbyt nudne a ja potrzebuję wciąż nowych wrażeń. Mieliśmy fantastyczny seks, ale to wszystko. Potraktuj to jak wakacyjną przygodę i zapomnij o mnie.
- Gdybyż to było takie proste… - westchnął. - Nie ułatwiasz mi Lidka…
- A dlaczego miałabym? Jesteś świetnym facetem i jesteś z Anielą. Mnie nic do tego. To ona jest właściwą osobą u twojego boku, bo to ona dąży do założenia rodziny i do życiowej stabilizacji. U niej wszystko jest poukładane i musi iść zgodnie z planem jaki sobie założyła. Najpierw szkoła, studia, ślub i dzieci. Wszystko oczywiste i przeraźliwie przewidywalne. To nie dla mnie. Mnie podniecają zajęci faceci, dlatego unikam singli.
- Wykorzystujesz ich – wyszeptał zaskoczony, jakby to była jakaś odkrywcza myśl – i to wcale nie dlatego, że chcesz zrobić na złość ich partnerkom, czy w jakiś sposób mścić się na tych dziewczynach. Zdajesz sobie sprawę, że to wygląda trochę jak prostytucja?
- Nazywaj sobie to jak chcesz. Mnie tam wszystko jedno. Mam w nosie to, co myślą o mnie inni. Robię to, żeby poczuć ten niewiarygodnie przyjemny zastrzyk adrenaliny, który buzuje w człowieku jak najlepszy szampan.
- Czyli nie mam szans na ponowny seks z tobą? – zapytał mocno rozczarowany.
- Dopóki będziesz zajętym facetem nie wykluczam takiej możliwości a teraz jedźmy już, bo Aniela będzie się niepokoić.
Dojechawszy do gospodarstwa agroturystycznego zauważyli opalającą się na leżaku Anielę. Michał nacisnął klakson i wjechał na podwórze. Wyskoczył zza kierownicy i podbiegł do swojej dziewczyny. Wziął ją na ręce i okręcił się z nią dookoła obsypując jej twarz słodkimi buziakami. Lidka przyglądała się tej scenie bez emocji.
- Ależ się za tobą stęskniłem – oderwał się od jej ust. Roześmiała się perliście.
- Puść mnie wariacie, bo w końcu oboje wylądujemy na ziemi. Cześć Lidusia, jak było? – zapytała podchodzącą przyjaciółkę.
- W porządku, chociaż ja nie za bardzo rozumiem tę ekscytację Michała jakimiś skorupami. Idę wziąć prysznic – ruszyła w kierunku domku zostawiając ich samych.
Do końca pobytu już nie ruszali się nigdzie dalej. Okolica była na tyle ciekawa i piękna, że ograniczyli się do zwiedzania miejsc, do których mogli dotrzeć pieszo.
Michał wciąż nie mógł przestać myśleć o Lidce. Aniela przyłapywała go na tym, że zamyślał się na długie minuty i chwilami stawał się nieobecny. Oczywiście w swojej naiwności w żaden sposób nie wiązała tego innego niż zazwyczaj zachowania swojego chłopaka z Lidką. Tymczasem on sam ze sobą toczył wewnętrzną walkę. Zdradził Anielę, ale był też uczciwy. Miesiąc później wyznał jej, że zakochał się w kimś innym i nie może z nią dłużej być. Dla Anieli to był szok. Sądziła, że to właśnie on będzie już tym docelowym partnerem na całe życie. To wyznanie miało miejsce w kawiarni, do której ją zaprosił. Była prawie pewna, że chce jej się zdeklarować a tymczasem on z nią zerwał. Na koniec przeprosił ją za wszystko i ostrzegł przed Lidką.
- Ja wiem, że przyjaźnisz się z nią od lat, ale ona nie jest taka jak ci się wydaje. Jest zła i zepsuta do szpiku kości. Znajomość z nią nie wyjdzie ci na dobre.
Zacisnęła zęby. Była wściekła. Co on sobie wyobraża i jak śmie mówić te wszystkie rzeczy o Lidce.
- Ty też przeciwko niej? Co ona ci takiego zrobiła, że tak jej nienawidzisz? Jesteś podły!
- Co to znaczy, że ja też? A kto jeszcze?
- Nieważne!
Wybiegła z knajpki zapłakana i kompletnie zdruzgotana. Wypłakiwała się w ramionach Lidki powtarzając w kółko – co ze mną jest nie tak, że uciekają ode mnie wszyscy faceci?
- Z tobą wszystko w porządku – mruczała Lidka głaszcząc jej długie włosy. – To oni są dupkami. Nie przejmuj się. Nie ten, to będzie inny. Mało ich łazi po świecie?
Przez cały sierpień Aniela szukała pracy. Duże pracownie architektoniczne miały pełne obłożenie i stwierdziła, że nawet nie ma co marzyć o tym, żeby tam się dostać. Zaczęła aplikować do tych mniejszych i w końcu jej się udało. Pracownia mieściła się dość daleko od miejsca jej zamieszkania, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Szef był bardzo w porządku a załoga przyjazna i miła. Większą jej część stanowili pracownicy z wieloletnim stażem w branży, ale było też paru niewiele od niej starszych. Wkupiła się w ich łaski częstując pysznym tortem i kawą. Z biegiem czasu najbardziej zbliżyła się z Pawłem. To właśnie jemu asystowała przy zleconych projektach. Czasem zapraszał ją do pubu na kawę i ciastko lub na Guinness’a, dość słabe irlandzkie piwo. Odpowiadało jej ze względu na kawowo czekoladowy posmak.
Z uwagi na dojazdy i dużą ilość zajęć nie widywała się już z Lidką tak często, ale soboty i niedziele należały wyłącznie do nich. Siedziały przeważnie u Anieli plotkując na całego.
- Dostałam propozycję dodatkowego zarobku – któregoś dnia Lidka przyszła do Anieli z taką rewelacją. – Wiesz jak marnie płacą w fabryce. Moi rodzice całe życie się dorabiali i do niczego nie doszli. Ten zakład powinien wylecieć w powietrze, bo wykorzystuje ludzi płacąc im psie pieniądze. Ja nawet nie mam szans na awans z moim wykształceniem.
- A co to miałaby być za praca?
- W klubie Go-Go.
- Żartujesz? I co niby miałabyś tam robić? Pracować jako kelnerka?
- Nie, nie… Miałabym tańczyć.
- Miałabyś tańczyć? Na rurze tańczyć?
- Noo mniej więcej…
- Lidka, ty wiesz jaki element tam się kręci? Podtatusiali panowie przyłażą, żeby napawać się widokiem półgołych panienek wykonujących swoje akrobacje. To w takich miejscach spotyka się tutejszy półświatek handlując dragami. To nie jest dla ciebie bezpieczna robota.
- Może i nie jest, ale płacą świetnie i dają duże napiwki.
- Zrobisz jak zechcesz, ale ja szczerze ci odradzam tę robotę. Ty jesteś zbyt wrażliwa, zbyt nieśmiała. Jak chcesz sobie z tym, poradzić?
- Może to właśnie jest sposób na moją nieśmiałość…? Wierzę, że będzie dobrze, a pieniądze bardzo mi się przydadzą.
Lidka jak postanowiła, tak też zrobiła. Jednak nie mówiła zbyt dużo o swoim dodatkowym zajęciu. Na pytania Anieli odpowiadała bardzo zdawkowo przekonując ją, że wszystko jest w porządku. Tak naprawdę to praca w klubie zapewniała jej każdego dnia a raczej nocy tę pożądaną przez nią dawkę adrenaliny. Nie miała oporów, by iść z klientem na szybki numerek i teraz nie robiła tego wyłącznie dlatego, żeby poczuć ten dreszczyk emocji, ale dlatego, żeby zarobić dobre pieniądze wynagradzające jej umiejętności. Została zwykłą dziwką chociaż nikomu się do tego nie przyznała.
Relacje między Anielą i Pawłem coraz bardziej się zacieśniały. Świetnie się dogadywali i mieli często podobne zdanie na różne aspekty życia. Teraz spotykali się również po pracy. Razem spędzony sylwester i kilkudniowy wyjazd w góry tym razem bez Lidki niejako przypieczętował ich związek. Aniela była szczęśliwa. Nie miała okazji przedstawić przyjaciółce swojego nowego chłopaka, ale wiele jej o nim opowiadała. W zamian Lidka zwierzyła jej się, że rzuciła pracę w fabryce.
- W klubie zarabiam cztery razy tyle. Po co więc mam urabiać sobie ręce po łokcie dla takich marnych groszy? Dzięki temu, że oderwałam się od tego fabrycznego koszmaru mam więcej czasu dla siebie i dla ciebie.
W drugi dzień świąt wielkanocnych Paweł został zaproszony do rodzinnego domu Anieli. Miała być też Lidka traktowana od wielu lat przez rodziców Anieli jak członek rodziny. Jak tylko Paweł wszedł od razu zostali sobie przedstawieni. Rodziców poznał już wcześniej. Przy świątecznym obiedzie uklęknął przed Anielą i wyciągnąwszy z kieszeni piękny pierścionek z diamentowym oczkiem poprosił ją o rękę. Niczego nie spodziewająca się Aniela rozpłakała się i podsunąwszy mu serdeczny palec powiedziała „tak”. Wzruszeni rodzice też uronili łezkę ściskając swoją córkę i gratulując im obojgu. Lidka siedziała początkowo jakby połknęła kij od szczotki. Ta sytuacja mocno ją zaskoczyła, ale szybko opanowała się i również dołączyła z życzeniami. To był naprawdę poważny powód do świętowania. Świętowano więc wznosząc częste toasty aż do późnego wieczora.
Paweł ignorował Lidkę i miał do niej całkiem obojętny stosunek. Zachowywał się tak jakby ona była ze szkła, zupełnie przeźroczysta. Od świąt widywał ją właściwie za każdym razem ilekroć pojawiał się u Anieli. Witał się z nią uprzejmie, ale zakochany i wpatrzony w Anielę nawet nie włączał się do rozmowy prowadzonej przez przyjaciółki. Lidka wydawała mu się dziwna, jakby była z zupełnie innej bajki niż Aniela i on. Odkąd zaczęła pracować w klubie zmieniła całkowicie styl ubierania się. Teraz zakładała dość wyzywające, obcisłe, krótkie spódniczki a do nich równie obcisłe bluzki z dekoltem. Opatrzności dziękowała za push-up’y, dzięki którym jej piersi wyglądały na znacznie większe. Malowała się też dość mocno, co nie wyglądało dobrze w zestawieniu z jej białą jak śnieg skórą. Taki typ kobiety w ogóle Pawłowi nie odpowiadał. Jego Aniela była naturalnie piękna. Nie musiała podkreślać tonami tuszu swojej subtelnej urody.
Lidka była dobrym obserwatorem. Urażał ją ten chłód i zupełna obojętność Pawła do niej. Widziała z jak wielką miłością patrzy na Anielę. To sprawiło, że w jej głowie lęgły się myśli, by przerwać to szczęście i udowodnić przyjaciółce, że każdy facet jest zdolny do zdrady, jeśli tylko ma ku temu okazję.
ROZDZIAŁ 4
ostatni
Nadeszło lato i Aniela pomyślała, że byłoby dobrze reaktywować dawną grupę przyjaciół ze studiów, skrzyknąć ich i spotkać się nad jeziorem. Okazało się to wcale nie takie trudne. Podzwoniła, popytała i po paru godzinach umawiała wszystkich na najbliższy weekend. Podekscytowana zadzwoniła do Lidki chcąc upewnić się, że i ona będzie chciała jechać. Znała ich przecież wszystkich.
Lidka bardzo chętnie przystała na tę propozycję i potwierdziła, swoją chęć wyjazdu.
- Oczywiście pojedziesz z nami. W sobotę podjedziemy do ciebie około ósmej.
Znowu było jak dawniej. Aniela przedstawiła wszystkim Pawła informując, że są zaręczeni.
- Lidkę oczywiście pamiętacie? – uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- No jakżeby inaczej. Doskonale ją pamiętamy.
Rozbito namioty i ustawiono grill. W zimnej wodzie jeziora chłodziło się piwo, wódka i gazowane napoje. Rozpalono ognisko, przy którym wszyscy się zgromadzili siadając, gdzie popadnie. Każdy po kolei opowiadał o sobie. Kiedy nadszedł czas na Lidkę znowu okazała się bardzo powściągliwa. Powiedziała tylko, że pracuje w jednym z klubów, ale nie przyznała się, że w charakterze tancerki go-go. Aniela też zachowała dyskrecję uważając, że Lidka chyba wstydzi się tej pracy, skoro nawet nie wspomniała o niej słowem. Impreza się rozkręcała. Dziewczyny ułożyły na grillu zapeklowane plastry karczku i boczku. Obok piekły się połówki czerwonej papryki i wielkie kapelusze pieczarek. Aniela przymknęła oczy wracając wspomnieniami do lat studenckich. Od obrony dyplomów minął już jakiś czas a jednak ani jej koledzy, ani koleżanki nie zmienili się zupełnie. Tyle tylko, że zaczęli spełniać się zawodowo. Niektórzy mieli nawet własne pracownie architektoniczne.
- Aniela ocknij się. Jedzenie gotowe – Lidka podeszła do niej z papierową tacką i sztućcami. Podobną wręczyła Pawłowi życząc mu „smacznego”.
Śpiewy i wspominki trwały kilka godzin. Aniela popijała drinki, które wciąż jej dolewano. Zaczęło szumieć jej w głowie.
Ten rausz był bardzo przyjemny. Dawał relaks i pełne odprężenie. Nagle zerwała się z leżaka usłyszawszy przeraźliwy wrzask.
- To Lidka! Paweł, zobacz co jej się stało. Ona chyba nie poszła pływać?
Paweł natychmiast wparował do jeziora rozbryzgując silnie wodę. Rozejrzał się nerwowo i rzeczywiście zobaczył przyjaciółkę swojej dziewczyny usiłującą rozpaczliwie utrzymać się na powierzchni. Bijąc silnymi ramionami wodę szybko podpłynął do niej i objąwszy ją za podbródek zaczął holować do brzegu. Kiedy poczuł grunt pod nogami wziął Lidkę na ręce. Ułożył dziewczynę na trawie i zaczął jej robić sztuczne oddychanie. Najwyraźniej nałykała się wody.
Zrobiło się zbiegowisko. Aniela uklękła przy Lidce starając się nie przeszkadzać Pawłowi. Nie mogła zrozumieć, co się stało, że przyjaciółka zaczęła się topić. Znała jej umiejętności. Lidka świetnie pływała. Była najlepsza w podstawówce. Jeździła na zawody pływackie. Jakim cudem więc…?
Lidka odetchnęła głęboko i otworzyła oczy. Uśmiechnęła się do Pawła i wyszeptała – dziękuję. Uratowałeś mi życie.
Aniela pochyliła się nad nią.
- Jak to się stało, że zaczęłaś się topić, przecież świetnie pływasz?
- Skurcz mnie złapał i to tak mocny, że zaraz poszłam pod wodę. Przepraszam, że was wystraszyłam – podniosła się z ziemi. – Pójdę się przebrać.
Roztrzęsiona Aniela wróciła na leżak dolewając sobie po drodze wódki i coli. Musiała się uspokoić. Paweł przycupnął obok.
- Napędziła nam strachu, prawda?
- Ja nadal się trzęsę. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby jej się coś stało. Dziękuję ci kochanie, że zareagowałeś tak szybko.
W niedzielę po śniadaniu Aniela z Pawłem i jeszcze jedną parą wybrali się na spacer wokół jeziora. Lidka została na leżaku i nie dała się namówić na przechadzkę. Aniela nie naciskała. Pomyślała, że być może wciąż jest zmęczona walką o oddech po tym podtopieniu. Jezioro wyglądało cudnie i choć Aniela, i pozostała dwójka oglądali je wielokrotnie to i tak byli pod ogromnym wrażeniem piękna tego zakątka. Paweł doświadczał wszystkiego po raz pierwszy. Z ciekawością słuchał opowieści kolegi Anieli o kurhanach, które znaleziono niedaleko lecz był do nich trudny dostęp, bo żeby się do nich dostać trzeba było pokonać dość strome wzgórze. Paweł chciał tam pójść, ale reszta towarzystwa kręciła nosem.
- Odpuść. Za gorąco jest na takie wspinaczki. Może innym razem.
Po obiedzie Aniela zaczęła ich powoli pakować. Mieli wyjeżdżać koło siedemnastej, ale Paweł zniknął. Co gorsza nie mogła też znaleźć Lidki. Ktoś rzucił, że poszli oglądać te kurhany. Była zła na Pawła, że nawet jej o tym nie powiedział i zostawił samą z całą robotą. W dodatku najwyraźniej zaczęła się psuć pogoda. Na horyzoncie formowały się wypiętrzone, deszczowe chmury.
- Aniela, jedziecie? – zapytała jedna z dziewczyn. – Za chwilę zacznie padać.
- Muszę znaleźć Pawła i Lidkę. Zaczekacie jeszcze chwilę? Dajcie mi pół godziny – ruszyła w stronę tego stromego wzgórza. Droga nie była łatwa. Rosło tu sporo sitowia, bo teren był nieco podmokły a także wysokie trawy. Przedzierała się przez nie przeklinając w duchu Pawła. Wreszcie udało jej się wyjść na jakąś polankę. Odgarnęła włosy z twarzy i zamarła. Jej narzeczony kompletnie goły opierał się o pień sporej brzozy a wokół niego owijała się jak bluszcz jej najlepsza przyjaciółka Lidka. Kochali się dziko, zachłannie i namiętnie w ogóle nie zwracając uwagi, co się wokół nich dzieje. W tym zapamiętaniu nawet nie słyszeli jak Aniela podeszła zupełnie blisko i stanęła obok przyglądając się kopulującej parze. Nigdy nie posądzałaby Lidki o tak szalony temperament. Do głowy by jej nie przyszło podejrzewanie tej skromnej, nieśmiałej i cichutkiej dziewczyny o taką namiętność i o takie wyrafinowane pieszczoty. Była niezwykle kreatywna, co najwyraźniej bardzo odpowiadało Pawłowi. Kochali się tak płomiennie, jakby jutro miał się skończyć świat.
Zastanawiała się jak mogła przeoczyć to wszystko. Dlaczego nie miała żadnych przeczuć, które zapaliłyby w jej głowie ostrzegawczą lampkę? Kiedy i gdzie działo się to, o czym do tej pory nie miała pojęcia? Czy to działo się jeszcze na studiach, gdy Lidka znikała ze Zbyszkiem a jej koledzy nie szczędzili jej jednoznacznych, ironicznych uwag? Czy może wtedy, gdy po wypiciu kilku drinków zasypiała rozleniwiona na leżaku a oni znikali w pobliskim lasku? Kolegów posądzała o złośliwość a tymczasem oni wiedzieli chyba więcej niż ona. Zbyszek i Michał ostrzegali ją przed Lidką…, więc Michał również… Na Kaszubach zniknęli przecież na dwa dni. Czyżby oglądanie artefaktów było tylko pretekstem…? A kiedy zaczęło się z Pawłem? Może wtedy, gdy zaręczyli się, a może tutaj? Może to całe topienie miało tylko jeden cel i nie było topieniem się? Doszła do wniosku, że w jej głowie powinien zapalić się ogromny reflektor nie tylko mała lampka.
Głośne jęki ich obojga otrzeźwiły ją. Schyliła się po jakiś giętki kij i z całej siły uderzyła Lidkę w tyłek. Ta odgięła się do tyłu z krzykiem, ale Aniela nie przestawała. Ile miała sił tłukła tym kijem oboje zostawiając krwawe ślady na ich nagich ciałach. Po jej twarzy toczyły się potoki łez. Zdyszana i zmęczona odrzuciła kij i ściągnęła z palca pierścionek rzucając nim w twarz Pawła. Lidka schowała się za jego plecami wystawiając jedynie swoją bezczelnie uśmiechniętą, lisią twarz.
- Dlaczego…? – zapytała drżącym głosem Aniela. – Czy kiedykolwiek cię zdradziłam, czy kiedykolwiek zawiodłam? Jak mogłaś mi to zrobić? Jesteś podła. Nie chcę cię znać.
- Wiesz dlaczego? Bo jesteś naiwna i po prostu głupia. Nic mi nie możesz zrobić. Zawsze miałaś wszystko. Ja nie miałam nic i wciąż musiałam walczyć o swoje. To ty miałaś najprzystojniejszych facetów, facetów z kasą i klasą. Ja dawałam im to, czego ty nie byłaś w stanie. Każdy z nich mówił, że w życiu z nikim nie miał tak wspaniałego seksu jak ze mną. Każdy z nich wolał mnie od ciebie mimo, że przecież jesteś taka śliczna, zadbana i sexy. Każdy z nich mówił, że w porównaniu ze mną jesteś bez ikry i nudna jak flaki z olejem. Paweł też tak mówi, prawda? Noo…odezwij się, powiedz coś – zwróciła się do Pawła.
Aniela nie czekała już na jego odpowiedź. Po prostu uciekła. Jej znajomi od razu zorientowali się, co się stało, bo zebrała swoje rzeczy i zdyszanym głosem rzuciła – jedziemy!
Jej rodzice byli w ciężkim szoku, gdy dowiedzieli się o zerwanych zaręczynach i o zdradzie Lidki. Aniela długo nie mogła się z tym pogodzić. Ponad miesiąc siedziała na zwolnieniu lekarskim a potem sama złożyła wypowiedzenie nie chcąc pracować dłużej z Pawłem. Sporo czasu minęło nim się pozbierała. W końcu podjęła pracę w pracowni jednego ze swoich kolegów z roku. Na długo wyleczyła się z mężczyzn. Może jeszcze kiedyś któremuś zaufa…?
Wysiadła z zatłoczonego autobusu i ruszyła w stronę domu. Była zmęczona. Projekt, nad którym pracowała okazał się niezwykle wymagający pod względem technicznym. Ślęczała nad nim już trzeci tydzień a końca pracy nie było widać. Mijała właśnie kościelną bramę, gdy jej wzrok przykuła klepsydra z nazwiskiem Lidki. Podeszła bliżej i zaczęła czytać „Lidia Cichoń, lat dwadzieścia osiem, zginęła śmiercią tragiczną. Pogrzeb odbędzie się…”
Stała jak wryta przed tym nekrologiem i nie mogła uwierzyć. Czy to zła karma wróciła do Lidki i zabiła ją? Czy ta śmierć była karą za wszystkie złe rzeczy, które wyrządziła Anieli i innym? Jaką śmierć jej przeznaczono? Wypadek drogowy, śmierć pod kołami pociągu, czy jeszcze coś równie dramatycznego?
Weszła do domu i od razu opowiedziała rodzicom o śmierci Lidki.
- Już wiemy córeczko. Wiemy też jak zmarła. Wiedziałaś, że ona pracuje w klubie go-go? – Aniela kiwnęła głową - Okazało się, że była tam tancerką na rurze a oprócz tego podrywała podtatusiałych, starszych mężczyzn i szła z nimi do łóżka. Najpierw były to spotkania jednorazowe do momentu aż nie znalazła bogatego sponsora. Facet był żonaty, miał dorosłe dzieci i wnuki a oprócz tego zawziętą i podejrzliwą małżonkę. Wynajęła detektywa, który zlokalizował ich miłosne gniazdko. Osobiście tam poszła i strzeliła Lidce w głowę. Śmierć nastąpiła natychmiast. Całe miasto aż huczy, bo zamknęli ten klub i tę kobietę, która strzelała. Po tym wszystkim wyłania się obraz całkiem innej Lidki i tak różnej od tej, którą my poznaliśmy. Ona była zwykłą dziwką. Sprzedawała się za pieniądze. W życiu byśmy jej o coś takiego nie podejrzewali.
- Ja też nie, ale teraz łatwiej mi zrozumieć dlaczego uwodziła moich chłopaków. Nie mogła znieść, że byłam szczęśliwa. Wiecie jak to mówią „cicha woda brzegi rwie”.
- Pójdziesz na pogrzeb?
- Nie mam zamiaru. Ja pożegnałam ją tam, nad jeziorem. Dla mnie umarła pod tą brzozą, pod którą kochała się z Pawłem. Ten rozdział zamykam na zawsze i nigdy już nie chcę słyszeć o Lidce i o swojej porażce. Zbyszek miał rację. Kompletnie nie znam się na ludziach.
K O N I E C
Comments