top of page
Szukaj
gajazolza

CZASEM ŻYCIE BYWA ZASKAKUJĄCE - rozdział 12

ROZDZIAŁ 12


Marek podjechał pod dom z numerem ósmym i nacisnął klakson. Z domu wybiegł Jasiek i otworzył na oścież bramę, żeby goście mogli wjechać na podwórko. Za Jaśkiem wybiegli Betti i Józef. Ula wysiadła i wypięła z fotelików dzieci, podczas gdy Marek opróżniał bagażnik. Dzieciaki momentalnie uwiesiły się szyi dziadka, by po chwili przywitać się z Beatką i Jaśkiem. Szymczykowa mieszkająca naprzeciw obserwowała to wszystko udając, że zamiata obejście. Dostrzegła ją Ula, ale już tego nie komentowała głośno. Pomyślała tylko, że na szczęście grill rozłożą w pobliżu niewielkiego sadu, którego z ulicy nie widać.


Siedzieli w cieniu rozłożystej jabłoni. Jasiek wraz z Markiem pilnowali ognia. Ula jeszcze wczoraj zapeklowała karkówkę, która teraz skwierczała na ruszcie wypełniając powietrze pysznym zapachem.



Dzieci ubrane w ciepłe dresy biegały po sadzie bawiąc się w berka. Ula uśmiechnęła się. Ewidentnie czuły się tu szczęśliwe. Na stole pojawiły się rumiane kiełbaski i przypieczony boczek. Józef porozlewał herbatę do kubków i przysiadł obok swoich córek.

- Jestem bardzo szczęśliwy, dzieci. Marzyłem o takim dniu jak ten, kiedy usiądziemy wszyscy przy jednym stole tu, w Rysiowie. Dzisiaj to marzenie się spełniło.

- A ja mam jeszcze jedną niespodziankę – Marek oderwał się od grilla i kiwnął na dzieci, żeby podeszły. Z kieszeni wyjął jakieś pudełeczko i uklęknął naprzeciw Uli.

- Kochanie, wiesz jak bardzo kochamy ciebie i Tosię. Ani Nikodem, ani ja nie wyobrażamy już sobie życia bez was, bo stałyście się jego najważniejszą częścią. Klęczę tu przed tobą i proszę, żebyś zgodziła się zostać moją żoną i matką dla mojego syna. Jeśli powiesz „tak” nic do szczęścia nie będzie nam już potrzebne.

Zamigotały jej w oczach łzy. Nikodem z Tosią podeszli do niej i przytulili się.

- Mamusiu zgódź się. Ja bardzo cię kocham, a Tosia kocha tatę. Chcemy być razem.

- Oczywiście, że się zgadzam – powiedziała cicho. – Jesteście przecież moimi największymi skarbami. Nie mogłabym odmówić, bo i ja nie wyobrażam sobie już życia bez was. Bardzo was kocham.

Marek wsunął pierścionek na palec Uli i czule ją pocałował.

- Dziękuję – szepnął jej do ucha. – Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi.


Od tego dnia Marek zaczął się śpieszyć. Bardzo mu zależało, żeby jak najszybciej mogli zalegalizować ten związek. Ten ślub miał być bardzo skromny, podobnie wesele. Miała być tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Ula ich nie miała w ogóle, natomiast Marek miał zamiar zaprosić Sebastiana z Violettą, swojego byłego szwagra Alexa Febo z Julią jego żoną i najważniejszą osobę w firmie, projektanta Pshemko. W sumie naliczył czternaście osób razem z nim, Ulą i dziećmi. Nie starał się o wynajęcie sali, bo postanowili, że urządzą przyjęcie na Siennej. Ogromny salon swobodnie mógł pomieścić taką liczbę gości.



Pobrali się na początku grudnia w zabytkowym, małym kościółku wybudowanym w tysiąc dziewięćset trzynastym roku pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Konstancinie-Jeziornie. Uznali, że ślub kościelny będzie bardziej podniosły i wzruszający, zwłaszcza że ten krótki orszak weselny prowadziły do ołtarza dzieci, niosąc na poduszeczkach złote obrączki.

Przyjęcie było wystawne, bo bogate w wykwintne jedzenie i szlachetne trunki. Marek zamówił catering w najlepszej restauracji w mieście i dwie osoby do obsługi. Pamiątkowe zdjęcia z uroczystości zamknięte w pięknym albumie zrobił im firmowy fotograf, Czarek. Po ślubie wyjechali na tydzień do Karpacza, zabierając ze sobą dzieci. Szkoda ich było zostawiać, gdy na świecie była piękna zima. Nie żałowali. Dzieci szalały na sankach i uczyły się jazdy na łyżwach i nartach.

Pożycie małżonków było bardzo intensywne. Do tego stopnia intensywne, że Ula któregoś dnia stwierdziła, że chyba jest w ciąży. Miała mdłości i bolały ją piersi. Nie mówiąc nic Markowi zrobiła test, który potwierdził jej podejrzenia. Zapisała się do ginekologa. On wykonał jej USG i wyliczył siódmy tydzień ciąży. Tym razem nie zalewała się łzami, ale z uśmiechem na ustach wtargnęła do gabinetu męża pokazując mu wydruk. Był bardzo zaskoczony, ale i szczęśliwy. Pragnął mieć dziecko z Ulą. Tego samego dnia przygotowali uroczystą kolację i obwieścili nowinę dzieciom. Były trochę zaskoczone.

- Będzie dzidzia? Taka mała? – dopytywała się Tosia. – Będę mieć siostrzyczkę?

- Na razie nie wiemy, czy to będzie braciszek, czy siostrzyczka.

- Ja bym wolał siostrzyczkę. Siostrzyczki są fajne – zadecydował Nikodem.

- Ja chyba też – zgodziła się z nim, jak zwykle, Tosia.

Najbardziej z tej ciąży ucieszyli się dziadkowie. Dobrzańscy wyściskali Ulę, dziękując jej za jeszcze jedno wnuczę, a dziadek Józef wręcz popłakał się ze szczęścia powtarzając, że od przybytku głowa nie boli.

Ta ciąża przebiegała niemal identycznie jak przy Antosi. Pierwsze miesiące były koszmarne. Ula wymiotowała i nie mogła nic przełknąć, ale później wszystko się uspokoiło i wróciło do normy. Marek chuchał i dmuchał. Chodził z nią do ginekologa na kontrolne wizyty i nawet namawiał ją na szkołę rodzenia. Wybiła mu to z głowy.

- Przecież ja wiem jak to jest. Urodziłam już jedno dziecko i nie potrzebuję żadnej szkoły rodzenia.

Pod koniec piątego miesiąca dowiedzieli się, że to będzie dziewczynka. Marek był wniebowzięty.

- Koniecznie musi być podobna do ciebie i do Antosi. To będzie piękne dziecko.


Dziecko urodziło się rzeczywiście piękne. Miało na głowie burzę czarnych włosów i Ula była przekonana, że będzie podobne do Marka. Po kilku miesiącach okazało się, że jest uroczą mieszanką ich obojga. Kolor włosów i urocze dołeczki w policzkach odziedziczyła po Marku, podobnie jak Nikodem, natomiast oprawę oczu, ich intensywny, błękitny kolor i wdzięczne plamki piegów na nosku, i policzkach były schedą po Uli.

Kira Natalia Dobrzańska chowała się zdrowo. Kiedy pojawiła się na świecie Marek zaczął myśleć o kupnie domu. Na razie łóżeczko z małą stało w ich sypialni, ale nie była to sytuacja komfortowa i uznał, że zrobiło się zdecydowanie za ciasno. Któregoś dnia wynajął pośrednika z biura nieruchomości. Przedstawił mu wszystkie wymagania i zapowiedział, że na żadne kompromisy nie pójdzie. Dom miał być duży, z co najmniej pięcioma lub sześcioma pokojami, trzema łazienkami, salonem i adekwatną kuchnią. Działka, na której stał miała być ogrodzona i zagospodarowana małą architekturą. Pośrednik dwoił się i troił aż wreszcie zaprosił ich do Anina. Kiedy pojechali tam po raz pierwszy zdziwili się, że jest położony tak blisko domu seniorów Dobrzańskich. Lokalizacja odpowiadała im bardzo a sam dom, jego wnętrze i otoczenie po prostu ich zachwyciły. Zbudowany był na kształt dawnej hacjendy i choć Marek zastrzegał, że dom ma mieć nowoczesne rozwiązania, to oglądając to cudo zupełnie zmienił zdanie, bo dom ewidentnie miał swój klimat i duszę.



Zdecydowali się i szybko dokonali transakcji. Teraz pozostało tylko przeprowadzić się i sprzedać mieszkanie na Siennej.

Po przeprowadzce zapisali Nikodema do szkoły a Tosię do pobliskiego przedszkola. Na szczęście jedno i drugie szybko się zaaklimatyzowało. Popołudnia jak zwykle spędzali razem. Kira nie była jeszcze partnerem do zabawy.


Mijały lata, a Marek i Ula żyli zgodnie w niezmąconym niczym szczęściu i poczuciu bezpieczeństwa, chowając swoje trzy pociechy. One rosły. Przechodziły z klasy do klasy i kończyły szkoły. Nikodem i Tosia wciąż byli nierozłączni, ale między nimi to już nie była wyłącznie przyjaźń. I tak, jak twierdził Nikodem w wieku lat pięciu, że „chyba kocha Tosię”, tak teraz był pewien tego w stu procentach. Podobnie, jak ojciec był szczupły i wysoki. Miał urodziwą twarz i szeroki uśmiech odsłaniający śnieżno białe zęby, i te wdzięczne dołeczki w policzkach. Podobał się dziewczynom, ale on nie był zainteresowany żadną z nich, bo od zawsze liczyła się Tosia i tylko Tosia.



Zadziwiające było to przywiązanie i miłość od lat dziecinnych. Oboje kończyli te same szkoły, oboje poszli na ten sam kierunek studiów i skończyli SGH, chociaż Nikodem pożegnał uczelnię dwa lata wcześniej niż Tosia i zaczął pracę w firmie ojca. Niewiarygodna była ta zgodność ich charakterów, bo nigdy się nie kłócili i popierali w decyzjach jedno drugie. Nikodem oświadczył się Tosi kiedy kończył piąty rok studiów, ale ze ślubem postanowili zaczekać, aż Tosia się obroni. Marek i Ula nawet nie byli zdziwieni takim obrotem sprawy. Podejrzewali, że Nikoś podkochuje się w Antosi i specjalnie się z tym nie ukrywa.



Natomiast ich wspólna latorośl po zdanej celująco maturze, postanowiła zostać lekarzem. Wprawdzie próbowali wybić jej z głowy te trudne, wręcz mordercze studia, ale dziewczyna się uparła, co przełożyło się na zaliczenie jej do grona studentów. Była typowym kujonem z wielkimi ambicjami. Ani jej w głowie były jakieś randki, czy imprezy. Czasem Ula namawiała ją na wyjście z kolegami, ale broniła się przed tym rękami i nogami. – Ona przypomina mnie w jej wieku. Też siedziałam z nosem w książkach i nie myślałam o facetach. To pewnie się zmieni, gdy już zaspokoi te naukowe ambicje. – Do końca nie było to jednak takie pewne.

Kira miała własne plany i własną wizję przyszłości. Chciała zrobić specjalizację z kardiochirurgii. Zawsze z rozdziawioną buzią słuchała opowiadań dziadka Cieplaka o jego operacji wszczepienia by-passów. Kazała sobie opowiadać w kółko tę historię.

- Chcę się temu poświęcić, mamuś. Nie mam zdolności matematycznych, jak Nikodem, czy Tośka. Kocham medycynę i mam świadomość, że dzięki niej uratuję niejedno życie. Dziadkowie są już po osiemdziesiątce i też coraz częściej niedomagają. Przyda się w rodzinie lekarz.



Na takie argumenty Ula nie znajdowała kontrargumentów. Z reguły takie rozmowy kończyły się tylko deklaracją, że cokolwiek Kira postanowi, ona i ojciec będą ją wspierać z całych sił.


Tosia obroniła się celująco. Zaraz po obronie postanowili z Nikodemem się pobrać. Nie chcieli już czekać i wzięli sprawy w swoje ręce. Sami załatwili wszystkie formalności w urzędzie i kościele, po czym zajęli się organizacją wesela. Marek i Ula chcieli im pomóc, ale podziękowali mówiąc, że chcą, żeby dla wszystkich była to niespodzianka. Czekali więc na tę niespodziankę i w końcu doczekali się jednego z najważniejszych dni w życiu ich dzieci.

46 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page