top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoragoniasz2

"DNO WŁASNEGO PIEKŁA" - rozdział 6

ROZDZIAŁ 6

 

 

Wjechali na teren zajmowany przez dwa potężne magazyny należące do Dobrzański Fashion. Zanim wysiedli zmaterializował się przed nimi kierownik zdziwiony trochę tym nalotem dyrekcji. Nie omieszkał też zapytać, co panią prezesową sprowadza na to odludzie.

 



 

 - Chcemy się rozejrzeć i mniej więcej oszacować wartość zgromadzonej tu odzieży.

 - Będziecie likwidować? – z niejaką obawą zapytał mężczyzna.

 - Wszystko zostaje bez zmian, a my przygotowujemy się do sprzedaży przez internet zalegających tu końcówek kolekcji – uspokoiła go Ula.

 - To ja otworzę – wyjął z kieszeni pęk kluczy i przekręcił jeden z nich w metalowych, ciężkich drzwiach wpuszczając ich do środka. Stanęli niemal na progu rozglądając się dokoła.

 - Sporo tu tego – mruknął Sebastian.

 - Wygląda na to, że od kiedy oddałam Markowi stanowisko nie radził sobie najlepiej. Chodźmy i zobaczmy, co tu jest.

Szli wzdłuż rozwieszonych na całej długości hali wieszaków. Na szczęście kolekcje były jakoś logicznie powieszone, letnie z letnimi i jesienno-zimowe podobnie. Każda z kolekcji opatrzona była datą pokazu i to także ułatwiało zorientowanie się w zawartości i wybór, gdy rozkręcą już sprzedaż.

 - Myślę Seba, że zrobimy to trochę inaczej niż poprzednio. Nie będzie licytacji. Po prostu obniżymy o trzydzieści procent ceny, porobimy zdjęcia i wrzucimy w internet. Pomyślałam też, żeby wydać katalog. Nic spektakularnego, bo nas na to nie stać, ale można by było wziąć kilka kreacji, ubrać w nie modelki, a Czarek wykonałby odpowiednią ilość zdjęć. Taki materiał ze stosownym opisem można by było oddać do druku. Ciekawe ile by wzięli za wydrukowanie, powiedzmy trzech lub pięciu tysięcy egzemplarzy.

 - Mogę zadzwonić i zapytać. Już nie raz załatwiałem u nich różne sprawy. Znają mnie i może potraktują łagodnie z tą ceną.

 - To świetnie. Pamiętaj o tym, bo to ważne.  

 

Marek sypiał zdecydowanie lepiej niż przed szpitalem, ale z uwagi na to, że wciąż odczuwał lęk przed zwykłym życiem, zaczął miewać koszmary. Budził się nie raz, nie dwa z krzykiem, zlany potem i usiłował sobie przypomnieć szczegóły tych okropności. Któregoś dnia zapytał doktora Zabielskiego, dlaczego w przeważającej liczbie są to sny, w których albo przed czymś ucieka, albo jest tak sparaliżowany strachem, że w ogóle nie może się ruszyć.

 - To mnie dręczy nie dość, że psychicznie to jeszcze fizycznie, bo rano jestem zmęczony i wcale nie czuję się wyspany.

 - Panie Marku, koszmary zdarzają się nam wtedy, kiedy mamy w życiu niezamknięte sprawy i nierozwiązane problemy. Są one wynikiem rozdrażnienia, niepokoju lub stresów. O czym pan ostatnio intensywnie myśli?

 - Chyba o tym, że chciałbym już wrócić do domu. Tęsknię za Agatą, moją córeczką…

 - Koszmary zazwyczaj swoją treścią nie nawiązują do codziennego życia i związanych z nim problemów. Jednak bez wątpienia mają wpływ na nasze emocje i samopoczucie. Ludziom najczęściej śni się, tak jak panu, ucieczka. Albo biegną po niekończących się schodach, albo błądzą w labiryncie szukając drogi ucieczki przed niebezpieczeństwem. Czasem śnią, że spadają bez żadnego zabezpieczenia lub topią się nie mogąc zaczerpnąć powietrza. Często koszmary senne mają swoje źródło w przeżywaniu silnych emocji w ciągu dnia i związanym z tym permanentnym napięciem emocjonalnym, także stresem. Nie tak rzadko przyczyną są leki, a już na pewno tak, jak w pana przypadku, depresja i zaburzenia lękowe. Jeśli żona tu dzisiaj przyjdzie proszę ją poprosić o przyniesienie panu gorącego mleka. Szklanka przed snem może zdziałać cuda. Jeśli nie mleko, to zwykła melisa, która działa uspokajająco i nasennie na cały organizm. Jeżeli to zawiedzie wówczas przepiszę panu jakieś łagodne specyfiki na bazie ziół. Teraz niech się pan odpręży i spróbuje trochę przespać. Drzemka w ciągu dnia też dobrze robi na odprężenie.

Kiedy doktor Zabielski wyszedł Marek sięgnął po telefon i wybrał numer Uli. Odebrała natychmiast.

 



 

 - Marek? Coś się stało?

 - Nie…, nic się nie stało. Mam tylko kłopoty ze snem. Śnią mi się jakieś mroczne koszmary. Przed chwilą wyszedł stąd doktor Zabielski i poradził, żebym na noc wypijał szklankę gorącego mleka lub melisy…

Nie dala mu skończyć, bo domyśliła się, że chce o to prosić.

 - Kochanie, o nic się nie martw. Przywiozę ci cały termos gorącego mleka i kupię po drodze melisę. Przywiozę ci też kopytka z sosem i buraczkami. Niewykluczone, że będę dzisiaj trochę wcześniej, bo teraz jesteśmy z Sebą w magazynach i oglądamy ciuchy do ewentualnej sprzedaży. Raczej nie wrócimy już do biura. Chcesz jeszcze coś?

 - Chyba już nic. Jeśli mi się coś przypomni to dam znać. To do zobaczenia. Całuję.

Rozłączyła się i spojrzała na Olszańskiego.

 - I co o tym myślisz Seba? Rozkręcamy sprzedaż?

 - Ja bym w to wszedł. To może być niezła kasa i posłużyć na załatanie najpilniejszych spraw. Ktoś jednak musiałby trzymać rękę na pulsie, bo ani ty, ani ja, ani Adam nie będziemy mieli na to czasu.

 - Pomyślałam podobnie i przyszła mi na myśl Ania. Ona trzy lata temu obroniła się, a wciąż siedzi w tej recepcji. Przyjmijmy na jej miejsce kogoś z mniejszymi kwalifikacjami, a ją awansujmy na koordynatora do spraw sprzedaży internetowej z trzystuzłotową podwyżką pensji. Mam nadzieję, że się zgodzi.

Sebastian spojrzał na Ulę z podziwem.

 - Ty to masz główkę nie od parady. Jestem pod wrażeniem.

Godzinę później Ula, po odwiezieniu Olszańskiego do domu, parkowała pod swoim własnym. Uprzedzona wcześniej Ala właśnie wlewała gorące mleko do termosu.

Ula przywitała się z nią pośpiesznie i zdjęła z suszarki termos obiadowy.

 - Gdzie tata i Agata? – rzuciła w przelocie.

 - Zabrał małą na plac zabaw, żeby odciągnąć jej myśli od was. Co trochę pyta o ciebie i o Marka.

 - Mam nadzieję, że może dzisiaj będzie coś wiadomo o Marka wyjściu ze szpitala. Koniecznie muszę porozmawiać z lekarzem.

 



 

Chociaż mówił mi dzisiaj przez telefon, że ma jakieś koszmary i rozmawiał dzisiaj o tym z doktorem Zabielskim.

 - Mama! – Agata podbiegła do niej i objęła jej nogi rękami. – Stęskniłam się za tobą. Weźmiesz mnie dzisiaj do tatusia? Za nim też bardzo tęsknię.

Józef podszedł do Uli mówiąc: – powinnaś ją zabrać chociaż raz. Ona naprawdę tęskni i wciąż o Marku mówi. Jak się z nim spotka to przynajmniej nie będzie tak marudzić.

 - Właściwie…, dlaczego nie…? Widziałam tam małe dzieci w porze odwiedzin. Alu włożysz mu obiad do termosu? Ja przebrałabym Agatkę – przykucnęła przy małej. – Dzisiaj zabiorę cię do taty. Zrobimy mu niespodziankę.

Mała zaczęła podskakiwać z radości.

 

Wypięła córkę z fotelika, zabrała torbę z rzeczami dla Marka i podała Agacie dłoń.

 - Trzymaj się mnie i nie wyrywaj, bo tu łatwo się zgubić. Idziemy.

Podekscytowanej Agacie nie zamykały się usta.

 - A tata leży w łóżku? Bardzo jest chory? Nie zarazi nas? Dostaje zastrzyki? A kiedy wróci do domu? – to było najważniejsze pytanie, na które Ula nie znała jeszcze odpowiedzi. Weszła na oddział wewnętrzny i stanęła pod drzwiami pokoju, w którym leżał Marek.

 - To tutaj. Otwórz drzwi.

Dziewczynka z niejakim wysiłkiem stanęła na palcach uwieszając się klamki. Ula trochę pomogła i po chwili Agata wylądowała w ramionach taty. Przytulił ją mocno i rozpłakał się.

 



 

 - Moja kochana córeczka. Jak ja bardzo się za tobą stęskniłem. Dziękuję Ula, że ją przywiozłaś – odwrócił w stronę żony mokrą twarz. – Zaraz mi lepiej.

 - Pusto bez ciebie w naszym domku. Teraz dziadek chodzi ze mną na plac zabaw i czyta mi bajeczki, bo mamusia bardzo jest zmęczona, jak wraca z pracy. A babcia gotuje nam obiadki. Tobie też przyniosłyśmy dzisiaj.

 - A co dobrego babcia ugotowała?

 - Mięsko, buraczki, kluski i zupkę ze świeżych grzybków. Pycha.

Ula wypakowała termosy z torby i położyła na szafce.

 - Byłoby dobrze, gdybyś zjadł już teraz, bo wystygnie. Przywiozłam też mleko. Gdyby było wieczorem za zimne, to mam nadzieję, że jest tu gdzie przygrzać? Za chwilę pójdę do lekarza dyżurnego, żeby zapytać, kiedy mają zamiar cię wypuścić.

 - Nie chodź, Ula. Ja pytałem o to dzisiaj rano na obchodzie. Mam jeszcze trochę problemów i nie do końca ustabilizowany stan emocjonalny. Powiedział mi lekarz, że jeszcze co najmniej tydzień będą mnie gościć. Jakoś muszę wytrzymać i wy też, choć bardzo bym chciał już być w domu. Powiedz mi kochanie, po co byłaś w magazynach?

 -Postanowiłam wrócić do sprzedaży przez internet, do tego czym zajmowała się kiedyś Pro-S. Jednak w przeciwieństwie do niej nie będziemy robić licytacji, lecz od razu ustalimy cenę sprzedaży. Jutro awansuję Anię. Awans od dawna jej się należy i to ona poprowadzi sprzedaż internetową. Na jej miejsce kogoś się zatrudni. Koniecznie musimy wpompować w firmę trochę żywej gotówki, a jak wiesz ta sprzedaż była dla Maćka opłacalna.

 



 

 - Jakoś ostatnio zniknął nam z oczu. Gdzie on się podziewa?

 - Nie pamiętasz, że dostał pracę w korporacji? Tam nie ma miejsca na oddech i haruje się od świtu do nocy. Póki co, jest zadowolony, bo doceniają go i wynagradzają uczciwie. Ciuła na wesele. Zamierzają się pobrać z Anią w przyszłym roku więc każdy grosz jest potrzebny.

 - Mamusiu wzięłaś blok i kredki? Namaluję tatusiowi naszą rodzinę. Jak popatrzy na obrazek to nie będzie mu smutno.

Marek przygarnął Agatę do siebie.

 - Och ty nasz kochany wróbelku, nie wiem co byśmy bez ciebie zrobili.

117 wyświetleń4 komentarze

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page