Uważał, że zatrudnienie Marty było strzałem w dziesiątkę. Prezentowała potencjalnym nabywcom samochody z takim wdziękiem i kokieterią, że rzeczywiście zwiększyła mu się sprzedaż. Zakochał się jak sztubak a ona okręciła go sobie wokół palca. Ulegał jej w wielu kwestiach jednak jeśli chodziło o jakieś szalone nakłady ponoszone na jej ubrania czy biżuterię, o tym nie było mowy. Adam mimo swojego ogromnego majątku żył skromnie i nie wydawał więcej pieniędzy niż to było konieczne. Nie chciał też kupować uczucia Marty obsypując ją świecidełkami. Iza była skromną kobietą i to bardzo mu odpowiadało nie dlatego, że był skąpy, bo nie był, ale dlatego, że cenił sobie w kobiecie skromność, prostotę i umiar. Pragnął i w Marcie odnaleźć te cechy. Ona nie była taka jak Iza. Wiele razy usiłowała na nim coś wymusić, ale wiedziała, że z nim nie tak łatwo coś wynegocjować. Nie zrażała się jednak. Twierdziła, że jest najmilszym i najlepszym mężczyzną pod słońcem i tylko jego kocha.
Kiedy Lilka po raz pierwszy zobaczyła Martę uwieszoną na ramieniu Adama po prostu zdębiała.
- Kto to jest? – pytała, kiedy dopadła go samego. On uśmiechnął się tajemniczo.
- To moja dziewczyna, Marta.
- Oszalałeś? Przecież ona mogłaby być twoją córką.
- No, chyba tak. Jest o dwa lata młodsza od Wojtka, ale kocha mnie a ja ją.
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć – powątpiewała Lilka. – Wprawdzie sama cię namawiałam do poznania kogoś, ale ty popadłeś w jakieś extremum. Dwadzieścia cztery lata różnicy? Sam musisz przyznać, że to absurdalne.
- A mówi się, że podobno miłość nie zna wieku. Lepiej przyzwyczaj się do niej, bo właśnie dzisiaj wprowadziła się do mnie.
- A ty lepiej uważaj, żeby nie oskubała cię z pieniędzy i nie puściła z torbami. Iza na to patrzy z góry i chyba przekręca się w grobie. Przechodzisz kryzys wieku średniego, ot co – odwróciła się na pięcie i pełna oburzenia powędrowała w kierunku domu.
Niewiele sobie robił z gadania Lilki. Przeżywał drugą młodość i był nieprzyzwoicie szczęśliwy. Seks z Martą był wspaniały chociaż wymagający. Za każdym razem bardzo się starał, żeby partnerka nie była rozczarowana a usatysfakcjonowana. Twierdziła, że jest i za każdym razem umiera w jego ramionach z rozkoszy, ale czy to była prawda, tylko ona to wiedziała.
Po dwóch miesiącach mieszkania pod jednym dachem Adam był pewien, że chce się z Martą zestarzeć.
- Pobierzmy się Martuś, – mówił do niej trzymając w dłoniach pudełeczko z pierścionkiem – przecież się kochamy. Zadzwonię do Wojtka, żeby przyjechał i urządzimy uroczyste zaręczyny. Bardzo chcę, żeby był świadkiem naszego szczęścia.
Zgodziła się od razu i ona pragnęła zostać panią Zmienny.
Adam wykonał telefon do Londynu. Nie chciał w nic syna wtajemniczać mówiąc, że to niespodzianka a jego obecność jest konieczna i niezbędna. Wojtek mimo nawału zajęć zgodził się.
Któregoś dnia zadzwonił do drzwi rodzinnego domu. Otworzyła mu je zjawiskowa piękność. Zadrżało mu serce. Stał jak wmurowany na progu czując jak jego szare komórki intensywnie pracują w głowie. Ani chybi staruszek znalazł mu żonę. Tyle czasu o tym gadał i w końcu postanowił zadziałać sam. Wojtek musiał jednak przyznać, że ojciec ma naprawdę wyrafinowany gust. Dziewczyna wyglądała jak anioł. Piękna twarz, długie włosy, piękne zęby, nienaganna sylwetka i ten uśmiech zwalający człowieka z nóg. Nigdy nie wierzył w te bzdury o miłości od pierwszego wejrzenia, ale jemu chyba właśnie się przytrafiła. Marta stała w drzwiach przyglądając mu się ciekawie.
- Pan do kogo? – odezwała się wreszcie.
- Przepraszam – zreflektował się. – Wojtek Zmienny syn Adama a pani?
- Marta Drożdż. Narzeczona Adama.
- Na…rzeczona?
- Nic ci ojciec nie mówił? – zgrabnie przeszła na „ty”.
- Niestety nie. Gdzie on jest?
- Zaraz zejdzie.
Wojtek nie mógł wyjść z szoku. Rzucił plecak w kąt i ciężko usiadł na kanapie w salonie. - Czy ten ojciec oszalał? Chce się żenić z taką młódką? Przecież ona jest młodsza ode mnie. Coś się staruszkowi poprzewracało w głowie. „Głowa siwieje, dupa szaleje”.
- Wojtuś! Tak się cieszę, że przyjechałeś! Poznałeś już moją Martę? Piękna, co?
- Myślałem, że to dla mnie ją wyszukałeś. Jesteś dla niej za stary.
- Jak to dla ciebie?
-Ciągle ględziłeś, że mam się ustatkować, znaleźć sobie żonę więc pomyślałem, że to ty ją dla mnie znalazłeś.
- Nie, nie mój drogi. Kocham Martę a ona kocha mnie. Chcemy się pobrać i to jak najszybciej.
Zaręczyny odbyły się jeszcze tego samego dnia, ale Wojtek nie poddawał się tak łatwo. Marta pociągała go i to bardzo zwłaszcza fizycznie. Chyba jednak nie kochała tak mocno Adama, bo z łatwością dała się zaciągnąć do łóżka Wojtkowi. Uprawiali seks pod samym nosem niczego nieświadomego Adasia. Kiedy Marta dowiedziała się o stanie posiadania swojego nowego kochanka jeszcze bardziej przylgnęła do niego. Naciągnęła go na kilka rzeczy, ale generalnie syn nie odbiegał od ojca, jeśli chodziło o niepotrzebne wydawanie pieniędzy. Szanował każdy grosz, bo ciężko na niego pracował.
Minęły dwa miesiące tej niezmąconej niczym, zakazanej sielanki między Martą i Wojtkiem, który trzeci raz z rzędu odkładał swój powrót do Londynu. Marta umiejętnie czarowała i swojego narzeczonego, i jego syna budząc w nich złudne nadzieje. Którejś nocy jednak wszystko się posypało. Adam, który zazwyczaj kładł się spać wcześniej, bo wcześnie wstawał, obudził się w środku nocy. Miał zaschnięte gardło i było mu duszno. Zapalił stojącą przy łóżku nocną lampkę i sięgnął po szklankę z wodą. Opróżnił ją łapczywie i odwrócił się do śpiącej obok Marty. Tak bynajmniej sądził. Niestety narzeczonej nie było. Wstał, zarzucił szlafrok na siebie i zszedł do kuchni sądząc, że być może tam jest. Mijając pokój syna usłyszał ewidentne odgłosy uprawianego seksu. Przystanął przy drzwiach i zmarszczył brwi nasłuchując. Jęki jakie do niego dotarły dobrze były mu znane. Zwykle to Marta tak jęczała. Zagotowało się w nim. To było niewybaczalne. Jego własny syn z jego osobistą narzeczoną. Energicznie otworzył drzwi i podbiegł do łóżka ściągając Martę z Wojtka.
- Ty wredna suko! To tak się zabawiasz pod moim dachem? A ty? Jak mogłeś mi to zrobić? - zamachnął się i strzelił Wojtka w twarz. Zaczęli się szarpać na skutek czego wywiązała się regularna bójka. Marta stała naga w kącie kompletnie ogłupiała i nie mogła się ruszyć.
Odgłosy tej awantury obudziły także Lilkę. Zerwała się z łóżka i sięgnęła po dużą, żółtą kopertę. Wiedziała, że wcześniej czy później do tego dojdzie. Złapała telefon i wybrała numer policji. Chwilę z kimś rozmawiała a następnie zadzwoniła do Edyty prosząc, żeby przyjechała do Zmiennych.
- Kłócą się tak głośno, że pół miasta ich słyszy – wyjaśniła.
Potem okrywszy się płaszczem i wsunąwszy na gołe stopy buty ruszyła do domu Adama. Zadzwoniła, ale nikt jej nie otworzył. Zaczęła walić pięściami w drzwi usiłując przerwać te wrzaski i odgłosy szamotaniny. W końcu ktoś szarpnął za klamkę. Przed nią stał dyszący Adam z podbitym okiem i stróżką krwi płynącą z nosa. Lilka wtargnęła do salonu i wrzasnęła - spokój! Właśnie wezwałam policję. Zaraz też będzie tu Edyta. Gdzie twoja narzeczona? - Marta wysunęła głowę z pokoju Wojtka. – Chodź tu i siadaj. Mamy do pogadania a ty musisz wiele rzeczy wyjaśnić. Dobrze, że już jesteś – przywitała wchodzącą do domu Edytę. - A teraz posłuchajcie. Najgorszą rzeczą jaka się może zdarzyć podtatusiałemu mężczyźnie, to miłość do kobiety znacznie młodszej od siebie. Z reguły jest to mocno podejrzane dlatego, że takie panienki zazwyczaj niezbyt majętne polują na majątek delikwenta lub pragną, by on został ich sponsorem. Oczywiście od razu wmawiają takiemu, że są śmiertelnie w nim zakochane i pragną spędzić z nim resztę życia. Tak było Adam?
- Dokładnie tak. Czuję się jak idiota.
- Ilu aktualnie masz sponsorów Martusiu? – zapytała niewinnie Edyta. – Tylko nie kłam, bo mamy dowody.
Marta wierciła się na kanapie niepewnie patrząc to na Adama to na obie kobiety. – No mów. Niech wreszcie usłyszy to twój narzeczony i twój kochanek.
- Siedmiu…
- Ilu!? – wrzasnął Adam. – Siedmiu? To razem ze mną?
- No niestety – potwierdziła Lilka. – A ilu z nich ma poniżej pięćdziesiątki? Żaden!. Ta panienka jest znaną policji naciągaczką. Głównie naciąga samotnych, bogatych wdowców. Wojtkiem zainteresowała się prawdopodobnie tylko dlatego, że zwierzył jej się ze swoich zasobów finansowych. Ponieważ tutaj już zaczął się jej palić grunt pod nogami postanowiła, że dzięki Wojtkowi poleci do Anglii, tam urządzi się za jego pieniądze i za jednym zamachem pozbędzie kłopotów. No, nie udało się. Jesteś piękna Martusiu i umiesz pięknie łgać. Umiesz się łasić, przymilać i umizgiwać tylko po to, żeby okręcić faceta dookoła palca i wyegzekwować od niego jak najwięcej kasy. Od dzisiaj będziesz podrywała strażników więziennych. Chyba słyszę syrenę policyjną. Edyta otwórz im proszę.
Na progu zjawiło się dwóch umundurowanych policjantów. Lilka opisała im w dużym skrócie całą sytuację i wręczyła żółtą kopertę.
- To efekt pracy detektywa, którego wynajęłyśmy. Są tu zdjęcia ofiar tej naciągaczki i ich nazwiska. To ostatni sponsorzy pani Marty Drożdż.
Jeden z policjantów podszedł do dziewczyny i skuł jej ręce kajdankami. Poinformowawszy jeszcze wszystkich obecnych o stawieniu się na komendzie następnego dnia i złożeniu zeznań, zabrali Martę do samochodu.
Po ich wyjściu nastała śmiertelna cisza. Przerwała ją Edyta.
- Myślę, że wszystkim nam przyda się filiżanka mocnej kawy. – Chciała przejść do kuchni, ale Wojtek zatrzymał ją wpół drogi.
- Skąd wiedziałyście…? Jakim cudem wynajęłyście detektywa i co on odkrył w związku z Martą?
Edyta uśmiechnęła się łagodnie.
- Zawsze mówiłeś, że jestem twoją najlepszą kumpelą wręcz przyjaciółką a przyjaciele powinni się wspierać. Z Lilką i twoim ojcem było podobnie. Znają się przecież od lat. Twoja mama i ona przyjaźniły się, pomagały sobie. Kiedy pojawiła się Marta Lilka nabrała podejrzeń, bo była za młoda, za ładna i jak się okazało za pazerna. Wiesz jak to jest kiedy człowiek ma silne przeczucie graniczące z pewnością i koniecznie musi to udowodnić, bo inaczej nie daje mu to spokoju? Tak było właśnie z Lilką. Podzieliła się ze mną swoimi obawami i podjęłyśmy wówczas decyzję o wynajęciu detektywa. Resztę opowiem za chwilę, bo jeśli nie łyknę trochę kawy usnę tu na stojąco.
Comments