top of page
Szukaj
gajazolza

GDY KOCHA SIĘ ZBYT MOCNO - rozdział 6

ROZDZIAŁ 6


- To, jak będzie, panie Dąbrowski? Pomoże nam pan, czy nie? – śledczy pochylił się nad stołem i spojrzał w oczy Bartkowi. Czaił się w nich strach i to właśnie postanowił wykorzystać. Bartek walczył sam ze sobą. Nie uśmiechała mu się perspektywa spędzenia ponad dziesięciu lat za kratkami. Już tu usłyszał, jak traktuje się w więzieniach skazanych za maltretowanie kobiet. Są traktowani dokładnie tak samo, jak ich ofiary. Z drugiej strony musiałby wsypać ludzi, którzy dawali mu zarobić.





- Nadal pan nic nie rozumie… - wybąkał. – Nie dociera do pana, że jeżeli zacznę sypać, to tak, jakbym założył sobie pętlę na szyję? To niebezpieczni ludzie i nigdy nie darują takich rzeczy. Ja już mam przechlapane, bo nie przyniosę na czas pieniędzy ze sprzedaży tych zarekwirowanych prochów.

- Jeżeli pójdzie pan na współpracę, zapewnimy panu ochronę i skrócenie wyroku, a także odsiadywanie kary w więzieniu o złagodzonym rygorze. Do pana należy decyzja.

Śledczy podszedł do stojącego nieopodal regału. Z jakiejś teczki wyciągnął plik zdjęć i rozrzucił je na stole.

- Niech się pan dokładnie przyjrzy, panie Dąbrowski. Rozpoznaje pan kogoś?

- A nawet jeśli, to i tak wam to nic nie da, bo ja nie znam ani jednego nazwiska, jedynie kilka pseudonimów.

- I to nam wystarczy. Proszę oglądać.

Przekładał jedno zdjęcie za drugim. Znał ich. Znał ich niemal wszystkich, ale większość jedynie z widzenia. Spotykał ich przy karcianych stolikach lub przy ruletce, czy barze.

- Widziałem ich tam wszystkich – mruknął.

- Tam? To znaczy, gdzie?

- Jest takie miejsce na Szmulowiźnie przy Grodzieńskiej. Dokładnego adresu nie znam. Mają swoją szulernię w podwórzu jednej z kamienic i tam urzędują. Jeśli chcecie zrobić tam nalot, to z góry odradzam. Żeby dostać się do środka trzeba sforsować solidne, metalowe drzwi. Zanim to zrobicie, oni znikną.

- A jak ty wchodziłeś?

- Mnie tam znają. Na straży przy drzwiach stoi przeważnie Blizna. To ten – wyciągnął jedno ze zdjęć i podał śledczemu. – Znam jeszcze Smutnego – podał kolejną fotografię - i Borsuka. Boss to ten mały, niepozorny, ale bardzo niebezpieczny facet – postukał palcem w zdjęcie. Reszty nie znam. Nie wiem jakie mają pseudonimy. Kokainę zawsze dostawałem od Smutnego i to on mi mówił, kiedy mam pokazać się z forsą.

Policjant uśmiechnął się.

- No widzisz, jak chcesz, to umiesz się postarać. Za chwilę podpiszesz protokół z przesłuchania i pozwolimy ci spać. Dobra robota.


W poniedziałek rano Marek i Ula ponownie pojechali na komendę. Już na miejscu Ula oświadczyła, że chciałaby złożyć dodatkowe zeznania.

- O czymś pani zapomniała? – zdziwił się trochę policjant, ale Ula pokręciła przecząco głową.

- Nie, jeśli chodzi o przemoc, to powiedziałam panu wszystko, ale właśnie dowiedziałam się, że jak zatrzymano mojego męża, on posiadał przy sobie sporą ilość narkotyków. Ja przyszłam tylko zeznać, że podejrzewałam go o handel nimi, a także o ich zażywanie. Często bywał pod ich wpływem, bo wówczas zachowywał się nienaturalnie i był mocno pobudzony. To wtedy najczęściej robił mi awantury i bił. Prawda jest jednak taka, że ja w domu nigdy nie natknęłam się na żaden woreczek zawierający jakiś podejrzany proszek. Albo więc trzymał ten towar poza domem, albo potrafił go przede mną dobrze ukryć. Często wyłudzał ode mnie pieniądze więc być może, że właśnie na prochy. Mam też niemal stuprocentową pewność, że jest uzależniony od kart i być może nie tylko od nich. Jest hazardzistą. Nigdzie nie pracował, nie miał stałego zatrudnienia, ale z pewnością posiadał jakieś źródło dochodu, choć ja z tego nie dostawałam ani grosza. Może było tak, że zarabiał na handlu narkotykami a zarobione z tego pieniądze tracił w jakichś szulerniach. Ja bardzo bym nie chciała, żeby posądzono mnie o współudział w tym procederze. On sam nigdy mi nie powiedział, czym się zajmuje i dlaczego znika po całych dniach i nocach. Nie dociekałam. Mam swoją pracę i to dzięki niej się utrzymuję. Jego pieniądze nie były mi do niczego potrzebne. Chciałam również zastrzec, że za jego ewentualne długi nie odpowiadam.



Policjant wydrukował to dodatkowe zeznanie i dał Uli do podpisu.

- A tak na koniec to doradzam wystąpienie do sądu o rozdzielność majątkową, chyba że pani ją już ma.

- Mam taki dokument od roku. Wystąpiłam o rozwód i w tej chwili ma go reprezentujący mnie prawnik.

- Dobrze pani zrobiła zabezpieczając się w ten sposób.

- Teraz też tak myślę, choć wtedy nie widziałam większego sensu w załatwianiu takiego dokumentu. Mąż i tak wykradał mi pieniądze, a ja nie miałam możliwości, żeby wyegzekwować ich zwrot.

- Teraz na pewno się to przyda, przekona się pani. To wszystko z mojej strony. Życzę państwu powodzenia.


Wyszli z budynku komendy i ruszyli w stronę domu. Marek jednak intensywnie nad czymś myślał co chwilę zerkając na Ulę. Uśmiechnęła się i mruknęła – no pytaj. Przecież widzę, że coś cię dręczy.

Zmieszał się trochę i pomyślał, że ona jednak dobrze go zna.



- Zastanawiam się nad tą rozdzielnością majątkową. Bartek nie musiał podpisać tego dokumentu? Wydawało mi się, że to dotyczy obojga małżonków.

- Bo tak jest. Ja wniosłam sprawę do sądu. Ze względu na ważne powody sąd decyduje, że akt może podpisać tylko jeden z nich. Mój przypadek był właśnie takim przypadkiem wyjątkowym, chociaż tak naprawdę to przepisy nie uściślają, co oznaczają „ważne powody” i właściwie z niczego nie musiałam się tłumaczyć. To było mi na rękę, bo gdyby Bartek się o tym dowiedział, zgotowałby mi piekło. Wtedy ten papier nie zmienił niczego, bo on nadal żerował na mnie i okradał mnie z pieniędzy. Wygląda na to, że nigdy nie wiadomo co może się człowiekowi w życiu przydać. Ty nie dzieliłeś się majątkiem z Pauliną?

- Dzieliłem, ale tylko tym ruchomym. Dom kupiłem jeszcze zanim się pobraliśmy więc nie miała do niego prawa. Zabrała wyłącznie meble, które kupiła. To głównie dlatego te pokoje na dole są puste. Nie rościła pretensji o nic więcej, bo to ja utrzymywałem ten dom i to ja płaciłem wszystkie rachunki. W tym przypadku akurat zachowała się honorowo, ale to był jedyny raz, bo cała reszta była żenadą i totalnym prostactwem z jej strony.

- Ona nosi w sobie wiele złości i chyba tak naprawdę wyłącznie na siebie, ale w życiu się do tego nie przyzna. Jest zbyt dumna, żeby się kajać w ten sposób. Ludzie jej nie lubią za tę wyniosłość i za traktowanie wszystkich z góry. Zwyczajnie zadziera nosa, jakby była kimś lepszym od innych. Naprawdę cię podziwiam, że tak długo z nią wytrzymałeś. Powinieneś dostać medal za wytrwałość.

- Powinienem… - Marek uśmiechnął się do Uli. – W końcu jednak pękłem i nie dałem rady dłużej udawać, że jestem szczęśliwy w tym małżeństwie. Myślę, że Paulina ma jakieś problemy psychiczne, ale na szczęście już nie do mnie należy dociekanie, jakiego są rodzaju. Ja wiem na pewno, że ta kobieta nie nadaje się ani na żonę, ani na matkę. Początkowo bardzo chciałem mieć dzieci, a potem zrozumiałem, że nie z nią. To na pewno byłaby katastrofa, choć ja nadal pragnę dzieci mieć. A jak było u ciebie? Nie chciałaś mieć dzieci?

- Chciałam. Bardzo. Bartek nie jest facetem, który po pracy wraca grzecznie do domu i kocha życie rodzinne. Częściej go nie było, jak był. Znikał po całych dniach i tylko mogę się domyślać, że grał w karty do upadłego. Życie z hazardzistą, to życie na krawędzi. Z desperacji posuwa się do okropnych rzeczy. Nigdy nie przyniósł żadnych pieniędzy do domu, okradał mnie z moich własnych, miał gdzieś, czy następnego dnia będę miała co włożyć do garnka i mieć za co zrobić opłaty. No i do tego bił mnie… Sama się sobie dziwię, że wytrzymywałam to tak długo. Powinnam go już wcześniej znienawidzić, bo tylko mnie krzywdził, choć twierdził, że robi to przecież z wielkiej do mnie miłości. Co za obłuda…

- On nie zasługuje na ciebie. Ty jesteś za delikatna, za bardzo wrażliwa, podatna na zranienie. Jesteś łatwym obiektem ataku, bo nie potrafisz się bronić ani wykłócać o swoje. To ostatnie stoi trochę w sprzeczności z twoją pracą, bo przecież zawodowo walczysz, jak lew o każdą umowę. Dziwny ten twój dualizm, chociaż muszę przyznać, że dla firmy ta twoja waleczność i lojalność jest bezcenna. No, jesteśmy… - Marek zatrzymał się przed bramą nie wyłączając silnika. – Myślę Ula, że od poniedziałku powinnaś wrócić do pracy. Siniaków już prawie nie widać, a ja bardzo potrzebuję cię w biurze.

- Też tak uważam i bardzo chętnie porzucę to lenistwo. Uciekam, a ty jedź. Pamiętasz, że masz dzisiaj spotkanie z Pshemko? Dopieść go trochę. – Zgrabnie wyskoczyła z samochodu i otworzyła bramkę. – Jeszcze tylko kilka dni i znowu będzie normalnie – pomyślała.


Miesiąc później miała wyznaczony termin rozprawy rozwodowej. Dzięki Markowi reprezentował ją w sądzie prawnik. Okazał się bardzo operatywny, bo przed rozprawą dotarł do Bartka i tak mu namącił w głowie, że chłopak bez sprzeciwu podpisał dokumenty rozwodowe. Wprawdzie początkowo się rzucał i przysięgał, że nigdy Uli rozwodu nie da, ale mecenas miał mocne argumenty, a zwłaszcza jeden.

- Wie już pan zapewne, że nie będzie na własnej rozprawie rozwodowej, bo nie udzielono panu zgody i rozprawa odbędzie się niejako zaocznie. Jeśli pan tego nie podpisze obiecuję panu, że zmienię treść pozwu i zażądam w imieniu mojej klientki horrendalnego odszkodowania za straty moralne. Jeśli pan nie będzie w stanie zapłacić pociągniemy do odpowiedzialności pańską matkę i naprawdę nie obchodzi mnie, czy zastawi dom, czy sprzeda ostatnią koszulę. Powinien się pan cieszyć, że żona nic nie chce poza tym, że pragnie jedynie uwolnić się od pana raz na zawsze. To jak będzie? – podsunął mu dokumenty.

- Daj pan. Przynajmniej jeden problem będę miał z głowy. I tak już za dużo mam kłopotów – złożył kilka zamaszystych podpisów i zwrócił plik dokumentów prawnikowi.


W dniu rozprawy Ula wraz z Markiem pojawiła się na korytarzu budynku sądu. Po chwili dołączył do nich prawnik i przekazał Uli dobre wieści, że Bartek podpisał dokumenty rozwodowe. Sądziła, że będą z tym problemy. W końcu dobrze znała swojego męża, ale adwokat okazał się sprytny. Na salę rozpraw wchodziła już bardziej spokojna i rozluźniona. Wierzyła, że wszystko dobrze się skończy zwłaszcza, że towarzyszył jej Marek, który bezustannie ją wspierał i podtrzymywał na duchu.

70 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page