top of page
Szukaj
Zdjęcie autoragoniasz2

GDY ROZUM ŚPI, BUDZĄ SIĘ DEMONY - rozdział 5

KOCHANI

DWA TYGODNIE TEMU JEDNA Z CZYTELNICZEK BLOGA ZWRÓCIŁA NAM UWAGĘ, ŻE DAWNO WAS NIE ROZPIESZCZAŁYŚMY I MIAŁA RACJĘ. NINIEJSZYM WIĘC WŁAŚNIE TO CZYNIMY I ZAPRASZAMY NA KOLEJNĄ CZĘŚĆ OPOWIADANIA WCZEŚNIEJ NIŻ ZWYKLE. MIŁEJ LEKTURY.

Gośka i Gaja



ROZDZIAŁ 5


Podczas gdy Marek i Sebastian szaleli w klubie Ula zaliczała wizytę u ginekologa. Od kilku dni nie czuła się najlepiej. Zawroty głowy i dziwne mdłości zrodziły podejrzenie, że chyba jest w ciąży. Zrobiła dla pewności dwa testy, które wyszły pozytywnie. Nie chciała na razie nic mówić Markowi dopóki nie będzie miała stuprocentowej pewności.

Leżała na lekarskiej kozetce z żelem na brzuchu i w napięciu czekała na wynik. Lekarz długo wpatrywał się w monitor aż wreszcie oderwawszy od niego wzrok odezwał się do Uli: - To sześciotygodniowa ciąża. Wszystko jest w porządku. Teraz proszę o siebie dbać. Unikać stresów i nic nie dźwigać. Jeść dużo owoców i warzyw. Widzimy się za miesiąc.

Zanim dotarła na Sienną weszła jeszcze do sklepu z zaopatrzeniem dla niemowląt i kupiła parę maleńkich bucików. W taki sposób chciała dać Markowi do zrozumienia, że zostanie ojcem. Wróciwszy do domu przygotowała z tej okazji ciepłą kolację i rozłożywszy talerze na stole położyła ładnie opakowane pudełko z bucikami obok nakrycia Marka.

Czekała na niego do dwudziestej drugiej i z każdą upływającą minutą była coraz bardziej rozczarowana. Miał wrócić przed dwudziestą pierwszą, a przynajmniej tak jej powiedział.

Pozbierała talerze ze stołu zostawiając na nim tylko butki dla dziecka i położyła się spać. Nie słyszała jak wrócił. Nie widziała, że był kompletnie zalany. Nawet nie zdążył dojść do ich wspólnej sypialni tylko runął jak długi na kanapę w salonie i tak zasnął.

Idąc o szóstej rano do łazienki Ula zastała niecodzienny widok. Marek chrapał w najlepsze, a ciężkie powietrze unoszące się wokół niego przesycone oparami alkoholu i jakąś dziwnie perfumowaną, kwiatową nutą przyprawiły ją o mdłości. Zasłoniła dłonią usta i pobiegła do łazienki. Tam zwymiotowała. Umyła się i makijażem przykryła bladość cery. Ubrała się pośpiesznie i cicho wyszła z mieszkania. Dotarłszy do firmy wstąpiła jeszcze na trzecie piętro i w bufecie kupiła jakąś kanapkę, i filiżankę herbaty. Ela stojąca za ladą popatrzyła na nią z troską.

- Jakoś nieszczególnie dzisiaj wyglądasz. Bardzo jesteś blada. Nie jest ci słabo?

- Nie Elu. Wszystko w porządku. Nie wyspałam się po prostu. Lecę, bo mam sporo roboty. Na razie.

Rzeczywiście się nią zajęła, żeby nie myśleć, żeby nie dopuścić do głosu podejrzeń, które lęgły się jej w głowie.



Było kilka minut po dziesiątej, gdy do gabinetu zapukała Violetta trzymając pod pachą jakąś dużą, żółtą kopertę.

- Ula, mogę na chwilę…?

Podniosła znad papierów głowę i uśmiechnęła się do Kubasińskiej blado.

- Pewnie, pewnie… Co tam?

- No chyba całkiem sporo. Marka nie ma jeszcze w pracy, Sebastiana także. Nawet nie wiem, o której się przywlókł. Był kompletnie zalany.

- To tak jak Marek… - przyznała cicho. – Jak wychodziłam do pracy, to spał jak kamień.

Violetta przysiadła naprzeciw Uli.

- Lepiej powiedz Dorocie, żeby z nikim cię nie łączyła i nikogo nie wpuszczała, bo to co mam do powiedzenia i pokazania wymaga trochę czasu. Nie pytaj na razie o nic, tylko mnie wysłuchaj.



Pamiętasz ten dzień, kiedy Marek powiedział ci, że jest zawalony robotą i będzie musiał przysiąść w sobotę i nadrobić zaległości?

- Pamiętam. Zawiózł mnie wtedy do Rysiowa. Mówił, że Sebastian zaoferował się z pomocą.

- Otóż to. Mnie Seba odwiózł do Pomiechówka mówiąc, że musi Markowi pomóc, bo to jego najlepszy przyjaciel, a przyjaciołom się nie odmawia. Od razu wydało mi się to mocno podejrzane, bo nie przypominam sobie, żeby oni kiedykolwiek pracowali tak ramię w ramię. W sobotę zamówiłam taksówkę i kazałam się wieźć do firmy. Miałam nadzieję, że jednak powiedział mi prawdę i niesłusznie go podejrzewam. Niestety gabinet Marka zamknięty był na cztery spusty podobnie jak gabinet Seby. Pomyślałam, że być może siedzą w konferencyjnej, ale i tam było zamknięte. Taksówką pojechałam do Klubu 69. Pamiętasz, że to był ich ulubiony lokal rozrywkowy. Stanęłam dyskretnie za filarem i zlustrowałam salę. Zobaczyłam ich obu, jak raczyli się drinkami siedząc przy barze i obserwując tańczące na parkiecie panienki. Tu masz dowód – wyciągnęła telefon i wcisnęła odpowiednią aplikację. – Zobacz te zdjęcia.

Ula przesuwała palcem po ekranie czując, jak po jej plecach przemieszczają się stróżki potu.

- Najpierw sądziłam, że to taki jednorazowy wyskok, ale okazało się, że nie. Potem obaj mieli jechać do szwalni. Ja nie mogłam bawić się w detektywa i jechać za nimi, ale wynajęłam takiego jednego. Tu masz plon jego działań. Zdjęcia ze SPA. Świetnie się bawią i nie narzekają na brak towarzystwa. A tu zdjęcia z wczoraj. Niby miał być squash, a był znowu ulubiony klub. Widzisz tę szmatę na scenie? To Mirabella, dasz wiarę? Spójrz na te dziwki, które się do nich lepią. Żaden się nie ogania. Wręcz przeciwnie. Ula, oni nas zdradzają – powiedziała łamiącym się głosem, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Zaufałyśmy im, a oni zawiedli na całej linii. Nie wiem jak ty, ale ja jeszcze dzisiaj wracam do Pomiechówka, a jutro wyjeżdżam nad morze do ciotki. Powinnaś jechać ze mną.

Propozycja Violetty zaskoczyła Ulę, ale te zdjęcia mocno podniosły jej ciśnienie i zdecydowała się w jednej chwili.

- Dobrze. Jednak nie chcę tak wyjeżdżać bez słowa. Daj mi kilka tych zdjęć. Wydrukujmy też te z klubu, które zrobiłaś. Zostawię mu je na pamiątkę. Żadnego listu na pożegnanie, tylko te zdjęcia. Gdzie w ogóle mieszka twoja ciotka? Wie, że przyjedziemy?

- Jeszcze nie, ale za chwilę do niej zadzwonię. Pociąg jest podstawiony o piątej piętnaście w Warszawie Wschodniej i jedzie do samego Gdańska. Ciotka właśnie tam mieszka niedaleko Długiego Targu przy samym Neptunie.



- Ma starą kamienicę i wynajmuje mieszkania turystom. Na pewno nam pomoże.

- Mieszkania, nie pokoje?

- Mieszkania. W całej kamienicy jest dziesięć. Większość ma jeden duży pokój z aneksem kuchennym i łazienką. O ile pamiętam, to chyba są tylko dwa szumnie nazywane przez ciotkę apartamentami, które mają dwa pokoje i aneks.

- No dobrze Viola. Ja koniecznie muszę pojechać do Rysiowa i wytłumaczyć wszystko tacie. Potem wrócę na Sienną, żeby się spakować. Mam nadzieję, że Marka nie będzie. Ty też musisz się jakoś spakować i pojechać do Pomiechówka. Ja dojadę do ciebie, jak już wszystko pozałatwiam. Trzeba to zrobić dyskretnie. Idź teraz do siebie, sprawdź czy jest Marek i Sebastian, i daj mi znać. Jeśli ich nie ma jedź do domu i spakuj się. Mam nadzieję, że nam się uda.

Po wyjściu Violetty wrzuciła zdjęcia do koperty, wyłączyła komputer i zebrała dokumenty z biurka. Zadzwoniła Viola mówiąc, że nie ma ani Seby, ani Marka. Ula wyszła z gabinetu mówiąc Dorocie, że ma coś do załatwienia na mieście i dzisiaj już nie wróci. Nie czekała na windę i ruszyła w stronę schodów. Usłyszała za sobą stukot wysokich obcasów. To Violetta zbiegała tuż za nią. Zeszły na parter kierując się w stronę bocznego wyjścia. Ula nacisnęła klamkę i ostrożnie wystawiła głowę rozglądając się uważnie. Cofnęła się nagle do środka szybko zamykając drzwi.

- Właśnie Marek wysiadł z taksówki – wyszeptała. – Pewnie Sebastian też z nim jest, ale nie zauważyłam go. Odczekajmy chwilę nim pójdziemy na postój. Ja jeszcze wejdę do banku. Muszę wypłacić trochę pieniędzy dla ojca.


Wsiadła do taksówki i wybrała numer taty. Chciała go uprzedzić, że za chwilę będzie w Rysiowie i że musi pilnie z nim porozmawiać. Trochę się zdziwił, ale nie dociekał. Już na miejscu wyjaśniła mu w czym rzecz.



- On wrócił do swoich starych nawyków podobnie jak Sebastian. Balują razem, a mnie i Violi wciskają jakąś ciemnotę. Ja muszę odreagować tato. Muszę wyjechać choć na trochę. Violka ma ciotkę w Gdańsku i to właśnie do niej pojedziemy. Gdyby Marek dzwonił do ciebie nic mu nie mów dokąd wyjechałam, a najlepiej udawaj, że o niczym nie wiesz. Jeszcze jedna, tym razem dobra wiadomość, którą też zachowaj dla siebie. Jestem w ciąży. To dopiero początek i dowiedziałam się o tym wczoraj. Chciałam powiedzieć Markowi, ale wrócił do domu w środku nocy w dodatku kompletnie zalany. Nic nie wie o dziecku i niech na razie tak zostanie. Jestem na niego wściekła. Wprawdzie nie mam stuprocentowego dowodu, że mnie zdradził, ale w takim razie po co chodziłby do klubu? Muszę to wszystko przemyśleć. Tu daję ci dziesięć tysięcy – wcisnęła mu grubą kopertę do ręki. – Weszłam po drodze na postój do banku i wypłaciłam. Na razie wam wystarczy Jak braknie, to wtedy będziemy się martwić. Wyjeżdżamy jutro wcześnie rano. Odezwę się po przyjeździe. Wracam do Warszawy. Taksówka czeka. Bądźcie zdrowi – uściskała jeszcze ojca i szybko wsiadła do samochodu machając mu na pożegnanie.


Wpadła do mieszkania jak burza i z garderoby wyciągnęła dużą walizę na kółkach. Pakowała tylko najpotrzebniejsze rzeczy, również te cieplejsze, bo wielkimi krokami zbliżała się jesień, a poza tym brała pod uwagę to, że tam nad morzem klimat jest jednak ostrzejszy. Wpakowała też swojego laptopa i dokumenty, które mogły jej się przydać. Zerknęła na zegarek. Była czternasta czterdzieści. Wybrała numer Violetty.

- Viola? Jak ci poszło?

- Świetnie. Sebastiana nie było w domu. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i dojeżdżam już do Pomiechówka. Wszystkie zdjęcia rozrzuciłam na kanapie w salonie i zostawiłam kartkę o treści „Żegnaj podły draniu”. To powinno wystarczyć. A co u ciebie?

- Ja za chwilę wychodzę z domu. Jeszcze tylko zostawię te zdjęcia i już mnie nie ma. Do godziny powinnam u ciebie być. Do zobaczenia.

Wytaszczyła walizę do przedpokoju i wróciła do salonu. Na ławie rozsypała kompromitujące Marka fotografie. Nie miała zamiaru zostawiać mu żadnej kartki. Jest na tyle inteligentny, że domyśli się bez trudu, dlaczego wyprowadziła się z domu. Dotarła do postoju taksówek i wsiadła w jedną z nich. Dopiero teraz puściły jej nerwy i rozpłakała się.



Nie sądziła, że jej małżeństwo tak właśnie się skończy. Nie przypuszczała, że jej mąż tak szybko znudzi się życiem z nią. Przecież milion razy zapewniał, jak bardzo ją kocha, że jest miłością jego życia, że gdyby ją stracił, palnąłby sobie w łeb. Nic nie zostało z tych zapewnień, a jego słowa okazały się nie warte funta kłaków. Uzmysłowiła sobie, że tak do końca nie zostanie sama. Będzie miała dziecko, które rośnie teraz pod jej sercem. Ta myśl pokrzepiła ją nieco i dodała otuchy.



84 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Yorumlar


bottom of page