ROZDZIAŁ 7
Zaraz po pracy ruszyli do Pomiechówka, ale ta wizyta okazała się bezowocna. Matka Violetty była zła na Sebastiana.
- Nawet cię lubiłam. Miałam ci tylko za złe, że skoro tak bardzo kochasz moją córkę, dlaczego jej się nie zdeklarujesz? Już dawno powinniście być małżeństwem, a ja powinnam niańczyć wnuki. Straciła przy tobie swoje najlepsze lata i może to dobrze, że zdecydowała się odejść. Żadna kobieta nie będzie tolerować skoków w bok swojego mężczyzny, a ona zdobyła dość dowodów na twoje zdrady i pana Dobrzańskiego też. Powinien się pan zapaść ze wstydu pod ziemię. Jak można zdradzać ciężarną żonę? Co z pana za człowiek?
- Chwileczkę – zaprotestował Marek. – Owszem chodziliśmy do klubu i upijaliśmy się, ale żaden z nas nie zdradził swojej kobiety. Poza tym z tego co pani mówi wynika, że jednak moja żona i pani córka były tutaj wczoraj. Inaczej skąd wiedziałaby pani o ciąży, skoro ja sam dowiedziałem się o niej dzisiaj? Błagam panią niech nam pani powie, gdzie one są. Strasznie martwię się o Ulę i Sebastian o Violettę też. Obaj żałujemy tego co zrobiliśmy i na pewno już tego nie powtórzymy.
- Bardzo mi przykro panowie, ale nie mogę wam powiedzieć dokąd pojechały, bo im to obiecałam. One mogą być wszędzie. W Krakowie, Gorzowie, Gdańsku czy Rzeszowie. Muszą wiele rzeczy przemyśleć i o wielu zadecydować, a przede wszystkim potrzebują spokoju. Uszanujcie to.
Wracali z Pomiechówka z niczym. Jedyne, co potwierdziło podejrzenia Marka, to informacja, że wyjechały razem. Obaj mieli poczucie klęski i obu trawiła obezwładniająca bezradność, bo zupełnie nie wiedzieli co mają dalej robić.
Dojeżdżały. Podróż nie była zbyt męcząca. Jedynie godzina, o której musiały wstać – mordercza. Za to dojechały w ciągu niespełna trzech godzin, bo dworcowy zegar wskazywał ósmą pięć, gdy opuszczały pociąg. Viola pomogła Uli z walizką.
- Nie powinnaś teraz dźwigać. Ja się tym zajmę. Podjedziemy taksówką, a i tak kawałek trzeba będzie dojść. Może wstąpimy po drodze na jakieś śniadanie? W brzuchu mi burczy. Jest na Piwnej taka restauracja „Kos”. Tam dają dobre śniadania. Najemy się.
Kawiarnia otworzyła już podwoje, ale jeszcze nie było dużo ludzi. Zajęły stolik i zamówiły ciepłe bułeczki z masłem, omlety z szynką parmeńską i po dużej porcji kawy. Ula uśmiechnęła się do Violetty.
- Czy wiesz jak bardzo się zmieniłaś? Gdzie się podziała ta roztrzepana Viola ciągle przekręcająca słowa? Naprawdę zaimponowałaś mi. Gdyby nie ty, ja siedziałabym pewnie na Siennej, albo u taty w Rysiowie i zalewała się łzami. Bardzo dojrzałaś przez ostatnie lata. Zrobiłaś się taka odpowiedzialna i poważna…
- Wiesz Ula, życie z Sebastianem nie jest takie proste. Marek się zakochał i założył rodzinę. Za chwilę będziecie mieli dziecko. Sebastian, to wieczny chłopiec. Tu niby ulega, a tak naprawdę kombinuje, jak uciec od obowiązków. Czasami stawia przede mną ekstremalne wyzwania. Kocham go, ale to co zaczęli obaj wyrabiać ostatnio zmusiło mnie do zweryfikowania mojej opinii na temat wspólnego życia z nim. Albo wóz, albo przewóz.
- Ja mam z tym poważny dylemat. Już na początku zapowiadałam Markowi, że nigdy nie wybaczę zdrady. Gdyby mnie zdradził nadal będę go kochać, ale nie będę z nim nigdy. Naprawdę nie wiem, co im strzeliło do głowy. Szczerze powiedziawszy Viola, to na tych zdjęciach żaden z nich nie widnieje w łóżku z jakąś panienką. Bawią się z nimi i piją, ale… No właśnie… Żaden z nich nie został przyłapany na zdradzie. To aż dziwi, bo przecież w tym SPA mieli świetną okazję, żeby nas zdradzić, a jednak nie zrobili tego. Mimo to nadal uważam, że należy im się nauczka. Niech się pomartwią trochę. Dobrze im to zrobi. Zbieramy się?
Najedzone dotarły na Długą. Kamienica ciotki Violi była ładnie odrestaurowana. Spodobała się Uli. Sama ciotka zajmowała na parterze wygodne, duże, trzypokojowe mieszkanie. Kiedy już przywitały się z nią, a Violetta przedstawiła jej Ulę, zaprosiła je do pokoju wskazując wygodne fotele.
- Usiądźcie i odpocznijcie. Dzwoniła mama i od niej dowiedziałam się szczegółów o tym nagłym wyjeździe. Mogłybyście zamieszkać tutaj, ale myślę, że mieszkanie obok będzie mniej krępujące. Ma dwa pokoje i aneks kuchenny. W nim na pewno będzie wam wygodnie. Wezmę klucze i możemy od razu przejść. Rozpakujecie się.
„Apartament” okazał się naprawdę wygodny i bardzo schludny. Miał wszystko, czego potrzebowały. Był więc telewizor, lodówka, wygodne tapczaniki i szafy na ubrania. W całkiem sporej łazience mogły skorzystać z ciepłego prysznica.
- Posłuchaj, Viola – zagaiła Ula siadając przy okrągłym stoliku – nie wiem ile ciocia policzy za czynsz. Powinnyśmy się tego dowiedzieć, bo przecież nie będziemy tu mieszkać za darmo.
- Ja już pytałam. Opłacimy tylko media. Lokal mamy gratis. Mnie ulżyło, bo nie wzięłam ze sobą za dużo pieniędzy. Pomyślałam nawet, że jak mi braknie, to pójdę do jakiejś pracy. Może jako kelnerka? A ty jak stoisz z kasą?
- Ja bardzo dobrze. Nie wydaję za wiele, bo zazwyczaj to Marek wszystko opłaca. Ja robię tylko czasem jakieś drobne zakupy i co miesiąc daję tacie trzy tysiące. Poza tym nie martw się. Nawet jak ci braknie, będziemy żyły za moje. Wystarczy nam.
- Bardzo jesteś zmęczona? Jeśli nie to wybrałybyśmy się na jakieś zakupy spożywcze. Jest młoda godzina. Zrobiłybyśmy mały rekonesans.
- Możemy pójść. Ciekawa jestem miasta. Ty na pewno je dobrze znasz to oprowadzisz mnie trochę.
- Dawno tu nie byłam. Ostatni raz na początku znajomości z Sebą. Przyjechaliśmy tu na weekend.
- Byłaś tu z Sebastianem? A jak on coś będzie podejrzewał?
- Bez obaw, Ula. Nawet mu to do głowy nie przyjdzie. Nie jest aż tak błyskotliwy.
Mijał tydzień odkąd Ula i Violetta wyjechały. Marek nie potrafił sobie miejsca znaleźć. Niejako z konieczności opowiedział o wszystkim seniorom. Byli oburzeni i zgotowali mu niezłą reprymendę.
- Jesteś kompletnie nieodpowiedzialny – grzmiała matka. - Jak w ogóle mogłeś coś tak podłego zrobić Uli? Mało się nacierpiała przez ciebie w przeszłości? Ile ty masz lat? Rozumiem, gdyby takie ciągoty miał osiemnastolatek, ale ty? Sądziłam, że tamto życie masz już daleko za sobą…
- Bo tak było, mamo, ale z dnia na dzień czułem się źle we własnej skórze. Do związku wkradła się monotonia. Co dnia urabialiśmy się po łokcie. Wracaliśmy zmęczeni i nie mieliśmy siły na nic. Nie mogłem tego znieść. Zatęskniłem za tymi latami beztroski i z każdym dniem ta tęsknota była coraz silniejsza. Pomyślałem, że jeden wypad do klubu niczemu nie zaszkodzi. Nie zamierzałem zdradzać Uli, ale zwyczajnie posiedzieć z Sebastianem przy drinku i przypomnieć sobie dawne czasy. Inna rzecz, że trochę obaj popłynęliśmy. Przesadziliśmy z alkoholem. Nie mieliśmy pojęcia, że ktoś robi nam zdjęcia z ukrycia. Kiedy dotarły do rąk Uli wyciągnęła z nich jednoznaczne wnioski sądząc, że to jednak zdrada. Nie wiem, gdzie jej szukać – jęknął żałośnie. – W dodatku ona jest w ciąży. Bardzo się o nią martwię. Pomyślałem nawet, że zgłoszę zaginięcie na policji.
- Ani się waż – odezwał się Krzysztof. – Uciekła, bo potrzebuje czasu, żeby pomyśleć. Musisz jej ten czas dać. Im bardziej będziesz starał się ją odnaleźć, tym bardziej ona będzie przed tobą uciekać – Dobrzański senior pokręcił głową. – To niewiarygodne, że ty z poprzedniej sytuacji nie wyciągnąłeś żadnych wniosków. Mam wrażenie, jakbym przeżywał deja vu.
Marek wyszedł od rodziców jeszcze bardziej przygnębiony. Nie radził sobie bez Uli. Wszystko zdawało się go przerastać. Sebastian też był w podobnym stanie. Za to Marek także się winił i miał coraz większe wyrzuty sumienia, że przez niego przyjaciel stracił dziewczynę. Najbardziej jednak zdołował go teść. Pojechał tam w tygodniu po pracy. Opowiedział Józefowi o wszystkim jak na świętej spowiedzi. Przyznał, że to przez jego głupie pomysły Ula uciekła od niego.
- Chciałem cię, tato za to przeprosić i mam nadzieję, że Ula mi wybaczy.
Józef po wysłuchaniu spowiedzi Marka pokiwał smutno głową.
- Zamiast upijać się w klubach mogłeś zapisać się do jakiejś sportowej sekcji na zajęcia ze wspinaczki lub siłownię skoro brakowało ci adrenaliny. Dobrze wiesz, że są inne rozrywki, a popijawa w klubie wcale nie jest tu żadną alternatywą. Znasz to powiedzenie, że kiedy rozum śpi, budzą się demony? Ty obudziłeś swoje. Zawładnęły tobą i nie potrafiłeś przestać. Czy naprawdę za każdym razem potrzebujesz wstrząsu, żeby się opamiętać? Nie wiem co zrobi moja córka. Chciałbym myśleć, że ze względu na dobro dziecka wróci do ciebie i wybaczy, ale kiedy to nastąpi, to tylko ona wie.
Po powrocie do Warszawy długo jeszcze krążył po osiedlu przetrawiając rozmowę z Cieplakiem.
Józef był mądrym, doświadczonym przez życie człowiekiem i wiedział co mówi. Nie pozostawało Markowi nic innego, tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać.
Praca szła im jak po grudzie. Nie potrafili się na niczym skupić. Po dziesięć razy wałkowali te same pisma łapiąc się na tym, że zaczynają czytać już któryś raz od początku. To było nie do zniesienia. Obaj popadali w jakąś nerwicę natręctw. Żeby kompletnie nie zwariować chodzili na boisko. Tam męczyli ciała do tego stopnia, że po powrocie do domu padali na łóżko śmiertelnie zmordowani. To pomagało, ale na krótko.
Mijały dwa miesiące od kiedy zostali porzuceni. Kompletny brak informacji, gdzie są ich połówki i czy są bezpieczne, dobijał ich zupełnie. Marek wciąż myślał o dziecku. Nie miał pojęcia ile miało tygodni, gdy Ula kupiła buciki, ale podejrzewał, że teraz może być to trzeci miesiąc. Bardzo pragnął przyłożyć dłoń do jej brzucha i poczuć to maleństwo.
Comments