top of page
Szukaj
  • gajazolza

"GDYBYŚ TYLKO ZACZEKAŁA..." - rozdział 4

ROZDZIAŁ 4


Uważała, że wyjazd Marka sprowadził na nią prawdziwego pecha. Po trzech miesiącach okresu próbnego zwolniono ją z banku podając jako przyczynę nieradzenie sobie w kluczowych sprawach. Dobrze wiedziała, że to nieprawda. Ktoś doniósł do dyrekcji, że jest w ciąży, choć starała się maskować swój stan.



Była zdruzgotana. Wprawdzie Marek przed wyjazdem rzeczywiście dokonał przelewu na jej konto stu tysięcy złotych, ale nie chciała z nich korzystać. To miał być taki żelazny zapas na czarną godzinę. Przez jakiś czas żyło się Cieplakom względnie dobrze. Ula pracowała, a Marek przysyłał regularnie niemałe, jak na polskie warunki, kwoty. Teraz, gdy kolejny raz straciła pracę jej ojciec stracił cierpliwość.

- Nie utrzymam nas z jednej marnej renty. Nie ma szans. Beatka co rusz wyrasta z ubrań. Skąd ja mam na to wziąć? Za chwilę przybędzie jeszcze jedna gęba do karmienia. Powinnaś wyjść za mąż i usamodzielnić się. Była tu dzisiaj Dąbrowska z wiadomością, że Bartek wraca z Niemiec. On jest wciąż tobą zainteresowany i nawet to, że będziesz miała dziecko z kimś innym jemu nie przeszkadza. Przemyśl to.

- Tu nie ma nad czym myśleć. Ja kocham Marka i to się nie zmieni. Marek też kiedyś ze Stanów wróci.

- Gdybyś wzięła ślub przestano by cię wytykać palcami i zamknęłabyś ludziom gęby. Dość nałykam się wstydu każdego dnia.


„Kochanie, tak bardzo chciałbym Cię zobaczyć. Poczuć, jak pod dłonią porusza się nasze maleństwo. Przyślij mi zdjęcie. Ciekawy jestem, jak duży masz brzuszek. Najchętniej przytuliłbym do niego twarz i zagadał do naszego, małego szczęścia. Wiem, że wciąż jesteś na mnie zła. Gdyby było inaczej, odebrałabyś ode mnie telefon. Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze. Bardzo za Wami tęsknię i kocham Was bardziej niż własne życie. Bądźcie zdrowi i dbajcie o siebie. Marek.”


Kolejny raz popłakała się czytając wiadomość od Marka. Zachowała wszystkie sms-y od niego i kiedy było jej źle, czytała je w kółko. Mimo to nie miała odwagi odpisać na nie. Za bardzo była urażona tym, że Marek wybrał zarabianie pieniędzy na obczyźnie niż ją i dziecko. Ojciec coraz bardziej naciskał na nią. Podejmował jej potencjalnego narzeczonego obiadkami, kawką i ciastem. Często zachodziła też mamusia Bartka, która irytowała Ulę chyba bardziej niż jej syn.

- Uleńka mnie naprawdę nie przeszkadza, że będziesz miała dziecko z kimś innym. Wychowam je i pokocham jak swoje własne – zapewniał. – Na pewno będzie takie piękne jak mamusia.

Ona wiedziała już, że urodzi dziewczynkę, ale nic nikomu na razie nie mówiła. Jedynie wysłała parę słów do Marka napisanych pod zdjęciem jej ciążowego brzucha.

„To będzie dziewczynka. Agatka Dobrzańska”.

Nie pozostał jej dłużny i odpisał natychmiast.

„Dziękuję Ci, kochanie za ten cud. Marzyłem o córeczce i oto marzenie się spełnia. Śliczne imię jej wybrałaś. Sam nie wybrałbym lepszego. Już kocham to dziecko nieprzytomnie i wciąż odliczam dni do mojego powrotu. Marek”.


Bartek nie pozwalał jej odetchnąć. Przychodził kilka razy w ciągu dnia pod byle pretekstem. Naskakiwał jej i łasił się jak pies. Atakowana była z trzech stron, bo oprócz Bartka swoje trzy grosze wtrącała mamusia Dąbrowska i ojciec, który wciąż rozpływał się nad zaletami swojego wymarzonego zięcia.

- On jest taki zaradny. W Niemczech pracował na budowach jako brygadzista. Zdobył porządny fach. Przy nim nie zginiesz. Marek wróci, albo nie, a tu pod samym nosem masz niezłą partię.

Nie miała siły z nim walczyć. Wszystkie jej argumenty trafiały w próżnię nawet ten, że przed wyjazdem do Niemiec Dąbrowski kilka razy siedział w areszcie za pijaństwo i rozboje.

- Najwyraźniej sporządniał. Ani raz nie widziałem go pijanego.



Termin porodu zbliżał się nieuchronnie. Przygotowywała się do niego od kilku dni. Spakowała torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami i dzień przed terminem zgłosiła się do szpitala. Urodziła planowo bez żadnych komplikacji i żałowała, że Marka nie ma przy niej.



Długo płakała po porodzie tuląc do siebie dziecko. Wreszcie pielęgniarka odebrała jej maleństwo mówiąc, że powinna się trochę przespać. Nikt po nią nie przyjechał, nikt nie odwiedził. Po trzech dniach wypisano je obie ze szpitala, bo były zdrowe. Do Rysiowa wróciła autobusem trzymając małą na rękach. Wieczorem zrobiła jej kilka zdjęć i wysłała Markowi.

„Nie do wiary, jak bardzo mała przypomina Ciebie. Ma ciemne włoski, długie rzęsy i dołeczki w policzkach. To twoja nieodrodna córka”.

Zdjęcia małej wzruszyły go. Długo wpatrywał się w nie gładząc twarzyczkę Agatki. – Jeszcze trochę, moje kochane dziewczyny. Jeszcze tylko trochę i wrócę do was.


Kilka miesięcy później dostał od Uli wiadomość, która postawiła mu wszystkie włosy na głowie.

„Przepraszam Cię, Marek, ale ja już dłużej tak nie potrafię żyć. Wyjechałeś w najgorszym z możliwych momencie. Tak bardzo pragnęłam, żebyś został, był przy mnie i wspierał. Porzuciłeś mnie, a ja zostałam ze wszystkim sama. Sama donosiłam tę ciążę, sama poszłam do szpitala i sama urodziłam nasze dziecko. Nie miałam od ciebie żadnego wsparcia prócz tych cholernych pieniędzy, dla których wyleciałeś za ocean. Nie miałam też pomocy i do dzisiaj jej nie mam ze strony mojego ojca. Według niego przyniosłam wstyd rodzinie rodząc nieślubne dziecko. W Rysiowie wszyscy wieszają na mnie psy, a ja przemykam się z wózkiem ze spuszczoną głową i łykam łzy, ale już dość. Wychodzę za mąż. Nie będę już do Ciebie pisać. Nadal jednak będę przysyłać Ci zdjęcia Agaty. Jesteś jej ojcem i masz prawo wiedzieć, jak się rozwija i rośnie. Mam jednak nadzieję, że wciąż będziesz na nią łożył. Ja jestem nadal bez pracy i póki co, nie mogę do niej wrócić, bo dziecko jest jeszcze za małe. Twoje pieniądze to jedyne źródło mojego dochodu. Ula.”



Niemal przestał oddychać po lekturze tego sms-a. Nie mógł uwierzyć, że postanowiła wyjść za mąż, że nie zaczekała na niego. Nie miał wątpliwości, że nadal go kocha tak samo mocno jak on ją. Jak bardzo musiała być wykończona fizycznie i psychicznie skoro zdecydowała się na ten krok? Miał wyrzuty sumienia, bo zaczynał rozumieć, że on chciał jej zapewnić materialny byt, a dla niej pieniądze były najmniej ważne, bo liczył się tylko on i jego obecność u jej boku.

„Kochanie, ta wiadomość ścięła mnie z nóg i złamała mi serce. Błagam Cię, nie rób tego. Przecież ja kocham Ciebie i Agatę najbardziej na świecie. Wytrzymaj proszę jeszcze parę miesięcy. Wrócę i zalegalizujemy nasz związek”.


„To postanowione, Marek. Nie pisz do mnie więcej”.


Ta ostatnia wiadomość dobiła go zupełnie. Gdyby nie ta ogromna odległość rzuciłby wszystko i pognał do niej bez wahania. Życzył Paulinie na odchodne, żeby nigdy nie zaznała szczęścia w życiu, a tymczasem to jego dopadła zła karma. Już nigdy nie będzie szczęśliwy. Bez Uli to niemożliwe. - Wszystko zawaliłeś kretynie, dosłownie wszystko. Twoje dziecko będzie wychowywał jakiś obcy facet. Co chciałeś sobie udowodnić, co? Że też tak jak ojciec potrafisz zarabiać pieniądze? A gdzie w tym wszystkim uczucia?

Zrozpaczony rzucił się w wir pracy. Im więcej jej było, tym dla niego lepiej. Przynajmniej nie myślał, że zamiast niego przy Uli jest ktoś, kto być może ją kocha i daje jej szczęście. Jakiś czas później zadzwonił do Sebastiana.

- Przed wyjazdem prosiłem cię o coś. Prosiłem, żebyś zaopiekował się Ulą, a ty nie zrobiłeś kompletnie nic. Minęło tyle czasu, a ty nawet nie zainteresowałeś się, jak ona się ma. Ona zdążyła urodzić mi córkę, a ty nawet nie masz o tym pojęcia. Wiesz, że wychodzi za mąż? Nie, nie za mnie kretynie, ale za jakiegoś gościa, który będzie tatusiem mojej Agatki. Nawet nie wiem czy ona nadal mieszka w Rysiowie, czy zmieniła adres. Masz się tego dowiedzieć. Masz się dowiedzieć o niej wszystko. Ja nie mogę. Zabroniła mi dzwonić i pisać sms-y.

- Przepraszam cię Marek, ale to też nie do końca moja wina. Wiesz, że się ożeniłem i sam mam niemowlę. Violka niedawno urodziła chłopca. Jego narodziny i on sam tak bardzo mnie zaabsorbowały, że nie miałem głowy do niczego.



Poza tym jestem chyba na liście do zwolnienia i przymierzam się do szukania jakiejś roboty. Febo już w ogóle nie ogarnia, a firma najwyraźniej chyli się ku upadkowi. Nawet nie wiem, czy twoi rodzice mają o tym pojęcie, ale znając oboje Febo to pewnie milczą jak grób.

- Jakoś niespecjalnie się tym przejąłem i nie jestem zdziwiony. Febo to marny finansista i pewnie utopił niemało forsy w trefnych interesach, a Paulina już w ogóle o finansach nie ma pojęcia i szasta pieniędzmi na lewo i prawo bez opamiętania. Z całą pewnością się nie ograniczają w niczym i żyją za więcej niż mogą. Ojciec zapewne jest dumny z takich sukcesorów. Oby tak dalej.

- Masz zamiar wrócić?

- Oczywiście, że mam, ale jeszcze nie teraz. Najpierw muszę się pogodzić z decyzją Uli, a to pewnie trochę potrwa. Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję tego wyjazdu. Powinienem był zostać. Zostać dla niej, a ja zachowałem się jak kretyn i egoista. No nic…, będę kończył. Znajdź ją, Seba. Ustal jej adres i dowiedz się czegoś o tym facecie. Na razie.



Ślub był więcej niż skromny i byle jaki. Nie zapraszali nikogo. Świadkami byli ludzie pracujący w Urzędzie Stanu Cywilnego. Państwo młodzi wypowiedzieli standardowe formułki, podpisali dokumenty i było po imprezie. W rysiowskim domu Dąbrowska przygotowała skromny poczęstunek, a Bartuś zadbał o szampana.

Noc poślubna była dla niej koszmarem. Zaciskała oczy i zęby modląc się, żeby to się jak najszybciej skończyło. Jej mąż nie bawił się w sentymenty. Zrobił, co do niego należało, odwrócił się do niej tyłem i smacznie zasnął. Ona nie spała do samego rana. Siedząc przy dziecku i czuwając nad jego snem, płakała nad swoim losem jakby przeczuwała, że nie będzie dla niej ani dobry, ani łaskawy.




98 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page