top of page
Szukaj
  • gajazolza

''GDZIEŚ NA SERCA DNIE...'' - rozdział 10

ROZDZIAŁ 10


Wsiadali do samochodu, gdy na podjeździe pojawiła się Ula niosąc plecaczek Zuzi.

- Może wybierzesz się z nami? – Marek kolejny raz złożył jej propozycję, chociaż nie miał zupełnie nadziei na odpowiedź twierdzącą.

- A dokąd się wybieracie?

- Do Kampinosu. A właściwie do jednej ze wsi leżącej przy Parku Kampinoskim. Mają tam hodowlę kuców szetlandzkich i pomyślałem, że Zuzia miałaby frajdę, gdyby pojeździła na takim kucyku.

- Mogę jechać pod warunkiem, że w drodze powrotnej zatrzymasz się przed jakimś dyskontem, bo muszę zrobić zakupy na niedzielę.

Twarz Marka w momencie pojaśniała od szerokiego uśmiechu, który na niej wykwitł.

- Nie ma sprawy. Ja też chętnie zrobię jakieś zaopatrzenie.

- W takim razie dajcie mi chwilę na przebranie się.

Zuzia nie posiadała się z radości, gdy Marek powiedział jej, że czekają jeszcze na mamę.

- Nareszcie będziemy w komplecie. To najfajniejsza rzecz na świecie pojechać gdzieś z mamą i tatą.

Wróciła Ula i chciała usiąść z tyłu koło Zuzi, ale mała zaprotestowała.

- Nie będzie nam wygodnie, bo Kiki kręci się podczas jazdy. Usiądź koło taty.

Tak też zrobiła. – Jak za dawnych czasów – pomyślała zapinając pas.

- Nie myślałeś o zmianie samochodu? Lexus ma już sporo lat, chociaż dobrze jest utrzymany. Widać, że dbasz o niego.

- Lubię to autko i nie mam z nim jakichś poważniejszych problemów. Jego kupno było naprawdę dobrą decyzją. Poza tym wiąże się z nim tyle wspomnień, że żal byłoby mi się z nim rozstawać. Kolejny powód jest taki, że póki co nie stać mnie na zakup samochodu podobnej klasy.



Dojeżdżali, kiedy Zuzia zobaczyła pasące się na wybiegu miniaturowe konie.

- Mama! Zobacz, jakie malutkie koniki! Na takim będę jeździć? Jestem za duża na takiego konia i za ciężka.

- Na pewno dadzą ci konia odpowiedniego do twojego wzrostu i wagi. Te faktycznie są chyba za małe, ale urocze.



Marek skręcił z głównej drogi w prawo i podjechał pod zabudowania stajni widząc kręcących się koło nich ludzi. Wysiedli, a on podszedł do kobiety ubranej w bryczesy i buty do jazdy konnej.

- Dzień dobry pani. Nazywam się Marek Dobrzański. Dzwoniłem tu wczoraj i umawiałem się na dwie godziny jazdy konnej dla mojej córki. Chodzi o jazdę na kucyku. Dokonałem też przelewu na konto stadniny.

- Tak, doszedł jeszcze wczoraj wieczorem. Damy małej kask ochronny i możemy zaczynać. Pieska proszę zostawić w samochodzie lub trzymać go na rękach. Nie chcemy, żeby płoszył konie.

- Wezmę go na ręce. To spokojny psiak.

Zuzia była w swoim żywiole i żałowała, że dziadkowie nie posiadają stajni, bo chciałaby mieć takiego konika.

- Ty wzięłabyś każde zwierzę i zrobiłabyś u dziadków drugie ZOO – śmiała się Ula. – Naprawdę nie wiem, co z niej wyrośnie.

- Zapewne jakiś weterynarz – zachichotał Marek. – Mamy dobre i wrażliwe dziecko, Ula. Wspaniale ją wychowujesz. Ja mogę jedynie żałować, że do niedawna odbywało się to bez mojego udziału.

- Wróciłeś, a to nie jest bez znaczenia dla niej. Nie jestem ślepa i widzę, jak ją ciągnie do ciebie. Bez wątpienia potrzebuje zarówno ciebie, jak i mnie.

Zamilkli na dłuższą chwilę. Oboje wpatrywali się w Zuzię siedzącą na koniu, którego trenerka prowadziła na długiej lonży.

- Chciałbym cię o coś zapytać, ale wciąż brakuje mi odwagi, bo znam odpowiedź i boję się ją usłyszeć, a mimo to ta myśl mocno mnie uwiera…

- Spróbuj. Nie urwę ci przecież głowy ani nie wsadzę noża w brzuch. Co najwyżej odmówię odpowiedzi.

- Czy…, czy mogłabyś rozważyć możliwość mojego powrotu do was? Mimo tej cholernej zdrady, której będę żałował aż do śmierci, mimo krzywdy jaką wam wyrządziłem, czy byłabyś w stanie zapomnieć… i wybaczyć…?

Odwróciła się do niego. Jej oczy były pełne łez, bo dobrze wiedziała o co chce zapytać.



Te łzy poruszyły i jego. Były dowodem, że wciąż przepełniona jest żalem, że tak podle z nią postąpił.

- Zapomnieć? Nie sądzę… - powiedziała drżącym głosem. – Takich rzeczy nie można zatrzeć w pamięci. Po prostu się nie da. A wybaczyć? Powiedziałam ci kiedyś, że nigdy nie wybaczę zdrady i nadal tkwiłabym w tym przekonaniu, gdyby nie fakt, że ta zdrada paradoksalnie zmieniła cię na lepsze. Wciąż mam o nią pretensję do losu, wciąż zadaję sobie pytanie, dlaczego to akurat mnie musiało spotkać. Co takiego zrobiłam i czym sobie zasłużyłam na rozpad małżeństwa i na to, że moje dziecko musiało chować się bez ojca. A jednak ten żal nie jest taki sam, jak na początku naszej separacji. Czas jakoś to wszystko złagodził i zabliźnił większość ran. Zuzia bardzo cię kocha i pragnie mieć rodziców pod jednym dachem. Często o tym mówi i próbuje mną manipulować po swojemu wychwalając cię i mówiąc, jaki jesteś wspaniały.

- A mnie opowiada, że ma najlepszą mamę na świecie. Ula, ja nigdy nie przestałem cię kochać. To co czułem do Moniki, nie było miłością. Sam nie wiem, jak mam to nazwać. Jedno wiem na pewno, że zakochałem się jak wariat tylko w jednej kobiecie i to ją wciąż kocham. Przysięgam ci na głowę naszego dziecka, że nigdy więcej cię nie okłamię, nie oszukam i nie zrobię nic co miałoby cię skrzywdzić lub zranić. Zmieniłem się, Ula i już nigdy nie wyrządziłbym ci takiej podłości.

- Tego najbardziej się obawiam, że znowu poznasz jakąś ładną buzię i polecisz za nią nie oglądając się na nas. Nie byłabym w stanie przeżywać takiej sytuacji po raz drugi.

- Ula, ja wiem, co straciłem i nie dopuszczę, bym miał to stracić raz jeszcze. Za bardzo was kocham…

- Muszę porozmawiać z rodzicami. To konieczne, bo jeśli chcesz z nami mieszkać to oni muszą wyrazić na to zgodę, bo to ich dom. Nie mogę na razie nic więcej obiecać. Wszystko zależy od tego, jak nam się ułoży.

Ujął jej dłonie w swoje i przycisnął do ust.

- Dziękuję, kochanie. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Jesteś najlepszą osobą w moim życiu i tak ogromnie mi wstyd, że nie potrafiłem tego docenić. Przepraszam cię za to i nie przestanę przepraszać do końca życia.

- Już dobrze… Zuzia chyba skończyła. Chodźmy. Na razie nic jej nie mówmy, bo wypapla wszystko dziadkom, a ja chciałabym z nimi porozmawiać i wyjaśnić wszystko od początku do końca.


Wracali. Gdzieś po drodze mignął Markowi jakiś dyskont. Zwolnił i zawrócił podjeżdżając na parking.

- A może pojechalibyśmy jeszcze do Łazienek? Zjedlibyśmy obiad w Belvedere i pokarmilibyśmy kaczki.

- Dawno nie byłam w Łazienkach. Moglibyśmy pojechać, ale muszę uprzedzić rodziców, że nie będzie nas na obiedzie. Zaraz zadzwonię.



Wybrała numer Heleny i opowiedziała jej o pobycie w stadninie, a także o pomyśle Marka, żeby zjeść obiad na mieście i pospacerować w Łazienkach.

- Wrócilibyśmy koło siedemnastej, może trochę później. Wieczorem chciałabym z wami porozmawiać. To do zobaczenia.


Marek wytarł usta i przywołał kelnera chcąc uiścić rachunek.

- Smakowało wam? – uśmiechnął się do Uli i Zuzi.

- Wszystko było pyszne. Mam tu kawałek kotleta dla Kiki. Możemy już do niej pójść? Na pewno piszczy, bo jest sama w aucie.

Ula podniosła się z miejsca.

- Daj mi kluczyki od samochodu. Pójdziemy i wypuścimy psa.

Marek zapłacił i szybko opuścił restaurację dołączając do dziewczyn. Weszli na teren parku, a Zuzia spuściła Kiki ze smyczy.

- Niech sobie pobiega.

- Nie boisz się, że ucieknie? – zapytał Marek.

- Tatuś, ona jest bardzo grzeczna i nie oddala się ode mnie. W dodatku wystarczy, że ją zawołam i zaraz przybiega. Jest posłuszna.

Faktycznie tak było, bo kiedy doszli do stawu chcąc nakarmić kaczki sunia usiadła na brzegu przypatrując im się ciekawie. Nie szczekała ani nie goniła ptactwa.

- Widzicie, jaka jest grzeczna? – Zuzia była dumna ze swojej pupilki.



Marek podwiózł Ulę i Zuzię pod dom rodziców. Nie wchodził już do środka, bo była pora kolacji i nie chciał przeszkadzać. Pożegnał się z córką całując jej policzki i z Ulą uściskiem dłoni. Kiedy zniknęły za drzwiami, ruszył w kierunku Siennej. Dzisiejszy dzień uznał za przełomowy. Wreszcie wydusił z siebie to, co od tak dawna leżało mu na wątrobie. Ula zareagowała nadzwyczaj spokojnie. Nie robiła mu wyrzutów za przeszłość, a jedynie wyraziła swoje obawy co do ewentualnej przyszłości z nim. Zamieszkanie w domu rodziców stwarzało realne możliwości powrotu do Uli i do wspólnej sypialni, ale o tym jeszcze nie odważył się marzyć. Był ciekaw, jak rodzice zareagują na jego potencjalną przeprowadzkę do nich. Generalnie od początku trzymali stronę swojej synowej, a jego potępiali. Może jednak się zgodzą? Ula potrafi być przekonująca, a w tym przypadku ma przecież w ręku same racjonalne argumenty. Chodzi przede wszystkim o dobro Zuzi. Ona jest tu najważniejsza.

112 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page