top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoragoniasz2

GDZIEŚ NA SERCA DNIE... - rozdział 4

ROZDZIAŁ 4


Był w trakcie szykowania sobie śniadania, gdy usłyszał natarczywy dźwięk komórki. Spojrzał na wyświetlacz, lecz numer był mu nieznany. Miał ochotę odrzucić połączenie, ale pomyślał, że może to ktoś, kto dzwoni w sprawie jego CV.

- Halo?

- Pan Marek Dobrzański?

- Przy telefonie. Słucham.

- Ja nazywam się Ewa Kral i chciałam pana zaprosić jutro na godzinę ósmą do naszej firmy „Wektor” na rozmowę kwalifikacyjną. Adres, to Jana Pawła sześćdziesiąt osiem, drugie piętro. Proszę być punktualnie.

- Na pewno będę i bardzo pani dziękuję.

Rozłączył się wykonując dziki taniec radości. Miał nadzieję, że rozmowa przebiegnie gładko i uda mu się zdobyć tę pracę.


Następnego dnia zerwał się z łóżka skoro świt jeszcze przed budzikiem. Wziął przyjemny prysznic, zjadł śniadanie i ubrał elegancki garnitur. Grunt, to zrobić dobre wrażenie już od wejścia. Pamiętał też, by zabrać jeszcze dokumenty, których mogą wymagać tak na wszelki wypadek. Był nieco zdenerwowany, ale pozytywnie nastawiony.

Podjechał pod budynek, w którym mieściła się firma i zaparkował niedaleko wejścia. Już na parterze słyszał gwar rozmów i pomyślał, że chyba sporo ludzi aplikuje na to stanowisko. Kiedy wszedł na drugie piętro, oniemiał. Pod jednym z pokoi, zapewne sekretariatem, aż się kotłowało. Nieco strapiony stanął na końcu. – Niepotrzebnie wszystkich zwołano na jedną godzinę – pomyślał. Mimo tych chwilowych czarnych myśli kolejka przesuwała się dość szybko, co mocno go zaskoczyło. Jedna rozmowa nie trwała dłużej niż trzy, cztery minuty. – To nie wróży dobrze – pomyślał.

Wszedł, jako ostatni. Za nim nie było już nikogo. Przedstawił się, a kobieta siedząca przy biurku wskazała mu drzwi do gabinetu prezesa. Wszedł do środka i zamarł wpół kroku nie wierząc własnym oczom. Przy biurku siedziała jego była żona. Piękna, delikatna i krucha jak porcelanowa lalka. Zadrżało mu serce i znowu poczuł do niej to, co kiedyś. Ogromną miłość, która rozlała się po jego ciele ciepłą falą i spowodowała drżenie.



Popatrzył na nią z obawą, ale i z wielką czułością, bo nie wiedział, jak zareaguje.

- Ula? To twoja firma? Nie, nie wiedziałem…, nie spodziewałem się… Gdybym wiedział chyba nie miałbym odwagi, żeby składać tu swoją aplikację.

- Dlaczego? – patrzyły na niego wielkie, cudownie błękitne oczy wyrażające zdziwienie.

- Pomyślałbym, że nie chcesz mnie znać, a co dopiero pracować ze mną.

- Usiądź. Nie będę z tobą przeprowadzać żadnej rozmowy kwalifikacyjnej i nie będę pytać o twoje kompetencje, bo dobrze cię znam. Jesteś przyjęty na stanowisko łączone analityka rynkowego i specjalisty do spraw przetwarzania danych. Pracy będzie mnóstwo, ale mam nadzieję, że poradzisz sobie. Pensja, to dziesięć tysięcy netto plus premia uznaniowa, jeśli się wykażesz. Od kiedy mógłbyś zacząć? Nie ukrywam, że brakuje mi pracowników i każda para rąk się przyda od zaraz.

- W takim razie mogę zacząć choćby od jutra.

- Świetnie. Pójdziesz teraz do kadr. Ewa, moja sekretarka powie ci, który to pokój i objaśni wszystko inne.

Marek był zszokowany błyskawicznym rozwojem wypadków. Skoro jednak nadarzyła się okazja, chciał załatwić jeszcze sprawę widywania córki.

- Wiem, że zachowałem się wobec was egoistycznie i podle. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie choć Bóg mi świadkiem, jak bardzo pragnąłbym, żeby to wszystko nigdy się nie wydarzyło. Potępiam się za to i biję w piersi, bo postąpiłem jak ostatni drań. Mimo to chciałbym cię zapytać i wręcz błagać, żebyś pozwoliła mi widywać się z Zuzią. Ja wiem, że jestem najgorszym ze wszystkich ojców, ale chcę choć w części nadrobić te stracone bez niej lata.

- Miałeś moją zgodę na widywanie jej. Nie skorzystałeś ani raz. Nawet nie chcę wiedzieć, dlaczego. Teraz zjawiasz się po czterech latach i chcesz ją widywać, choć ona kompletnie cię nie pamięta? Uważasz, że to w porządku?

- Na pewno nie… Ja tylko próbuję naprawić choć trochę to, co kiedyś spieprzyłem koncertowo. Nie spodziewałem się tego, że cię tu spotkam. W sobotę chciałem jechać do Anina i porozmawiać z tobą i z rodzicami, o ile by się zgodzili. Wiem, że nie chcą mnie znać. Ula, ja bardzo żałuję tego, co się stało. Żałuję, że tak łatwo odpuściłem i zgodziłem się na rozwód, żałuję, że poznałem Monikę, żałuję każdego spędzonego z nią dnia, a najbardziej żałuję, że dałem się tak omotać jak sztubak. Nawet nie potrafię nazwać tych uczuć, które mną miotają na samą myśl o tej kobiecie. Wiem, że proszę o wiele, ale to przecież moje dziecko, moja krew. Może kiedyś mi wybaczy, że nie było mnie tak długo w jej życiu? Może kiedyś ty mi wybaczysz? Ciężko żyć ze świadomością, że najbliższym, najukochańszym osobom wyrządziło się tak wiele złego. Daj mi szansę Ula, bym mógł to naprawić. Proszę… - jego oczy wyrażały tak wiele rozpaczy i beznadziei, że poruszyły jej serce. Znała go przecież bardzo dobrze, a w jego szarych oczach czytała jak w otwartej księdze.

- Dobrze. Pozwolę ci widywać Zuzię. Warunki ustalimy później. Co do twoich rodziców, to nie mam pewności, czy nie chcą z tobą porozmawiać. Wiedzą, że jesteś w Warszawie.

Marek głośno przełknął ślinę i wybałuszył oczy.

- Jak się dowiedzieli? Od Sebastiana?

- Ode mnie. Moja asystentka powiedziała mi przedwczoraj, że ktoś o takim samym nazwisku aplikuje do firmy i dała do przejrzenia twoje CV.

- Myślisz, że zechcą ze mną porozmawiać?

- Nie mam pojęcia, ale chyba warto spróbować. Całe życie nie będą się gniewać na jedyne dziecko jakie mają, chociaż na pewno nie pogłaszczą cię po głowie. Wiele osób skrzywdziłeś Marek, zbyt wiele, a mnie i Zuzię najbardziej. Po co wróciłeś i rozdrapujesz stare rany?

- Monika zamieniła moje życie w piekło. Niczym nie różni się od Pauliny i chyba jest jeszcze gorsza. Myślałem początkowo, że to miłość, ale pomyliłem się. Zrozumiałem to dość szybko, bo jeszcze tu w Warszawie, ale rozwód był w toku. Rozwód, którego wcale nie chciałem, rozwód, który okazał się moją wielką porażką i klęską. Nie rozumiałem sam siebie. Co we mnie takiego jest, że przyciągam takie podłe kobiety? Ty byłaś wspaniałym wyjątkiem. Prawdziwą perłą, którą przecież kochałem nad życie, a jednak nie potrafiłem docenić i szukałem nie wiadomo czego. Płacę za to wysoką cenę, ale zasłużyłem na wszystko co mnie spotkało. Nie oczekuję litości i nie użalam się nad sobą. Chcę jedynie coś zmienić w swoim życiu. Naprawić je i wyprostować to, co się da. Dziękuję ci za tę posadę. Znalezienie pracy było dla mnie priorytetem. Nie mogłem doprowadzić do sytuacji, że miałbym nie mieć na alimenty dla Zuzi. Przy Monice zostałem niemal bankrutem, ale to też kara za moje uczynki – podniósł się z fotela. – Porozmawiasz ze mną jutro? Chciałbym wiedzieć na czym stoję.

- Porozmawiamy, a teraz idź i załatw sprawy w kadrach.


Kiedy opuszczał budynek firmy dygotał na całym ciele.



Wsiadł do samochodu i długo ściskał kierownicę próbując się uspokoić. Co za przypadek, że trafił do firmy Uli. Wciąż nie mógł w to uwierzyć. Będzie widywał się ze swoją córką. Tego pragnął najbardziej. Równie mocno pragnął być znowu z Ulą, jedyną kobietą, którą kochał naprawdę. Był pełen podziwu dla niej. Mimo, że tak bardzo ją skrzywdził potrafiła się z tego podnieść i stawić czoło rzeczywistości. – Jest taka opanowana jak wtedy, gdy dowiedziała się o mojej zdradzie. Jej słowa takie stonowane, bez cienia emocji. Ot, zwykła rozmowa pracodawcy z potencjalnym pracownikiem, rzeczowa, konkretna, a przede wszystkim spokojna. Ula to nie Paulina ani Monika. To ona jest pełna klasy i udowadnia to na każdym kroku. Jestem naprawdę psychicznie upośledzony skoro poleciałem na taką sucz, a mogłem być taki szczęśliwy z Ulą…

Zanim odpalił silnik wykonał jeszcze telefon do Sebastiana informując go, że od jutra pracuje. Opowiedział mu o Uli i streścił przebieg rozmowy. Olszański był zdziwiony.

- Co ty masz za przekorne szczęście, że ze wszystkich firm, do których aplikowałeś trafia ci się firma byłej żony. Ale może to i dobrze? Może z czasem dojdziecie do jakiegoś porozumienia? Najważniejsze, że nie zabrania ci kontaktu z Zuzią.


Otworzyła pilotem wielką, kutą bramę i wjechała na podjazd posesji Dobrzańskich. Już z daleka zauważyła Helenę bawiącą się z jej córką i Krzysztofa siedzącego na patio. Zatrzymała samochód i ruszyła w ich kierunku. Zuzia, jak tylko ją dostrzegła, podbiegła do niej z otwartymi ramionami przytulając się mocno.

- No, wróciłaś wreszcie… Już nie mogłam się doczekać. W przedszkolu rysowałyśmy laurki dla mamy, a ja narysowałam jeszcze dwie dla babci i dziadka. Pokażę ci.

- Dobrze kochanie, ale daj mi chwilkę. Muszę porozmawiać z dziadkami, a ty tymczasem idź się pohuśtać na huśtawce. Zawołam cię, jak skończymy.

Przywitała się z teściami i ciężko opadła na wiklinowy fotel.

- Zmęczona jesteś, co? Ciężki miałaś dzień?

- Lekki nie był, bo miałam dzisiaj rozmowy kwalifikacyjne. Marek się pojawił i wszedł jako ostatni. Przyjęłam go. Zaczyna od jutra.

- Pewnie się zdziwił, kiedy cię zobaczył.

- Bardzo. Nie miał pojęcia, że aplikuje do mojej firmy. Poza tym rozmawialiśmy trochę. Bardzo się zmienił. Odniosłam wrażenie, że stał się jakiś… wrażliwszy? Chyba przez te cztery lata nie było mu lekko i swoje przeszedł. Prosił mnie żebym pozwoliła mu widywać się z Zuzią. Przyznał, że był najgorszym z ojców, ale chce to wszystko naprawić. Zgodziłam się, bo uważam, że Zuzia powinna go znać. Trzeba też z nią o tym porozmawiać i przygotować ją na to. On chce tu przyjechać i zobaczyć się z wami, o ile się zgodzicie. Czuje się winny wobec nas wszystkich.



- I słusznie – Krzysztof upił łyk smolistej kawy. – Narozrabiał jak pijany zając. Oczywiście możemy z nim porozmawiać, ale chyba nie liczy na to, że rzuci nam się w ramiona jak syn marnotrawny, a my wybaczymy mu przeszłość? To tak nie działa.

- Ponieważ muszę omówić z nim sprawę widywania Zuzi, może dobrze byłoby go zaprosić na sobotnie popołudnie. Nie chciałabym takich spraw załatwiać z nim w biurze.

- Taaak… myślę, że to dobry pomysł, prawda Helenko?

- Mam jeszcze jedną prośbę. Nie bądźcie dla niego zbyt surowi. On zrozumiał swój błąd i nie może sobie tego wybaczyć. Ma znękaną twarz i posiwiałe skronie. Ma twarz człowieka owładniętego rozpaczą i jak sam mówi, żałuje wszystkiego, co zrobił w przeszłości, a najbardziej rozwodu. Uważa, że nie powinien był się na niego zgadzać tak łatwo.

Helena wytrzeszczyła na Ulę oczy. Krzysztof też zamarł słysząc te słowa.

- Ty go jeszcze bronisz? Ula! Przecież to ciebie skrzywdził najbardziej.

- Wiem, mamo, ale nie potrafię inaczej. Porozmawiam teraz z moją córką i przygotuję ją do tej soboty. Mam nadzieję, że dobrze przyjmie wieści o ojcu.

113 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page