Kochani
Społeczność LGBT jest dość zróżnicowana i poprzez swoje preferencje nie zawsze postrzegana i traktowana pozytywnie. Świadczą o tym choćby ostatnie wydarzenia w postaci strajków a także nakręcana przez rząd i samego prezydenta (kampania wyborcza) spirala nienawiści i szczucia na członków tej społeczności. Ta krótka historia opowiada o osobie transpłciowej i jej zmaganiach z nietolerancją i wielką determinacją, by żyć zgodnie ze sobą samą. Zapraszam serdecznie wszystkich do lektury. Pozdrawiam. Gośka.
„KONFLIKT WEWNĘTRZNY”
ROZDZIAŁ 1
Antoś był najstarszy z rodzeństwa. Miał pięć lat, gdy jego rodzicielka powiła bliźniaczki. Po ich pojawieniu się na świecie chłopiec odszedł niejako na drugi plan, chociaż nie można powiedzieć, by jego ojciec nie cieszył się z narodzin pierworodnego. Jednak bliźniaczki zawojowały jego serce. Mały wiedziony instynktem usuwał się w cień, gdy matka pieściła swoje córeczki a ojciec uwielbiał sadzać je na kolanach, na których podrygiwały komicznie. Antek był teraz starszym bratem i spełniał jedynie funkcję usługową to znaczy podawał pieluchy, zasypkę lub butelki z jedzeniem. Jego nikt nie pytał czy jest głodny dopóki sam się nie upomniał. Był zazdrosny o siostry i z biegiem czasu stał się kompletnie wycofany, nieśmiały i milczący. Ojciec rzadko zapędzał go do jakichś męskich zajęć. Chłopak z natury był dość wrażliwy i anemiczny. Nie bardzo garnął się do takiej roboty. Nie radził sobie z młotkiem czy kombinerkami. Zniechęcony jego marnymi postępami ojciec odpuścił. W zamian lubił pogderać, że nie ma pojęcia co z chłopaka wyrośnie, bo słaby i niezaradny.
- Skąd on ma mieć siłę jak je tyle co wróbel. Chude to takie a bicepsy ma jak bocian pięty.
Antoś zupełnie nie brał sobie do serca słów ojca. Był jaki był a z całą pewnością był kimś zupełnie innym wewnątrz niż na zewnątrz.
To, że jest inny zrozumiał dość wcześnie. Może nie rozumiał mechanizmu tej inności, ale czuł, że coś z nim nie tak. Jako trzylatek wkładał matki buty na obcasie i przechadzał się w nich po domu wywołując u rodzicieli salwy śmiechu. Matka wciskała mu jeszcze swój kapelusz na głowę i apaszkę pod szyję.
- Zobacz Stachu jaka z niego panienka – zaśmiewała się do rozpuku a mały Antoś stawał przed lustrem krygując się i uśmiechając błogo. – Jestem dziewczynką, jestem dziewczynką… – nucił w myślach.
Kiedy został starszym bratem zazdrościł siostrom wszystkiego. Różowych, falbaniastych spódniczek, bluzeczek z koronkowymi kołnierzami i pięknych lalek, których posiadały bez liku. Z czasem doszedł do przekonania, że zamiast im zazdrościć, może się z nimi tymi lalkami bawić. Siadywał z nimi na dywanie i bawił się w dom, którego pilnował pies o kudłatym futrze, i w którym mieszkały piękne lalki. Wraz z siostrami przebierał je w coraz to inne ubranka a nawet szył je nieudolnie. Dziewczynki były zachwycone. Z bratem było zawsze fajnie, bo potrafił za każdym razem wymyślić coś ciekawego. Ani matce, ani ojcu to nie podpadło. Oboje byli zadowoleni, że zajmuje się rodzeństwem zwalniając ich z tej części obowiązków.
Antoś bez wątpienia posiadał talent. Jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, ale każdego dnia w bloku rysunkowym malował oczy. To nie były takie zwykłe oczy, bo ich rysunek wzbogacony był pięknym makijażem. Do tego dorysowywał pełne usta pomalowane czerwoną farbką udającą szminkę. Być może nie miał talentu na miarę artysty malarza, ale z pewnością potrafił zrobić profesjonalny makijaż.
Któregoś dnia, kiedy nikogo nie było w domu postanowił wykonać go na sobie. Wyciągnął kosmetyki z toaletki matki i z wielkim pietyzmem zaczął nakładać na twarz najpierw podkład a potem cienie na powieki. Precyzyjnie pociągnął cienkim pędzelkiem misterne kreski i wytuszował rzęsy. Makijaż zmienił kompletnie jego rysy twarzy. Wyglądał zdecydowanie na więcej lat. Wyglądał jak młoda kobieta.
Usłyszał głosy i szybkie kroki a potem gwałtownie otwierane drzwi. Odwrócił się w ich kierunku. Na progu stał ojciec i surowym spojrzeniem omiatał go od stóp do głów.
- Co to ma być!? Co to znaczy!? – jego pytania cięły jak miecze. – Antek! Możesz mi to wyjaśnić?!
- Ja tylko próbowałem na sobie zrobić makijaż - tłumaczył się odzyskawszy głos. – Ciągle rysuję go na papierze, chciałem spróbować jak to jest na skórze.
- Wysmarowałeś mi połowę kosmetyków – matka podeszła do lustra oglądając marne resztki szminki i cieni do powiek. – Kompletnie ci odbiło. Naprawdę nie wiem, co ty masz w głowie. Natychmiast to zetrzyj i przyjdź na obiad. Do grobu mnie kiedyś wpędzisz… - rzuciła na odchodne.
Popędził do łazienki i starł wszystko z twarzy. Szkoda, że rodzice nie docenili jego pracy. Sam z siebie był zadowolony, bo wyszło pięknie.
Po obiedzie musiał jeszcze wysłuchać reprymendy ojca. Stał przed nim ze spuszczoną głową słuchając jego słów.
- Naprawdę cię nie rozumiem. Nie uprawiasz żadnych sportów, nie spotykasz się z kolegami. Zamiast do sekcji piłkarskiej zapisałeś się na kółko plastyczne i baletowe. Nie wstyd ci, że są tam tylko dziewczyny i ty jeden? Nie czujesz dyskomfortu?
- Czuję się wspaniale tato – odpowiedział mu w myślach. – Nawet nie masz pojęcia jak wspaniale. Tam jestem sobą i niczego nie muszę udawać. – Ale ja to lubię… - powiedział na głos. – Zabronisz mi tego, co lubię?
- Nie, nie zabronię ci, ale nie będziesz mi wyczyniał takich fanaberii w domu – powiedział ojciec z ciężkim sercem. – Zły przykład dajesz dziewczynkom.
- Zły przykład? Tylko dlatego, że zobaczą jak zrobić ładny makijaż? Na kółku plastycznym uczyliśmy się robić na drutach. Zamierzam dziewczynom zrobić czapki i szaliki na zimę. To też uznasz za zły przykład?
Ojciec popatrzył na niego ze zgrozą.
- Kim ty jesteś chłopaku? Nie poznaję własnego syna.
- Może nie powinienem nim być…?
Ojciec zamachnął się i strzelił go otwartą dłonią w twarz.
- Uważaj na to co mówisz, bo może się spełnić – wysyczał i wycelował w niego wskazujący palec. – Masz dwanaście lat. Jesteś bezczelny i za dużo sobie pozwalasz. Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie. Szoruj do swojego pokoju.
Odwrócił się na pięcie i przełykając łzy zamknął się u siebie na cztery spusty. W słowach, które usłyszał od ojca pobrzmiewała gorycz, rozczarowanie ale też i wielka pogarda dla tego co robił. W miarę upływu czasu uświadamiał sobie boleśnie, że czuje się coraz gorzej w ciele, które posiada. Brzydziła go okolica łonowa i pierwsze włosy, które zaczęły ją porastać. Brzydził go powiększający się penis, którego ze wstrętem brał w rękę, żeby się wypróżnić. – To nie tak miało być, nie tak… Miałem być dziewczyną, chodzić w sukienkach i splatać włosy w warkocze…
Im był starszy tym bardziej obsesyjnie myślał o swoim niedoskonałym ciele. Któregoś dnia opiekował się dziewczynkami, bo rodzice wychodzili na jakieś spotkanie. Wtedy od jednej z sióstr usłyszał coś znamiennego. Bawił się z nimi lalkami i wtedy Ewa powiedziała, że on jest ich starszą siostrą nie bratem.
- Starsi bracia nie bawią się z siostrami lalkami i nie robią im czapek na drutach – skwitowała. – Powinnyśmy mówić do ciebie Antosia.
Nie żartowała i mówiła to wszystko śmiertelnie poważnie. Wyartykułowała coś o czym Antek nie śmiał pisnąć słowa od wielu lat. Ona była ośmioletnim dzieciakiem, który z prostotą i wielką szczerością tak właściwą dzieciom wypowiedział głośno to, co dla niego było takie oczywiste i naturalne. Zrozumiał, że nie powinien wstydzić się tego, że nie jest taki jak ojciec czy jego szkolni koledzy. Obiecał sobie, że jak tylko osiągnie pełnoletność wszystko opowie rodzicom. Jeśli będzie z nimi szczery to z pewnością znajdzie u nich zrozumienie i wsparcie.
W ogólniaku zapisał się do kółka teatralnego. Nie był może wybitnym aktorem – amatorem, za to makijaże robił całej ekipie. Podziwiano go za talent. Chwalono za kreatywność. Pedagog mająca pieczę nad tą szkolną trupą powtarzała mu, że posiada wielką wrażliwość.
- Jesteś szczególnym przypadkiem Antosiu. Twoja wrażliwość jest na poziomie kobiecej. Mężczyźni nie są aż tak subtelni i czuli.
Antek uśmiechał się słysząc te słowa i dziękował kobiecie za nie. One utwierdzały go w przekonaniu, że tam w środku jest kobietą z krwi i kości a to zewnętrze, to tylko okrutny żart od losu. – Nadejdzie kiedyś dzień, że to się zmieni. Nie zmarnuję sobie życia posiadając ciało, którego nienawidzę.
Nie miał wsparcia w swojej rodzinie. Jego dziwna, dorywcza praca polegająca na robieniu artystycznego makijażu dziewczynom na studniówki i bale maturalne, na pokazy fryzjerstwa i częstych fuchach w teatrze budziła w matce i ojcu wyraźny sprzeciw. Ich syn miał mieć w ręku konkretny fach. Miał być lekarzem lub prawnikiem. Tymczasem ich marzenia najwyraźniej miały się nigdy nie ziścić. Matka, zagorzała katoliczka niemalże nie wychodziła z kościoła. Klęczała na zimnej posadzce i modliła się żarliwie o nawrócenie syna na dobrą drogę. Stwórca jakby był głuchy na te błagania. Za to Antoś skrupulatnie zbierał każdy grosz. Czuł przez skórę, że jego pobyt w rodzinnym domu nie potrwa już długo. Obiecał sobie, że tuż po maturze dokona coming out’u na razie przed swoją rodziną.
ROZDZIAŁ 2
Matura zbliżała się wielkimi krokami a wraz z nią moment, który miał zadecydować o Antka być, albo nie być. Nie zmienił swojego postanowienia. Miał dość tak długo skrywanej tajemnicy.
Okres egzaminów był gorący. Niektórym bardzo zależało na wysokich ocenach. Antek miał inne oczekiwania. Nie wybierał się na studia, chociaż nie zamierzał kończyć edukacji na maturze. Już wcześniej zorientował się, że co jakiś czas odbywają się kursy profesjonalnego makijażu, po ukończeniu których otrzymuje się certyfikat pozwalający rozwinąć własną działalność lub pozyskać dobrą pracę w agencjach modelek. On chciał tylko zdać i mieć to z głowy. Tak też się stało, chociaż świadectwo, które przyniósł tego dnia do domu było bardzo przeciętne. Ojciec popatrzył na syna karcącym wzrokiem.
- Możesz mi powiedzieć jakim cudem z takimi ocenami chcesz się dostać na studia?
- Nie zamierzam iść na studia – odpowiedział spokojnie. – Chcę przejść korektę płci.
Oboje rodzice wytrzeszczyli na niego oczy i jednocześnie wyrzucili z siebie – co chcesz przejść?
- Korektę płci – powtórzył. – Odkąd pojawiłem się na świecie wiem, że nie jestem sobą. Źle się czuję we własnym ciele. W środku jestem kobietą a na zewnątrz mężczyzną. Przeżywam konflikt wewnętrzny i jest mi z tym okropnie. Jestem nieszczęśliwy i chcę to zmienić.
- W imię ojca i syna… Czyś ty oszalał? – matka teatralnie chwyciła się za miejsce, w którym biło jej serce. – Na litość boską Stachu zrób coś!
- A zrobię, żebyś wiedziała, że zrobię – zerwał się z kanapy, mocno schwycił syna za ramię i wyszedł z nim z domu. Jak worek kartofli ciągnął go przez kilka przecznic aż wreszcie zatrzymał się przed jakimś starym budynkiem. Wszedł na piętro wciąż trzymając Antka w żelaznym uścisku.
- Co to za miejsce? – wyksztusił Antoś.
- To miejsce, w którym udowodnisz, że jesteś cholernym facetem z jajami. To dom uciech a ja za chwilę wykupię ci seans z panienką.
Antek zaczął się wyrywać.
- Puść mnie! Nigdy tego nie zrobię, rozumiesz? Ja wiem, kim jestem. Na pewno nie jestem napalonym facetem pieprzącym panienki w burdelu.
Stanisław odsapnął głęboko.
- Skoro tak, to załatwimy to inaczej. Idziemy.
Znowu minęli kilka przecznic docierając do jakiejś knajpy. Ojciec usadził go przy barze i zamówił dwie pięćdziesiątki.
- Pij – rozkazał. Antoś skrzywił się.
- To jest obrzydliwe. Nie będę tego pił.
- Pij, powiedziałem. No już! – ojciec schwycił jego kieliszek i siłą rozchyliwszy mu usta wlał jego zawartość do gardła chłopca. Antek zakrztusił się i nie mógł złapać tchu. Usłyszał rechot swojego rodziciela, barmana i kilku facetów, którzy siedzieli nieopodal. Wściekł się. Złapał stojącą na blacie butelkę po coca-coli. Rozbił ją i jednym zamaszystym ruchem podciął sobie gardło. Krew trysnęła prosto na Stanisława.
- Pogotowie! – wrzasnął do barmana – Dzwoń po pogotowie!
Antoś wykrwawiał się. Leżał na posadzce a obok niego powiększała się kałuża krwi. Na szczęście pogotowie przyjechało bardzo szybko. Zabezpieczyli ranę chłopca i na sygnale zawieźli go do szpitala.
Stan Antka był bardzo ciężki. Na stole operacyjnym zatrzymał się dwa razy i dwa razy reanimowano go. Chirurdzy cierpliwie zszywali przecięte naczynia krwionośne i nadszarpniętą tchawicę. Operacja trwała kilka godzin a skutek jej był wciąż niepewny. Rodzice chłopaka czuwali przy nim na zmianę dzień i noc. Oboje mieli wyrzuty sumienia i mnóstwo wątpliwości. Żałowali, że nie pozwolili mu tak do końca wyjaśnić tego co czuje i co zamierza.
Antek ocknął się trzeciego dnia. Nie mógł nic mówić. Zauważył siedzącego na krześle ojca i odwrócił od niego twarz. Stanisław usiłował mu wytłumaczyć swoje zachowanie i to, dlaczego zaciągnął go najpierw do burdelu a potem do baru, ale Antek go nie słuchał. Kiedy weszła pielęgniarka pokazał jej na migi, że potrzebuje coś do pisania. Przyniosła mu papier i długopis a on skreślił kilka słów i oddał jej kartkę z powrotem. Rozłożyła ją i przeczytała: „Proszę nigdy więcej nie wpuszczać tu mojej rodziny. Nie życzę sobie ich odwiedzin. Jestem dorosły i mam prawo decydować, kogo chcę tu widzieć a kogo nie”. Pokiwała głową dając znak Antkowi, że zrozumiała. Podeszła do Stanisława.
- Musi pan opuścić salę chorego.
- Z jakiego powodu? Ja jestem przecież ojcem i mam prawo czuwać przy synu.
- To prawda, ale pański syn nie życzy sobie obecności rodziny przy nim. Wyraźnie mi to napisał – pokazała mu treść kartki. – Proszę więc nie utrudniać.
Stanisław podniósł się z krzesła. Był wściekły. Spojrzał jeszcze na syna i wyszedł z sali. Antek odetchnął. Od tej chwili zaczął wolno wracać do zdrowia. Codziennie przychodził psychiatra i rozmawiał z nim. Musiał przejść taką terapię ze względu na próbę samobójczą. Lekarzowi opowiedział o swojej odmienności a on obiecał, że skontaktuje go z dobrym seksuologiem.
- On na pewno określi i nazwie twoją odmienność. Będziesz wiedział na czym stoisz. Ze swojej strony mogę ci zapewnić konsultacje przez najbliższy rok ilekroć będziesz odczuwał taką potrzebę.
Antek po raz pierwszy w życiu otrzymał wsparcie i przestał błądzić jak dziecko we mgle.
Miesiąc później wypisano go ze szpitala. Pojechał do rodzinnego domu. Tam zastał tylko bliźniaczki. Miały wakacje i póki co siedziały w domu. Spakował do plecaka kilka ciuchów i dokumenty. Z tylko sobie znanej skrytki w pokoju wyciągnął grubą kopertę z zarobionymi przez siebie pieniędzmi. Zarzucił plecak na ramię i pożegnał się z siostrami.
- Pewnie nigdy tu już nie wrócę. Zbyt dużo krzywdy doznałem od ojca a matka nigdy nie stanęła po mojej stronie. Jeśli jednak będziecie chciały ze mną pogadać, to jest telefon. Numer na razie ten sam a jeśli zmienię, podam wam nowy. Trzymajcie się i zawsze bądźcie sobą.
Najpierw udał się do banku. Założył konto i wpłacił na nie pieniądze. Część z nich zachował na bieżące wydatki i na wynajęcie jakiegoś lokum. Kupił gazetę z ogłoszeniami i wstąpił do Mc Donalda, bo poczuł głód. Jedząc hamburgera pilnie studiował zamieszczone w gazecie anonse. Wynotował kilka adresów i zaczął poszukiwania. Nie miał szczęścia. Właściciele czterech pierwszych bardzo wyśrubowali ceny. Antek nie chciał być zbyt rozrzutny. Nie miał pojęcia, czy uda mu się zdobyć jakieś zlecenia. W końcu trafił do pewnej wdowy, która oferowała mu pokój i prawo korzystania z kuchni. Zgodził się. Musiał gdzieś się zadekować, bo jutro przed południem miał pierwszą wizytę u seksuologa, którą załatwił mu szpitalny psychiatra.
Następnego dnia udał się pod wskazany na wizytówce adres. Mężczyzna siedzący w gabinecie od razu wzbudził jego zaufanie. Był starszym człowiekiem około pięćdziesięcio pięcio letnim i z pewnością doświadczonym. Antek długo opowiadał mu o sobie, bo lekarz musiał poznać wszystkie szczegóły dotyczące konfliktu jego wnętrza z zewnętrzem. Pytał też o relacje w rodzinie.
- To bardzo smutne, że taka odmienność skazuje ludzi takich jak pan na alienację rodzinną. Na podstawie tego co mi pan opowiedział mam pewność, że cierpi pan na zespół dezaprobaty płci. To ogólna nazwa obejmująca kilka zaburzeń, których cechą wspólną jest głębokie, silne i przygnębiające niezadowolenie z posiadanej płci cielesnej. Towarzyszy temu tak jak w pana przypadku przekonanie, że nastąpiło nieporozumienie, jakiś błąd popełniony przez naturę. Występuje więc niezgodność pomiędzy płcią psychiczną a pozostałymi cechami płci. Pan jest transseksualistą, kobietą uwięzioną w ciele mężczyzny. Czuje pan odrazę do własnego ciała należącego do innej płci i cierpi pan z tego powodu, bo pragnie pan akceptacji społecznej w roli zgodnej z płcią przeżywaną psychicznie. U pana występuje silne pragnienie przekształcenia swego ciała nawet w drodze skomplikowanych zabiegów chirurgicznych i odnoszę wrażenie, że to główny cel pańskiego życia. To długi i często bolesny proces, ale pan jest zdeterminowany i wierzę, że uda się panu. Zanim jednak zacznie się pan zmieniać fizycznie proponuję, by złożył pan wniosek w sądzie o zmianę płci w dokumentach. Jeśli sąd wyrazi taką zgodę, od razu poczuje się pan lepiej.
Wizyta u seksuologa otworzyła mu szerzej oczy. Lekarz długo go uświadamiał, ale dzięki temu dał mu instrumenty do ręki, dzięki którym krok po kroku mógł osiągnąć to co zamierzał. Nie zaniedbywał też sesji z psychiatrą. Trzy miesiące spotkań nauczyły Antka mówić o tym co czuje. Pozwoliły określić i nazwać przeszłość, i rozpoznać krzywdy. Dojrzał swoje intencje i dokładnie wyznaczył cel. Mentalnie wydawał się gotowy do zmian i tak też orzekł lekarz.
Zebrał wszystkie niezbędne dokumenty a przede wszystkim diagnozę seksuologa i udał się z nimi do sądu. Proces trwał blisko pół roku, ale zakończył się dla niego pomyślnie. Przy okazji wpisano mu do dokumentów żeńskie imię Antonina. Dziwił się tylko, że na rozprawę wezwano jego rodziców. Był przecież pełnoletni. Jednak w takich sprawach zawsze wzywani są rodzice nawet wtedy, gdy dziecko osiągnie pełnoletność. Ani ojciec, ani matka nie robili trudności i zgodzili się na korektę płci syna, chociaż już go tak nie określali. Przestał nim być w momencie jak obnażył przed nimi swoją prawdziwą naturę. Podczas rozprawy ani raz nie spojrzeli w jego kierunku. Po niej chciał do nich podejść i podziękować, że się zgodzili na to, by stał się kobietą, ale ojciec ruchem dłoni zatrzymał go wpół kroku.
- Nawet nie waż się podchodzić. Przyniosłeś nam wstyd. Nawet nie wiemy kim ty jesteś zboczeńcu. Niech Bóg ci wybaczy, bo my nie potrafimy.
Nie czuł się rozczarowany i nie spodziewał się żadnej wolty z ich strony. Po rozprawie ojciec pewnie poszedł się upić do baru a matka poleciała do kościoła wygniatać kolanami dziury w posadzce.
Po uprawomocnieniu decyzji sądu wyrobił sobie nowy dowód osobisty i inne potrzebne mu dokumenty. Sporządzono wpis w postaci notatki do aktu urodzenia. Na oryginale nadal widniało jego męskie imię. Zmieniono wpisy na świadectwach i dyplomach ze szkół a także w polisie ubezpieczeniowej. Na ostatnią wizytę do zaprzyjaźnionego już psychiatry poszedł jako Antonina Wolska ubrany w sukienkę, lekkie sandałki i przewieszoną przez ramię torebkę. Czuła się wspaniale, bo zrobiła wreszcie krok we właściwym kierunku.
- Cieszę się, że masz to już za sobą, chociaż przed tobą jeszcze wiele pracy i kosztownych zabiegów. Tu masz adres Fundacji Trans-Fuzja, która działa na rzecz osób transpłciowych w Warszawie. Tam uzyskasz wsparcie i pomoc. Oni też wskażą ci lekarza, który zacznie leczenie hormonalne.
Tośka podziękowała mu za to, że tyle dla niej zrobił. Teraz czekała ją podróż do stolicy, gdzie miała się zacząć jej fizyczna przemiana.
Solidnie przygotowała się do tego wyjazdu. Zanim postawiła stopę na peronie warszawskiego dworca sprawdziła dojazd do fundacji i obdzwoniła kilka agencji modelek i salonów fryzjerskich oferując im swoje usługi. Kilku właścicieli tych placówek wykazało zainteresowanie i umówiło się z nią na spotkania. Od ręki zaproponowano jej pracę w zakładzie pogrzebowym. Potrzebowali kogoś, kto robiłby makijaż nieboszczykom. Praca nie miała być na etacie, ale w zależności od potrzeb co Tośce bardzo odpowiadało. Poza tym oferowano nawet niezłe pieniądze. Nie miała żadnych oporów. Dla niej był to jeden ze środków, które miały ją doprowadzić do wymarzonego celu.
ROZDZIAŁ 3
Weszła niepewnie do bramy i rozejrzała się. Przed sobą miała podwórko i kolejną bramę. – To chyba za tą drugą – pomyślała ruszając wolno. Stanęła przed wejściowymi drzwiami czytając tabliczkę z nazwą fundacji i adresem. - Noakowskiego 10 lok. 66. – Miała wejść pokonując kilka schodków, kiedy drzwi otworzyły się dość energicznie i wyszła z nich dziewczyna mniej więcej w jej wieku. Zatrzymała się i uśmiechnęła do Tośki.
- Ty do nas? – zapytała. - Do fundacji?
- Tak…, mam nadzieję, że dobrze trafiłam…?
- Bardzo dobrze – dziewczyna wyciągnęła dłoń w kierunku Tosi. – Michalina Kubryk. – Tosia odwzajemniła uścisk. – Antonina Wolska.
- Może ci pomóc? – Michalina wskazała na pokaźną walizkę. – Chodź zaprowadzę cię do Wandy. To ona rozmawia ze wszystkimi rozchwianymi.
- Dostałam wasz adres od zaprzyjaźnionego lekarza. Powiedział mi, że tu mi pomogą i pokierują mną. Ty już jesteś po korekcie płci?
- Jeszcze nie i nie zależy mi na tym specjalnie. Nawet jakbym chciała to zrobić, to nigdy nie uzbieram takich pieniędzy. U mnie zdiagnozowano transgenderyzm. Biorę wprawdzie hormony na powiększenie piersi i ubieram się jak dziewczyna, ale to mi wystarczy. Z daleka przyjechałaś?
- Ze Śląska. Załatwiłam nawet sobie tutaj pracę, ale nie mam gdzie mieszkać. Póki co wynajmę może jakiś tani hotel. Też liczę się z każdym groszem. Wiem, że cała przemiana może kosztować nawet pięćdziesiąt tysięcy. Ogromna suma. Część już mam, ale jeszcze dużo brakuje.
- Wiesz, ja już od jakiegoś czasu szukam współlokatorki. Mam małe mieszkanie odziedziczone po babci. Nic wyjątkowego, zaledwie trzydzieści sześć metrów kwadratowych. To maleńka kuchnia i dwa małe pokoje, ale własne. Jeśli chcesz, możesz u mnie zamieszkać. Koszty podzielimy na pół.
Tośka aż przystanęła z wrażenia.
- Do tej pory sądziłam, że mam wyjątkowego pecha. Od teraz zmieniam zdanie. Bardzo się cieszę, że cię poznałam. Zaczekasz aż pozałatwiam wszystko? Chciałabym cię o tyle rzeczy zapytać…
- Nie ma sprawy – Michalina zatrzymała się pod drzwiami jednego z pokoi. – To tutaj. Idź, ja popilnuję walizki.
Tośka zapukała i weszła nieśmiało do sporego pokoju. Przy jednym z biurek siedziała kobieta pochylając się nad dokumentami. Przy stoliku okolicznościowym siedziała kolejna. Im dłużej Tośka patrzyła na nią tym bardziej oczy rozszerzały jej się ze zdumienia.
- Pani Anna Grodzka? – zapytała z niedowierzaniem.
Kobieta uśmiechnęła się do niej. Wstała i uścisnęła jej dłoń.
- Bardzo mi miło, a kim ty jesteś dziecko?
- Nazywam się Antonina Wolska i przyjechałam z Mysłowic. Od znajomego lekarza psychiatry dostałam ten adres i zapewnienie, że tu mi pomożecie.
- Pomożemy na pewno. Po to właśnie powstała ta fundacja a ja jestem jej współzałożycielką. To jest pani Wanda i ona udzieli ci wszelkich informacji. Ja mam umówione spotkanie i muszę już iść. Powodzenia.
Po wyjściu Anny Grodzkiej Wanda zajęła się Tosią. Usadziła ją naprzeciwko siebie i zachęciła do opowiedzenia o sobie. Tosia opowiadała wszystko popierając swoje słowa stosownymi dokumentami.
- Zaczęłam w swoim życiu coś, na czym mi bardzo zależy – mówiła. – Zrobiłam pierwszy krok do przemiany, której bardzo pragnę, bo źle się czuję w tym ciele i jestem nieszczęśliwa. Mam za sobą proces sądowy, na którym wydano decyzję o zmianie płci w dokumentach. Według nich jestem kobietą. Tu mam wszystkie zaświadczenia od psychologa, psychiatry i seksuologa, który postawił diagnozę. Jestem transseksualna. Chciałam zacząć terapię hormonalną. Mam nadzieję, że wskażecie mi odpowiedniego lekarza, który ją przeprowadzi?
- Oczywiście. Wiesz, że zabiegi nie są refundowane. Za wszystko trzeba płacić niestety.
- Tak wiem. Staram się dużo pracować i oszczędzam każdy grosz. Przemiana jest dla mnie priorytetem.
- Tu masz adres gabinetu profesor Bogusławy Baranowskiej. Jest znanym warszawskim endokrynologiem. To pod jej okiem przejdziesz kurację hormonami. Jeśli ją skończysz na operację pojedziesz do Akademii Medycznej w Gdańsku. Tam wykonują takie zabiegi kompleksowo i w miarę najtaniej. Oprócz operacji genitalnej przejdziesz zabieg wszczepienia implantów piersi. Zanim jednak to wszystko nastąpi możesz przejść kilka zabiegów kosmetycznych, na przykład depilację owłosienia, zmniejszenie nosa, czy korektę zbyt rozbudowanej szczęki dolnej. Oczywiście to zależy wyłącznie od ciebie. Równie dobrze nie musisz robić nic. I to na razie wszystko. Gdybyś miała jakieś pytania po prostu zadzwoń lub przyjdź. Jesteśmy tu po to, żeby rozwiać wszystkie twoje wątpliwości.
Wyszła z pokoju bardzo zadowolona i bogatsza o bezcenną wiedzę. Michalina na jej widok podniosła się z krzesła.
- Idziemy?
- Tak.
Mieszkanko rzeczywiście było maleńkie, ale wystarczające jak na potrzeby dwóch osób. Tosia rozpakowała się i oblekła sobie pościel. Potem obie wyszły na miasto. Chciała wiedzieć, jak daleko będzie miała do pracy.
- Na Puławskiej jest zakład pogrzebowy „Amber”. To z jego właścicielem uzgodniłam, że przyjmą mnie na umowę zlecenie. Daleko to stąd?
- Całkiem blisko. Możesz pieszo chodzić. Pokaż ten spis agencji modelek to powiem ci czym ewentualnie będziesz mogła dojechać.
- A ty gdzie pracujesz? Masz dzisiaj wolne?
- Dzisiaj mam na noc. Pracuję jako barman w zupełnie przeciętnej knajpie. Wtedy jestem facetem. Pieniądze z tego niezbyt duże, bo i klientela mniej zasobna. Czasem rzucą jakiś napiwek, ale to skromne sumy. To dlatego szukałam współlokatorki, żeby udźwignąć koszy utrzymania mieszkania.
Tośka powoli przywykała do nowych warunków. Opanowała topografię miasta. Odwiedziła kilka agencji, w których pokazała swoje portfolio obejmujące makijaż twarzy. Zdjęcia robiły wrażenie i ukazywały autentyczny talent Tośki.
- Są zachwycające – mówiły właścicielki agencji. – Możemy zaoferować pracę w nienormowanym czasie. Sama pani rozumie, że czasem mogą być to sesje dwu lub trzygodzinne a czasem mogą potrwać cały dzień.
Rozumiała, ale sama musiała też zastrzec sobie czas na leczenie.
- Ja ze swojej strony proszę o wyrozumiałość. Czasami będę musiała chodzić do specjalistów, bo jestem w trakcie leczenia. Nie mogę rezygnować z tych wizyt na rzecz sesji, bo są dla mnie bardzo ważne. To chciałabym mieć zastrzeżone w umowie.
Zgadzano się na taki warunek. Zazwyczaj agencje posiadały nie jednego, ale kilku wizażystów więc z zastępstwem nie było problemu.
Za namową Michaliny założyła jednoosobową spółkę.
- Tak będzie uczciwie – mówiła koleżanka – a przede wszystkim legalnie. Przynajmniej nikt cię nie posądzi o pracę na czarno i ZUS będziesz mogła sobie opłacać.
W tak zwanym międzyczasie zapisała się na wizytę do doktor Baranowskiej. Czekała na nią dwa tygodnie i nie mogła się doczekać. Była podekscytowana, bo jak najszybciej chciała zacząć kurację hormonalną. Niestety musiała uzbroić się w całe pokłady cierpliwości, bo oprócz testów psychologicznych konieczne było zrobienie innych badań. To wszystko trwało, bo nie zawsze udawało się załatwić badania z dnia na dzień a trzeba było zrobić tomografię komputerową, EEG, analizę krwi i poziom hormonów a dodatkowo oznaczyć chromatynę płciową, zbadać kariotyp i nasienie. Tośka była jednak zdeterminowana i poddawała się kolejnym badaniom bez narzekania. Każde z nich przybliżało ją do celu.
Trafiła też w końcu do chirurga plastycznego. On obejrzał ją dokładnie i sporządził wirtualny wizerunek jej twarzy po korekcie. Była zachwycona. Jej męskie rysy wygładziły się. Nie były już takie ostre. Broda wyglądała subtelnie i kobieco, podobnie nos.
- Feminizację twarzy możemy wykonać przy jednym zabiegu, bo zmiany nie będą zbyt duże. Zmniejszymy znacznie kość żuchwy i skrócimy brodę, złagodzimy linię nosa, żeby uzyskać efekt delikatnej, kobiecej twarzy. Myślę, że operacja nie potrwa dłużej jak dwie godziny. Depilację będzie można wykonać, jak wszystko się zagoi. Nie ma pani zbyt dużego zarostu i w dodatku jest jasny. To duży plus, bo ograniczymy się do zaledwie kilku sesji. Pięciu lub sześciu. Chce pani, żebym wyznaczył datę zabiegu?
- Tak. Bardzo proszę.
Wyszła z gabinetu z terminem operacji, zaleceniami, do których musiała się dostosować i z szacunkowym kosztem, z którym musiała się liczyć. Nie był mały, ale na pewno go udźwignie. Do operacji uda jej się zarobić jeszcze na kilku sesjach a i na wizażu pośmiertnym wyjdzie nieźle. Powiększenie biustu będzie możliwe dopiero po kuracji hormonalnej, podobnie jak usunięcie jabłka Adama i to zrobią jej w Gdańsku przy okazji operacji genitalnej.
Z Michaliną często się mijały. Tośki praktycznie nie było po całych dniach, bo latała od agencji do agencji. Mogły jedynie pogadać wieczorem pod warunkiem, że Michalina nie szła na wieczorną zmianę, bo wówczas wracała o trzeciej nad ranem. Pub zwykle zamykano o drugiej. Mimo to z rozmów jakie przeprowadziły do tej pory Tośka wyciągnęła jeden wniosek, że jakkolwiek by na to nie spojrzeć one wszystkie miały podobną historię bez względu na to czy były transseksualne, transgenderowe, czy były transwestytami. Każda z takich osób doznała odrzucenia a tych, które zostały zaakceptowane przez własną rodzinę była zaledwie garstka. Najjaskrawiej było to widać na spotkaniach w grupach wsparcia odbywających się w fundacji. Obie chodziły na te spotkania i motywowały się. Po nich wychodziły silniejsze i pełne wiary we własne poczynania.
ROZDZIAŁ 4
ostatni
Od dwóch miesięcy przechodziła kurację hormonalną pod okiem doktor Baranowskiej. Póki co nie odczuwała jakichś spektakularnych zmian. Trochę bolały ją sutki a piersi wydawały się nieco większe, choć z drugiej strony mogłaby to być równie dobrze opuchlizna wywołana przez leki. Sama nie miała pewności a jednak bardzo powoli zmieniała się jej sylwetka na bardziej kobiecą a głos nie wydawał się już taki niski.
- To jeszcze się zmieni – zapewniała doktor Baranowska – zwłaszcza wówczas, gdy pozbędziesz się jabłka Adama. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
Dzisiaj od samego rana szykowała się do operacji. Do kliniki pojechała razem z Michaliną, która chciała udzielić jej psychicznego wsparcia. Zdążyły się zaprzyjaźnić a przyjaźń zobowiązuje. To dlatego Michalina zapewniła Tosię, że nie ruszy się z kliniki i poczeka aż będzie już po wszystkim.
Przebrana w szpitalną koszulę czekała na chirurga, który miał pozaznaczać na jej twarzy miejsca, w których dokona zmian.
Była zdenerwowana. Martwiła się o efekty tego zabiegu a najbardziej o to, czy one nie będą dla niej rozczarowaniem. Michalina siedząca obok łóżka pocieszała ją.
- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Pomyśl, że dzisiaj spełnia się część twoich marzeń.
Kilka minut później przyszedł chirurg. Czarnym mazakiem porysował jej twarz i wkrótce po tym wywieziono ją na blok operacyjny.
Michalina przeszła do poczekalni i wzięła do ręki jakieś czasopismo. Przygotowała się na kilkugodzinne czekanie.
Tośkę wywieziono po ponad trzech godzinach. Była przytomna chociaż jeszcze oszołomiona narkozą. Nos przykrywała gipsowa nakładka a brodę podtrzymywała elastyczna opaska obejmująca również głowę. Tośka mówiła z trudem i monosylabami, ale Michalina pocieszała, że teraz będzie już tylko lepiej.
- Z czasem opuchlizna zejdzie a ból minie. Będziesz piękną kobietą Tosiu.
Następnego dnia wypisano Tośkę do domu.
- Rekonwalescencja potrwa około dwóch tygodni, chociaż nos będzie dochodził do właściwego kształtu nawet przez rok – mówił chirurg. – Proszę nie ściągać opaski uciskowej i pojawić się tu za czternaście dni. Wówczas sprawdzimy, czy wszystko goi się jak należy.
Tośka szybko dochodziła do siebie. Była młoda i organizm regenerował się błyskawicznie. Dzień przed pójściem na zdjęcie opatrunków zadzwoniła jedna z bliźniaczek Ewa. Tośkę zdziwił ten telefon, bo od kiedy opuściła rodzinny dom kontakty z siostrami były sporadyczne a z rodzicami nie rozmawiała wcale.
- Cześć Antoś – przywitała się.
- Cześć. Już nie Antoś, tylko Tośka.
- Serio? Przeszłaś operację zmiany płci?
- Korekcji płci. Jeszcze nie, ale mam już za sobą feminizację twarzy. Dwa tygodnie temu miałam zabieg. Czemu zawdzięczam ten telefon?
- Chciałam wiedzieć co u ciebie słychać. Nie dajesz znaku życia.
- No cóż… Wy też jakoś niespecjalnie martwicie się o mnie i nie mam pretensji do was, ale do rodziców. Wyrzekli się mnie tak definitywnie?
- Mówię to z ciężkim sercem, ale chyba tak. Matka wciąż przesiaduje w kościele i permanentnie zamawia msze w intencji twojego opamiętania się a ojciec też nie przyjmuje do wiadomości prawdy i nazywa cię jakimś gejem mówiąc, że nie ma syna.
- Bo teraz już nie ma. Jego syn powoli staje się kobietą i powinien się z tym pogodzić.
- Myślę, że nie doczekasz się tego. Wiesz jaki jest uparty. My obie mocno trzymamy za ciebie kciuki i bardzo podziwiamy za to, że robisz wszystko, by żyć zgodnie z sobą. Trzymaj się Tosiu. Pozdrowienia od Ani, która stoi tu obok mnie. Odezwij się czasem.
Popłakała się po tej rozmowie. Jej rodzice wciąż nie przejrzeli na oczy i nadal uważali ją za jakiegoś zboczeńca. Dobrze, że przynajmniej siostry trzymają jej stronę. To odrzucenie, które miało miejsce w jej rodzinnym domu nadal tkwiło w niej jak stygmat. Z drugiej strony każdy krok poczyniony przez nią w kierunku jej kobiecości przynosił ogromną ulgę. Była kobietą. Urodziła się kobietą w męskim ciele. Kuracja hormonalna sprawiła, że zaczęła akceptować sam fakt swojego istnienia, bo odnosiła wrażenie, że wcześniej żyła w jakimś schizofrenicznym świecie.
- Wszystko bardzo ładnie się goi – lekarz ostrożnie usunął gipsowy opatrunek z nosa i przyjrzał mu się dokładnie. – Jest jeszcze opuchnięty, ale z każdym dniem ten obrzęk będzie znikał. Broda też wygląda nieźle. Opaska nie będzie potrzebna. Jeszcze damy opatrunek ochronny na nos i brodę. Blizny muszą się zagoić. Widzimy się za kolejne dwa tygodnie.
Wyszła z gabinetu szczęśliwa. Michalina przyglądała jej się z uznaniem.
- Naprawdę zaczynasz przypominać kobietę. Co robimy z resztą dnia?
- Najpierw zabieram cię na zakupy. Zainwestujemy w jakieś fajne ciuchy i kupimy sobie porządne biustonosze typu push-up. Potem zapraszam cię na solidny obiad do dobrej restauracji.
Celebrowały ten dzień. Tośka płaciła za wszystko. Uważała, że przynajmniej w ten sposób odwdzięczy się Michalinie za to, że ją przygarnęła i zaopiekowała się nią po zabiegu. Zarabiała zdecydowanie lepiej niż koleżanka w pubie. Sesje przynosiły niezły dochód i pozwalały na opłacenie kolejnych zabiegów.
Obładowane torbami wypełnionymi śliczną bielizną i modnymi ciuchami dotarły wreszcie do restauracji. Obie czuły ssanie w żołądku. Kiedy podano im dania z ochotą zabrały się za jedzenie. Tosia pochyliła się w kierunku Michaliny szepcząc – jestem dzisiaj naprawdę szczęśliwa. Każdy dzień przybliża mnie do osiągnięcia celu a zakup damskich ciuszków jest taką wisienką na torcie. W domu poprzymierzamy to wszystko.
Stanęły przed lustrem ubrane tylko w majtki i biustonosze. Te ostatnie były za duże, ale wypchały je watą.
- Tak właśnie chcę, żeby wyglądały moje piersi. Rozmiar „B” jest dla mnie w sam raz. „C” byłby za wielki i nie pasowałby do mojej figury. Twoja sylwetka bardziej przypomina kobiecą. Zazdroszczę ci.
- Nie zazdrość. Za chwilę będziesz wyglądać tak samo. Ja przecież dużo wcześniej zaczęłam brać hormony niż ty. Cierpliwości. Za bieliznę i te piękne sukienki bardzo ci dziękuję. Nigdy nie byłoby mnie na nie stać.
- Naprawdę nie ma za co. W niedzielę wystroimy się i pójdziemy na spacer do parku.
Po rekonwalescencji ze zdwojoną siłą wróciła do pracy. Musiała uzbierać pieniądze na depilację owłosienia i na ten najważniejszy zabieg w Gdańsku. Znajoma fryzjerka z sesji zadbała o jej włosy. Były już dość długie. Sięgały połowy pleców i miały rozdwojone końcówki. Tosia nie obcinała ich przecież nigdy. Jako chłopak związywała je w kucyk, co było wówczas modne i na czasie.
Teraz były krótko przycięte i kręcone. Pasowały do owalu jej twarzy.
Dzięki Wandzie z fundacji udało się zaklepać termin wizyty w Akademii Medycznej w Gdańsku. To był już ostatni etap wysiłków Tosi w celu dokonania przemiany. Wcześniej przeszła zabiegi usunięcia owłosienia z twarzy i klatki piersiowej. Dzięki hormonom jej piersi stały się większe a głos zdecydowanie złagodniał.
Któregoś dnia wraz z Michaliną wsiadła w pociąg i ruszyła do Gdańska. Ze sobą wiozła całą dokumentację potwierdzającą jej dotychczasową przemianę. Zakwalifikowano ją do zabiegu. Tuż przed nim Michalina ściskając jej dłoń mówiła wzruszona, że za kilka godzin będzie stuprocentową kobietą.
- Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam i najbardziej zdeterminowaną. Ciężko zapracowałaś na to wszystko i zasłużyłaś na szczęście. Jak otworzysz oczy po zabiegu zobaczysz mnie tutaj. Nigdzie się nie ruszam i zaczekam na ciebie. Powodzenia.
Operacja była dość skomplikowana i trwała kilka godzin. Usunięto jej jądra a z worka mosznowego uformowano waginę. Pozbawiono ją jabłka Adama i wszczepiono implanty piersi.
- Wszystko wygląda idealnie – zapewniał ją profesor po zabiegu. – Jestem pewien, że ginekolodzy będą mieć problem z rozpoznaniem na pierwszy rzut oka dzieła chirurga. Będzie jeszcze pani potrzebować zabiegów pielęgnacyjnych, żeby utrzymać efekt operacji, ale to już naprawdę drobiazg. O szczegółach opowiem przy wypisie. Teraz proszę odpoczywać.
Do sali wsunęła się Michalina i przycupnęła przy łóżku.
- Jak się czujesz?
- Nadzwyczaj dobrze. Nic mnie nie boli, tylko senna jestem. Wyciągnij portfel z mojej torebki i weź tysiąc złotych. Wynajmij jakiś pokój w niedrogim hotelu na razie na pięć dni. Myślę, że dłużej nie będą mnie tu trzymać a ty musisz gdzieś spać.
Następnego dnia poczuła ból i dyskomfort. Najwyraźniej środki przeciwbólowe, które dostała po operacji przestały działać. Zacisnęła jednak zęby i starała się wytrzymać. Kolejnego dnia było już znacznie lepiej. Wypisano ją po tygodniu z całą masą zaleceń. Do kontroli miała się zgłosić już w Warszawie. W Gdańsku zostały jeszcze kilka dni akurat tyle, żeby dojść do siebie i w dobrej kondycji wrócić do stolicy.
Minęło kilka lat. Tosia zdążyła już zapomnieć o swoich operacjach i cieszyła się każdym dniem w ciele kobiety. Miała własne, dobrze prosperujące studio wizażu. Kiedyś wysłała Michalinę na kurs fryzjerski i okazało się, że jest w tym naprawdę dobra. Rzuciła robotę w pubie i teraz pracowała razem z Tosią. Sprzedała mieszkanie po babci i kupiła kawalerkę w tym samym bloku co przyjaciółka. Mieszkały teraz po sąsiedzku i nadal wspierały się tak jak dawniej.
Którejś letniej niedzieli zadzwoniła tym razem Ania-druga z bliźniaczek.
- Wychodzę za mąż Tosiu i nie wyobrażam sobie, żeby miało cię nie być w tym ważnym dla mnie dniu. Wprawdzie rodzice będą, ale w ogóle nie musisz się nimi przejmować. Usadzę cię tak, że nie będziesz miała z nimi kontaktu.
Tosia nie mogła odmówić tej prośbie. Poza tym nie widziała sióstr przez kilka lat. Tęskniła za nimi.
- Przyjadę kochanie i bardzo się cieszę twoim szczęściem.
Do Mysłowic jechała własnym samochodem. Tak było jej wygodnie. Na tylnym siedzeniu spoczywały kolorowe pudła pełne prezentów nie tylko dla państwa młodych ale też dla Ewy. Dojechała do Katowic. Tu zabukowała wcześniej pokój w hotelu. Uroczystość miała miejsce w mysłowickim kościele w sobotę o godzinie jedenastej.
Wstała wcześnie rano i starannie upięła swoje długie, kasztanowe włosy. Zrobiła misterny makijaż i założyła elegancką sukienkę. Tak wyszykowana ruszyła prosto do kościoła. Przed głównym wejściem zobaczyła tłum gości. Szukała wzrokiem Ewy. Wreszcie dostrzegła ją. Stała z jakimś chłopakiem trzymając w ręku bukiet róż. Podeszła bliżej i uśmiechnęła się szeroko do siostry.
- Tosia? – Ewa ze zdumieniem wpatrywała się w jej twarz. – Jaka ty jesteś piękna. – To moja starsza siostra – przedstawiła ją chłopakowi – a to mój narzeczony. Ania za chwilę powinna się zjawić. Widziałaś rodziców?
Tosia pokręciła w milczeniu głową.
- Niestety nie i nie wiem, czy chcę. Dam głowę uciąć, że nie zmienili się ani trochę, prawda?
- Prawda, ale nie przejmuj się. Powinni być z ciebie dumni a nie wieszać na tobie psy. Jest limuzyna.
Ania wyglądała pięknie podobnie jak jej przyszły mąż. Ewa stojąca już przy drzwiach wskazała na Tosię i uniosła do góry kciuk. Ania podeszła do niej i przytuliła ją mocno.
- Dziękuję, że jesteś. Później porozmawiamy - szepnęła.
To był piękny ślub. Siedząca obok Ewy Tosia płakała jak bóbr. Widziała rodziców siedzących w pierwszej ławce, którzy też ocierali oczy.
Przed kościołem składano parze młodej życzenia. Przyszła kolej na Tosię. Długo ściskała siostrę.
- Kochani mam dla was prezenty, ale w samochodzie. Tu masz Aniu kartę kredytową. Jest na niej dziesięć tysięcy złotych. Na pewno zrobicie z tych pieniędzy dobry użytek. Dużo szczęścia kochani.
Kawalkada samochodów ruszyła na salę weselną. Za nimi pociągnęła i Tosia. Usiadła przy stole obok Ewy i jej chłopaka. Za nimi siedziała para młoda. Zauważyła jak matka zerka co chwilę w jej stronę i dziwnie marszczy czoło. Zauważyła jak szepta do ojca, ale nie przejęła się tym. Przyjechała na wesele a nie żeby się z nimi kłócić.
Zaczęły się tańce. Tośka była rozchwytywana i bawiła się świetnie. W pewnym momencie wpadła w ramiona własnego ojca. Zamarła wpatrując mu się prosto w oczy. Płakał. Zabrała go z parkietu sadzając przy stole.
- Bardzo cię przepraszam Antosiu za wszystko złe. Jestem upartym osłem. Myliłem się. Sporo czytałem o transseksualizmie i teraz wiem, że to nie jest żadne zboczenie. Niczemu nie byłeś winien a raczej winna. Jeśli potrafisz mi wybaczyć, zrób to. Będę szczęśliwy, bo mam trzy piękne córki.
Płakała i ona tuląc go do siebie. Zgotował jej podły los, naraził na lata cierpień i oderwanie od rodziny, ale teraz się zmienił, zrozumiał, że nie mogła postąpić inaczej i żyć wbrew sobie. Poczuła ręce obejmujące jej szyję. Odwróciła głowę. To matka przytulała ją mocno. Wytarła łzy z policzków i uśmiechnęła się.
- Wybaczam i nie mam do was żalu.
K O N I E C
1 Comment