top of page
Szukaj
gajazolza

MAGIA ŚWIĄT - rozdział 4

ROZDZIAŁ 4


Miały kolejny dzień pełen wrażeń, bo Magda zabrała je do ogrodu zoologicznego. Były tu po raz pierwszy. Ich rodzice nigdy nie wpadli na podobny pomysł, a dzieci znały niektóre zwierzęta jedynie z obrazków. Zanim jednak wyjechali Magda wręczyła Kasi gruby blok, kilka pędzli i farby akwarelowe.

- Na pewno je znasz, bo w szkole też takimi malujecie. To farbki wodne chociaż nieco większe niż te szkolne. Trudno zabrać je ze sobą, bo w ZOO nie ma warunków do malowania tego rodzaju farbami, ale myślę, że sporo zapamiętasz i będziesz mogła przenieść to potem na obraz. Niezależnie od tego weźmiemy ze sobą kredki. Mogę ci obiecać, że jak dojdziesz do wprawy w posługiwaniu się akwarelami ufunduję ci farby olejne, takie z prawdziwego zdarzenia, profesjonalne. To z ich pomocą można wyrazić co w duszy gra i przekonać się, czy jest się artystą, czy rzemieślnikiem.


Wszyscy bez wyjątku zachwycili się tym miejscem. Największy entuzjazm wyrażał Wojtek mówiąc, że jak dorośnie to będzie leczył zwierzątka. Mirka także była pod wrażeniem tej egzotyki, natomiast Kasia pilnie szkicowała, a jej bystre oczy wychwytywały wszystkie niuanse. Po powrocie do domu usiadła przy swoim biurku i zabrała się za malowanie żyrafy. To właśnie stado żyraf zrobiło na niej największe wrażenie. Uznała, że to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi, bo są takie dostojne, majestatycznie i poruszają się płynnym ruchem.



Oprócz żyrafy namalowała jeszcze lwa i kameleona.



Kiedy następnego dnia Magda pojawiła się w jadalni od razu podeszła do Kasi i obejrzała jej prace.

- Są wspaniałe kochanie, naprawdę wspaniałe. Koniecznie muszę pokazać je waszej wychowawczyni i pani dyrektor.

Z rysunkami pod pachą podeszła do stolika, gdzie personel ośrodka raczył się śniadaniem. Usiadła obok dyrektorki pokazując najnowsze dzieła Kasi. - Chyba już nie mamy wątpliwości co do jej talentu. To dziecko jest wyjątkowe. Mam nadzieję, że dacie mi zielone światło w sprawie jej edukacji? Dobrze by było zmienić wolontariusza dla Mirki i Wojtka, wówczas ja mogłabym przeznaczyć swój czas i uwagę wyłącznie Kasi.

- O tym samym pomyślałyśmy – przytaknęła wychowawczyni. – Piotr, ten student mechaniki zabiera dzisiaj dwóch wychowanków do muzeum techniki. Nie odmówił, gdy zaproponowałyśmy mu dodatkową parę dzieci. Mają zamiar iść do planetarium, a to dzieciaki zawsze fascynuje. Po śniadaniu zaraz im powiem, że nastąpiła zmiana planów.


Rzeczywiście ani Mirka, ani Wojtek nie żałowali tej wycieczki chociaż początkowo oboje krzywili się na propozycję wychowawczyni. To miało być pierwsze wyjście bez starszej siostry. Ona sama przekonywała ich, że na pewno nie będą się nudzić, bo obejrzą niebo nocą i nauczą się o planetach.

- Jestem pewna, że nie będziecie chcieli stamtąd wracać tak wam się spodoba, a ja w tym czasie nauczę się czegoś od Magdy.



Seans w planetarium dostarczył dzieciom nowych przeżyć. Oboje z otwartymi buziami patrząc w górę obserwowali przesuwające się gwiazdy, lecące komety i poruszające się przed ich oczami planety. Po wyjściu z seansu Wojtek zdecydowanie stwierdził, że zostanie kosmonautą.

- Wczoraj chciałeś być doktorem od zwierząt - przypomniała mu Mirka.

- Będę leczył pieski i kotki, a jak nie będzie już chorych zwierzątek, to polecę w kosmos.

Mirka nie miała argumentów na takie rozwiązanie więc zamilkła.


Tymczasem Magda poprowadziła Kasię do jednej z warszawskich galerii o nazwie ZigZag.

- Chcę ci pokazać dzieła profesjonalnych malarzy. Akurat tutaj wystawiają też moi profesorowie. Większość obrazów namalowano farbami olejnymi na płótnie. Rama, na której naciągnięte jest takie płótno, nazywa się blejtram i w zależności od tego, czy obraz ma być niewielki, czy też duży i namalowany z rozmachem blejtram ma różne rozmiary. Nie zawsze maluje się na płótnie. Niektórzy artyści preferują drewniane deski lub tafle szkła. Myślę jednak, że dla ciebie najlepsze będzie płótno. To bardzo wdzięczny materiał.

Doszły do galerii. Magda otworzyła szklane drzwi i przepuściła przodem dziewczynkę. Kasia mocno onieśmielona weszła do środka i stanęła jak oniemiała z nabożną czcią przyglądając się ogromnej liczbie obrazów zawieszonych na ścianach.



Magda chwyciła ją za rękę i podeszła wraz z nią do jednej ze ścian.

- Zauważyłaś jak bardzo różnią się od siebie techniką malarską? Spójrz na te pejzaże. Niektóre są zupełnie gładkie, jakby wylizane, a inne sprawiają wrażenie przestrzennych i strukturalnych. Widzisz te grubo nałożone warstwy farby? Dzięki takiej technice obraz nabiera trójwymiarowości, czyli patrząc na niego czujemy, jakbyśmy byli w jego środku i spoglądali na niego od wewnątrz, a nie od zewnątrz. Te grube warstwy nazywamy impastem. W niewielkim stopniu użyto tutaj pędzla. Raczej wyciśnięto farbę prosto z tubki i pozwolono jej zaschnąć.

- One wszystkie się błyszczą.

- To prawda. Ta błyszcząca warstwa to werniks. To taki roztwór naturalnej lub syntetycznej, czyli sztucznej żywicy rozpuszczony w alkoholu lub olejku. Położenie werniksu jest ostatnim etapem twórczym. Kiedy malarz go kładzie oznacza, że kończy pracę.

Kasia chłonęła te wiadomości jak gąbka. Przesuwały się wolno wzdłuż ścian, a Magda tłumaczyła i starała się wyjaśnić trudne rzeczy w sposób jak najmniej skomplikowany. Kasia miała dopiero osiem lat, a mimo to Magdzie wydawało się, że wiele zapamiętuje i rozumie to, co chciała jej przekazać. W pewnym momencie dziewczynka przystanęła przed ogromnym obrazem i z zachwytem lustrowała to dzieło. Był inny niż pozostałe i ewidentnie się od nich różnił.

- Ten jest piękny… - wyszeptała. – Właściwie to nic nie przedstawia, ale tyle w nim kolorów, że nie można oderwać oczu.

Magda uśmiechnęła się.

- To jedna z prac mojego profesora. Stosuje technikę, którą nazywają taszyzmem. Obraz tworzony jest za pomocą misternych, kolorowych kropek i trzeba stanąć nieco dalej od niego, żeby uchwycić jego piękno, ogromną dokładność i misterne wykonanie. Obrazy malowane techniką taszyzmu przypominają cudowne klejnoty wykonane z wielkim pietyzmem i zegarmistrzowską precyzją. Są też bardzo pracochłonne, a malowanie jednego trwa dość długo. Trzeba posiadać niezwykłą cierpliwość, żeby stworzyć coś tak nieprawdopodobnie pięknego. Tu wystawione są dwa z jego licznych dzieł.




- Są nieprawdopodobnie piękne. Chciałabym zobaczyć więcej jego prac. Niesamowity artysta – słowa Kasi brzmiały cicho jakby wypowiadała je ze ściśniętym gardłem. Magda zauważyła łzy płynące po jej policzkach i przytuliła ją do siebie.

- To sztuka przez duże „S” i nic dziwnego, że patrząc na nią człowiek się wzrusza i płacze.

- To prawda. Chciałabym kiedyś zobaczyć twoje obrazy. Pokażesz mi?

- Na pewno. Któregoś dnia wybierzemy się do mojej pracowni.

W galerii spędziły prawie dwie godziny, które dla Kasi były kaskadą różnych emocji. Magda patrząc na nią dochodziła do wniosku, że to dziecko ma w sobie ogromne pokłady wrażliwości. Gdyby było inaczej, czy zareagowałaby tak emocjonalnie na obrazy Lecha Kołodziejczyka? Była przekonana, że z tej wrażliwości narodzi się prawdziwy diament, nieprzeciętnie utalentowana istota, a ona sama nauczy ją wszystkiego, co sama wie na temat sztuki.

20 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page