top of page
Szukaj

MAGIA ŚWIĄT - rozdział 5

  • Zdjęcie autora: goniasz2
    goniasz2
  • 22 gru 2021
  • 6 minut(y) czytania

Małymi kroczkami zbliżały się święta. O ile personel ośrodka od razu wiedział o uzdolnieniach Kasi, tak coraz częściej dostrzegał ciągoty Mirki do gotowania i pasję Wojtka do urządzeń mechanicznych, które uwielbiał rozkładać na czynniki pierwsze, zwłaszcza te, które nie rokowały już swojej funkcjonalności. Mirka coraz częściej wymykała się do kuchni i siedząc gdzieś na stołku podpatrywała pracę kucharek. Czasem próbowała pomagać, chociaż na razie ta pomoc była raczej symboliczna, bo ręce takiego berbecia jeszcze nie bardzo radziły sobie przy obieraniu warzyw, czy owoców. Kucharki jednak nie próbowały jej zniechęcać, a wręcz przeciwnie.

Magda nie zaglądała już tak często jak w wakacje, bo zaczęła ostatni rok studiów i ciężko pracowała nad pracą dyplomową. Mimo nawału zajęć znajdowała jednak czas dla Kasi. Dziewczynka uczyła się chętnie i sporo z tego, co przekazywała jej Magda, zapamiętała. Któregoś dnia jej mentorka wpadła na pomysł namalowania kilku kartek świątecznych.

- Malowałybyśmy na brystolu akwarelkami, co ty na to? Znajdziesz czas na taką pracę?

Kasia zapaliła się do tego pomysłu.

- Możemy namalować mnóstwo takich kartek. Ja mogłabym malować bałwanki i zwierzątka a ty jakieś zimowe widoczki z choinkami.

Magda patrzyła na dziewczynkę z rozbawieniem. Mała była w swoim żywiole.

- No to do dzieła. Jutro przyniosę trochę gwiazdek wyciętych ze styropianu, to przyczepimy je do każdej kartki. Będzie fantastycznie.








Nawet nie przypuszczały, że ta praca przyniesie im tyle satysfakcji. Stosik kartek rósł w oczach a zaglądające od czasu do czasu wychowawczyni i dyrektorka, nie mogły wyjść z podziwu, jak sprawnie im to idzie, zwłaszcza ich podopiecznej.

- Są naprawdę piękne, a pomysł z brokatem, wspaniały. Dzięki niemu śnieg skrzy się i błyszczy. Przepięknie – pani dyrektor wzdychała z zachwytu. – Pomyślałam sobie dziewczynki, że mogłybyśmy zorganizować aukcję dla naszych sponsorów. Nie chodzi tu tylko o kartki, ale na przykład o kubki. Kupiłabym ich trochę w białym kolorze, a wy pomalowałybyście je według uznania. To byłaby taka atrakcja wigilijna i na pewno spodobałaby się naszym darczyńcom. Co wy na to?

- Pomysł świetny – poparła dyrektorkę Magda. – Tylko musiałabym przynieść farbki do malowania na szkle. Potem trzeba byłoby jeszcze wypalić kubki, żeby farba się na nich utrwaliła, ale to nie problem. Mam koleżankę, która posiada piec do wypalania.


Przez blisko miesiąc obie ciężko pracowały. Kartek powstała tak ogromna ilość, że Magda pomyślała o ich sprzedaży.

- Wiesz Kasiu, że część tych kartek mogłybyśmy sprzedać. Zwróciłoby się za karton i farby, i jeszcze by coś zostało. Pomyślałam sobie nawet, że jeśli częściej robiłybyśmy takie akcje, dzięki którym mogłabyś trochę zarobić, to należałoby ci założyć konto w banku. Jeśli oczywiście tego chcesz.

- Miałabym własne konto…?

- O ile wiem i tak musiałoby być pod nadzorem rodziców, bo to jeden z nich musi zawsze zatwierdzać wpłaty, ale mogłabym to załatwić tak, że podałabym siebie jako wpłacającego, a ty mogłabyś wypłacić pieniądze jak osiągniesz pełnoletność. Do tego czasu uzbierałaby się pewnie niezła sumka, jestem o tym przekonana. To zawsze byłby jakiś zastrzyk finansowy na twój start w dorosłe życie. Połączyłabyś przyjemne z pożytecznym.

- Chyba to dobry pomysł. Nigdy nie miałam własnych pieniędzy…

- W takim razie spróbujemy to załatwić. A teraz weź część tych kartek i ubierz się. Porywam cię do galerii. Zobaczymy, na ile je wycenią.


Kasia była podekscytowana. Szła obok Magdy trzymając ją za rękę i wciąż o coś pytając. Znajoma Magdy, właścicielka małej galerii na starym mieście z ciekawością obejrzała karty.

- Są naprawdę piękne i pewnie pójdą na pniu. Siedem złotych za każdą, z czego dla galerii dwa złote od sztuki. Zgadzacie się?

- Oczywiście! To świetna cena – Magda rozciągnęła usta w uśmiechu. – Kartek jest równo sto sztuk.

Kobieta sięgnęła do kasy i wypłaciła im pięćset złotych.

- Jeśli miałybyście coś podobnego na Walentynki lub Dzień Kobiet, czy Wielkanoc, to zapraszam. Zawsze chętnie wspieram młode talenty.

Obie wyszły z galerii uskrzydlone. Magda zaproponowała małej uczczenie pierwszego sukcesu pizzą. Już przy niej wyciągnęła pieniądze z portmonetki i odliczyła czterysta pięćdziesiąt złotych.

- Tak jak ci mówiłam biorę pięćdziesiąt złotych jako zwrot kosztów, a reszta jest dla ciebie. Jeśli chcesz założę to konto i wpłacę na nie pieniądze. Oczywiście pokażę ci potwierdzenie wpłaty. To naprawdę dobry początek.

Kasia była wniebowzięta. Ma niewiele ponad osiem lat i za chwilę będzie miała własne konto. Nawet o tym nie marzyła.

Zanim wyszły z pizzerii zamówiły jedną na wynos dla rodzeństwa Kasi. Teraz mogły już wracać.


Świetlica w domu dziecka tętniła życiem. Trzy dni przed właściwą wigilią ośrodek organizował swoją dla tych wychowanków, którzy nie wyjechali do rodzinnych domów i dla sponsorów, którzy wspierali od lat sierociniec materialnie. Cała trójka Małków była podekscytowana. Pamiętali doskonale te fatalne święta w ich rodzinnym domu. Święta, podczas których rzadko bywało coś do jedzenia i stała skąpo ubrana choinka, albo w ogóle jej nie było, jeśli ojcu nie udało się jej ukraść. Było za to bicie, wyzwiska i stosy butelek pełnych alkoholu. Ta wigilia zapowiadała się bajkowo. Stoły uginały się od pyszności przygotowanych przez kucharki, ściany zdobiły kolorowe łańcuchy poprzetykane świecącymi lampkami a w rogu stała wielka choinka ustrojona jak panna młoda. Na stoliku stojącym obok pysznił się stos świątecznych kartek namalowanych przez Kasię i Magdę, a także dwadzieścia świątecznych kubków z podstawką dla sponsorów. Panował nastrój radosnego oczekiwania.

Właśnie pojawili się pierwsi darczyńcy. Witali się ze wszystkimi i zajmowali miejsca przy stole. Wniesiono gorącą grzybową zupę i czerwony barszcz. Przed Kasią i jej rodzeństwem pojawił się pachnący grzybami talerz. Przymknęła oczy wciągając w nozdrza ten boski zapach. – To będą wspaniałe święta – pomyślała.



U szczytu stołu trzymając w dłoni opłatek stanęła dyrektorka. Wygłosiła uroczystą przemowę, życząc wszystkim udanych świąt i dziękując sponsorom za tak hojne wsparcie dla wychowanków tego domu.

- Mam dla państwa jeszcze niespodziankę. Proszę spojrzeć na ten stolik. Te przepiękne kubeczki z podstawką są dziełem naszej wychowanki, Kasi Małek. Dziewczynka ma dopiero osiem lat i jest niezwykle uzdolniona plastycznie. Postanowiliśmy, że po świątecznej kolacji odbędzie się aukcja kubeczków i bardzo liczymy na państwa życzliwość. Wesołych świąt.



Kasia siedziała z rumieńcami na twarzy. Czy któreś z jej rodziców chwaliło ją kiedykolwiek za cokolwiek? Tymczasem tu tak wielu ludzi doceniła to, co potrafi, a przede wszystkim doceniła ją Magda.

Świąteczne potrawy smakowały rewelacyjnie. Wojtek pochłonął obie zupy, kapustę z grochem, spory kawał ryby i poprawił pierogami. Na koniec kazał nałożyć sobie po kawałku makowca, sernika i piernika. Mirka też sobie nie żałowała. Kasia pomyślała, że oni nadal pamiętają te lata biedy i głodu, bo sprawiają wrażenie, jakby chcieli najeść się na zapas. Kilka minut po kolacji na świetlicy pokazała się Magda. Kasia zerwała się z krzesła i podbiegła do niej obejmując ją w pasie.

- Już myślałam, że nie przyjdziesz – powiedziała cicho.

- Przepraszam kochanie, ale nie mogłam się wyrwać. Na szczęście dotarłam chyba w porę. Licytacja już była?

- Za chwilę się zacznie. Spójrz, ile jedzenia. Usiądź koło mnie i spróbuj. Wszystko jest pyszne.

Przywitała się ogólnym „dobry wieczór” i życząc wszystkim wesołych świąt, usiadła przy Kasi.


Licytacja trwała w najlepsze. Jeden ze sponsorów wylicytował sześć sztuk tłumacząc, że chciałby mieć cały komplet.

- Są idealne do kawy – tłumaczył. Cena osiągnęła siedemset złotych. Pojedyncze sztuki poszły od czterdziestu pięciu do stu złotych.

Po wigilii podliczono pieniądze. Okazało się, że uzyskano niemal dwa tysiące. Świąteczne kartki zostały rozdane za darmo i tak jak kubeczki wzbudziły podziw i entuzjazm dla talentu Kasi. W zaciszu dyrektorskiego gabinetu dyrektorka rozliczała się z Magdą.

- Powiedz mi ile mam ci oddać za farby i za wypalenie kubków w piecu. Nie chcę, żebyś na czymkolwiek była stratna.

- Bez obaw, nic nie jest mi pani winna. Farby były moje a koleżanka wypaliła to gratis. Myślę jednak, że pieniądze należą się przede wszystkim Kasi. Założyłam jej konto w banku, bo sprzedałyśmy do galerii sto sztuk kartek. Zarobiła swoje pierwsze pieniądze. Upoważniłam siebie jako tę, która będzie jej tam dokonywać wpłat. Oczywiście potwierdzenia zawsze będą do wglądu. Pani też mogę je pokazywać, żeby nie było wątpliwości co do mojej uczciwości.

- Zrobiłaś wspaniałą rzecz Magda. Dzięki tobie ona będzie miała pieniądze, jak wyjdzie z ośrodka. Wprawdzie zawsze nasi wychowankowie dostają około sześciu tysięcy na rozruch w dorosłym życiu, ale sama wiesz, że to prawie nic. No dobrze… W takim razie potrącam sobie czterysta złotych za kubki, bo płaciłam za nie z kasy ośrodka, a resztę oddaję tobie. Wpłać je Kasi i niech procentują.



Latem następnego roku Magda się obroniła. Idąc za ciosem wynajęła obszerne poddasze z wielkimi połaciowymi oknami i urządziła tam swoją pracownię. Kasia bywała tu częstym gościem. Magda zazwyczaj zabierała ją w soboty i niedziele, żeby dziewczynka nabierała wprawy w posługiwaniu się farbami olejnymi, których wielki komplet wraz z różnej wielkości pędzlami z końskiego włosia podarowała jej Magda w wigilijny wieczór. Ona też nie zaniedbywała nauki na temat malarstwa. Opowiadała dziewczynce o najwybitniejszych malarzach pokazując albumy z ich dziełami. Kasi najbardziej odpowiadali impresjoniści. Uważała, że ich obrazy najbardziej do niej przemawiają. Sama uwielbiała te plamy kolorów podświetlanych słońcem, bo to najbardziej działało na jej wyobraźnię. Wiedziała już, że nie będzie uprawiać taszyzmu jak profesor Kołodziejczyk, wykładowca Magdy, choć obrazy malowane tą techniką zawsze działały na jej wrażliwość. Miała świadomość, że przez najbliższe lata będzie szlifować warsztat, jeśli chce zostać dobrą malarką.

Nie zaniedbywała malowania kartek. Zgodnie z sugestią pani z galerii były tam wraz z Magdą przed Walentynkami, przed Dniem Kobiet i przed Wielkanocą. Oprócz okazjonalnych pocztówek kobieta chętnie pośredniczyła w sprzedaży kartek imieninowych, urodzinowych, czy też z okazji rocznicy ślubu, i chrztu. Dzięki wielkiej życzliwości tej kobiety rósł kapitalik Kasi, jej zabezpieczenie na przyszłość.

 
 
 

Comments


bottom of page