ROZDZIAŁ 2
Po spotkaniu z Gosią wróciła do domu i wzięła relaksującą kąpiel. Nie była zdziwiona „rewelacjami”, które usłyszała od przyjaciółki. Dawno podejrzewała, że Michał kogoś ma. Nie sądziła tylko, że będzie zdolny połaszczyć się na majątek kogoś tak dużo starszego od niego. - Facet nie ma kompletnie żadnych hamulców – pomyślała ze złością. Wstała z wanny i otuliła się szlafrokiem kąpielowym. Wychodząc z niej poślizgnęła się i upadła na kafelki. Krzyknęła z bólu. Usiłowała wstać, ale nie dała rady. Najwyraźniej zwichnęła kostkę, bo stopa puchła w oczach i stawała się sina.
Podczołgała się do pokoju i sięgnęła po telefon wybierając numer Jacka. Po chwili usłyszała jego poważny głos.
- Potrzebujesz mnie?
- Błagam cię, przyjedź – prosiła z płaczem. - Chyba zwichnęłam nogę w kostce. Bardzo boli.
- Już jadę – nie wdawał się w zbędne dyskusje. Zarzucił na siebie kurtkę i zbiegł do samochodu. Wpadł do jej mieszkania jak burza krzycząc od progu – Julka, gdzie jesteś!?
- Tu, w pokoju. Michała nie ma już od kilku dni. Nie wiedziałam co robić.
- Dobrze, że zadzwoniłaś. Zawiozę cię do szpitala – ostrożnie wziął ją na ręce i niósł do samochodu jak najcenniejszy skarb. W podobny sposób wniósł ją na SOR. Czekali trochę, bo przed nimi było kilka osób. W międzyczasie kostka zdążyła spuchnąć do nienormalnych rozmiarów. Wreszcie zaproszono ich do gabinetu. W pomieszczeniu obok wykonano rentgen stopy.
- Rzeczywiście zwichnęła pani kostkę – mruknął lekarz oglądając zdjęcie. - Pięć tygodni gipsu, ale wcześniej nastawimy, żeby wszystko wróciło na swoje miejsce. – Poprosił kolegę i we dwójkę starali się umieścić kości we właściwej pozycji. Julka krzyczała wniebogłosy, bo ból był trudny do wytrzymania. W końcu zemdlała. Ocknęła się w momencie, gdy gipsowano jej nogę. Jacek stał obok i trzymał ją za rękę.
- Już dobrze – pocieszył ją. – Najgorsze masz a sobą.
Wrócili do domu późno w nocy. Jacek postanowił zostać tym bardziej, że męża Julki nadal nie było. Ułożył ją na kanapie w salonie i przykrył kocem. Zrobił im mocnej herbaty i przy niej rozmawiali jeszcze, chociaż trudno było to nazwać rozmową, bo to głównie Julka mówiła a on jak zwykle słuchał. Opowiedziała mu o spotkaniu z Gośką i o tym, czego się od niej dowiedziała.
- Ona tylko potwierdziła to, o czym wiem już od dawna, a raczej co przeczuwam. Nie sądziłam, że tak to się skończy, ale mam zamiar jak najszybciej wnieść pozew o rozwód. To mieszkanie nie będzie dłużej służyło Michałowi za sypialnię i pralnię brudnych ciuchów. Jestem tak zła i tak nakręcona negatywnie do niego, że jutro ułożę treść tego pozwu. Jakoś dokuśtykam do sądu, żeby go złożyć.
Jacek roześmiał się.
- Nie musisz kuśtykać. Ja mogę go zawieźć. Poza tym jutro trzeba będzie kupić dwie kule tak jak mówił lekarz. Nie możesz obciążać tej stopy i nie możesz na niej stawać. Trzeba też zawieźć zwolnienie do twojej pracy, ale to wszystko jutro. Teraz spróbuj zasnąć. Ja przekimam się na fotelu.
Rano obudził ją zapach świeżo parzonej kawy. Przetarła oczy i pociągnęła nosem. Jacek krzątał się po kuchni szykując dla nich śniadanie. Obserwowała go spod przymrużonych powiek i zastanawiała się, czy on nadal na nią czeka tak jak zawsze powtarzał. Musiała przyznać, że był cierpliwy. Nigdy nie odważyłaby się go zapytać, czy kogoś ma. Nigdy nie zadałaby mu pytania w stylu, dlaczego mijają lata a on wciąż jest singlem. Takie pytania byłyby bez sensu, bo istniała na nie tylko jedna odpowiedź, że przecież czeka na nią. Nigdy nie traktowała poważnie tej dziwnej deklaracji. Wolała brać te jego zapewnienia za formę żartu. Nie chciała czuć się odpowiedzialna za jego samotnicze życie, przecież ona miała swoje własne, a on swoje i mógł z nim zrobić, co tylko chciał.
Nie ulegało jednak wątpliwości, że jeśli chodziło o małżeństwo, to w końcu przejrzała na oczy, a raczej spadły z nich klapki i to z wielkim hukiem.
Poczuł na sobie jej wzrok i podniósłszy głowę uśmiechnął się szeroko.
- Jak się czujesz? Boli cię noga? Zaparzyłem kawę i zaraz ci podam. Śniadanie też dostaniesz – wyrzucił z siebie na jednym wdechu. Podniosła się i usiadła. Nie czuła bólu nogi i uznała, że to dobry znak.
- Która godzina?
- Po siódmej kilka minut – odpowiedział niosąc tacę z pachnącą kawą i kanapkami. – Jeśli chcesz się umyć, to zaniosę cię do łazienki. Te kule trzeba koniecznie kupić. Nie sądzę, żeby Michał chciał cię nosić przez pięć tygodni na rękach zwłaszcza nie po tym, co mówiłaś. Musisz radzić sobie sama kiedy mnie tu nie będzie – wyszczerzył się do niej. – No chodź – uniósł ją jak piórko i zaniósł łazienki. Ułożył blisko ręcznik i przybory do mycia, żeby mogła sięgnąć. – Zawołaj jak będziesz gotowa.
Nie zawołała. W łazience skakała na zdrowej nodze starając się nie podpierać tą chorą. Skacząc przemieściła się do przedpokoju, ale Jacek usłyszał ją i przybiegł z pomocą.
- Nie powinieneś być już w pracy? – zapytała między jednym łykiem kawy a drugim.
- Powinienem, ale zadzwoniłem i wziąłem dzień wolnego. Za chwilę pojadę do twojej pracy i wracając wejdę do sklepu z zaopatrzeniem medycznym po kule dla ciebie. Sporządź listę zakupów, to załatwię przy okazji. Wpadnę na targowisko, bo i sobie muszę zaopatrzyć lodówkę.
Patrzyła na niego z podziwem. Był taki logiczny i taki niesamowicie uporządkowany…
- Naprawdę nie wiem jak ci dziękować. Gdyby nie ty pewnie do teraz nie zorganizowałabym sobie żadnej pomocy. Dzwoniłam do Michała, ale nie odbiera…
- Nie musisz mi za nic dziękować. Cieszę się, że mogłem być pomocny. Teraz odpoczywaj, a ja postaram się wszystko załatwić jak najszybciej.
Przez ten czas, kiedy go nie było Julka zdążyła ułożyć całkiem zgrabny pozew, w którym nie wywlekała małżeńskich brudów, chociaż mogłaby całkowicie obciążyć Michała za rozkład tego małżeństwa. Już od dawna nie czuła się w nim ani kochana, ani doceniona. Raczej całkowicie porzucona, ignorowana i odsunięta od spraw, które mogłyby być ich wspólnymi sprawami. Pomyślała, że tak naprawdę nic już kompletnie ich nie łączy. Napisała to w pozwie. Ujęła też w nim, że są małżeństwem bezdzietnym i przynajmniej od roku nie sypiają ze sobą. Jedyne co ich łączy to wspólny adres.
Jacek zjawił się po blisko trzech godzinach obładowany siatkami i parą ortopedycznych kul pod pachą. Wypakował zakupy do lodówki i zabrał się za obiad. Julka w tym czasie próbowała chodzić.
- Nieźle ci idzie – pochwalił jej starania Jacek. – Ugotuję ci trochę zupy, to będziesz miała też na jutro i upiekę mięso. Napisałaś ten pozew?
- Tak i wydrukowałam w trzech egzemplarzach. Zawieziesz?
- No pewnie. Przecież ci obiecałem.
Kiedy żegnał się z nią prosił, żeby w razie jakiejkolwiek potrzeby dzwoniła do niego.
- O każdej porze dnia i nocy. Mam nadzieję, że Michał się w końcu pojawi. Nie chciałbym, żebyś została bez żadnej pomocy.
- Nie martw się. Na pewno się odezwę i bardzo ci za wszystko dziękuję. To było naprawdę coś.
Po jego wyjściu przekręciła w zamku klucz i kuśtykając dotarła do kanapy. Ułożyła się na niej wygodnie. Teraz miała sporo czasu, żeby pomyśleć o swoim dalszym życiu bez Michała. Czuła satysfakcję, że to ona pierwsza wystąpiła z pozwem rozwodowym. Michał na pewno będzie zaskoczony, a może nie? Może właśnie czekał do momentu aż to właśnie ona wykona pierwszy ruch? Miała tylko nadzieję, że rozprawa będzie krótka. W końcu ani nie mają dzieci, ani żadnego, wielkiego, wspólnego majątku. Nie bardzo jest się czym dzielić.
W pozwie wyraźnie zaznaczyła, żeby oszczędzono im rozprawy mediacyjnej. Dobrze to uzasadniła tym, że nastąpił całkowity rozpad pożycia i to już dawno temu a między nimi nie ma już żadnej więzi.
Michał pojawił się pod koniec tygodnia. Mocno go zaskoczyła obecność Julki w domu i gips na jej nodze.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? Przyjechałbym natychmiast.
- Nie obrażaj mojej inteligencji Michał i nie rób ze mnie wariatki, bo na to nie zasłużyłam. Dzwoniłam kilkakrotnie i dobrze o tym wiesz. Nie odbierałeś, bo celowo wyłączyłeś telefon. Wyjazd na delegację to była ściema. Od dawna wiem, że masz romans z bogatą wdówką z ulicy Kasztanowej. Nawet jakoś specjalnie się z tym nie ukrywałeś. W związku z tym chciałam cię prosić, żebyś jeszcze dzisiaj spakował swoje rzeczy i wyniósł się z mojego domu. Proszę też o zwrot kluczy. Kilka dni temu złożyłam w sądzie pozew rozwodowy. Mam nadzieję, że zgodzisz się na rozwód bez orzekania o winie. Wtedy odbędzie się szybko i bezboleśnie. Jeśli jednak chcesz prać brudy, to nie będę mieć litości i obarczę ciebie wyłączną winą za rozpad małżeństwa. Ja nie zdradzałam cię na lewo i prawo, za to ty masz niezłą kolekcję byłych kochanek i tę najważniejszą-obecną.
Po tej tyradzie Michał aż przysiadł. W końcu przełknął nerwowo ślinę.
- Masz rację. Nie byłem dobrym mężem. Rozwód to najlepsze wyjście. Poza tym zakochałem się i nie mógłbym już z tobą być.
- Zakochałeś się? – rzuciła pogardliwie. - Ty nie masz pojęcia co to jest miłość. Jedyna miłość, którą czujesz, to miłość do pieniędzy twojej kochanki i kariery jaką możesz zrobić dzięki jej koneksjom. Nie mów mi o zakochaniu, bo ta kobieta nie jest skończoną pięknością i w dodatku starsza od ciebie o ponad dekadę. To wszystko co miałam ci do powiedzenia. Teraz zacznij się pakować i zniknij z mojego życia raz na zawsze.
Wieczorem tego samego dnia zadzwoniła do Jacka informując go, że pojawił się Michał, ale szybko pozbyła się go z domu i swojego życia.
Przez cały okres jej zwolnienia Jacek wpadał do niej z zakupami, czy też po to, żeby ugotować jej coś smacznego. Nie były to jednak nachalne wizyty i nie zdarzały się codziennie, raczej dwa razy w tygodniu. Julka radziła sobie o kulach coraz lepiej. Po miesiącu pozwolono jej już opierać się na zwichniętej nodze. Na zdjęcie gipsu pojechała z Jackiem. Zrobiono jej prześwietlenie, ale było w porządku. Kazano jeszcze przez dwa tygodnie ćwiczyć stopę, żeby mogła dojść do dawnej sprawności.
Niemal miesiąc później dostała wezwanie na rozprawę. Tak jak sobie życzyła w pozwie sąd przychylił się do jej prośby. Nie było rozprawy polubownej i sprawa zakończyła się po jednej bytności w sądzie. Michał potwierdził, że od dawna nie ma między nimi bliskości i nie sypiają ze sobą. Do majątku też nie wnosił żadnych pretensji oświadczając, że mieszkanie odziedziczone po dziadkach jest własnością żony i należało do niej jeszcze przed ich ślubem.
Rozwód stał się faktem. Julka wróciwszy z sądu była spokojna i odprężona. Nie miała żadnej huśtawki emocjonalnej, nie czuła żalu ani wielkiej pustki. Nie miała poczucia straty. Jedyne nad czym się zastanawiała, to to jak mogła być tak naiwna i głupia, żeby spędzić cztery lata z człowiekiem, którego obchodził wyłącznie jej status materialny. Używał go jak trampoliny do pięcia się po szczeblach kariery. Nie zaszedł przy niej daleko przy swoich wygórowanych ambicjach i to dlatego podryfował w objęcia majętnej wdówki wierząc, że dzięki niej wreszcie będzie kimś.
Comments