top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoragoniasz2

"NAŁÓG" - rozdział 1

„NAŁÓG”


UWAGA: Retrospekcje zaznaczone są kursywą

w kolorze niebieskim.


ROZDZIAŁ 1




Ta noc okazała się koszmarna. Już od kilku godzin przewracała się z boku na bok usiłując zasnąć, ale sen nie nadchodził. Zegar już jakiś czas temu wybił północ, a ona wciąż miotała się w pościeli jakby pod prześcieradłem miała pinezki. W ciemności otulającej jej pokój jasną plamą śnieżnej bieli jaśniała jej suknia ślubna. Tak… Dzisiaj miał być jej wielki dzień, jej ślub, ale czy ona naprawdę chciała tego ślubu? Wcale nie miała pewności, czy faktycznie chce wyjść za mąż, a jeśli nawet, to nie za tego faceta.



To nie Sebastianowi powinna przyrzekać miłość i uczciwość małżeńską. To nie jego kochała. Owszem doceniała go za wszystko, co dla niej zrobił. Doceniała, że był dla niej podporą przez ostatnie dwa lata, ale ona popełniła chyba wielki błąd, bo pomyliła uczucie z wdzięcznością. Na miejscu Sebastiana powinien stać wraz z nią przed ołtarzem Marek. Jej jedyna, wielka miłość. Do dzisiaj nie mogła sobie darować, że nie była na tyle silna, żeby o nich zawalczyć. Pozwoliła na to, żeby ich rozdzielono. Inna rzecz, że nie miała już siły do walki. Walczyła o to uczucie od kiedy poznała Marka. Najpierw starała się o odrobinę uwagi dla siebie, pragnęła, żeby on dostrzegł w niej kobietę, a nie jedynie swoją asystentkę. Wciąż zapominała, że on nie jest wolny, że jest zajętym facetem.



Od kiedy zatrudniła się w Febo&Dobrzański ciągle musiała z czymś się zmagać. Urodą nie powalała, a Marek był zbyt powierzchowny, żeby dostrzec w niej piękno wewnętrzne. Ona zawsze była blisko. Ratowała go z różnych opresji, w wyniku których mogła też ucierpieć firma. Gdyby nie wzięła dwóch potężnych kredytów, F&D do dzisiaj pewnie by już nie istniała. Nie miała pojęcia, że Sebastian, najlepszy przyjaciel Marka usłyszawszy, że w formie zabezpieczenia Marek oddał jej weksel na udziały, uknuł perfidną intrygę i wciągnął w nią obiekt jej westchnień. To wówczas dokonała się w Marku jakaś wolta. Zaczął ją adorować, wyciągał na randki, zabierał do SPA… Najważniejsze jednak było to, że zapewniał ją o zerwaniu z narzeczoną. Tak się też stało, ale niestety zbyt późno. Wyszła na jaw intryga i wszystkie świństwa, które jej zrobił. Musiała odejść z firmy, bo nie mogła już dłużej z nim pracować. Odeszła w niesławie. Oboje Febo oskarżyli ją o okradanie firmy i działanie na jej niekorzyść. Firma faktycznie zaczęła trochę podupadać. Alex Febo wciąż knuł, żeby utrudnić Markowi prezesurę. To musiało się źle skończyć. Prawda zawsze wypłynie w końcu na wierzch. Ona dowiedziała się o tym dwa miesiące później, gdy przyjechał do Rysiowa sam senior Dobrzański prosząc ją o pomoc. Uległa jego namowom zastrzegając jednocześnie, że nie chce pracować z Markiem. Została tymczasowo prezesem z misją ratunkową. Marek wychodził ze skóry, żeby za wszelką cenę zbliżyć się do niej. Po przemianie dokonanej przez firmowego projektanta stała się teraz piękną, elegancką kobietą, za którą oglądali się mężczyźni. Sebastian też ślinił się na jej widok. Zawsze z podziwem omiatał jej sylwetkę i oblizywał się jak tłusty kot. Z drugiej strony nie wykonywał żadnych intymnych gestów w jej kierunku ani też nie próbował się z nią umawiać. To była kiedyś dziewczyna jego najlepszego przyjaciela i chociaż już nie byli ze sobą Marek starał się ze wszystkich sił, żeby do siebie wrócili.


Misja ratunkowa powiodła się mimo licznych kłód rzucanych pod nogi przez oboje Febo. Pokaz zwieńczający ten trud okazał się też nowym otwarciem dla Marka i Uli. Ona doceniła jego poświęcenie. Miała świadomość, że gdyby nie on i determinacja, żeby zgodziła się na jego powrót do firmy, a także bez wątpienia ciężka praca, wiele rzeczy by się nie udało. Wybaczyła mu, a on niezmiernie szczęśliwy tulił ją w swoich ramionach.


Dwa miesiące później zaręczyli się, a Ula przeniosła się z Rysiowa do Warszawy na Sienną. Nawet nie przypuszczała, że może być z Markiem tak bezgranicznie szczęśliwa. Oboje czuli się tak jakby nie stąpali po ziemi i unosili się nad jej powierzchnią. Nie kłócili się. Ula miała bardzo spokojny charakter, a i Marek przy niej złagodniał. Nie prowadzili jakiegoś bogatego życia towarzyskiego. Często jeździli do Rysiowa, bo tam trzeba było pomóc, nieco rzadziej do seniorów Dobrzańskich. Jeśli akurat nie mieli żadnych planów zapraszali do siebie Sebastiana z Violettą, sekretarką Marka. To jednak nie trwało za długo, bo któregoś pięknego dnia Sebastian rozstał się z nią. Miał już dość jej kombinowania, kłamstw i wyciągania od niego pieniędzy. Przychodził więc sam przynosząc jakieś piwo i przy nim wraz z Markiem oglądał mecz w telewizji. Ula szybko przywykła do tych wizyt i nie miała nic przeciwko temu. Marek i Sebastian stanowili zgrany duet przyjaciół od lat i nigdy nie odważyłaby się tego układu rozbijać. Sebastian sprawiał wrażenie jakby wciąż czuł się winny tej intrygi, którą namotał i wciągnął w nią Marka, chociaż Ula słowem nie wspominała o tym przykrym dla niej okresie. Uznała, że było, minęło i teraz trzeba iść dalej.


Kiedy Febo przed pokazem wyjechali do Włoch ona znowu objęła fotel dyrektora finansowego i przeniosła się do dawnego gabinetu Alexa. Marek był nieszczęśliwy bez niej za ścianą i zawsze znajdował pretekst, żeby choć na kilka chwil wpaść do niej lub porwać ją na lunch. Czasem zżymała się, bo pracy miała sporo i najchętniej nigdzie by nie szła, ale argument Marka, że jak będzie zaniedbywać posiłki to wpadnie w jakąś chorobę, był przekonywujący. Nie tak rzadko towarzyszył im Sebastian.



Tak naprawdę nie pamiętała tego momentu, kiedy to wszystko zaczęło iść w złym kierunku. Pracy było coraz więcej. Dobrzańscy cieszyli się z sukcesów syna zapewniając go na każdym kroku, jak bardzo są z niego dumni. Kiedyś dałby sobie rękę obciąć byleby usłyszeć te słowa od ojca. Teraz sprawiał wrażenie, że im częściej senior go chwalił on tym bardziej popadał w jakąś chorobliwą ambicję, żeby być lepszym, coraz lepszym. Ula wielokrotnie mówiła mu, że firma stoi fantastycznie, że nie musi się już tak urabiać po łokcie.

- Porównaj sobie zarobki sprzed pięciu lat i te obecne. Ludzie są zachwyceni, bo dostają dwa razy tyle co kiedyś. Wychwalają cię pod niebiosa i nie dają o tobie powiedzieć złego słowa. Są ci wdzięczni za rozbudowany socjal, za dopłaty do wczasów i darmowe leczenie u specjalistów. To ogromne wsparcie dla rodzin. Czego ty jeszcze chcesz?

- Chcę udowodnić ojcu, że jestem od niego lepszy. Chcę, żeby to wreszcie przyznał.

- To na pewno się kiedyś stanie pod warunkiem, że dożyjesz do tego czasu i nie wykończy cię ta harówa.

- Kochanie, nic mi nie będzie… - kończył dyskusję.

A jednak jego psychika chyba nie wytrzymywała takiego tempa i takiej ambicji. Zauważyła, że wieczorami coraz częściej sięga do barku nalewając sobie szklaneczkę whisky.

- Nie przesadzasz z tym alkoholem?

- To tylko kilka łyków na odprężenie – tłumaczył.

Już wtedy powinna jej się zapalić czerwona lampka. Doskonale pamiętała jego wyskoki, kiedy był jeszcze z Pauliną. Zdradzał ją przy każdej, nadarzającej się okazji. Wraz z Sebastianem przynajmniej dwa razy w tygodniu wyruszali na podbój warszawskich klubów, w których upijali się i podrywali chętne panny.



Zwykle po takiej eskapadzie przychodzili do pracy mocno spóźnieni z wymiętymi, szarymi twarzami i na wielkim kacu. Wtedy nie komentowała tego. Ograniczała się jedynie do przynoszenia im wody mineralnej i tabletek aspiryny na ból głowy. Teraz jednak ona i on tworzyli parę, byli zaręczeni i nie wyobrażała sobie takiej powtórki z rozrywki.

Z biegiem czasu jej niepokój wzrastał. Marek coraz częściej wracał do domu na rauszu. Tak zdarzało się zazwyczaj wówczas, gdy miewał spotkania na mieście z kontrahentami. Były to głównie kolacyjki mocno zakrapiane alkoholem. Próbowała z nim rozmawiać.

- Nie kontrolujesz tego, Marek. Jak możesz mi to robić? Jak możesz to robić sobie? To zaczyna mnie przerastać. Coraz częściej wracasz pijany z takich spotkań. Czy naprawdę potrzebujesz alkoholu do podpisania kontraktu?

Klękał przed nią kładąc głowę na jej kolanach.

- Wybacz mi, kotku. Tak bardzo cię przepraszam. Wiesz, że ostatnią rzeczą jakiej bym chciał, to zrobienie ci przykrości. Czasami są jednak takie sytuacje, że nie wypada odmówić z obawy, że klient się obrazi i nie podpisze umowy. Boję się tego. Co by ojciec powiedział? Na pewno byłby rozczarowany…

- Ojciec, to słaby argument. Po prostu coraz bardziej lubisz wypić. Tęsknisz za smakiem whisky. Uzależniasz się. Wiesz, że bardzo cię kocham, ale jeśli popadniesz w alkoholizm, będę musiała odejść.

Jej ostatnie słowa wprawiły go w przerażenie. Podniósł głowę i wbił wzrok w jej błękitne, załzawione oczy.

- Przysięgam ci, kochanie, że mam nad tym kontrolę. Wiem ile mogę wypić i wiem, kiedy muszę przestać. Zaufaj mi trochę. Nigdy nie dopuszczę do tego, żebyś miała odejść. Kocham cię przecież jak wariat.


Przetarła zmęczone powieki. Od tych wspominków rozbolała ją głowa. Zwlekła się z łóżka i przeszła do kuchni, żeby wziąć jakąś tabletkę przeciwbólową. Starała się to zrobić jak najciszej, ale ojciec miał lekki sen i zmaterializował się w drzwiach jak duch. Na jego widok puściły jej nerwy i rozpłakała się. Podszedł do niej i przytulił ją.

- Córcia, co się stało? Nie możesz spać? Denerwujesz się?

Zdała sobie sprawę, że identyczne pytania padły z jego ust wtedy, gdy odchodziła od Marka. Ojciec nie rozumiał tego, a ona przez pół nocy tłumaczyła mu powody tej decyzji.

- Nie mogę spać, tato. Wciąż zadaję sobie pytanie dlaczego wyrzuciłam Marka ze swojego życia? Dlaczego zrezygnowałam z walki o niego i o siebie? Odeszłam, a on coraz bardziej się staczał. Nie pomogłam mu, tylko odwróciłam się od niego.

- Nie mogłaś postąpić inaczej, córcia, bo nie chciałaś kolejny raz cierpieć.

106 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page