top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoragoniasz2

"NAŁÓG" - rozdział 5

ROZDZIAŁ 5



Usłyszała ciche „proszę” i weszła do środka. Zobaczyła za biurkiem szczupłą kobietę około czterdziestki. Podeszła i wyciągnąwszy do powitania dłoń przedstawiła się. Kobieta wskazała jej krzesło i kiedy już usiadła, zapytała:

- Co panią do mnie sprowadza?

- Jestem narzeczoną Marka Dobrzańskiego, który jest od jakiegoś czasu pani pacjentem. Nie przyszłam tu po to, żeby wyciągać od pani jakieś informacje na temat metod leczenia. Ja chciałabym tylko wiedzieć, czy on uczęszcza regularnie na zajęcia.

Pani psycholog popatrzyła na Ulę z zainteresowaniem.

- Dlaczego jest to dla pani takie ważne?

- No cóż…, mam wrażenie, że przegrywam z jego nałogiem. Mam pewność, że nie przestał pić. Może nieco ograniczył alkohol, ale jednak popija i chyba jest mu wszystko jedno, co pije byleby zawierało alkohol. Już nie wybrzydza, a ostatnio wypił nawet likier migdałowy, którym miałam zamiar poczęstować moje przyjaciółki. Najtrudniejsze jest chyba to, że po nim nie bardzo widać, że spożywał jakiś trunek. Nie zatacza się, nie bełkocze bez sensu, nie awanturuje się. Raczej wręcz przeciwnie. Jest wyjątkowo spokojny i cichy. Siedzi na kanapie ze spuszczoną głową, a jego myśli krążą nie wiadomo, gdzie. Dopiero niedawno zrozumiałam, że u niego tak właśnie objawia się stan upojenia. Często płacze kiedy robię mu wyrzuty, ale to chyba tylko sposób na wzbudzenie we mnie litości. To takie krokodyle łzy. Ostatnio często o czymś nie pamięta, często coś gubi lub położy i nie może przypomnieć sobie, gdzie. Ja naprawdę już nie wiem, jak mam z tym walczyć – rozłożyła bezradnie ręce.

Kobieta wstała i podeszła do regału wypełnionego teczkami pacjentów. Wyszukała tę właściwą i wróciła do biurka.

- On rzeczywiście zapisał się na terapię, ale był tylko na dwóch zajęciach. Na tych drugich próbowałam wyciągnąć od niego powód, który przyczynił się do jego uzależnienia, ale nie chciał mówić. Nagle stał się wycofany i mało komunikatywny. Moja grupa za miesiąc kończy terapię, a on tak naprawdę nawet jej nie zaczął. Ja nikogo nie mogę zmuszać do tego, żeby się leczył. Jesteśmy tu po to, żeby pomóc takim osobom wrócić na właściwe tory, ale nikomu nie przystawiamy pistoletu do głowy i nie naciskamy w sprawie terapii. Jeżeli narzeczony zdecyduje się wrócić, przyjmiemy go z otwartymi ramionami. Nigdy nie zamykamy drogi do wyzdrowienia naszym podopiecznym.

Proszę z nim porozmawiać i namówić na powrót. To przecież dla jego dobra.

Ula wstała i ponownie uścisnęła kobiecie dłoń.

- Bardzo pani dziękuję. Do widzenia.

Kiedy zamknęła za sobą drzwi gabinetu, rozpłakała się. Przerażony Sebastian objął ją i wyprowadził z budynku. Nie mogła się uspokoić. On przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił gładząc jej plecy.

- Już dobrze, Ula, już dobrze… Nie płacz, bo serce mi się kraje. Chyba nie jest najlepiej, prawda?

Pokręciła przecząco głową odrywając się od niego. Błękitna koszula, którą miał na sobie upaprana była rozmazanym tuszem i mokrymi plamami łez.



- O, matko! Bardzo cię przepraszam – wskazała na plamy.

- Nie przejmuj się, wożę w bagażniku zapasową i zaraz się przebiorę. Masz tu chusteczkę, wytrzyj oczy.

- On na tej terapii był zaledwie dwa razy na samym początku. Ta psycholog mówi, że jej grupa za miesiąc ją kończy, a Marek nawet jej dobrze nie zaczął. Okłamywał nas… Ja czułam, że z nim jest coś nie w porządku. Dlaczego on mi to robi…?

- Nie wiem, Ula, naprawdę nie wiem. Nie zasługujesz na to, żeby przechodzić przez to wszystko, a on nie zasługuje na ciebie. Czego on chce i czego szuka? Ma u boku piękną, dobrą i szlachetną kobietę, i zamiast to docenić to… Ech, szkoda gadać. Może wstąpimy gdzieś na kawę Ochłoniesz nieco i uspokoisz się.

- Dobrze. Może Baccaro?


W Baccaro zjedli także obiad, chociaż Ula zaledwie dzióbnęła swoją porcję. Mimo nalegań Sebastiana nie była w stanie nic przełknąć.

- Już tak mam, że jak się zdenerwuję, to ściska mi się żołądek. Chyba nie dam rady dzisiaj pracować. Jestem zbyt roztrzęsiona. Zadzwonię do Doroty i powiem jej, że nie wracam. Jeśli możesz, to odwieź mnie do domu.

- Nie ma sprawy.

Już wysiadając z samochodu poprosiła Olszańskiego o dyskrecję.

- Proszę cię nic mu nie mów, że byliśmy w tej przychodni. Ja sama z nim porozmawiam jak wróci z pracy.

- Nie obawiaj się. Nie mam zamiaru nic mu mówić- uspokoił ją.

- Dziękuję za to, że tam ze mną byłeś i w ogóle za wsparcie. Jesteś naprawdę dobrym przyjacielem. Do jutra.

Kiedy zamknęła drzwi mruknął – chciałbym być kimś więcej… - odpalił silnik i ruszył w kierunku Lwowskiej.


Weszła do mieszkania kompletnie wyzuta z sił. Ściągnęła buty i rzuciła się na kanapę. Nagle poczuła się całkowicie bezradna i bezsilna wobec tego strasznego nałogu, który niszczył Marka. – On sobie z tym nie poradzi. Jest zbyt słaby i nie ma silnej woli. Może by tak porozmawiać z Dobrzańskimi? Oni nie mają pojęcia, że ich syn tak się uzależnił od alkoholu. Krzysztof na pewno by zrozumiał, gdybym powiedziała z jakiego powodu się upija. Z drugiej strony Marek chyba nigdy by mi nie wybaczył, że powiedziałam rodzicom prawdę.



Podciągnęła kolana niemal pod samą brodę jakby chciała się zapaść we własnym wnętrzu. Nawet nie czuła, że łzy same płyną jej po policzkach.


Marek wszedł do mieszkania i już od progu zauważył śpiącą na kanapie Ulę. Zamknął cicho drzwi i ściągnąwszy buty podszedł do narzeczonej przyglądając jej się z uwagą. Jej policzki naznaczone były smugami czarnego tuszu. – Płakała? – zapytał sam siebie zaskoczony. – Na pewno płakała i na pewno przeze mnie. – Rozłożył ciepły pled chcąc ją nim okryć, ale w tym momencie Ula otworzyła oczy. Pochylił się i przylgnął do jej ust. Nie wyczuła alkoholu, a jedynie przyjemny zapach jego perfum.

- Jesteś już… Która godzina?

- Po osiemnastej.

- Przepraszam, ale nic nie zrobiłam do jedzenia. Jakoś tak mnie zmogło. W lodówce jest leczo. Podgrzeję i zaraz będziemy jeść. Poza tym chciałam z tobą porozmawiać.

Już przy posiłku powiedziała mu, że wie o jego absencji na terapii.

- Byłam w tej przychodni i rozmawiałam z twoją panią psycholog. Powiedziała mi, że byłeś tam zaledwie dwa razy. Dlaczego mnie okłamałeś? – jej głos brzmiał twardo i nieprzyjemnie z jakąś domieszką złości i rozczarowania. Marek siedział jakby kij połknął wbijając w nią zaskoczony wzrok.

- Sebastian ci powiedział…?

- Sebastian? O czym?

- No o tym, gdzie jest ta przychodnia. To dlatego mnie wczoraj o nią wypytywał. Teraz będziesz mnie śledzić?

- Nie mam takiego zamiaru i nie od Sebastiana mam namiary na tę przychodnię. – Opatrzność mnie pokarze za te łgarstwa. - Zanim się dowiedziałam obdzwoniłam pół miasta. Wbrew temu co myślisz, on jest bardzo lojalny wobec ciebie. Ja chcę usłyszeć prawdę. Skoro nie chodzisz na zajęcia, to znaczy, że nadal popijasz i nie zaprzeczaj. Z barku zniknął likier migdałowy, a wczoraj, jak wszedłeś do łóżka, wyczułam zapach alkoholu. Jak jest naprawdę?

Marek skurczył się w sobie. Jak ma jej to wyjaśnić, żeby zrozumiała?

- Ula, ja bardzo się staram, ale nie zawsze mi wychodzi. Na pewno piję zdecydowanie mniej, ale czasami mnie to przerasta. Nie mogłem chodzić na tę terapię. Nie mogłem znieść, że każą mi się tak odzierać ze wszystkiego, kajać się i bić w piersi. Uznałem, że to bez sensu. Nie postawi mnie do pionu zwierzanie się obcym ludziom z tego, co robię i jak wygląda moje życie. Postanowiłem walczyć z tym sam. Bądź tylko cierpliwa i daj mi trochę czasu, a zobaczysz, że wyjdę na prostą.

- Nie wierzę ci. Nie sądzę, żebyś potrafił poradzić sobie sam. Nie masz dość silnej woli, ale skoro tak chcesz, to zobaczymy co z tego wyjdzie. Ja tylko cię lojalnie uprzedzam, że jeśli jeszcze raz nawalisz, odchodzę.

- Nie nawalę, Ula, przysięgam.


Kolejne tygodnie nie przyniosły jakiejś spektakularnej zmiany. Marek nadal popijał. Wciąż coś gubił, odtwarzał dokumenty, których nie mógł znaleźć i zapominał o spotkaniach służbowych. Zaniepokojona informacją o zerwaniu trzech kontraktów Ula, któregoś dnia zawędrowała do jego gabinetu. Zastała go siedzącego przy biurku z ukrytą w dłoniach twarzą. Najwyraźniej był na granicy załamania nerwowego. Przed nim stała niedopita szklaneczka whisky. Obeszła biurko i usiadła na jego blacie.

- Marek? Co się dzieje? – zapytała zaniepokojona. – Dostałam przed chwilą informację o trzech zerwanych kontraktach.

- Wszystko zawaliłem, Ula. Wszystko. Ojciec mnie chyba zabije. Jakiś pech prześladuje mnie ostatnio. Nic nie mogę załatwić tak jak trzeba.



- To nie pech, Marek, to alkohol. Dlaczego nie chcieli podpisać aneksów?

- Bo chcieli, żebym policzył im po kosztach. Byli zdziwieni wyliczeniami i nie docierało do nich, że wszystko poszło w górę, a zwłaszcza materiały. Nie wytrzymałem nerwowo i wściekłem się. Zrobiłem awanturę całej trójce w knajpie, gdzie się spotkaliśmy. Oni w odwecie zerwali kontrakty. Ja już nie daję rady, Ula. Nie radzę sobie sam ze sobą i kompletnie nie wiem co robić… Znowu usłyszę od ojca, że jestem nieudacznikiem.

- Daj mi te umowy. Spróbuję zadzwonić do nich i przeprosić. Być może zechcą się ze mną umówić na spotkanie. Postaram się to wszystko odkręcić.

- Jesteś aniołem. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. Kolejny raz ratujesz mi tyłek.

- I ostatni, Marek. Znowu pijesz. Chcesz zalać tego robaka, co cię gryzie? Alkohol nie jest lekarstwem. Zrozum to wreszcie. Idę dzwonić, a ty zbieraj się. Weź taksówkę i wracaj do domu. Daj mi jeszcze kluczyki od samochodu.


Gdyby nie jej elokwencja, znajomość tematu, uprzejmość, a przede wszystkim spokojne i rzeczowe przedstawienie sprawy, ci trzej kontrahenci już nigdy nie podjęliby współpracy z F&D. Udało jej się ich udobruchać i dojść z nimi do konsensusu. Umowy zostały klepnięte.

90 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page