top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoragoniasz2

"NAŁÓG" - rozdział 8

ROZDZIAŁ 8



Krzysztof był w szoku. Nie mógł zrozumieć jak to się stało, że jego syn okazał się tak słaby. Marek nie szczędził mu szczegółów, bo uznał, że ojciec powinien poznać całą prawdę. Opowiadał o spotkaniach z kontrahentami na mieście, o kolacyjkach suto zakrapianych alkoholem, które sam stawiał byleby doprowadzić do podpisania umowy.



- Raz, drugi, trzeci, dziesiąty i popłynąłem. Nastąpił moment, że nie było dnia, w którym nie wypiłbym choć trochę. Ula próbowała przemówić mi do rozsądku. Udawałem, że rozumiem ją i jej obawy. Zapewniałem, że już się nie ześwinię, a tymczasem szedłem w tango. Ona nawet nie robiła mi awantur. Jedyne, co potrafiła, to płakać i prosić mnie, żebym się opamiętał. Nie opamiętałem się… Nie jestem nic wart i ona właśnie to zrozumiała. Nie dotrzymuję obietnic i rozczarowuję ją na każdym kroku – ukrył w dłoniach twarz. – Jak ja będę bez niej żył i jak ona poradzi sobie bez tej pracy?

Krzysztof podniósł się z fotela. Był zły i wcale nie usiłował tego ukryć.

- Rozczarowałeś mnie jak nikt nigdy w moim życiu i to nie pierwszy raz – jego głos brzmiał twardo i obco. - Czuję się tak, jakby ktoś wymierzył mi siarczysty policzek za to, że nie sprawdziłem się jako ojciec. Nawet nie wyobrażam sobie, jak matka przyjmie te rewelacje. Pewnie zapłacze się na śmierć. Zapamiętaj sobie jedno. Nigdy w życiu nie dopuszczę ponownie do sytuacji, żeby Ula odeszła z firmy. Odejdziesz z niej ty. O dalszych krokach powiadomię cię w najbliższych dniach, bo muszę to wszystko przemyśleć.


- Witaj, Ula – Sebastian uśmiechnął się, kiedy usłyszał jej głos w słuchawce. – Jak się czujesz? Wyspałaś się?



- Dobrze, choć zasnąć nie mogłam dość długo, ale nie jest najgorzej. A co u ciebie?

- No trochę się działo już od rana, ale nie chciałbym rozmawiać o tym przez telefon. Mógłbym przyjechać do ciebie po pracy?

- Pewnie. Zapraszam. Załapiesz się na furę pierogów. Właśnie kończę je lepić.

- Mmm, brzmi bosko. Będę koło osiemnastej. Do zobaczenia.


Olszański siedział przy stole w kuchni Cieplaków i pałaszował drugą porcję pierogów z mięsem. Ula nie żałowała mu. Narobiła tego ze dwie setki więc mógł jeść do woli.

- Prze-pysz-ne. Świetnie gotujesz, Ula. Wyobraź sobie, że zaraz z rana pojawił się u mnie w gabinecie Marek. Ale wcześniej, w niedzielę po południu dzwonił do mnie pytając czy wiem, gdzie jesteś. Powiedziałem mu prawdę, że odeszłaś, a w poniedziałek przyniosę twoje wypowiedzenie. Był wstrząśnięty. Raczej nie miałem nad nim litości i wygarnąłem mu, że skoro nie potrafi dotrzymywać obietnic, to niech się uczy od ciebie, bo w końcu ostrzegałaś go, że jeszcze jeden taki numer i odejdziesz.

No, a dzisiaj rano przyszedł nieco zblazowany do roboty i uderzył prosto do mnie. Chciał się poradzić, co ma zrobić, bo będzie musiał powiedzieć o wszystkim ojcu, przyznać się do pijaństwa i do tego, że zniknęłaś z jego życia i z firmy.



Poradziłem, że jeśli ma jaja, to weźmie wszystko na klatę i powie staruszkom całą prawdę. Opowiedziałem mu co nawywijał na weselu, jaki wstyd ci zrobił przy wszystkich gościach. On nic nie pamiętał. Mówiłem, żeby w pierwszym rzędzie przeprosił Elę i Władka, a także zrekompensował im wszystkie szkody, bo tak naprawdę zepsuł im wesele. Wyszedł ode mnie z wyrzutami sumienia. Nie widziałem go do końca dniówki. Pewnie zamknął się u siebie i nie wyściubiał nosa. Załamał się, kiedy wręczyłem mu twoje wypowiedzenie. Na pewno nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, to znaczy chyba nie wierzył, że spełnisz swoją obietnicę i odejdziesz. Pewnie myślał, że kolejny raz mu wybaczysz i znowu mu się upiecze. Tak naprawdę martwię się o niego, czy znowu nie popłynie tym razem z rozpaczy.

- Wiesz, że nie mogłam inaczej postąpić. Jak długo można się kopać z koniem? Ile razy można przymykać oko na coś takiego? Jak długo można udawać, że nic się nie dzieje i wszystko jest w porządku? To nie na moje nerwy. Niech nie obarcza mnie swoim wstydem, niech sam się nim naje.

- Masz rację. Znam go tyle lat, ale w życiu bym nie przypuszczał, że ma taki słaby charakter.



Słowa ojca wstrząsnęły nim. Senior nie krzyczał, nie robił wyrzutów, ale spokojnie wyłuszczył, co zamierza zrobić. To było chyba gorsze niż połajanka w jego wykonaniu. Sięgnął do stacjonarnego telefonu i nacisnął guzik.

- Violetta nie łącz mnie z nikim i nikogo do mnie nie wpuszczaj oprócz Eli i Władka. Muszę z nimi porozmawiać, ale to za chwilę.

Odpalił laptop i wszedł na swoje konto bankowe. Z niego przelał na konto Eli dziesięć tysięcy złotych jako zadośćuczynienie za szkody. Potem połączył się z bufetem i poprosił Elę, żeby wraz z Władkiem przyszła do jego gabinetu. Wiedział, że wyjeżdżają w podróż poślubną za kilka dni więc chciał mieć za sobą tę pewnie niezbyt przyjemną rozmowę dopóki oboje byli jeszcze w pracy.

Kiedy się pojawili poprosił, żeby usiedli.

- Domyślacie się dlaczego was zaprosiłem, prawda? Nawet nie wiecie, jak bardzo żałuję tego incydentu i jak okropnie mi za siebie wstyd. Przyznaję, że mam problem z alkoholem i staram się z tym walczyć. Przyznaję też, że prawie nic nie pamiętam, ale Sebastian opowiedział mi, jak to wszystko wyglądało. Bez wątpienia zepsułem wam wesele i nie znajduję na to żadnego usprawiedliwienia, choć Bóg mi świadkiem, wcale tego nie chciałem. W ramach rekompensaty, a raczej zadośćuczynienia przesłałem ci na konto, Elu, dziesięć tysięcy złotych. To oczywiście dla was obojga wraz z najszczerszymi przeprosinami i prośbą, żeby ta rozmowa pozostała tylko między nami. Możecie mi wybaczyć?

- Dziesięć tysięcy to stanowczo za dużo, Marek. Te dwa świniaki nie były tyle warte – Ela podniosła się z kanapy i wyciągnęła do niego dłoń. - Obiecujemy, że nikt się nie dowie.

- Dziesięć tysięcy, to w sam raz moi drodzy, a do tego powinienem przez kolejne dziesięć lat przepraszać was za to co zrobiłem. Czuję się z tym okropnie i jestem bardzo zażenowany.

- Już w porządku, prezesie – teraz Władek uścisnął mu prawicę. – Było, minęło, a te dwie świnki przecież nie zmienią tego, że jesteśmy bardzo szczęśliwi i tylko to się liczy. Bardzo dziękujemy i proszę sobie już nie robić wyrzutów.



Odetchnął. Podziękował im raz jeszcze życząc udanej podróży. Już w drzwiach Ela zatrzymała się pytając o Ulę.

- Nie widziałam jej dzisiaj. Nawet nie przyszła na te nasze święte dziesięć minut.

Marek zmieszał się i spuścił głowę.

- Powiem wam, ale też proszę o dyskrecję. Ula odeszła z firmy i odeszła ode mnie. Ojciec będzie chciał ją namówić do powrotu, ale nie wiem, czy się uda. Przepraszam…, to dla mnie bardzo trudne.

- Będziemy trzymać mocno kciuki za jej powrót. Trzeba być dobrej myśli.



Krzysztof Dobrzański obudził się wcześnie rano z postanowieniem, że pojedzie do Rysiowa. Nie mógł i nie chciał tak zostawić tej sprawy. Dziewczyna, którą tak bardzo polubił, wręcz pokochał i niezmiennie był pod wrażeniem jej umiejętności, ogromnej wiedzy i kompetencji nie mogła tak po prostu odejść z firmy, a on zrobi wszystko, żeby tak się nie stało. Wczoraj wieczorem długo rozmawiał ze swoją żoną. Opowiedział jej przebieg rozmowy z synem.

- Myślałem, że już wszystkie rozczarowania będące jego udziałem mamy za sobą. Dzięki Uli wziął się w garść i stał się odpowiedzialny. Sądziłem, że wkrótce się pobiorą i uszczęśliwią nas wnukami, a tu taka niemiła niespodzianka. Wcale się nie dziwię, Helenko, że Ula tego nie wytrzymała i odeszła. Inna na jej miejscu już dawno rzuciłaby go w diabły, a ona wciąż próbowała rozmawiać z nim i przekonać, żeby poszukał pomocy. Muszę do niej pojechać. Wszystko sobie przemyślałem. Ona nie odejdzie. Odejdzie Marek.


Mocno się zdziwiła widząc na progu swojego domu niedoszłego teścia.

- Dzień dobry, panie Krzysztofie – przywitała się cicho.

- Dzień dobry, moje dziecko. Poświęcisz mi chwilkę na rozmowę? Nie obawiaj się, nie będę cię namawiał do powrotu do mojego syna.

Otworzyła szerzej drzwi zapraszając go do środka i proponując kawę. Tak, jak poprzednio, usadziła go w swoim pokoju czekając cierpliwie na to, co ma do powiedzenia.

- Posłuchaj, Uleńko. Wczoraj byłem w firmie i dowiedziałem się bardzo niepokojących rzeczy. Marek o wszystkim mi opowiedział. Byłem oburzony zwłaszcza, że pokazał mi twoje wypowiedzenie. Długo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że nie pozwolę ci odejść z firmy. Jesteś dla niej zbyt ważna, bym mógł do tego dopuścić. Wiem, że nie chcesz pracować z Markiem i przysięgam ci, że nie będziesz. Postanowiłem, że to Marek odejdzie z firmy, a nie ty. Zostaniesz ponownie prezesem. Zrobimy personalne przesunięcia na stanowiskach. Twoje obejmie Adam Turek. Główną księgową zostanie Matylda. Sebastian będzie twoim zastępcą, a jego funkcję przejmie Alicja Milewska. To chyba dobre rozwiązanie. Bardzo chciałbym, żebyś od jutra wróciła do pracy. Marka od jutra już nie będzie i nie będziesz się musiała katować jego widokiem. Zgodzisz się na taki układ? Nie ukrywam, że bardzo mi na tym zależy.



Patrzyły na niego wielkie, błękitne, załzawione oczy wyrażające bezbrzeżny smutek.

- Już nie dałam rady z nim żyć… - wyszeptała cicho. Krzysztof usiadł obok niej i pogładził jej długie włosy.

- Wiem, dziecko, wiem… Nie musisz się z niczego tłumaczyć. Znam swojego syna i wiem do czego jest zdolny. Sądziłem jednak, że ma za sobą tę złą przeszłość. Myliłem się. Nie odchodź Ula, bo bez ciebie ta firma posypie się jak domek z kart. Marek poczynił kilka nieprzemyślanych ruchów, które nie wyszły jej na dobre.

- Wiem… Sama odkręcałam trzy umowy, które zawalił.

- Jest tego trochę więcej. Jeszcze dzisiaj pojadę do niego i powiem, żeby przekazał wszystko Sebastianowi. Od jutra ma zakaz pojawiania się w F&D.

98 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page