top of page
Szukaj
gajazolza

PRZESZŁOŚĆ JAK WYRZUT SUMIENIA - rozdział 10

ROZDZIAŁ 10

ostatni


Zanim jednak zaczęli cokolwiek załatwiać ze ślubem Marek wpadł w prawdziwy kołowrotek. Zaczęli wracać kontrahenci, którzy wcześniej zerwali z Febo&Dobrzański umowy. Przepraszali go, że dali się tak podejść Alexowi Febo. Tłumaczyli, że to, co napisał im w piśmie brzmiało bardzo wiarygodnie a oni bali się utraty potencjalnych zysków ze sprzedaży kolekcji. Marek żadnemu z nich nie robił wyrzutów, nie pouczał, że w pierwszej kolejności powinni zwrócić się do niego, by sprawdzić otrzymane informacje. Najważniejsze było, że wrócili i chcą podpisać nowe umowy.



- Jestem wykończony kochanie – skarżył się Uli. – Od rana wciąż gdzieś biegam i coś załatwiam, ale to wszystko dla dobra firmy. Wróciła cała dwunastka. Oprócz podpisywania umów koordynuję też dostawy ze szwalni, a to strasznie absorbujące. Tęsknię za tobą i chciałbym cię już zobaczyć.

- Cierpliwości – pocieszała go. – Wiesz, że dla firmy to teraz priorytet. Za chwilę uporasz się ze wszystkim i będziesz miał dla nas więcej czasu. Ja mam zamiar pojutrze wybrać się do Pshemko w sprawie sukni ślubnej. Będę mieć luźniejszy dzień i chcę go wykorzystać. Mam nadzieję, że nic mu na razie nie mówiłeś?

- Nawet się z nim nie widziałem. On nic o ślubie nie wie. Powiedziałem tylko Sebastianowi, bo chciałem wiedzieć, czy zostanie moim świadkiem. A ty masz świadkową?

- Poproszę Łucję, moją asystentkę. Bardzo się lubimy i mam nadzieję, że nie odmówi. Chcę też zaprosić Andrzeja Rogosza z żoną, naszego dyrektora. Chyba, że masz coś przeciwko temu?

- Oczywiście, że nie mam. I tak nie będzie zbyt wielu osób, ale o to nam przecież chodziło.


Firma powoli zaczęła nadrabiać straty. To znacznie przyspieszyło w lutym, gdy przyszedł zwrot pieniędzy zagrabionych przez Alexa wraz z należnym odszkodowaniem. Zupełnie przypadkowo Marek dowiedział się, że Paulina mimo swoich wcześniejszych postanowień jednak pomogła bratu wynajmując mu adwokata i sprzedając jego wielki dom, żeby pokryć koszty prawnika i odszkodowania jakie zasądził sąd. Za czyny, których dopuścił się Febo groziła mu kara od roku do dziesięciu lat więzienia. Marek wraz z Krzysztofem i Turkiem udowadniali, że oprócz wyprowadzenia pieniędzy z kasy spółki, poza plecami wspólników prowadził nielegalne interesy z Włochami i kreatywną księgowość. Mając poparcie obu Dobrzańskich Adam stał się odważniejszy i wyśpiewał w sądzie wszystko jak na świętej spowiedzi, również to, że był przez Febo zastraszany i zmuszany do szpiegowania prezesa.

Oprócz dziesięciu lat więzienia, odszkodowania i zwrotu zagarniętych pieniędzy, sąd zasądził przepadek udziałów Febo na rzecz rodziny Dobrzańskich. Kiedy Marek usłyszał wyrok, odetchnął z ogromną ulgą. Następnego dnia po rozprawie zaprosił Paulinę do gabinetu i zapewniwszy ją, że nie ma zamiaru się na niej mścić za czyny brata oddał jej jedną piątą część udziałów.

- Mam nadzieję, że nie przyjdzie ci już do głowy podarowanie mu ich, gdy wyjdzie z ciupy.

- Na pewno mu ich nie oddam i bardzo ci za nie dziękuję. To moje jedyne zabezpieczenie na przyszłość. Pomogłam mu, ale to już koniec. Za bardzo mnie zawiódł i oszukał. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.

- Cieszę się, że nareszcie to zrozumiałaś.



Ula zaparkowawszy w podcieniach budynku należącego do F&D ruszyła w kierunku szklanych drzwi. Stanęła przed nimi i tak jak pierwszego dnia zadarła głowę do góry. Wieki tu nie była. Zanim wyleciała za ocean omijała firmę przez kilka miesięcy szerokim łukiem. Uśmiechnęła się do siebie. Nic tu się nie zmieniło. Za szybą dostrzegła pana Władka. I on trwał tu wiernie tak samo jak na początku jej pracy. Weszła z szerokim uśmiechem i przywitała się.

- Dzień dobry panie Władku. Poznaje mnie pan?

Mężczyzna szeroko otworzył oczy a po chwili jeszcze usta.

- Pppani Ula? Dddobry Boże, aaależ się pppani zzzmieniła. Jest pppani pppiękna.

- Dziękuję, za to pan nie zmienił się ani trochę. Wygląda pan tak samo jak przed laty. Doszły mnie słuchy, że pobraliście się z Elą. Gratuluję. To wspaniała dziewczyna.

- Pppotwierdzam – ochroniarz roześmiał się. – Dddobrze nam zze sobą. A pppani do pppana ppprezesa?

- Zgadza się. Jest u siebie?

- Jest.

- W takim razie idę. Do zobaczenia.

Widok kolejnej znajomej twarzy ponownie wywołał u Uli ciepłe uczucia. Ania podobnie jak Władek też trwała na swoim posterunku. Przywitały się serdecznie, choć Ania nie od razu rozpoznała Ulę.

- Wracasz do nas?

- Nie Aniu. Pełnię zaszczytną funkcję zastępcy dyrektora w Santander Banku i raczej z niej nie zrezygnuję, bo to praca jak marzenie. Przepraszam cię, ale trochę się spieszę. Trzymaj się.

Marek jak tylko ujrzał ją w drzwiach gabinetu oderwał się od biurka i zamknął ją w ramionach całując długo i namiętnie.

- Ależ się za tobą stęskniłem. Ta rozłąka zaczyna mnie dobijać. Zamieszkaj ze mną Ula. Byłoby mi lżej z myślą, że nie muszę wracać do pustego domu. Po ślubie przecież i tak przeprowadziłabyś się do mnie…

- Naprawdę tego chcesz?

- Bardzo, bardzo, bardzo…

- No dobrze. Możemy to załatwić w sobotę. Do zabrania przecież mam tylko ciuchy. Reszta zostanie dla Jaśka.

- Kocham cię i uwielbiam – ponownie przylgnął do jej ust. Oderwała się w końcu od niego zaróżowiona z emocji.

- Muszę iść do Pshemko… Pójdę sama. Nie chcę, żebyś był świadkiem wybierania przeze mnie sukni. To podobno przynosi pecha.


Mistrz zawisł na jej szyi i nie potrafił się od niej oderwać.

- Jakaś ty piękna Urszulo. Masz idealną figurę. Koniecznie muszę coś dla ciebie uszyć. To będzie prawdziwa przyjemność.

- A ja przyszłam do ciebie z ogromną prośbą i mam nadzieję, że nie odmówisz.

- Dla ciebie wszystko Bella. Siadaj proszę. Napijesz się gorącej czekolady? Dopiero co przynieśli z Książęcej.

- Odrobinkę.

Nalał im po maleńkiej filiżance i przysunął bliżej fotel zamieniając się w słuch.

- Dwudziestego kwietnia wychodzę za mąż i chciałam cię prosić o możliwość wybrania sukni z ostatniej twojej kolekcji. Widziałam ją i jestem zachwycona sukniami ślubnymi. Wiem, że jesteś bardzo zajęty pracami nad kolekcją wiosenną, dlatego nie chcę cię obarczać szyciem nowej sukienki, bo te z kolekcji są olśniewające.

- Dobry Boże Duszko, oczywiście, że coś wybierzemy. A kto jest szczęśliwym wybrankiem?

- Na razie powiem to w tajemnicy, bo jeszcze nie chcemy nic zdradzać. To Marek. Wróciliśmy do siebie i zamierzamy usankcjonować prawnie nasz związek. Oczywiście możesz się już czuć zaproszony na nasz ślub i wesele. Marek osobiście dostarczy ci zaproszenie.

Mistrz złożył dłonie jak do modlitwy.

- Marek… On taki przystojny a ty tak powalająco piękna. Będziecie stanowić zjawiskową parę. Cieszę się, że po tylu latach burz oboje wreszcie zawinęliście do spokojnego portu.

Ta egzaltacja mistrza przesiąknięta była wielkim patosem i wywołała u Uli uśmiech na twarzy. Nie roześmiała się na glos, żeby nie obrazić najważniejszej osoby w firmie.

- Możemy zobaczyć kreacje? Może bym coś przymierzyła?

- Chodźmy. Ja nawet już wiem w jakiej będziesz wyglądać pięknie.


Zgodnie z tym, co ustalili Marek podjechał na Szczęśliwicką w sobotni poranek. Był podekscytowany i uradowany faktem, że wreszcie będzie miał Ulę blisko siebie. Pomógł jej zapakować rzeczy w dwie pokaźne torby. To nie było wszystko, ale uznała, że jeszcze wpadną tu w wolnej chwili i zabiorą resztę jej odzieży.

U Marka w domu przygotowana już była garderoba dla niej. Zanim jednak zaczęli wypakowywać Marek oprowadził Ulę po tym apartamencie. Widok z okna rzeczywiście był fantastyczny. Miała wrażenie, że stolica leży u jej stóp a gdzieś tam w oddali widać było nitkę uwolnionej z kry Wisły. Duża kuchnia otwarta na równie duży salon robiła wrażenie. Dalej znajdowały się trzy spore pokoje w tym wygodna sypialnia, którą Marek pokazał Uli w pierwszej kolejności wywołując na jej twarzy pokaźne rumieńce. Łazienka była ogromna. Stała tu kabina prysznicowa a zamiast wanny spore jacuzzi. Ula oglądała to wszystko zachwyconym wzrokiem.

- Nieźle się urządziłeś. Wszystko wygląda imponująco i pięknie. Jest tyle wolnej przestrzeni, że wracając do mieszkania Ali będę cierpieć na klaustrofobię.

- Będzie nam tu wspaniale. Zobaczysz – wtulił twarz w jej włosy. – W dniu, w którym się spotkaliśmy zaczęły się spełniać moje marzenia. Twoja przeprowadzka tutaj to jedno z nich. Mam ich jeszcze kilka, ale wiem, że wszystko ma swoją kolejność i czas. Zacznij się powoli rozpakowywać a ja zajmę się obiadem. Zrobię nam spaghetti.


Ta noc była dla nich magiczna. Po raz pierwszy kochali się od czasu SPA. Pojechali tam na romantyczny weekend a po nim już nic nie było takie jak wcześniej. Ona wróciła stamtąd jeszcze bardziej zakochana, jeszcze bardziej zaangażowana i utwierdzona w przekonaniu, że Marek spełni wszystko, co jej obiecał. On, mimo że już wtedy zakochany w niej po uszy nie spełnił ani jednej danej jej wtedy obietnicy, a raczej spełnił, ale za późno, bo jej nie było już w firmie. Teraz nadrabiali czas rozłąki. Ona w jego oczach była jeszcze piękniejsza, bardziej namiętna i czuła. On odreagowywał skutki wieloletniej abstynencji, bo od kiedy zniknęła mu z oczu w jego życiu nie było żadnej kobiety. Nie chodziło o to, że nie miał powodzenia, ale o to, że żadna z potencjalnych kandydatek do jego łóżka nie była Ulą. I oto teraz miał ją przed sobą nagą, roznamiętnioną, dyszącą z pożądania i całą jego. Nigdy w życiu nie kochał tak żadnej kobiety. Jego usta ledwie muskające rozgrzaną skórę wywoływały u niej przeciągły jęk. Jego dłonie były wszędzie. Gładziły opuszkami palców naprężone sutki, płaski brzuch i uda, by dotrzeć wreszcie do jej płci i wedrzeć się w nią, żeby poczuć tę przyjemną wilgoć sprowokowaną jego pieszczotami. Przejechała dłońmi po jego plecach wywołując rozkoszny dreszcz. Była gotowa. Wrócił do jej ust i gniotąc je delikatnie, i namiętnie w czułym pocałunku wchodził w nią coraz głębiej i głębiej. Westchnęła napinając się rozkosznie i rozchylając szerzej nogi. Uniosła się lekko prowokując go do ruchu. Zaczął wolno jakby od niechcenia upajając się każdym pchnięciem, ale ona chciała więcej. Przyspieszył. Ruchy stały się mocne i rytmiczne. Przykleiła się do niego oplatając mu nogami biodra. Nie wychodząc z niej przekręcił się na plecy. Teraz ona dominowała i nadawała rytm temu zbliżeniu. Odchyliła się opierając ręce o jego nogi. Jej płeć lśniła a on patrzył zafascynowany jak jego męskość zagłębia się w niej raz po raz. Znowu przekręcił ją na plecy. Zarzucił jej zgrabne nogi na swoje ramiona i zwiększył intensywność ruchów. Zacisnęła mocno powieki łapczywie łapiąc ustami powietrze. Poczuła jego dłonie na biodrach dociskające je mocno do siebie i tę nagłą falę, która zaczęła przetaczać się przez jej ciało. Krzyknęła głośno wyginając ciało w łuk. On jednak nie przestawał i wciąż kierował jej biodrami. Zaczęła pulsować i drżeć. Jej ciało wpadło w jakiś trudny do okiełznania rezonans. Krzyknęła kolejny raz, gdy poczuła pierwsze skurcze i miłe ciepło rozlewające się w jej trzewiach. Miała wrażenie, że wszystko w niej dygota i wibruje a jednocześnie sprawia ogromną przyjemność. Marek doszedł, ale wciąż poruszał się w niej choć już znacznie wolniej. W końcu jego ruchy ustały. Nadal w niej tkwił. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego.

- Kocham cię – wyszeptała.

- Strasznie za tobą tęskniłem i strasznie cię pragnąłem. Oszalałem z miłości do ciebie i wciąż mi mało, wciąż czuję niedosyt – zaczął całować jej piersi. – Nie pozwolę ci dzisiaj zasnąć dopóki się nie nasycę tym cudnym ciałem – znowu ją całował i pieścił do momentu, gdy poczuł kolejny wzwód. Jeszcze nigdy nie doznał nic podobnego będąc w kobiecie. Nie minęło wiele czasu a oni ponownie zaczęli swój miłosny taniec, który tej nocy zdawał się nie mieć końca.


Dwudziestego kwietnia w rysiowskim kościółku zebrali się goście weselni i zwykli gapie. Uroczystość zaślubin była nie lada gratką w tej niewielkiej mieścinie i mało kto chciał przeoczyć taką atrakcję.

Z białej limuzyny wysiadł pan młody i okrążywszy samochód otworzył drzwi i podał dłoń pannie młodej pomagając jej wysiąść. Czekano już na nich. Szybko utworzył się ślubny orszak. Mała Betti szła przed parą młodą sypiąc czerwone płatki róż. Za młodymi postępował Sebastian wraz z Łucją a za nimi Jasiek ze swoją dziewczyną Kingą. Ławy przy ołtarzu zajęli rodzice obojga młodych, Pshemko, Ela z Władkiem, Iza z mężem, Violetta, Ania, państwo Rogosz i Paulina, którą też zaproszono na ten ślub. Było jeszcze kuzynostwo i dalsza rodzina Marka, którzy zamykali liczbę gości. Wśród ław krążył Czarek, firmowy fotograf uwieczniając uroczystość na zdjęciach.



Ten ślub był taki jak sobie wymarzyli. Skromny, kameralny z minimalną liczbą gości. Stali przy ołtarzu wzruszeni patrząc sobie w oczy i powtarzając za księdzem przysięgę małżeńską, której ukoronowaniem były złote obrączki.

Po wyjściu z kościoła obsypano ich ryżem na szczęście i składano życzenia. Jako jedna z ostatnich podeszła do nich Paulina. Wyglądała pięknie, ale była jakaś przygaszona. Ostatnie wydarzenia w jej życiu nauczyły ją pokory i skromności. Przeprosiła najpierw Ulę za całe zło, które jej wyrządziła przed laty. Przeprosiła także Marka. Życzyła im szczęśliwego pożycia i te życzenia na pewno były szczere. Nie było w nich ani grama zawiści, czy zazdrości.

Po życzeniach państwo młodzi zaprosili wszystkich na wesele. Sami wsiedli do białej limuzyny i jako pierwsi ruszyli do wynajętej restauracji.

- Cieszę się, że już po wszystkim – Marek poluzował muszkę i uśmiechnął się do Uli. – Spełniło się kolejne moje marzenie.

Ula sięgnęła do maleńkiej, białej torebki wyjmując z niej jakiś wydruk.

- Masz, – podała go Markowi – może spełnia ci się kolejne.

- A co to jest?

- To wydruk z USG. Zrobiłam przedwczoraj. Jestem w piątym tygodniu ciąży. Będziesz tatusiem.

Jego oczy niemal wyszły z orbit. Patrzył na czarną plamkę, którą pokazywała mu Ula i nie mógł uwierzyć. Ze wzruszenia jego oczy wypełniły się łzami.

- To nasze maleństwo? – zapytał drżącym głosem. Ula twierdząco pokiwała głową. – To cud kochanie, to prawdziwy cud. W moim życiu ostatnio dzieją się same cuda. Nie zasłużyłem na nie, ale jestem wdzięczny za każdy z nich. Bardzo cię kocham – przyłożył dłoń do niewidocznego jeszcze brzuszka. – Bardzo was kocham moje dwa największe cuda.

- My ciebie też – szepnęła mu do ucha i przylgnęła do jego ust.


K O N I E C

59 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page