PRZESZŁOŚĆ JAK WYRZUT SUMIENIA - rozdział 4
- gajazolza
- 6 paź 2021
- 7 minut(y) czytania
ROZDZIAŁ 4
Tej nocy Alicja nie mogła spać i przewracała się z boku na bok. Nie potrafiła uwierzyć, że Ula, ta wspaniała, dobra i pełna empatii Ula zamieniła swoje serce w kamień jeśli chodzi o firmę F&D. Jak w niej pracowała, zawsze podkreślała, że jeśli cokolwiek robi, to zawsze z myślą o ludziach tu pracujących, bo nie pozwoli rzucić ich na żer Alexowi. Dzisiaj pokazała zupełnie inne stanowisko. Stanowisko, które dla Ali było nie do przyjęcia, bo było egoistyczne. Najwyraźniej bała się konfrontacji z Markiem.
Po tej rozmowie z Ulą Ala poczuła się kompletnie bezradna. Nie miała pojęcia, co mogłaby zrobić dla swoich przyjaciółek, z którymi była zżyta od lat. Poradzić im, żeby szukały nowej pracy? Tak byłoby najprościej.

Niedzielę spędziły dość milcząco i nawet pyszny obiad nie rozwiązał im języków. Ula więcej czasu poświęciła Betti a reszta Cieplaków poszła do sadu wyzbierać resztę owoców. Ala czuła się rozczarowana i była rozżalona tym, że Ula nie przejęła się patową sytuacją firmy. Ta ostatnia nie bardzo rozumiała co ugryzło Alę a ponieważ rozmowa się nie kleiła, postanowiła wyjechać z Rysiowa wcześniej niż zwykle. Przez kolejne kilka weekendów nie pokazywała się tam a zaniepokojonemu ojcu wmawiała, że ma sporo pracy, którą musi zabierać do domu.
Po jednym z takich weekendów bez Uli zatroskana i cierpiąca na bezsenność Ala pojawiła się w firmie. Wyglądała źle, co natychmiast zauważyły jej przyjaciółki Ela i Iza. Zdjęła płaszcz i ruszyła do pomieszczenia socjalnego po kawę. Mijała właśnie salę konferencyjną, gdy usłyszała podniesiony głos Marka. Przez uchylone drzwi dostrzegła go opierającego się o szklany stół i tłumaczącego coś ojcu siedzącemu naprzeciwko.

- Wiesz czego się dowiedziałem? Doszły do mnie informacje, że Alex do każdego z naszych najważniejszych kontrahentów wysłał pismo, w którym wyjaśniał, że kolekcje, na które zawarli z F&D umowy są szyte z lewych materiałów, nieposiadających stosownych patentów i sprowadzanych z Tajlandii. Ten sukinsyn zrobił nam taki czarny PR, że wątpię, abyśmy się z tego podźwignęli. Dziwiłeś się, że zrywali z nami umowy? Teraz już wiesz dlaczego, choć całą winą obarczałeś mnie. Nawet nie chcę myśleć, co on jeszcze nam zgotuje, bo że zgotuje, to pewne. Wychowałeś żmiję na swojej własnej piersi. A wiesz, co jest najgorsze? Najgorsze jest to, że większości tych świństw nie będziemy mu w stanie udowodnić. Jedyne czym dysponuję, to kopia pisma Alexa wysłanego do jednego z kontrahentów. Facet i tak wyświadczył mi wielką przysługę, bo po czymś takim początkowo w ogóle nie chciał ze mną rozmawiać. Musisz znaleźć jakiś pretekst, żeby pozbyć się Febo z firmy. Za chwilę osiągniemy dno finansowe i już nie będzie czego ratować. Co ja mam powiedzieć tym wszystkim ludziom? Że firma zmierza prosto w przepaść a oni zostaną zwolnieni?
Oszołomiona Ala nie słuchała już dłużej. Miała jasność sytuacji. To, co mówił Marek, było okrutne i mogło zabić chorego na serce Krzysztofa. Jeśli ktokolwiek mógł uratować tego kolosa na glinianych nogach, to tylko Ula. Już nie chciała jej kryć i być wobec niej lojalna. Jeśli miała wybierać między jej zranionymi uczuciami a przyszłością firmy, wybierała to drugie. Tu chodziło o dobro pracowników i ich rodzin. Często byli ich jedynymi żywicielami. Mieliby teraz pójść na bruk? Nie mogła do tego dopuścić.
Wyszła z kubkiem kawy z pomieszczenia socjalnego. Na korytarzu zauważyła rozmawiających jeszcze Dobrzańskich. Poczekała aż się pożegnają i ruszyła za Markiem do jego gabinetu. Zapukała cicho i wsunęła głowę przez uchylone drzwi.
- Mogę na chwilę…? – Marek popatrzył na nią beznamiętnym wzrokiem. – Ja wiem, że to może nie w porę, ale koniecznie muszę z tobą porozmawiać.
- No dobrze. Wchodź. To co to za ważna sprawa?
Ala przycupnęła na fotelu przy drzwiach i wygładziła niewidzialną zmarszczkę na spódnicy.
- Przepraszam cię Marek, ale zupełnie przez przypadek usłyszałam twoją rozmowę z ojcem. Drzwi od konferencyjnej były uchylone, a ty mówiłeś dość głośno… Ja sama bardzo się martwię, co będzie dalej z firmą i co będzie z nami. Być może to co zaraz powiem uznasz za głupi pomysł, ale myślę, że w obecnej sytuacji należy wykorzystać nawet te najgłupsze, bo może któryś z nich zadziała. Przy Alejach Jerozolimskich stoi Santander Bank. Właściwie to jest jego polska filia. Znam tam zastępcę dyrektora. To kobieta. Ona zajmuje się między innymi analizami finansowymi dla firm i czasem sporządza dla nich plany ratunkowe. Są to wytyczne pokazujące w jaki sposób gorzej prosperujące spółki mogą poprawić swoją kondycję finansową i w ten sposób podźwignąć się z dołka.
Marek spuścił głowę i westchnął ciężko.
- Ja też znałem kiedyś taką osobę. Odeszła przez moje intrygi i głupotę. Nawet nie wiesz ile razy żałowałem i nadal żałuję, że pozwoliłem jej odejść. Ona wiedziałaby co rozbić. Była mądra i miała tyle świetnych pomysłów. Na pewno znalazłaby jakieś wyjście. Niestety minęło tyle lat a ja nadal nie wiem, gdzie ona jest. Umieram bez niej Alu… - Cieplakowa popatrzyła na niego ze współczuciem. Była pewna, że to dla Uli tak się zmienił. Wciąż ją kochał i najpewniej tęsknił. – Moja przeszłość jest czymś, czym nigdy nie powinienem się chwalić a już na pewno być z niej dumny. Jest jak jeden wielki wyrzut sumienia. Ona zawsze była przy mnie, pomagała mi i wspierała na każdym kroku, a ja czym się odwdzięczyłem? Tchórzostwem, kłamstwem i zwykłym cynizmem. Nie ma dnia, żebym o niej nie myślał, rozumiesz? Nie ma dnia, żebym nie żałował i pragnął cofnąć czas. Wtedy postąpiłbym zupełnie inaczej. Bardzo ją skrzywdziłem Alu. Początkowo sądziłem, że mi wybaczy, ale za dużo czasu upłynęło a krzywda okazała się ogromna.
Ala podniosła się z fotela i podeszła do biurka.
- Nie rozklejaj się Marek, bo teraz priorytetem jest ratunek dla firmy… Jeśli zależy ci jeszcze na niej i na jej pracownikach, skompletuj wszystkie dokumenty finansowe, zapakuj je w segregator, umów się jutro rano z ojcem i jedźcie do tego banku. Musicie spróbować wszystkiego, żeby wyrwać dorobek rodziców twoich i Febo z rąk tego nieodpowiedzialnego szaleńca. Myślę, że czasu zostało niewiele. Postaraj się, bardzo cię proszę.
- Tak zrobię Alu. Obyś miała rację. Dziękuję.
Po jej wyjściu chwycił za słuchawkę i wybrał wewnętrzny do Pshemko pytając go, czy jest jeszcze u niego ojciec. Okazało się, że jest.
- Przekaż mu proszę, że jak już skończycie niech wejdzie jeszcze do mnie. Mam ważną sprawę.
Przekazał ojcu treść rozmowy z Alą.
- Myślę, że powinniśmy skorzystać z tego pomysłu. Tonący brzytwy się chwyta, a ja chcę wykorzystać wszystkie możliwości zanim pójdziemy na dno, bo być może istnieje szansa, że się od niego odbijemy.
- Dobrze synu. Umawiamy się w takim razie o ósmej przed wejściem do banku.
Podjechała na parking i zgrabnie wyskoczyła z samochodu. Tuż obok niej parkowało właśnie ciemne BMW Rogosza. Poczekała aż wysiądzie i przywitała się z nim.
- Czy ty będziesz na tym spotkaniu z przedstawicielami Grupy Mirbud? Wystąpili o gigantyczny kredyt i wolałbym, aby te negocjacje przebiegły z twoim udziałem. Zakrzeńska przygotowała ponoć solidną umowę, ale nie czytałem jej i mam zamiar zrobić to dopiero na spotkaniu.
- Ja czytałam i potwierdzam, że jest korzystna dla nas. Zakrzeńska jest naprawdę świetna i bardzo drobiazgowa. Sama bym lepiej nie sporządziła tego dokumentu, bo zadbała o każdy szczegół. Chętnie przyjdę. To dopiero o dziesiątej, prawda?
- Tak się z nimi umówiłem.
- W takim razie do zobaczenia – pożegnała się z nim na korytarzu i ruszyła do swojego gabinetu. Jej asystentka zawsze przychodziła pierwsza. Parzyła im dobrą kawę z expresu i przygotowywała dokumenty. Tym razem nie było inaczej.
- Dzień dobry Łucjo – Ula weszła do pomieszczenia i uśmiechnęła się szeroko. – Nawet nie wiesz jak bardzo chce mi się kawy. Jej zapach poczułam już wychodząc z windy.
- Dzień dobry pani dyrektor. Proszę, tu jest poczta. O dziesiątej spotkanie z tą grupą budowlaną, ale nieobowiązkowe, a o dwunastej zapowiedziały się dziewczyny z kredytów. Mają jakieś wątpliwości i chcą porozmawiać.
- Dobrze, a na to spotkanie o dziesiątej pójdę, bo obiecałam Rogoszowi. Na razie – weszła do gabinetu zamykając za sobą drzwi. Usiadła za biurkiem i upiła łyk mocnej, gorącej kawy. – Tego mi było trzeba – uśmiechnęła się pod nosem.
Kilka minut po ósmej rozdzwonił się jej telefon. Dzwoniła jej asystentka.
- Pani dyrektor przyszli panowie Marek i Krzysztof Dobrzańscy. Bardzo zależy im na rozmowie z panią, ale nie byli umówieni. Przyjmie ich pani?
- Kto przyszedł? – zapytała zaskoczona, bo zapowiedź Łucji niemal wbiła ją w fotel a przez głowę przebiegło tysiące myśli.

Jak ją znaleźli? Skąd w ogóle ich obecność tutaj? Przecież firma ma konto w ING Banku. Opanowała się jednak i wstała zza biurka.
- Krzysztof i Marek Dobrzańscy… - powtórzyła Łucja.
- Dobrze… Niech wejdą…
Czuła się tak jakby ktoś zamienił ją w kamień. Nie potrafiła się ruszyć. Drzwi otworzyły się i pierwszy wszedł senior a za nim Marek. Oboje stanęli naprzeciwko Uli. Krzysztof zmarszczył czoło jakby usiłował wygrzebać z pamięci obraz innej dziewczyny. Mniej atrakcyjnej, ale jednak podobnej do tej. Marek wytrzeszczył oczy, które momentalnie zaszły mu łzami. ‘
- Ula… - dał się słyszeć jego cichy szept. – To naprawdę ty? Nie mogę w to uwierzyć. Czy wiesz, że odkąd odeszłaś wszędzie cię szukam? Jesteś zastępcą dyrektora tego banku? Wiedzieliśmy, że to kobieta, ale nie mieliśmy pojęcia, że to ty. To Urszula Cieplak tato, gdybyś nie poznawał.
Krzysztof uśmiechnął się szeroko i podszedł do Uli z wyciągniętą dłonią.
- Ależ się pani zmieniła. Na ulicy nie poznałbym pani. Jest pani bardzo piękna.
- Dziękuję – powiedziała cicho. – Zechcą panowie spocząć? – wskazała na dwa klubowe fotele stojące przy okolicznościowym stoliku. - Napiją się panowie kawy? – Obaj twierdząco kiwnęli głowami. – Łucjo, – rzuciła do słuchawki – poprosimy o dwie kawy i śmietankę. To co panów tu sprowadza?
- Przejdę od razu do rzeczy, żeby nie zabierać pani cennego czasu – Krzysztof upił łyk kawy i ciepło popatrzył na Ulę. – Nasza firma tonie jak Titanic. Byłem głuchy i ślepy, bo nie wierzyłem w złą wolę Alexa. Nie było żadnych dowodów jego przestępczej działalności a słowa Marka nie przekonywały mnie. Od dwóch lat firma popada w ruinę. Alex krok po kroku realizuje jakiś chory plan. Doszło już do tego, że przekonał naszych największych i najważniejszych kontrahentów, że materiały z kolekcji są najgorszej jakości, nie mają patentów i sprowadzane są z Tajlandii. Zrujnował do cna naszą reputację. Utrzymujemy się jeszcze na powierzchni dzięki naszym butikom, ale nie mam pojęcia jak długo to potrwa. Wyczerpują nam się środki… Przyjechaliśmy tutaj, bo przypadkiem dowiedzieliśmy się, że w tym banku pracuje świetny dyrektor, który sporządza genialne analizy finansowe dla firm i wskazuje sposoby polepszenia finansów dla tych słabiej zarabiających. Pomyśleliśmy, że może i dla nas zrobiłby coś podobnego. Nie wiedzieliśmy tylko, że chodzi o panią. Pani Urszulo jest pani dla nas ostatnią deską ratunku. Jeśli nie zgodzi się pani nam pomóc, już możemy kopać sobie grób. Martwimy się o ludzi, którzy przepracowali u nas całe lata. Nie chcemy nikogo zwalniać, a to za chwilę zacznie się dziać – Krzysztofowi zadrżał głos. Patrzyła na pomarszczoną twarz tego człowieka i na łzy płynące po policzkach. Ścisnęło jej się serce. Krzysztof wyglądał na znękanego i bardzo chorego człowieka. Marek nie prezentował się lepiej. Od czasu, kiedy ostatni raz go widziała mocno posiwiał na skroniach, choć musiała przyznać, że świetnie mu z tą siwizną. Jego smutne oczy wpatrywały się w nią z przejęciem. Sprawiał wrażenie, jakby czekał na wyrok. – Nie mam pojęcia jak moglibyśmy powstrzymać Alexa. Próbowaliśmy przeciągnąć Adama na naszą stronę, ale jest zbyt zastraszony i nie zrobi nic przeciwko niemu. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak bezradny. Przywieźliśmy ze sobą wszystkie dokumenty finansowe z nadzieją, że zgodzi się pani je przejrzeć i coś nam doradzić. Oto one – wyciągnął z teczki gruby, czerwony segregator i położył go na stoliku. – Błagam, niech nam pani nie odmawia…
Comments