top of page
Szukaj
gajazolza

PRZESZŁOŚĆ JAK WYRZUT SUMIENIA - rozdział 6

ROZDZIAŁ 6


Sala konferencyjna pękała w szwach. Dziennikarze i kamerzyści tłoczyli się niemal na całej jej powierzchni. U szczytu szklanego, owalnego stołu siedział Marek z ojcem a przed nimi piętrzył się stos dokumentów. Pierwszy odezwał się Krzysztof informując wszystkich w jakiej sprawie zwołał konferencję prasową a potem przeszedł do meritum. Zgodnie z tym, co sugerowała Ula opowiedział o złej kondycji firmy i czym zostało to spowodowane. Udowadniał punkt po punkcie, że za wszystkim stoi jego przybrany syn, który odgrywa się na rodzinie Dobrzańskich z sobie tylko znanych powodów. Mówił, że już kilka lat temu mieli z Febo podobne kłopoty i powołał się tu na donos do La Prezenzy, na przekazywanie konkurencji informacji o tym, że Pshemko odszedł z firmy i jest do wzięcia, na knucie i wrabianie firmy w plagiat i kilka innych rzeczy.

- To mój przybrany syn. Wychowałem go najlepiej jak potrafiłem. Wpajałem szacunek do człowieka i poszanowanie wartości. Teraz myślę nad tym, gdzie popełniłem błąd, że wychowałem żmiję na własnej piersi. Zwracam się do naszych kontrahentów, którzy niedawno zakończyli z nami współpracę zrywając umowy. Okazało się, że pan Febo doniósł każdemu z nich, że kolekcje szyte są z najtańszych materiałów, które nie posiadają patentów. Oto dowody, że jest inaczej. Materie zamawiamy od lat u tych samych dostawców z Francji i Niemiec. To rzetelne firmy sprzedające materiały najwyższej jakości. Wszystkie mają patenty, oto ich kopie. Tu mam faktury, które są dowodem na pokrycie kosztów zakupu. W świetle powyższego żądamy od pana Febo dowodów na to, iż materiały pochodzą z Tajlandii i nie mają patentów. Jeśli ich nie dostarczy wystąpimy na drogę sądową i zażądamy odszkodowania za pomówienia, poświadczenie nieprawdy i za działania zmierzające do zrujnowania firmy i narażenia na szwank jej dobrej opinii.

Zwracam się także do naszych stałych klientów i klientek korzystających z butików należących do firmy Febo&Dobrzański. Proszę nie słuchajcie fałszywych opinii. Wszystkie nasze kreacje wykonane są z najlepszej jakości materiałów i słyną z rzetelnego szycia. Nie ma takiej możliwości, że zbiegną się po pierwszym praniu. Ręczę za to moją siwą głową.

Po tym długim wstępie zasypano obu Dobrzańskich lawiną pytań. Odpowiadali rzeczowo na wszystkie nic nie ukrywając. Opowiedzieli o planach Alexa z przeszłości, w których miał doprowadzić do przejęcia części udziałów przez Włochów.

- Zapamiętajcie państwo to nazwisko Scacci, bo mam przeczucie, że jeszcze wypłynie. Nie mamy na to dowodów, ale znamy metody działania pana Febo. Czasem bywa sentymentalny i z reguły wraca do dawnych pomysłów. Nie wiemy jaki będzie jego następny krok, ale z całą pewnością nie dopuścimy do zrujnowania firmy i zwalniania pracowników – mówił Marek.

Podczas gdy oni starali się przekonać prasę i swoich klientów do tego, że mają w firmie kreta, który ryje pod nimi, on sam szedł właśnie korytarzem z nieodłącznym swoim satelitą – Turkiem.



Zwolnił trochę przed konferencyjną usiłując coś dojrzeć przez na wpół zasłonięte żaluzje.

- Co tam się dzieje?

- Aaa, to Krzysztof zwołał prasę. Może chce ogłosić bankructwo? W końcu o to ci chodziło, prawda?

- Dokładnie o to. Nawet tam nie zaglądam, choć chętnie bym to zrobił, żeby zobaczyć na twarzy Mareczka poczucie klęski.


Burza rozpętała się następnego dnia późnym popołudniem. Był piętnasty. Febo wrócił właśnie z banku. Był wściekły. Ledwie dotarł do swojego gabinetu, gdy zjawił się Turek.

- Musisz to koniecznie zobaczyć. Nadają relację z tej konferencji prasowej – złapał w rękę pilota i włączył telewizor.

Febo stał przez moment wpatrując się w monitor, ale po chwili usiadł pod naporem tego, co usłyszał.

- I co teraz? - zapytał wylękniony Turek.

- Nie ma się czym przejmować – zbagatelizował całą sprawę Alex. – Nic mi nie udowodnią. Sami przyznają, że nie mają dowodów na moją przestępczą działalność. Przestępcza działalność. Ładnie powiedziane. Robimy swoje. Nie mam zamiaru zmieniać planów. Szkoda tylko, że odkryli to pismo, które wysłałem kontrahentom. Jakoś się wyłgam.

- Alex, oni żądają dowodów na to, że materiały pochodzą z Tajlandii. Skąd je weźmiesz?

- Spreparuję coś. Nie twoja w tym głowa.

- Jak to spreparujesz? Dowody zakupu spreparujesz? Jak?

- Jakoś, a teraz idź już. Muszę iść do Marka.

Wparował do gabinetu tego ostatniego bez pukania i od razu przystąpił do rzeczy.

- Możesz mnie oświecić i powiedzieć, dlaczego zlikwidowaliście firmowe konto?

- Nie zlikwidowaliśmy. Przenieśliśmy je tylko do innego banku.

- Do jakiego i gdzie moje pełnomocnictwo.

- Niestety na pierwszą część pytania nie mogę udzielić ci odpowiedzi. Co do drugiej, to żaden z nas pełnomocnictwa nie ma. Konto jest wyłącznie obsługiwane przez ojca.

- Skąd ta nagła zmiana?

- Żeby pozbawić cię do niego dostępu. Za dużo forsy z niego wyciągnąłeś bezprawnie i przelałeś na własny, prywatny rachunek. Jeszcze tego nie mogę udowodnić, ale to kwestia kilku dni.

- Ty kretynie! Złodzieja chcesz ze mnie zrobić?

- Nic z tych rzeczy Alex. To niemożliwe, bo ty już jesteś złodziejem. Wydoiłeś tę firmę tak, że za chwilę braknie nam na wypłaty, ale spokojnie, oddasz co do złotówki. Właśnie podliczamy wszystkie straty. Są naprawdę imponujące. Jestem faktycznie kretynem, że nie zorientowałem się wcześniej jaki proceder tu uprawiasz. Jednak lepiej późno niż wcale. Szykuj się bracie, bo nie ujdzie ci to na sucho. Ciesz się tymi ostatnimi dniami wolności, bo pójdziesz siedzieć na długie lata. Na pocieszenie ci powiem, że być może posiedzisz w znanym sobie towarzystwie, bo dla twojego przydupasa nie będę miał litości. A teraz zjeżdżaj, bo nie mogę na ciebie patrzeć.

Alex zmełł przekleństwo w ustach i opuścił gabinet Marka. Tymczasem on wybrał wewnętrzny do Turka i kazał mu przyjść. Adaś wszedł na trzęsących się nogach, bo miał przeczucie, że nie będzie to miła rozmowa.

- Siadaj Adam. Oglądałeś relację z konferencji prasowej?

- Oglądałem…

- W takim razie chcę cię uprzedzić, że stawiamy Alexa w stan oskarżenia. To samo mamy zamiar uczynić w stosunku do ciebie. Okazałeś się zupełnie nielojalnym pracownikiem. Knułeś razem z tym draniem. Byłeś wykonawcą najgorszych świństw, jakie tylko wylęgły się w tym chorym, włoskim łbie. Szpiegowałeś, grzebałeś mi w dokumentach. Nie ujdzie ci na sucho Adam, a ja nie będę miał litości, kiedy dojdzie już do aresztowań.



- Ale ja nic nie zrobiłem… Wiesz dobrze, że byłem przez niego zastraszany i szantażowany.

- To mnie już akurat nie obchodzi. Albo jesteś facetem, albo nie. Albo masz jaja, albo wydmuszki. Nie usprawiedliwia cię już nic i nie ma dla ciebie żadnej okoliczności łagodzącej. Proponowaliśmy ci z ojcem współpracę, ale się nie zgodziłeś. Teraz wiesz, jakie będą tego konsekwencje.

Turek trząsł się i płakał. Nawet Markowi było go momentami żal, ale nie dawał tego po sobie poznać.

- Jeśli powiesz mi teraz, co knuje Febo postaram się złagodzić nieco tę sytuację. To twoja ostatnia szansa.

- On mnie zabije… Wiesz, że jest do tego zdolny.

- Nic ci nie zrobi, bo się nie dowie, że to od ciebie wiemy. Powiesz w odpowiednim czasie, że zniknęły ci z biurka dokumenty. No to jak będzie?

- Plan zakłada całkowitą upadłość firmy – odpowiedział drżącym głosem Turek. - Żeby ją uratować zaproponuje wam sprzedaż części udziałów Włochom.

- Niech zgadnę. Braciom Scacci, prawda?

- Prawda… Jest już podpisana przedwstępna umowa. Włosi dostaną czterdzieści dziewięć procent, a on będzie miał pięćdziesiąt jeden. Wy zostaniecie wyrugowani ze spółki a firma będzie nosić nazwę Febo Moda.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Wrócisz do siebie i przyniesiesz mi ksero wszystkich dokumentów dotyczących tej transakcji. Zrobisz to, jeśli chcesz uratować skórę i uniknąć więzienia. Korzystaj z okazji, bo Febo nie ma w firmie. Za godzinę chcę cię tu widzieć z całym pakietem.


Adam wywiązał się z zadania. Po godzinie na biurku Marka wylądowały wszystkie dokumenty stanowiące dowód na intrygę Alexa. Skserował sobie jeszcze jeden komplet, żeby pokazać go Uli. Wiedział, że nie może tego trzymać w firmie, bo póki co musi chronić Adama. Wieczorem zawitał do rodziców i opowiedział im o wszystkim przekazując ojcu wszystko to, co otrzymał od Turka.

Następnego dnia rano pojawił się w banku. Musiał porozmawiać z Ulą. Ona nie była jednak zdziwiona tą umową z Włochami.

- Właściwie zrobił powtórkę z rozrywki, bo schemat postępowania jest identyczny. Najpierw obiecanki, a potem umowa przedwstępna. Finałem jest ogłoszenie upadłości i przejęcie od was udziałów. Ja jeszcze dołożę trochę dziegciu do tej beczki miodu. Ustaliłam nazwisko właściciela konta, na które były przelewane pieniądze z rachunku firmowego. Niespodzianki nie będzie. To konto Alexa. Przez te ostatnie lata przelał na nie cztery miliony osiemset tysięcy złotych.

- Jak ci się to udało? Jakim cudem dowiedziałaś się o właścicielu konta? Przecież żaden bank nie udziela takich informacji.

- To prawda. Obowiązuje przecież ochrona danych osobowych. Ja jednak z racji pełnionej funkcji mam pewne uprawnienia i w uzasadnionych okolicznościach mogę z nich skorzystać. To były jak najbardziej uzasadnione okoliczności, prawda?

- Prawda… Mam zamiar jeszcze dzisiaj zgłosić wszystko na policji. Złożę dokumenty, którymi dysponuję. Obiecałem Adamowi, że go oszczędzę jak dostarczy mi tę umowę z Włochami i mam zamiar dotrzymać słowa. Nie wniosę przeciw niemu oskarżenia.

- To dobrze. Postępował źle, ale bardzo się bał Alexa. Ja natomiast mam dla ciebie gotową analizę.



Szkoda mi trochę czasu, żeby omawiać ją punkt po punkcie. Napisałam ją tak, że na pewno szybko się połapiesz. Wyszczególniłam wszystkie słabe punkty i to na nich musicie się skupić. Jeśli dacie radę finansowo, zainwestujcie w nowy sprzęt w szwalniach. Produkcja była by znacznie wydajniejsza a to przełożyłoby się na potencjalne zyski. Zrobiłam ci symulację, na podstawie której sam możesz ocenić, co bardziej się opłaca. Różnica jest znaczna. Poza tym powinniście zacząć wydawać własny żurnal. Jego część zajmowałyby najnowsze kolekcje i w ten sposób można by je wypromować, bo nie każdy dostaje bilet wstępu na pokazy, a część przeznaczyłabym na starsze kolekcje a raczej ich końcówki po obniżonych cenach. Zluźnisz w ten sposób magazyny. Poza tym byłoby dobrze, gdybyście nawiązali współpracę z zagranicznymi, bliźniaczymi firmami. Tu sporządziłam ci wykaz niemieckich, czeskich i holenderskich firm. Niestety inicjatywa należy już do ciebie. Nie dzwoń, ale najpierw wyślij im uprzejme pisma i zaproponuj współpracę. Do pism dołącz najnowszy katalog i może jakąś płytę z ostatniego pokazu. Uważam, że któreś z tych firm na pewno odpowiedzą na ofertę. Na razie tylko tyle udało mi się wymyślić. Mogę obiecać, że jak tylko przyjdzie mi coś do głowy na pewno dam znać. Na razie zalecam oszczędności dopóki nie zaczną obowiązywać nowe umowy z tymi, którzy zrezygnowali wcześniej ze współpracy z wami.

- Odwaliłaś kupę dobrej roboty Ula. Oprócz naszej wielkiej wdzięczności oczywiście uregulujemy za wszystkie twoje starania. Możesz już wystawiać rachunek. Mam jeszcze jedno pytanie. Dasz się zaprosić na obiad w sobotę lub niedzielę?

- Marek… - zabrzmiało jak westchnienie.

- Błagam cię Ula, nie odmawiaj mi. Zamówiłbym stolik w Belvedere. Po obiedzie moglibyśmy pospacerować w Łazienkach tak jak kiedyś…

- Marek… Chętnie skorzystam z zaproszenia. Doszłam do wniosku, że najwyższy czas wyjaśnić sobie wszystkie sprawy do końca.

Na jego twarz wypłynął szczęśliwy uśmiech.

- Przyjadę po ciebie o piętnastej lub wcześniej jeśli wolisz.

- Piętnasta będzie w sam raz, ale spotkamy się przed restauracją. Jestem mobilna i prosto stamtąd muszę jechać do Rysiowa.

- Jesteś mobilna? O ile sobie przypominam nie miałaś prawa jazdy?

- Zrobiłam je w Stanach.

- Byłaś w Stanach? – Marek wytrzeszczył oczy.

- Całe trzy lata.

- Mój Boże ilu ja rzeczy o tobie nie wiem. Jak mogłem cię odnaleźć skoro dzielił nas ocean? Opowiesz mi o tym?

- Opowiem przy obiedzie.



41 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

コメント


bottom of page