top of page
Szukaj
gajazolza

PRZEWROTNOŚĆ LOSU

PRZEWROTNOŚĆ LOSU - rozdział 1, 2 i 3 ostatni



PRZEWROTNOŚĆ LOSU”


ROZDZIAŁ 1


Pchnął ciężkie, dębowe drzwi i przepuścił przodem swoją, już byłą żonę. Chyba oboje odczuli w jakimś sensie ulgę, że po wielu miesiącach ciągnącej się sprawy rozwodowej, dzisiaj wreszcie nastąpił jej finał. A jednak nie wyglądali na szczęśliwych. Ula miała zapuchnięte od płaczu oczy, a Marek szedł za nią ze zwieszoną głową. Zeszli z szerokich schodów przylegających do gmachu sądu i zatrzymali się stając naprzeciwko siebie.

- Może pójdziemy gdzieś na kawę…? – zaproponował Marek. – Porozmawiamy spokojnie…


Ula milczała przez chwilę. Sprawiała wrażenie, jakby biła się z własnymi myślami. W końcu podniosła głowę odgarniając długie włosy. Jej zrozpaczone spojrzenie sprawiło, że poczuł się podle. Poczuł się tak, jakby ogromnie ją skrzywdził, a ciężar tej krzywdy niemal namacalnie przygniatał go jak stutonowy głaz. - Ula proszę cię, nie patrz tak na mnie… - wyszeptał. - Jak…? - Tak…, - zawahał się chwilę - oskarżycielsko. Chodźmy lepiej pogadać przy kawie. - Nigdzie z tobą nie idę – wyrzuciła z siebie drżącym głosem. – Wszystko co miałam ci do powiedzenia, powiedziałam na rozprawach. Teraz wypada już tylko milczeć. Wszystko zostało ustalone w najdrobniejszych szczegółach i pozostaje nam się jedynie dostosować. W sobotę będziesz mógł zabrać dzieci. A teraz wybacz, śpieszę się – odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę parkingu. On stał jeszcze patrząc jak odchodzi. Miał mieszane uczucia. Nie bardzo rozumiał skąd u niej tyle żalu i rozgoryczenia. Wprawdzie przez te dziesięć lat pożycia nie zawsze był aniołem. Nie…, nie zdradzał jej, bo za bardzo ją kochał. To ona… Ona pierwsza to zrobiła, w dodatku z człowiekiem, który mienił się przyjacielem ich domu, z lekarzem ich syna, Kuby. To ta zdrada właśnie doprowadziła ich przed oblicze sądu, bo nie potrafił jej wybaczyć. Widział, że Ula stara się uratować to małżeństwo, ale miał w sobie jakiś wewnętrzny opór, który blokował go zupełnie na pozbieranie do kupy czegoś, co, jak mu się wydawało, było w totalnej rozsypce. Ten rozwód dla obojga był drogą przez mękę. On starał się trzymać emocje na wodzy, w przeciwieństwie do Uli, która na każdej sprawie zalewała się łzami i drżącym od płaczu głosem odpowiadała na pytania sędziego. Odnosił wówczas wrażenie, że ona jest emocjonalnym strzępem człowieka, a on ponosi za to odpowiedzialność. Potrząsnął głową. Powinien uderzyć się w piersi i przyznać, że tak naprawdę wcale nie chciał tego rozwodu. Nadal kochał ją bardzo i chociaż nie był w stanie wybaczyć jej tej zdrady, to przecież nie tak dawno sam poszedł z inną kobietą do łóżka, wciąż będąc mężem Uli. Czy to, że byli w separacji, że mieszkali osobno, usprawiedliwiało ten czyn? Bilans zysków i strat wynikających z jego zachowania zdecydowanie dla niego wypadał ujemnie, bo stracił nie tylko kobietę, z którą miał spędzić całe życie, ale też najlepszego przyjaciela, który aktualnie był bardziej przyjacielem Uli niż jego. Kobieta, z którą się przespał miała zostać dziewczyną Sebastiana. Podobała mu się od samego początku, ale chyba coś poszło nie tak, skoro swoje zainteresowanie przeniosła na Marka, a on, zamiast powiedzieć prawdę przyjacielowi, ukrywał tę relację przed całym światem. Miał pecha, bo przypadek zrządził, że Olszański przyłapał go, jak namiętnie całował tę dziewczynę i to chyba był koniec ich przyjaźni. Podszedł do samochodu nacisnąwszy guzik pilota. Ściągnął z siebie płaszcz rzucając go na tylne siedzenie. Usiadł za kierownicą, ale kotłowanina myśli unieruchomiła go i długo się zbierał, żeby odjechać. To był jeden z tych momentów, w których potrzebował się wygadać, zrzucić wszystko to, co leżało mu na wątrobie. Problem był w tym, że teraz nie bardzo miał komu się zwierzyć.

Sięgnął po telefon i przebiegł wzrokiem po liście kontaktów. Odruchowo zatrzymał się przy Olszańskim, a jego kciuk zawisł w oczekiwaniu na decyzję. Żachnął się. – To bez sensu, przecież nie odbierze… A poza tym o czym miałbym mu niby powiedzieć? Przyznać się, że jestem skończonym kretynem? Westchnął ciężko przekręcając kluczyk w stacyjce. Podjeżdżając pod dom, w którym obecnie wynajmował mieszkanie, zauważył czekającą na niego Natalię, jeden z jego głównych wyrzutów sumienia. Zmarszczył gniewnie brwi. Była ostatnią osobą, z którą chciał w tym momencie pogadać. Wysiadł z samochodu i rzucił: - Co ty tutaj robisz? Uśmiechnęła się do niego promiennie. Była bardzo młoda, sporo młodsza od niego, a przy tym piękna, uwodzicielska i kusząca.

- Nie chciałam dzwonić i przeszkadzać. Uznałam, że lepiej będzie jak przyjdę i pocieszę cię troszeczkę. Mam nadzieję, że twoje małżeństwo wreszcie rozwiązano, a jeśli tak, to teraz będziesz cały mój. Popatrzył na nią z nieodgadnioną miną. Ostatnio na zbyt wiele sobie pozwalała. Dzień po dniu zawłaszczała jego i przestrzeń, w której funkcjonował. Drażniła go jej pewność siebie i przekonanie, że żaden facet jej się nie oprze. - Posłuchaj – niemal warknął – to, że mam papier rozwodowy nie oznacza, że moje małżeństwo zostało rozwiązane. Ula zawsze będzie najważniejszą osobą w moim życiu, a przede wszystkim dzieci, które z nią mam. Nie wyobrażaj więc sobie zbyt wiele, bo oni zawsze będą na pierwszym miejscu na liście moich priorytetów. Natalia zrobiła nadąsaną minę. - No już, nie denerwuj się. Chciałam być tylko miła. Wejdźmy do domu. Chłodno się robi. - Bardzo mi przykro, ale po pierwsze chcę być sam, a po drugie nie widzę większego sensu w kontynuowaniu tej znajomości. Znajdź sobie kogoś w twoim wieku. Ten romans to był bardzo zły pomysł, a ja, brnąc w niego, zraniłem przy okazji kilka bliskich mi osób. Nie będę tego dłużej ciągnął. Było miło, ale się skończyło. Żegnam. Wyminął ją i ruszył w kierunku klatki schodowej. - Chodzi o Sebastiana, prawda? – usłyszał za plecami, ale nie odwrócił się. Miał dość rozmowy z Natalią. Wszedł do mieszkania i zamknął je starannie na klucz. Przebrał się w domowe ciuchy i sięgnął do lodówki po butelkę Heinekena. Wciąż czuł napięcie spowodowane wyrzutami sumienia. Na myśl o Uli pękało mu serce. Kiedyś, dawno temu powiedziała mu, że jest świnią i chyba miała rację. To ją najpierw obwiniał o rozpad tego związku. Czuł się skrzywdzony, a najbardziej ucierpiało jego ego, bo jak można było zdradzić pana Dobrzańskiego? Ula ewidentnie żałowała tej zdrady, błagała, żeby jej wybaczył. Tak przynajmniej było na początku. Zapisała ich na sesje z psychologiem, ale on był tylko na kilku. Potem chodziła już sama. To też było nie fair wobec niej. - Uważasz, że to tylko moja wina? Że nie ma w tym wszystkim również twojej? – przypomniał sobie jedną z rozmów, jakie przeprowadzili tuż po tym, jak Ula przyznała się do zdrady. – Od jak dawna prosiłam cię choć o chwilę rozmowy? Czułam się niepewnie zwłaszcza wtedy, gdy znalazłam w biurze twój pozew rozwodowy. Nie miałeś dla mnie czasu, podobnie jak nie miałeś go dla naszych dzieci. Wszystko było ważniejsze, tylko nie my – wyrzucała z siebie z goryczą. – Przychodziłeś do domu tylko po to, żeby się wyspać i traktowałeś go jak hotel. Priorytetem nie była rodzina, ale firma, Nadia, oboje Febo i Violetta, z którą zamierzałeś ubić interes życia. Ja byłam ze wszystkimi problemami sama. Nie miałam dla siebie wolnej chwili. Mały Antoś, karmienie, przewijanie, usypianie i dwójka starszych dzieci, które trzeba było odwieźć do szkoły, potem przywieźć, dać im jeść i zawieźć na zajęcia dodatkowe. Marzyłam o powrocie do pracy i do głowy mi nie przyszło, że możesz się na to nie zgodzić. - Ale w końcu się zgodziłem. Pracujesz przecież…

- Tak i dzięki temu poznałam stan naszych finansów domowych, który jest niemal zerowy, bo naszymi pieniędzmi postanowiłeś ratować firmę. O tym też nie raczyłeś mnie poinformować. Przez dziesięć lat nigdy nie zdobyłeś się na odwagę, żeby powiedzieć mi, że jej kondycja jest taka kiepska. Naprawdę nie wiem, czy wynikało to z twojej ambicji, czy z twojej głupoty. Gdybym wiedziała wcześniej, już dawno firmę można by było wyprowadzić na prostą, ale ty kochasz tajemnice. W życiu nie przyznałbyś się, że nie dajesz sobie rady. Nigdy nie przyznawałeś się do tego swojemu ojcu i nigdy nie powiedziałeś o tym mnie. Od obcych ludzi dowiedziałam się o podwójnej księgowości i oszukiwaniu przez ciebie Febo. Dziwisz się, że są ci wrodzy? Zawsze to Alex był tym złym, a wychodzi na to, że wcale nie jesteś od niego lepszy. Kombinujesz, lawirujesz, wchodzisz w jakieś nietransparentne układy licząc na coś, a okazuje się, że większość tych interesów jest zupełnie nietrafiona, a pieniądze wyrzucane w błoto. Miała rację. Miała cholerną rację, a on zamiast pokajać się i uderzyć w piersi, wypierał się wszystkiego o czym mówiła. Pociągnął kolejny łyk z butelki. O Nadii też nie powiedział jej prawdy. Nie uświadomił jej, że Nadia nie jest jego sekretarką, że została zatrudniona po to, by pomóc mu ratować firmę. Ula miała pełne prawo do niepokoju i podejrzeń sądząc, że dziewczyna jest jego kochanką, bo jakby na to nie patrzeć, więcej czasu spędzał z nią, niż z własną rodziną. Była bardzo atrakcyjna i bardzo kompetentna. To mogło ująć Marka. Tymczasem Ula postanowiła zapytać wprost u źródła i uzyskała odpowiedź, że Marka i jego sekretarkę kompletnie nic nie łączy. Uwierzyła, a Nadia była bardzo przekonywująca. - Nawet o tym mi nie powiedziałeś. Nie wspomniałeś słowem, że zatrudniłeś nową sekretarkę, która jednak nie jest twoją sekretarką i ma do spełnienia inne zadanie w tej firmie, a w dodatku nie jest tym, za kogo się podaje, bo została przyjęta pod fikcyjnym nazwiskiem, a jej teczka osobowa jest kompletnie pusta. Czego do tej pory bym się nie dotknęła, natykam się na jakieś przekręty, kombinatorstwo, podmianę dokumentów i inne kanty. To tego uczył cię ojciec? On był uczciwy do szpiku kości, a ty? – zalśniły jej w czach łzy. – Gratuluję. Godnie go zastąpiłeś – wyszeptała z pogardą. Miał dość. Od tego natłoku myśli rozbolała go głowa. Sięgnął po tabletkę i popił ją resztką piwa. Wiedział, że będzie się gryzł tą sytuacją, a wyrzuty sumienia nie pozwolą mu spać. Im dłużej o tym myślał i im częściej przypominał sobie różne sprawy związane z Ulą i dziećmi, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że zdrada Uli była krzykiem, wołaniem o pomoc, błaganiem o odrobinę uwagi i czasu poświęconego rodzinie. Zawiódł ich wszystkich i miał poczucie totalnej życiowej klęski. ROZDZIAŁ 2 Wsiadła do samochodu i wzięła kilka głębszych oddechów. Mimo pozornego spokoju, który zapewniały jej leki przepisane przez psychiatrę, gdzieś w środku dygotała ze zdenerwowania. Przymknęła oczy wciągając powietrze do płuc. – Spokój Ula…, spokój. Już po wszystkim. Wreszcie możesz skupić się na rodzinie i pracy.

Ten okres sądowej szarpaniny spowodował, że była kompletnie rozbita emocjonalnie i mimo leków, nie potrafiła się zebrać do kupy. Nie mogła też zrozumieć dlaczego tak długo przeciągano ten rozwód, bo Marek zaproponował wspaniałe warunki finansowe, zaoferował częstą opieką nad dziećmi, zapewnił finansowanie wakacji i inne rzeczy. Ona przystała na wszystkie, byleby mieć już święty spokój. Sędzia jednak z jakichś nieznanych jej powodów na każdej rozprawie drążył i zadawał dziwne pytania. Odpowiadali oboje zgodnie z prawdą i nie mieli pojęcia, co też sędzia chce od nich usłyszeć. Chciał wiedzieć, czy się kłócą, czy fizycznie karcą dzieci, czy piją alkohol i czy stosują rękoczyny. Koniecznie chciał się upewnić, czy nie są przypadkiem patologią i rodziną z dysfunkcjami. Dzisiaj powiedział im na rozprawie, że najchętniej wysłałby ich jeszcze raz do poradni małżeńskiej, bo nie znalazł powodu, dla którego miałby ich rozwieść poza tą jednorazową zdradą. - Ludzie wybaczają sobie gorsze rzeczy, proszę mi wierzyć – zwrócił się do Marka. – Macie wspaniałą rodzinę i trójkę nieletnich dzieci, które wciąż wymagają waszej uwagi, troski a przede wszystkim miłości i to właśnie ze względu na nie, nie powinniście się rozwodzić. Poza tym na jednej z poprzednich rozpraw zgodnie stwierdzili państwo, że nadal nie są sobie obojętni. Wszystko przemawia za tym, żebym jednak wydał wyrok przeciwny do tego, o który państwo zawnioskowali. Dlatego po raz ostatni pytam i panią, i pana, czy jesteście w stu procentach przekonani, że chcecie się rozstać bez względu na dobro dzieci i swoje własne. Zarówno Marek jak i Ula twierdząco kiwnęli głowami. Gdyby nastawienie Marka było inne, gdyby wyraził chęć pogodzenia się i wybaczenia zdrady, być może jej decyzja też byłaby inna, ale ponieważ oboje chcieli tego rozwodu, sędzia przychylił się do ich prośby i zakończył postępowanie po ich myśli. Wyjechała z parkingu włączając się do ruchu. W jej głowie wciąż przewijały się obrazy starań i usiłowań pogodzenia się z Markiem, który nie tak rzadko był głuchy na jej argumenty. Zatrzymał samochód na poboczu zaciskając dłonie na kierownicy. - Jak mogłaś mi to zrobić? - wysyczał. - Jak mogłaś mnie zdradzać z tym dupkiem? Czym sobie na to zasłużyłem? Czym!? – wrzasnął, aż podskoczyła na swoim siedzeniu. Zacisnęła zęby i szarpnęła za klamkę wyskakując z samochodu. Wysiadł i on. - Raz! Jeden raz cię zdradziłam! I jeśli nie rozumiesz, dlaczego to zrobiłam, to wybacz, ale ja nie będę ci tego wyjaśniać. To wszystko z twojej winy! Gdybyś był ze mną szczery tak, jak obiecywaliśmy sobie na początku małżeństwa, nigdy by do tego nie doszło! -Aaa… To teraz ja jestem winien?! To ja wepchnąłem cię w ramiona doktorka? Większej bzdury nie słyszałem!


- Czy możesz przestać? Nawet nie wiesz, jak bardzo tego żałuję i gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym to. Okaż się wielkoduszny i proszę spróbuj mi wybaczyć. Przecież ja wciąż cię kocham i pod tym względem nic się nie zmieniło.


- Jeżeli ludzie się kochają, to nie robią sobie takich świństw, a to co zrobiłaś jest właśnie świństwem. Jak ja mogę ci wybaczyć, skoro nawet nie mogę na ciebie patrzeć – rzucił przez zaciśnięte zęby. – Budzisz we mnie odrazę i wstręt. Te słowa zabolały i Ula rozpłakała się rozpaczliwie. Łamiącym głosem wypomniała mu przeszłość i Paulinę. - Pamiętasz, jak ją zdradzałeś? Nie miałeś żadnych skrupułów ani wyrzutów sumienia, kiedy upijałeś się w knajpach i szedłeś w tango z poznanymi tam panienkami. Paulina robiła ci awantury, ale w końcu wybaczała. Ty zostałeś zdradzony tylko raz i nie potrafisz się z tym pogodzić, bo co? Bo panicza Dobrzańskiego się nie zdradza? Bo jest zbyt wrażliwy, by wybaczyć? Sponiewierałam twoje ego? Jestem pod wrażeniem, że tak łatwo i lekko jest ci rozgrzeszyć samego siebie. Brawo. - Tak… To na pewno chodzi o jego dumę. Dumę Dobrzańskich, a raczej jednego Dobrzańskiego. On mógł zdradzać bezkarnie, ale odwrotna sytuacja nie wchodziła w grę. A ja, głupia, jeszcze kryłam te wyskoki przed Pauliną. O święta naiwności… Usłyszała dzwonek komórki i nie patrząc na ekran odebrała. - No, jak tam, córcia? – usłyszała głos taty. – Już po wszystkim? - Po wszystkim. Właśnie jadę do was. Jak dzieci? - W porządku. Bawią się z Beatką. - Będę za jakieś dwadzieścia minut. Spakujcie Antosia i dopilnujcie starszych, żeby pozabierali wszystko. Muszę jeszcze dzisiaj z nimi porozmawiać. - Dopilnujemy i czekamy na ciebie. Dojechała do wylotówki na Rysiów i mocniej nacisnęła pedał gazu. Ojciec jak zwykle się martwił, a wtórowała mu Ala. Oboje byli przez te ostatnie miesiące ogromnym wsparciem dla niej. Bardzo pomagali przy dzieciach, zwłaszcza przy najmłodszym Antosiu. Jak było trzeba, to przywozili starsze dzieciaki ze szkoły do domu, lub zabierali całą gromadkę do Rysiowa. Pomoc nie do przecenienia. Marek ostatnio niezbyt się angażował, jakby miał co innego na głowie, ale nie dociekała. Generalnie starała się unikać spotkań i rozmów z nim, chyba że było to konieczne z uwagi na firmę. Starali się wyprowadzić ją na prostą. Ula wdrażała kilka swoich pomysłów, ale ponieważ była jedynie jej współwłaścicielką, musiała konsultować wszystko z Markiem i obojgiem Febo. Teraz jednak najważniejsze były dzieci. Zaparkowała przed bramą i weszła do domu, witając się z ojcem i Alą. Ta ostatnia już parzyła dla niej kawę, obserwując z troską jej smutną, zmartwioną, wymizerowaną twarz. - Słabo wyglądasz Ula – rzuciła. – Było aż tak źle? - Było lepiej niż podczas poprzednich rozpraw. Wreszcie sfinalizowaliśmy sprawę i wybaczcie, ale już nie chcę do niej wracać. Czuję się przybita, rozgoryczona i rozczarowana Markiem. Najchętniej wyłączyłabym myślenie. - Źle wyglądasz córcia. Potwornie schudłaś ostatnio. Została tylko skóra i kości. Musisz zacząć się normalnie odżywiać i musisz zacząć normalnie funkcjonować. Ja wiem, że ten rozwód sporo cię kosztował, ale są dzieci, dla których musisz żyć i musisz być zdrowa. My oczywiście pomożemy w miarę swoich możliwości, ale dla nich to ty jesteś najważniejsza. - Wiem tato, wiem… - A co z jutrzejszym dniem? – zapytała Ala stawiając przed nią talerz z parującą zupą i filiżankę z kawą. - Jutro zawiozę ich do szkoły i wrócą także ze mną. Wzięłam jeden dzień urlopu. W sobotę rano przyjedzie po nich Marek i zabierze na weekend. - To dobrze. Przynajmniej zajmiesz się sobą i oderwiesz trochę myśli od sądowych spraw. - Żeby to było takie proste tato… - pomyślała. Wypięła Antosia z fotelika biorąc go na ręce. Julka i Kuba już biegli w stronę drzwi wejściowych taszcząc ze sobą wypakowane do granic możliwości plecaki. Ula otworzyła im drzwi prosząc, żeby wypakowały wszystko i zeszły na dół, bo chce z nimi porozmawiać. Sama rozebrała Antosia i zajęła się kolacją. Po niej przenieśli się wszyscy na kanapę.

- Moi kochani chciałam was o czymś poinformować – zaczęła cichym, spokojnym głosem. – Wiecie, że między mną a tatą nie układało się dobrze już od dłuższego czasu. Dzisiaj odbyła się ostatnia rozprawa sądowa i oficjalnie nie jesteśmy już małżeństwem. - To znaczy, że tata będzie miał nową żonę, a ty męża? – zapytała Julka. - Co do taty, to nie będę się wypowiadać, bo po prostu nie wiem, natomiast ja nie zamierzam powtórnie wychodzić za mąż. Nie potrzebujecie taty numer dwa, bo macie już jednego, prawdziwego, natomiast ja mam was i wy jesteście dla mnie najważniejsi. Tata co miesiąc będzie płacił na wasze utrzymanie, będzie was zabierał co drugi weekend do siebie i spędzi z wami połowę wakacji, również tych zimowych. Zadeklarował, że będzie utrzymywał z wami stały kontakt i pomoże w opiece, żeby mnie odciążyć. - No nie wiem… - mruknął Kuba. – Ostatnio nie miał dla nas zbyt wiele czasu, jakby nie wiedział, że tęsknimy za nim. Ula przygarnęła do siebie syna i córkę. - Wiem kochani, że ostatnio rzadko tu bywał, ale jest nadzieja, że to się zmieni. On, podobnie jak ja, miał też dużo spraw na głowie, ale to nie oznacza, że przestał was kochać. Wszyscy jesteście jego słoneczkami i wskoczyłby za wami w ogień. To, że nie jesteśmy już razem, nie ma większego znaczenia. - Dla nas ma – Kuba nie odpuszczał. – Wolelibyśmy mieć normalną rodzinę, a nie rozwiedzioną. Myśleliśmy, że moja alergia na koty i nasza ucieczka z domu dadzą mu do myślenia. Rozczarowaliśmy się. - To trudne sprawy synku. Nawet my, dorośli, nie potrafiliśmy sobie z nimi poradzić. Najlepiej się nad tym nie zastanawiać, tylko przyjąć tę sytuację spokojnie i bez emocji. Z czasem przywykniemy i wszystko się jakoś ułoży. - Ty chyba też nie najlepiej ją znosisz – Julka podała Uli chusteczkę, widząc łzy spływające po jej policzkach. – Płaczesz i jesteś smutna. Tata nie powinien odchodzić. Powinien być przy nas. Czy on wie, jak bardzo skrzywdził nas wszystkich? - To nie tylko jego wina. Ja też nie byłam zawsze w porządku wobec niego. Zawiniliśmy oboje… Bardzo teraz tego żałuję. Nawet nie wiecie, jak ogromnie mi przykro – rozpłakała się na dobre. Dzieci jeszcze bardziej przytuliły się do niej, a Antoś wgramolił się na kolana kładąc rączki na jej policzkach. - Mokle… Uśmiechnęła się przez łzy. - Trochę mokre kochanie, ale zaraz wyschną. Położyła dzieci spać, a sama uprzątnąwszy salon zajrzała jeszcze do lodówki robiąc przy okazji listę jutrzejszych zakupów. Czuła ogromne zmęczenie i jednocześnie ulgę, że rozmowa z dziećmi przebiegła w miarę pozytywnie, że nie było płaczu i histerii. Antoś niewiele rozumiał, ale dwójka starszych doskonale wiedziała, co się dzieje. Wierzyła, że z czasem przywykną. A ona? Czy będzie potrafiła żyć bez miłości swojego życia? Ostatnie miesiące dały jej w kość. Wszelkie próby pojednania spełzały na niczym, tak jakby waliła głową w mur, nie potrafiąc się przez niego przebić. Więcej było kłótni z Markiem niż normalnej rozmowy. To zawsze kończyło się płaczem. Wylała przez ten czas sporo łez. Wychodząc za niego za mąż mocno wierzyła, że razem się zestarzeją, wychowają dzieci i jako osiemdziesięciolatkowie spacerując w parku, wciąż będą trzymać się za ręce. To się nie spełni, a ona pozostanie już zawsze tą, która zniszczyła to małżeństwo. ROZDZIAŁ 3 ostatni

Ula powoli przywykała do nowej sytuacji i wydawało się, że podobnie było z Markiem. Od chwili rozwodu przyjeżdżał nawet częściej, niż ustalone było na rozprawie. On też nie chciał, żeby dzieci w jakiś krzywdzący je sposób, odczuły skutki rozstania. Odrabiał z nimi lekcje, zabierał na imprezy i sporo zajmował się Antosiem. W takich momentach Ula schodziła im z oczu. Nie chciała być wciągana w jakiekolwiek rozmowy z byłym mężem, a taką właśnie obrały taktykę jej dzieci, jakby uznały, że wspólne dyskusje sprawią ponowne zbliżenie się rodziców do siebie. Ona nie miała żadnych oczekiwań i nie liczyła już na nic. Wolała skupić się na firmie i problemach, które ją dopadały, i trzeba było się nad nimi pochylić. Spasowała z tabletkami uspokajającymi. Zamiast nich wolała iść pobiegać. Bieg uwalniał ją od natrętnych myśli i pozwalał skupić się na pokonywanym dystansie.


Tak też było w jeden z niedzielnych poranków. Marek w sobotę rano zabrał całą trójkę dzieciaków do siebie i miał odwieźć ich w niedzielę wieczorem. Cały dzień Ula poświęciła na porządki i zakupy. Kładła się spać zmęczona, ale zadowolona, że zrobiła wszystko, co sobie zaplanowała.

W niedzielę rano, ubrana w dres ruszyła utartą ścieżką na swój prywatny trening. Nie śpieszyła się. Zaplanowała, że zrobi pięć rundek dookoła osiedla, co dawało w przybliżeniu jakieś sześć kilometrów. Kończyła ostatnie okrążenie, opuszczając urokliwy park i wybiegając na otwartą przestrzeń, gdy nagle stanęła jak wryta. Niczym spod ziemi wyrósł przed nią człowiek, którego nie widziała od wielu miesięcy i z którym zerwała wszelkie kontakty. Człowiek, o którym starała się zapomnieć i prawie jej się to udało. Słyszała, że wyjechał gdzieś do Afryki w ramach akcji „Lekarze bez granic”, ale mało ją to obeszło.

- Witaj Ula…, dawno się nie widzieliśmy.

Mimo intensywności kontaktów z dziećmi, czuł się samotny. Brakowało mu Uli i brakowało mu Sebastiana. Natalia jeszcze kilka razy usiłowała się skontaktować z nim telefonicznie, ale konsekwentnie odrzucał wszystkie połączenia. Wreszcie dała sobie spokój. Sebastian nie odzywał się do niego i omijał szerokim łukiem w firmie. Jeśli nie zmuszały go do tego kontakty służbowe, starał się załatwić resztę spraw mailowo lub przegadać je z Ulą. Ona, podobnie jak on, unikała Marka i jedynie na ważnych zebraniach służbowych widywała go, chociaż wzbraniała się przed bezpośrednimi rozmowami. Przez takie zachowanie byłej żony i najlepszego przyjaciela Marek czuł się kompletnie wyalienowany. Często powracał do rozmowy jaka odbyła się między nim, Olszańskim i Ulą tuż po tym, jak Sebastian nakrył go na namiętnym pocałunku z Natalią.

- Znam cię ponad dwadzieścia lat i przez te dwadzieścia lat sądziłem, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, – Sebastian poczerwieniały na twarzy stał naprzeciw Dobrzańskiego wbijając wskazujący palec w jego klatkę piersiową – a tymczasem ty okazałeś się prawdziwą świnią. Zrobiłeś coś, czego przyjaciele sobie nie robią. Nawet nie wiesz Ula, - zwrócił się do Dobrzańskiej - jak bardzo żałuję, że wpadłem na ten idiotyczny pomysł wspólnego wypadu dla singli. Chciałem zapomnieć o Violetcie, znaleźć kogoś kompletnie odmiennego od niej. Natalia od razu wpadła mi w oko, bo różniła się od niej i fizycznie, i intelektualnie. Niestety moje starania od początku skazane były na niepowodzenie, bo ona przeniosła swoje awanse na pana Dobrzańskiego, a on zamiast powiedzieć jej, że nie przyjechał tu szukać partnerki, bo wciąż jest człowiekiem zajętym, posiada żonę i trójkę, podkreślam, trójkę dzieci, przyjął jej umizgi, bo poczuł jak go dowartościowują, jak podnoszą jego ego. Oczywiście przez cały czas wypierał się jakiegokolwiek romansu z tą panną, aż do wczoraj, kiedy to przyłapałem ich na całuśnym tête-à-tête. Ja nigdy bym ci tego nie zrobił, bo byłeś moim przyjacielem, a przyjaciołom z zasady takich świństw się nie robi, ale skoro cię już przyłapałem, to powinienem usłyszeć przynajmniej jakieś przeprosiny, choć tak naprawdę należy ci się obicie gęby.

- Nic ci nie jestem winien – odburknął Marek butnie – i nikogo nie mam zamiaru przepraszać, bo nie mam za co. Nie mam też obowiązku tłumaczyć się przed kimkolwiek, przed wami także, bo nic złego nie zrobiłem. Daruj więc sobie te umoralniające gadki.

Olszańskiemu było tego za wiele. Zacisnął pięści, zamachnął się wyprowadzając cios w policzek eks przyjaciela. Zabolało. Marek odruchowo złapał się za palące od uderzenia miejsce i przejechał językiem po zębach. Na szczęście były wszystkie. Beznamiętnym wzrokiem obrzucił Olszańskiego i Ulę, która stała jak skamieniała nie bardzo ogarniając to, czego przed chwilą była świadkiem. Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem wyszedł na korytarz.


Teraz musiał przyznać, że słusznie dostał. W oczach Uli widział ogromny zawód, a Sebastian był po prostu wściekły. Bardzo liczył na ten wspólny, męski wyjazd. Liczył na niego, że pomoże mu wybrać jakąś fajną dziewczynę, a on zawiódł na całej linii nie tylko jego, ale Ulę i siebie. Długo nie potrafił pogodzić się ze zdradą Uli, którą uważał za najbardziej wierną i lojalną wśród wszystkich zamężnych kobiet. Zawiodła go, boleśnie zraniła i to dlatego nie potrafił jej wybaczyć. Teraz on sam ma podobne doświadczenia. Także zdradził i nic go już nie usprawiedliwia. Był przekonany, że Ula o tym wie. Nie była głupia, miała intuicję i świadomość, że skoro zadaje się z Natalią, to nie ogląda z nią znaczków, ani nie słucha płyt. To było kilka miesięcy temu i od tego czasu w zasadzie zmieniło się wszystko, a on czuł się we własnej firmie, jak trędowaty. Ula ściśle współpracowała z Adamem, Anią i Sebastianem. Dzięki nim firma powoli zaczynała wychodzić z kłopotów. On niejako został odstawiony na boczny tor i zajmował się drobniejszymi zleceniami. - Artur? – wykrztusiła nieswoim głosem. – Co ty tu robisz? Słyszałam, że wyjechałeś. - To prawda. Byłem dłuższy czas w Namibii. Wczoraj wróciłem i wciąż się aklimatyzuję. A co u ciebie, u dzieci? – przyjrzał jej się uważnie. – Bardzo zeszczuplałaś…, wyglądasz inaczej niż zapamiętałem. Nadal masz anemię? - Już jest prawie dobrze. Mam teraz dość nerwowy czas i stąd ten spadek wagi. - Rozumiem, a co u Marka? Nadal taki o ciebie zazdrosny? - No cóż…, - żachnęła się. – Właściwie to nie wiem… Rozwiedliśmy się. Artur wytrzeszczył na nią oczy, bo miał wrażenie, że się przesłyszał. - Jak to rozwiedliście się? Dlaczego? - Nie udawaj. Dobrze wiesz, że powodem była moja zdrada. Z tobą. - To jakieś kuriozum. Nie spaliśmy nigdy ze sobą, jeśli o to ci chodzi, tylko obok siebie. Przyszłaś wtedy zdenerwowana, sporo wypiliśmy, ale nie sądziłem, że wypiłaś na tyle dużo, by nic nie pamiętać z tamtego wieczoru. Ja faktycznie liczyłem na coś więcej, ale w pewnym momencie padłaś na łóżko i zasnęłaś kamiennym snem. Nie jestem zboczony i nie uprawiam seksu z niekontaktującymi kobietami. Ula stała, jak sparaliżowana wybałuszając oczy na Artura i usiłując przyswoić te rewelacje. - Czyli co? Nie było żadnej zdrady? Rozwiedliśmy się niepotrzebnie? Przecież Marek z tobą rozmawiał i powiedział mi, że przyznałeś się, że mnie kochasz.

- Bo tak było. Powiedziałem mu prawdę. Powiedziałem, że cię kocham i to od dawna. Najwyraźniej twój były mąż nie potrafi słuchać, bo wyciągnął z tej rozmowy zbyt daleko idące wnioski. Nie obraź się, ale jest skończonym durniem, bo tylko dureń rozwodzi się z kobietą, która tak bardzo go kocha. Naprawdę mu zazdroszczę, bo nie zasługuje na taką miłość. Nie potrafi jej docenić. - Przepraszam cię Artur, ale muszę iść. Dziękuję, że mi to powiedziałeś, choć dla mnie i dla Marka jest już zdecydowanie za późno. Patrzył jak odchodzi wolnym krokiem ze łzami w oczach, zszokowana jego słowami i zapewne wciąż nie mogąc uwierzyć, że jednak nie zdradziła męża, chociaż była święcie o tym przekonana. - Marek! Zaczekaj! – Daniel recepcjonista wybiegł zza lady recepcji usiłując zatrzymać Dobrzańskiego, który przystanął czekając, aż mężczyzna do niego podejdzie. – O co chodzi? Coś się stało? - Jakiś facet czeka na ciebie w gabinecie. Wprawdzie się nie przedstawił, ale twierdzi, że się znacie, a on ma coś ważnego do przekazania. - No dobra. Dzięki. Mam nadzieję, że nie zajmie mi za dużo czasu. Wszedł do gabinetu. Mężczyzna siedział do niego tyłem, więc nie od razu go poznał. Mimo to mocno zbladł, kiedy podszedł bliżej. - Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Tak naprawdę sądziłem, że nigdy więcej nie będę cię musiał oglądać. Mam nadzieję, że będziesz się streszczał i nie zajmiesz mi dużo czasu. - Bez obaw. Musiałem tu przyjść, bo dzisiaj rano spotkałem Ulę. Źle wygląda. Ona nie jest szczupła, ale wręcz chuda. Wygląda na wyniszczoną. Jestem pewien, że nadal ma anemię, jest przepracowana i mocno zestresowana. - I po to przyszedłeś? Żeby poinformować mnie o stanie zdrowia Uli? - Nie. Dowiedziałem się od niej, że rozwiedliście się. To najgłupsza rzecz jaką mogłeś zrobić. Podobno powodem była jej zdrada ze mną. Przyszedłem ci powiedzieć, że ona nigdy cię nie zdradziła. To nie ten typ kobiety. To kobieta, która nie potrafiłaby żyć z innym mężczyzną, tylko z tobą. To kobieta, która zakochuje się tylko raz w życiu i na całe życie. Tego dnia przyszła do mnie zdenerwowana. Rano wraz z Kubą byli u mnie w szpitalu odebrać wyniki badań chłopca. Były w porządku, ale ona zasłabła. Przez czterdzieści minut dochodziła do siebie leżąc na kozetce. Miała atak paniki. Oddychała ciężko, wycierając co chwilę z czoła pot. Wieczorem miała kolejny atak. Przybiegła z prośbą, żebym dał jej coś na uspokojenie. Zamiast leku zaproponowałem wino mówiąc, że to ją trochę odpręży. Sporo wtedy wypiliśmy, a ona padła jak kłoda i natychmiast zasnęła. Obudziła się rano przekonana zapewne, że zdradziła cię ze mną. Dopiero dzisiaj wyprowadziłem ją z błędu, a teraz mówię o tym tobie. Źle zinterpretowałeś moje słowa wówczas, kiedy rozmawialiśmy w twoim samochodzie. Zamiast postawić pytanie, czy kocham twoją żonę, powinieneś był zapytać, czy z nią spałem. Na pewno bym zaprzeczył. Nadal ją kocham, ale przy tak silnym uczuciu jakie żywi do ciebie, ja nie mam u niej żadnych szans. Popełniłeś największy błąd w swoim życiu. Ona do teraz nie potrafi się z tym pogodzić, ani przejść do porządku dziennego. Nie potrafi bez ciebie żyć. Zrobiłeś z niej nieszczęśliwą, znerwicowaną kobietę i to jest twój największy grzech. Mam nadzieję, że kiedyś tego pożałujesz.

Marek aż przysiadł. Nie mógł uwierzyć w słowa Artura, a jednak gdzieś z tyłu głowy pojawiła się myśl, że lekarz mówi prawdę. I po co było to wszystko? Ukrywanie przed Ulą kłopotów, ciągły brak czasu na chwilę szczerej z nią rozmowy, sesje u psychologa, mnóstwo niepotrzebnych i oskarżycielskich słów, które padły z jego ust. Bez wątpienia ją skrzywdził, a przecież wciąż bardzo ją kocha i tęskni do czasów, kiedy było normalnie, szczęśliwie, zwyczajnie. - Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję. Żałuję od chwili, gdy zaczęły się rozprawy rozwodowe. Wykańczały nas nerwowo, a ja przez swoją zawziętość i upór nie potrafiłem jej wybaczyć, mówiłem straszne rzeczy i wciąż ją oskarżałem o rozbicie naszego małżeństwa, sam mając w tym wybitny udział. Co ja mam teraz zrobić? Co zrobić…? - Jeśli ci zależy, jedź do niej i na kolanach błagaj o wybaczenie. Może nie wybaczy od razu, bo jest mocno zraniona, ale próbuj. Zaopiekuj się nią, bo niewiele brakuje, żeby popadła w jakąś chorobę psychiczną. Okaż jej miłość, bo taka kobieta jak ona, zasługuje na wszystko, co najlepsze. To prawdziwy diament, więc doceń to. Marek wstał i uścisnął Arturowi dłoń. - Bardzo ci dziękuję. Za wszystko. A teraz wybacz, muszę do niej jechać…, muszę jej powiedzieć, że jestem durniem, który dzięki tobie przejrzał na oczy. Muszę też jej wyznać, że i ja bardzo ją kocham. Kocham nad życie ją i nasze dzieci. K O N I E C

95 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page