ROZDZIAŁ 1
Mały, rysiowski cmentarz pękał w szwach. Niemal cała społeczność tego niewielkiego miasteczka zgromadziła się tutaj, by pożegnać i oddać ostatni hołd człowiekowi, na którego każdy z członków tej społeczności mógł liczyć zawsze, bo zmarły był niezwykle dobrą, uczynną i nie potrafiącą odmówić w potrzebie, osobą. Nad wykopanym grobem tuż przy trumnie zgromadziła się najbliższa rodzina: córka i siostra nieżyjącego Józefa wraz ze swoimi dwoma synami i ich żonami. Córka Urszula zalewała się łzami, podczas gdy pozostała część rodziny wydawała się przyjmować tę śmierć ze stoickim spokojem i chłodnym wyrachowaniem, jakby to był dla niej jeszcze jeden przykry obowiązek do spełnienia.
Trumna powoli osuwała się na dno wykopanego dołu i im bardziej znikała z pola widzenia żałobników, tym głośniejszy szloch wydobywał się z piersi zrozpaczonej Uli. Stojąca za nią sąsiadka Szymczykowa przytuliła ją do siebie usiłując uspokoić, ale na niewiele się to zdało. Ula sprawiała wrażenie, jakby była u kresu wytrzymałości. Ostatni miesiąc dał jej się mocno we znaki, bo nie odstępowała ojca na krok. Był bardzo słaby, ale z nadzieją czekał na przeszczep by-passów w jednym z warszawskich szpitali.
Pogorszenie przyszło zupełnie niespodziewanie, bo kroplówki i leki wzmacniające jego organizm sprawiały, że z każdym dniem wydawał się silniejszy. Po długo trwającej reanimacji, która nie przyniosła spodziewanego efektu, zmęczony lekarz wyjaśnił jej, że jednak serce było zbyt słabe i nie wytrzymało.
- On powinien był się poddać takiej operacji co najmniej trzy lata temu. Spóźnił się, a my nie byliśmy w stanie nic dla niego zrobić.
Była jak ogłuszona i niewiele do niej docierało. Została sama i od teraz musiała sobie jakoś radzić, a przede wszystkim załatwić wszystkie formalności związane z pochówkiem. O śmierci powiadomiła też jedyną siostrę ojca mieszkającą w Mińsku Mazowieckim. Rodzeństwo od wielu lat było ze sobą skłócone, a przez to nie utrzymywało żadnych kontaktów. Jednak wobec śmierci ojca Ula uznała, że należy ciotkę Ewę poinformować, bo tak po prostu wypada. To jednak nie był dobry pomysł, o czym miała przekonać się wkrótce.
Drżącą dłonią zaczerpnęła garść świeżej ziemi i rzuciła ją na wieko trumny. Po niej zrobili to pozostali. Ksiądz wygłosił jeszcze adekwatną modlitwę i zaczęto zasypywać grób. Józef spoczął tuż obok swojej zmarłej przed laty małżonki. Ludzie powoli zaczęli opuszczać cmentarz. Wielu podchodziło składając rodzinie kondolencje. Wyczerpana płaczem Ula miała już serdecznie dość i niczego nie pragnęła bardziej, jak zaszyć się w swoim pokoju i wypłakać w poduszkę ten ogromny ból. Niestety to nie miało się tak prędko spełnić. Dla rodziny i najbliższych sąsiadów przygotowano bowiem skromną stypę. Ula nie miała do tego głowy, ale jej sąsiadki Szymczykowa i Dąbrowska, ofiarnie zaoferowały się do pomocy. Po powrocie z pogrzebu to one właśnie przejęły pałeczkę i zajęły się usługiwaniem gościom. Ula siedziała w kącie pokoju i przyglądała się temu zupełnie obojętnie. Nie nawiązywała rozmów ze swoimi kuzynami ani z ich żonami. Nie znała ich prawie wcale więc o czym miałaby z nimi rozmawiać? Przecież oni też nie znali ani jej, ani taty. Jedynie ciotka Ewa co jakiś czas zerkała na nią i sprawiała wrażenie, jakby tylko czekała na odpowiedni moment, żeby porozmawiać ze swoją bratanicą. Kiedy wyszli już sąsiedzi Józefa i rodzina została sama, ciotka wyciągnęła z przepastnej torby jakieś dokumenty i rozłożyła je na stole.
- Ula, pozwól tu do nas. Chciałabym ci przedstawić pewną propozycję. Ja wiem, że to może nie jest najlepszy moment na załatwianie takich spraw, ale lepszego już nie będzie. Moi synowie są mocno zajęci każdego dnia i nie znajdą czasu, żeby ponownie tu przyjechać, a ja sama nie wsiądę w autobus, żeby tu dotrzeć, bo już siły nie te. – Kiedy Ula przysiadła przy stole ciotka wyciągnęła z teczki jakiś akt notarialny. – Jak widzisz, tu mam dokument, który stwierdza, że dom wraz z gruntem nie należał wyłącznie do Józia. Jemu przypadła jedna piąta i taka też część należy się tobie. Pozostałe cztery piąte są zadysponowane dla mnie, mojego męża i naszych dwóch synów. Mój mąż już nie żyje, a jego część została podzielona między naszą trójkę. W związku z tym, że nasz młodszy syn właśnie się ożenił i chce otworzyć kancelarię adwokacką w Warszawie, chcielibyśmy cię spłacić, żeby on mógł tu mieszkać wraz z żoną, która, jak widzisz, jest przy nadziei. Cała nieruchomość została wyceniona już jakiś czas temu i gdybym teraz zleciła oszacowanie jej wartości, to na pewno cena byłaby znacznie niższa, bo z tego, co zauważyłam, dom jest zaniedbany, wymaga remontu i dużego nakładu środków finansowych. Jesteśmy skłonni zapłacić ci czterdzieści tysięcy. To i tak o dziesięć więcej niż ci się należy…
Ula siedziała jak skamieniała wytrzeszczając na ciotkę zapłakane oczy. Cisza, która zaległa po tyradzie starszej kobiety była tak uwierająca, że aż bolało. W końcu po dłuższej chwili odezwała się marszcząc czoło.
- Gdybym wiedziała, że takie macie plany, nigdy w życiu nie powiadomiłabym was o śmierci taty. Jeszcze jego ciało nie ostygło, a ty chcesz mnie pozbawić dachu nad głową, żeby zabezpieczyć swojego syna? Muszę przyznać, że masz tupet. Dajesz mi jakieś nędzne ochłapy, za które nie będę w stanie kupić żadnego mieszkania w Warszawie. Masz w ogóle pojęcie, ile to kosztuje? Skoro uważasz, że lokale w stolicy są po przystępnych cenach, to kup synkowi wygodne lokum. Tak bardzo go ciągnie do wielkiego miasta? To już w Mińsku nie potrzebują prawników? A od kiedy? Ja też dopiero się obroniłam i też chcę pracować w mieście, bo w przeciwieństwie do prawników, którzy znajdą pracę wszędzie, ekonomiści raczej mają pod górkę. Tego nie wzięłaś pod uwagę prawda, tylko jak sęp przyjeżdżasz tutaj i chcesz mnie ograbić ze wszystkiego, co mi pozostało. Jesteście wstrętni i wyrachowani. Pogrzeb ojca stał się dla was świetną okazją na ubicie interesu. Co z was za ludzie? Nie macie szacunku do nikogo i niczego, a najmniej do zmarłych. Mam nadzieję, że ojciec patrzy teraz na to wszystko i będzie śnił ci się w koszmarach do końca twoich dni. Przedtem tego nie rozumiałam, ale teraz nie dziwię się, że tak cię znienawidził i nie chciał utrzymywać z tobą kontaktu. On w przeciwieństwie do ciebie był dobrym człowiekiem.
- Nie dramatyzuj, Ula – ciotka Ewa przerwała ten monolog. – Jeśli nie wyrażasz zgody na takie rozwiązanie możemy zaproponować podzielenie domu, chociaż będzie to trudne. Dostaniesz jeden z pokoików na parterze i wstawisz sobie niezależne drzwi wejściowe. Zamontujesz własne liczniki i będziesz się rządzić sama. Oczywiście koszty takiego remontu również pokryjesz we własnym zakresie.
- Nie kiwnę nawet palcem – odpowiedziała buńczucznie. – Siłą mnie nie wyrzucicie.
- Siłą nie, – odezwał się młodszy syn Ewy – ale możemy ci tak uprzykrzyć życie, że w końcu sama zapragniesz wyprowadzić się z tej chałupy.
Ula uśmiechnęła się ironicznie.
- No tak…, dlaczego mnie to nie dziwi? Wszak niedaleko pada jabłko od jabłoni, prawda ciociu? To przez takie szuje, jak twój synuś, ludzie tracą majątki. Jesteś na początku drogi i myślisz, że jesteś taki cwany? Kiedyś się doigrasz i trafisz do ciupy, tam gdzie trafia większość nieuczciwych prawników. Ty Rafał też jesteś prawnikiem? – zwróciła się do starszego kuzyna, który siedział cicho przy stole i nie miał zbyt szczęśliwej miny. Podniósł ręce w poddańczym geście.
- Broń Boże. Nawet nie skończyłem studiów. Mam tylko maturę i pracuję u teścia w warsztacie samochodowym. To nie moja wojna, Ula. Siedzę tu i słucham tego wszystkiego z przykrością i wstydem. To nie ja jestem synkiem mamusi. Ja byłbym ostatnią osobą, za którą ona stanęłaby murem. Odkupiła już wcześniej ode mnie moją część udziałów w tej posesji bredząc, że przecież ja jestem już ustawiony, bo z pewnością odziedziczę dom po teściach i te udziały w posesji do niczego nie są mi potrzebne. Trafiła na dobry moment, bo chciałem pomóc finansowo teściowi w rozbudowie warsztatu i te pieniądze bardzo się przydały. Tak naprawdę to nie mam nic tu do gadania poza jednym. Jest mi naprawdę przykro, że moja najbliższa rodzina postawiła cię w tak obrzydliwej sytuacji – podniósł się od stołu – Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Prawdziwe z was hieny. Jesteście podli, a ty mamo szczególnie, bo to wszystko, to twoja sprężyna. Dziewczyna dopiero pochowała ojca, a wy odbieracie jej czas na rozpacz i każecie się wynosić. Patrzę na was i mam ochotę zwymiotować. Nie chcę was znać, a ty się trzymaj – przeniósł wzrok na Ulę. – Na pewno sobie poradzisz. Gdybyś potrzebowała pomocy, tu masz wizytówkę warsztatu i numer telefonu – wręczył jej mały kartonik. – Wychodzimy kochanie. Już dość się dzisiaj nasłuchałem – podał ramię żonie i wraz z nią opuścił dom Cieplaków.
Ciotka, jej syn i synowa chyba nie bardzo się przejęli tym, co usłyszeli od starszego syna, bo ledwie zamknęły się za nim drzwi, padło: – To jak będzie, Ula? Przystajesz na nasze warunki? Jeśli się zgodzisz ja natychmiast przeleję pieniądze na twoje konto i dam ci miesiąc, żebyś mogła znaleźć jakieś mieszkanie i wyprowadzić się – młodszy kuzyn rozparł się na krześle i patrzył na nią z wyczekiwaniem.
Splotła ręce na piersiach i spojrzała na niego z odrazą.
- Gdyby nie fakt, że nie mam zamiaru szarpać się z wami po sądach, a także ogromna pokusa niewidywania was już nigdy więcej, pewnie bym nie przystała na tę propozycję. Póki co jestem jeszcze zbyt słaba, żeby z wami walczyć, ale któregoś dnia być może odzyskam ten dom, a tobie wróżę, że skoro tak zaczynasz swoją prawniczą karierę, to nie potrwa ona długo.
- Grozisz mi? – roześmiał się chrapliwie.
- Ależ skąd? To tylko obietnica i zdolność przewidywania pewnych rzeczy. Jesteś zbyt zarozumiały, zbyt pewny siebie i ślepo wierzysz we własną doskonałość. To kiedyś cię zgubi – wstała od stołu i przeszła do swojego pokoju. Po chwili wróciła kładąc na stole kartkę z numerem swojego konta. – Proszę. To moje konto. – Kuzyn sięgnął do skórzanej teczki i wyjął z niej laptop. – No proszę… Jesteście przygotowani na każdą ewentualność – stwierdziła ironicznie. Nie trwało długo i pieniądze zostały przelane. Rzeczywiście byli świetnie przygotowani, bo nawet przywieźli sporządzony przez notariusza akt notarialny mówiący o tym, że Ula zbywa swoją część własności nieruchomości na rzecz Damiana Górskiego. – A teraz wynoście się stąd wszyscy – wysyczała. Wstała od stołu i oparła się na rękach wbijając w nich wzrok – Wynocha! – wrzasnęła, aż ciotka wzdrygnęła się nieprzyjemnie. – Nie chcę was tu więcej widzieć, parszywe pijawki! Przez miesiąc to jeszcze mój dom więc niech żadne z was nie waży się przekraczać jego progu. Życzę wam wszystkiego najgorszego. Tobie kuzynku, abyś nigdy nie rozwinął się jako prawnik, a tobie, – spojrzała z pogardą na ciotkę – żeby krzywda moja i mojego ojca wyszła ci bokiem i to bardzo boleśnie. Żegnam – wskazała im palcem drzwi. Kiedy już wyszli zatrzasnęła je za nimi głośno i przekręciła zamek. Dopiero teraz zeszły z niej emocje i rozpłakała się wniebogłosy. Nie miała siły już na nic. Poczuła się nagle rozpaczliwie samotna i opuszczona. Taty już nie ma. Jak ma sobie poradzić sama z tą bandą hien? – Miałeś rację tato. Po stokroć miałeś rację, kiedy mówiłeś z niechęcią o ciotce Ewie. Przepraszam cię, że ją powiadomiłam o twojej śmierci. Nie miałam pojęcia, że będzie aż tak podła.
Przeszła do swojego pokoju i tak jak stała, rzuciła się na łóżko.
Minęło sporo czasu nim wreszcie otulił ją sen. Nie był spokojny, bo wciąż śniła jej się wykrzywiona złością, pomarszczona twarz ciotki.
Comments