top of page
Szukaj
gajazolza

TRWAĆ MIMO WSZYSTKO - rozdział 7

ROZDZIAŁ 7


Wróciły do domu. Paulina nie chciała iść do łóżka i postanowiła odpocząć na kanapie w salonie. Ula zabrała cały towar do kuchni. Musiała wziąć się za przygotowanie pomidorowego sosu. Miał być ze świeżych pomidorów więc wymagał długiego gotowania, by mogła z nich odparować cała woda. Zupy dzisiaj miało nie być. Obrała kilka owoców i pokroiła je w cząstki. Z talerzykiem przeszła do salonu i usiadła naprzeciwko Pauliny.

- Tu masz swoje gruszki. Smacznego.

Paula sięgnęła po kawałek i zagaiła: – Marek mówił mi wczoraj, że sporo przeszłaś ostatnio. Opowiesz mi o tym?



- Jeśli chcesz posłuchać? Nie będzie to zbyt wesoła opowieść. Mówiłam ci, że niedawno pochowałam ojca. Mama zmarła, gdy byłam w maturalnej klasie. Mieszkaliśmy w Rysiowie. To taka niewielka mieścina oddalona o dwadzieścia kilometrów od Warszawy. O śmierci taty powiadomiłam jego starszą siostrę. Nie utrzymywał z nią kontaktów, bo był z nią skłócony, ale ja uznałam, że powinna mu towarzyszyć w tej ostatniej drodze. Przyjechała ze swoimi dwoma synami i ich żonami. Moje sąsiadki przygotowały skromną stypę. To wtedy wyciągnęła jakiś akt notarialny i powiedziała mi, że nie mam prawa do całości domu i gruntu, że należy mi się tylko jedna piąta. Przedstawiła propozycję nie do odrzucenia, że spłacą mnie, bo młodszy syn chce otworzyć kancelarię prawną w stolicy i musi mieszkać gdzieś bliżej, a nie jak do tej pory, w Mińsku Mazowieckim. Jeszcze ciało mojego ojca nie ostygło, a oni rugowali mnie z rodzinnego domu proponując psie pieniądze. Niestety nie miałam wyjścia i zgodziłam się. Wynajęłam kawalerkę niedaleko bazaru, na którym byłyśmy. Była w tragicznym stanie. W zamian za zrobienie remontu płacę za nią niższy czynsz. Dzięki kolegom taty mam teraz własny kąt, bo to oni, nie biorąc grosza, wyremontowali mi tę klitkę. Na pewno Marek ci opowiadał, jak się poznaliśmy. Kiedy drugi raz natknęliśmy się na siebie, opowiedział mi o tobie i twojej chorobie. Mówił, że potrzebuje opiekunki, a ja bardzo potrzebowałam pracy. Dogadaliśmy się i to cała historia.

- Ja rozumiem, że ludzie są podli, ale żeby najbliższa rodzina? Jak oni mogli cię tak potraktować i to w dniu pogrzebu?

- Mogli. Oni nie przyjechali na pogrzeb, ale po schedę. Byli świetnie przygotowani, bo oprócz tego aktu notarialnego mieli drugi, w którym zrzekam się mojej części spadku. Przywieźli nawet laptop i za jego pomocą przelali mi pieniądze na konto. Suma była tak zawrotna, że stać mnie było tylko na wynajęcie kawalerki do remontu – Ula najwyraźniej była rozgoryczona. – Jakoś się jednak urządziłam i nie narzekam. Dobrze jest, jak jest – zerknęła na zegar wiszący nad kominkiem. – Zajrzę do sosu i wstawię makaron. Za kilka minut przyjedzie Marek i twój brat.


W całym domu roznosił się zapach mielonego mięsa i pomidorowego sosu. Marek przepuścił Alexa przodem i podobnie jak on, pociągnął nosem.



- Chyba będą włoskie klimaty. Czuję spaghetti. Witaj sorella – Alex wszedł do salonu i uściskał siostrę. – Wyglądasz o wiele lepiej niż ostatnio.

- To dzięki Uli. Dba o mnie i dobrze mnie karmi.

Wchodzący do pomieszczenia Marek z przyjemnością słuchał tych słów.

- A oto sprawczyni tej pozytywnej zmiany – powiedział widząc Ulę zmierzającą do stołu z wielką miską makaronu. Postawiła ją na blacie i wyciągnęła rękę do Alexa.

- Miło mi pana poznać. Urszula Cieplak.

- Alex, bardzo proszę. Po prostu, Alex. Dokonujesz tu prawdziwych cudów, dziewczyno. Siostra wygląda świetnie i czuje się dobrze.

- To tylko trochę świeżego powietrza i pozytywnego nastawienia. Obiad gotowy. Niestety dzisiaj bez zupy, ale za to makaronu jest tyle, że na pewno się najecie. Zaraz podam sos i parmezan.

Ustawiwszy wszystko na stole zaczęła się żegnać.

- Ula, zjedz z nami - poprosił Marek. -Ja potem odwiozę cię do domu.

- Tak, koniecznie – dołączył się Alex. – Proszę nam zrobić tę przyjemność.

Uległa. Przyniosła sobie nakrycie i usiadła obok Pauliny nakładając jej na talerz porcję makaronu. Panowie obsłużyli się sami.

- Paulina, pamiętasz jak Sofia robiła nam pastę? Ta jest jeszcze lepsza. Wybitna. Świetnie gotujesz, Ula.

- A wczoraj jedliśmy steki i genialny barszcz z pasztecikami –pochwaliła się Paula.

- Nawet mi nie opowiadaj, bo zacznę się u was stołować – roześmiał się Alex. – Pyszne jedzenie.

Ula dziękowała za pochwały i rumieniła się jak pensjonarka. Marek poinformował ją, że w bagażniku ma dwie skrzynki jarzyn, o których mówiła.

- Skoro tak, to od jutra zaczynamy witaminową terapię. Paulina, szykuj się.


Alex został z siostrą, a Marek odwiózł Ulę do domu. Zanim zatrzymał się przed kamienicą, powiedział jej wiele miłych słów.

- Jesteś prawdziwym skarbem, Ula. Masz taki dobry wpływ na Paulinę. Ja od dwóch dni w ogóle jej nie poznaję. Ma świetny nastrój, nie wścieka się, nie rzuca przedmiotami. Już nawet nie pamiętam kiedy taka była i czy w ogóle.

- Dużo z nią rozmawiam. Dzisiejszy spacer wpłynął na nią naprawdę pozytywnie i chyba oczyszczająco. Jest wściekła na swoją chorobę. Rozpłakała mi się w parku z bezsilności. Zapewniłam ją, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby mogła stanąć na nogi i żeby była chociaż trochę silniejsza. Jutro, lub jeszcze dzisiaj, podjedź do jakiegoś sklepu z dobrymi kosmetykami i kup kremy ujędrniające ciało. Trzeba wzmocnić jej mięśnie, bo są słabe. Będę ją nacierać tymi kremami do upojenia więc zainwestuj w sporą ilość. Tu daję ci resztę z tych stu złotych razem z rozliczeniem.



- Zostaw Ula, to przecież grosze bez znaczenia. Kupisz znowu kilka bułek i będzie dobrze.

- Chciałam cię też uprzedzić, że w poniedziałek mam wizytę u ortodonty. Może wreszcie zdejmą mi ten aparat. Muszę być u niego o szesnastej więc nie będzie mnie, jak wrócisz do domu.

- W porządku. Postaram się jednak być i zawiozę cię. Nie musisz się tłuc autobusami częściej niż to jest konieczne, a Paulina poradzi sobie przez dwie godziny.

– Dziękuję ci i naprawdę doceniam, bo gabinet, do którego chodzę, jest w centrum miasta.


Dla Pauliny zaczęły się naprawdę intensywne dni. Ula nie pozwalała jej zalegać w łóżku, chyba że rzeczywiście miała gorsze momenty i czuła się słabo. Rano dostawała pół szklanki rozpuszczonej kurkumy z imbirem i sok z buraków lub marchwi. Zjadała małą bułeczkę popijając swoim ulubionym kakao. Po śniadaniu Ula wmasowywała w jej ciało mnóstwo kremu zwłaszcza w ręce i nogi. W domu była mała siłownia urządzona przez Marka. Dzięki temu Paulina próbowała swoich sił na stacjonarnym rowerku lub bieżni. Buraki w menu były na okrągło. Często Ula przygotowywała z nich carpaccio z kozim serem i rukolą. To Paulinie smakowało bardzo. Czasami miewała mdłości, zbierało jej się na wymioty, ale tego nie potrafiła sobie odmówić. Sama regularność posiłków wpłynęła na jej stan pozytywnie. Przedtem zażywała silne leki onkologiczne na pusty żołądek, co było nieodpowiedzialne i lekkomyślne. Bardzo szybko zaczęły odrastać jej włosy. Twierdziła, że były o wiele gęściejsze niż przed chemią.

W międzyczasie Ula też dokonała u siebie spektakularnej przemiany. Zaczęło się od zdjęcia aparatu u ortodonty. Marek, tak jak jej obiecał, zawiózł ją i cierpliwie czekał na zakończenie wizyty. Kiedy Ula wyszła i uśmiechnęła się do niego szeroko, po prostu oniemiał. Był w szoku, że aparat tak bardzo zmienił wygląd jej ust i nawet mimikę twarzy.

- Niewiarygodne, jak bardzo się zmieniłaś. Masz chyba najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem.

Paulina też była pod wrażeniem.

- Jeśli jeszcze zrobisz coś z tymi włosami, staniesz się piękną kobietą, Ula. Powinnaś je podciąć, bo mają zniszczone końcówki i zafundować sobie jakiś ładny kolor.

Posłuchała jej rady i któregoś dnia przyszła do pracy z modną fryzurą w kolorze czekolady. Marek był kompletnie zaskoczony, a Paulina piała z zachwytu.


Minęło sześć tygodni od kiedy Ula zaczęła pracę opiekunki. Nadszedł dzień, w którym Paulina miała wyznaczony termin badania krwi i wizytę u onkologa. Poprosiła Ulę, żeby im towarzyszyła.

- Będzie mi raźniej – mówiła.

Wcześnie rano pojechali do szpitala. Paulina musiała być na czczo. Ula przezornie zabrała termos z kawą i ulubione bułki Pauliny.

Najpierw w laboratorium pobrano jej próbkę krwi. Potem poszli na oddział onkologiczny. Tam właśnie umówieni byli z lekarzem prowadzącym. Czekali blisko godzinę, bo lekarz najpierw miał obchód. Dzięki temu Paula mogła napić się kawy i coś zjeść. W końcu lekarz pojawił się i zaprosił ich do gabinetu. Ula została na zewnątrz.

Onkolog przypatrzył się dokładnie swojej pacjentce.

- Wygląda pani jakoś lepiej niż ostatnio. Chyba była pani bardziej opuchnięta, ale wiemy, że to w wyniku chemioterapii. Przeszła pani chemioterapię indukcyjną, bo zmiana nowotworowa była duża – zajrzał do dokumentacji. – No tak, ponad pięć centymetrów. Stwierdziłem też przerzuty na przynajmniej trzech węzłach chłonnych i wątrobie. Zbadam panią teraz, a wcześniej rzucę okiem na wyniki z krwi, bo właśnie przyszły – pochylił się nad monitorem. – Zadziwiające… Bardzo się poprawiły od ostatniego badania. To dobry znak. Myślę, że będę mógł przeprowadzić operację. - Paulina zajęła miejsce na lekarskiej kozetce, a lekarz zaczął badanie. – Wydaje mi się, że główny guz wyraźnie się zmniejszył. Zrobimy USG – wysmarował głowicę żelem i przyłożył ją do prawej piersi Pauliny. – Naprawdę się zmniejszył. Ma teraz trzy i pół centymetra – przesunął głowicę pod pachę. – Tu nadal jest rozsiew, ale guzki są mniejsze. Jeszcze wątroba. – Są liczne zmiany, ale zdecydowanie obkurczone. Proszę się wytrzeć – podał Paulinie kłąb ligniny. – Myślę, pani Febo, że dzięki chemioterapii jaką zastosowaliśmy, będziemy mogli przeprowadzić bezpieczny zabieg usunięcia głównego guza. Niestety to nie będzie operacja oszczędzająca, a mastektomia. Usuniemy całą pierś i wszystkie węzły chłonne. Osiem tygodni po operacji podda się pani brachyterapii. To rodzaj radioterapii. Umieścimy w pobliżu wątroby i w sąsiedztwie miejsca amputacji piersi takie specjalne rurki, a w nich promieniotwórczy izotop wytwarzający promieniowanie jonizujące. To tak strasznie brzmi, ale zapewniam, że nie ma się czego bać. Ta metoda jest bardzo precyzyjna i trafia dokładnie tam, gdzie powinna nie niszcząc zdrowych komórek. Na czas tego zabiegu będziemy musieli panią zatrzymać w szpitalu na jeden lub dwa dni. Taki jest plan i mam nadzieję, że przechytrzymy to paskudztwo.


75 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentários


bottom of page