top of page
Szukaj
gajazolza

TRWAĆ MIMO WSZYSTKO - rozdział 9

ROZDZIAŁ 9


Dzięki temu, że członkowie Febo-Dobrzańskiej rodziny zjawili się w szpitalu koło dziewiątej, mogli jeszcze porozmawiać z Pauliną i wesprzeć ją na duchu. Marek przedstawił rodzicom Ulę. Znali ją wyłącznie z opowiadań syna i Alexa. Przywitali się z nią serdecznie. Wiedzieli, jak wiele Paulina jej zawdzięcza.



- Dziękujemy, że pojawiła się pani w życiu naszych dzieci – mówiła do niej Helena. – Byliśmy wstrząśnięci, kiedy zdiagnozowano u Paulinki tę straszną chorobę. Płakaliśmy razem z nią. Ona była kompletnie załamana i jesteśmy pełni podziwu dla pani pracy, bo ona dzisiaj jest już zupełnie inna. Aż dziw, jak dobrze znosi przygotowania do zabiegu.

- Ona przede wszystkim bardzo się boi, ale nauczyła się panować nad strachem. Wie, że jej celem jest pokonać raka i tego się trzyma. Pójdę jeszcze z nią porozmawiać. Przepraszam na chwilkę.

Podeszła do łóżka i uścisnęła Paulinie dłoń.

- Jesteś bardzo dzielna. Zanim cię uśpią, oddychaj spokojnie i wyobrażaj sobie siebie w pełni sił. Pomyśl, że wytną z ciebie to, co najgorsze i potem będzie już tylko lepiej. Ja trzymam mocno za to kciuki. Jak się obudzisz, my będziemy tu wszyscy.

- Dziękuję, Ula. Za wszystko.

Za pięć dziesiąta zabrano Paulinę na blok operacyjny. Oni wszyscy zeszli do szpitalnej kawiarenki, żeby wzmocnić się kawą. Zabieg miał potrwać około trzech godzin.

Rzeczywiście nie trwał o wiele dłużej. Po nim rozmawiali z chirurgiem, który opowiedział im o przebiegu operacji i o tym, jak Paulina ją zniosła.

- Usunęliśmy całą pierś i węzły chłonne pachowe. Jak wiecie państwo, na tych po prawej stronie odkryliśmy trzy ogniska rozsiewu raka. Chora ma założone dreny w miejscu amputowanej piersi. W szpitalu przetrzymamy ją przez trzy dni. Za tydzień, licząc od dnia wypisu, trzeba ją przywieźć na poliklinikę i tam, o ile będzie wszystko w porządku, dreny zostaną usunięte. Szwy daliśmy rozpuszczalne więc powinny się wchłonąć same. Za sześć do ośmiu tygodni przejdzie brachyterapię. Podczas wizyty opowiadałem, na czym ona polega i to chyba wszystko. Na razie jest słaba i jeszcze pod wpływem narkozy więc nie zalecałbym długiej wizyty, żeby jej nie męczyć.


Zgodnie z zaleceniem lekarza nie siedzieli u Pauliny długo. Ona była momentami zupełnie niekontaktowa i przysypiała pod wpływem wciąż działającej narkozy.

- Przyjedziemy tu jutro rano. Do jutra na pewno się już wybudzi i będzie można z nią porozmawiać - zarządził Marek. – Alex, ty wracasz do biura, tak? Ja odwiozę Ulę i jadę do domu. Nie byłbym w stanie skupić się dzisiaj na niczym. A wy – zwrócił się do rodziców – przyjedziecie tu jutro? Jak się źle czujesz tato, to może odpuśćcie sobie tę wizytę.

- Na pewno będziemy. Ona musi wiedzieć, że wspieramy ją z całych sił.

Przed szpitalem pożegnali się ze wszystkimi i ruszyli na Targową. Ula chciała tam wysiąść i zrobić sobie jakieś niewielkie zakupy. Marek postanowił jej towarzyszyć.

- Miałeś pojechać do domu, żeby odreagować… - przypomniała mu Ula.

- No miałem, ale spacer też jest na to lekarstwem. Połażę trochę i przewietrzę głowę. Podziwiam cię, wiesz? Podziwiam twój stosunek do Pauliny i to, jak bardzo jesteś odporna na pewne rzeczy. Zaciskasz zęby i walczysz. Nie wiem, skąd masz tyle siły i determinacji. Ja już wymiękałem w tym szpitalu. Nie znoszę szpitali, nie znoszę tego septycznego zapachu, a jednak przez ostatnie miesiące wręcz przesiąkłem nim. Chyba nie dam rady się na niego uodpornić.

- To też zaciśnij zęby. Pomyśl, że szpital to teraz twoja rzeczywistość. Podjąłeś się bardzo trudnej, choć szlachetnej rzeczy i dobrze wiesz, że szpital jest integralną częścią leczenia Pauliny. Im bardziej będziemy o nią dbać, tym szybciej ona stanie na nogi.

- Boję się, co będzie potem… To znaczy, jak ona wyzdrowieje. Od momentu zaręczyn ona miała ogromne parcie na szkło. Już następnego dnia zaczęła przygotowania do organizacji ślubu. Choroba to przerwała, a ja doszedłem do wniosku, że wcale mi z nią nie po drodze. Byłbym ostatnim draniem gdybym ją zostawił w chorobie. Nie mam też sumienia powiedzieć jej, że tego ślubu nie będzie, bo chcę zerwać zaręczyny. To by ją dobiło.

- To prawda, że to jeszcze za wcześnie. Będzie zbyt słaba i mało odporna na takie wiadomości, ale myślę, że jak już się wzmocni, będziesz musiał przeprowadzić z nią taką rozmowę. Nie możesz całe życie udawać, że ją kochasz, bo unieszczęśliwisz i ją, i siebie.


Po trzech dniach wypisano Paulinę ze szpitala. Była bardzo obolała. Cierpień przysparzały jej też dreny, z których sączyła się krwista ciecz. Do wypisu dostali też wykaz lekkich ćwiczeń, które powinna wykonywać. Nie było to nic karkołomnego, ale przy bólu, jaki odczuwała, niełatwo było jej wykonywać nawet lekkie ruchy, na przykład wzruszanie ramionami, czy podnoszenie rąk poniżej wysokości barków. Ula znowu wcierała w jej ciało specjalne maści i próbowała z nią ćwiczyć. Kiedy mocno cierpiała, Ula dawkowała jej przeciwbólowe leki.

Mimo bólu Paulina cieszyła się, że jest już w domu. Tu czuła się najlepiej. Ula dbała o nią serwując soki i smaczne posiłki. Rany pooperacyjne zaczynały się goić. Na początku miała zaognione miejsca na skórze w okolicy rozległej blizny po usunięciu piersi, ale i one z czasem zyskały normalną barwę. Lekarz wprawdzie uprzedzał ją, że może gorączkować lub dostać jakiejś infekcji, ale dbałość o higienę i wielkie starania Uli, żeby nie zanieczyścić ran, zrobiły swoje. Po tygodniu pojechali wraz z nią na poliklinikę. Tam stwierdzono, że rany goją się bardzo dobrze, a z drenów nie wycieka już płyn. Usunięto je, a Paulina poczuła od razu ogromną ulgę. Na wizycie lekarskiej jej lekarz wyznaczył termin brachyterapii. Powiedział, że to będzie po sześć godzin leżenia w jakiejś komorze w przeciągu dwóch dni.

- W pierwszym dniu zainstalujemy pod lekką narkozą aplikatory wycelowane w wątrobę i miejsca pooperacyjne. Co godzinę przez dziesięć minut będziemy przez nie dawkować silne promieniowanie. Nikt z personelu nie może przebywać wówczas w komorze, ale będzie miał z panią stały kontakt przez komunikator. Jeśli pani poczułaby się źle, należy to natychmiast zgłosić. Po brachyterapii ustalimy postępowanie odnośnie dalszego leczenia. Nie wykluczam, że za parę miesięcy ponowimy chemioterapię, ale to nie jest do końca takie pewne. Wszystko zależy od tego, czy zaczną się zmniejszać guzy na wątrobie. Teraz proszę dużo wypoczywać, nie nosić nic ciężkiego i oszczędzać ręce, żeby nie zerwać szwów. Widzimy się za sześć tygodni.


Dopóki było ciepło i nie padało Ula ubierała Paulinę na cebulkę i wiozła ją do Parku Skaryszewskiego. Potem nadeszła prawdziwa jesień wcale nie ta złota, polska, ale z dużą ilością opadów, mgieł i wilgoci. Musiały siedzieć w domu. Paulina wciąż była pełna obaw o wszystko, a zwłaszcza o powodzenie brachyterapii. Ula zawsze powtarzała, żeby nie martwiła się na zapas.

- Prawie już wydobrzałaś po zabiegu, a też się martwiłaś. Będzie dobrze, zobaczysz.

Tydzień przed pójściem do szpitala miało miejsce coś, co wstrząsnęło Ulą do głębi. Jak zwykle o ósmej rano przyszła do pracy kupując po drodze świeże pieczywo. Przyszykowała Paulinie bułkę z wędliną i pomidorem, a także jej ulubione kakao.



Paulina jadła ze smakiem, a ona wróciła do kuchni szykując, jak zwykle kurkumę i buraczany sok. Z tym wszystkim weszła do salonu i wręczyła jej wraz z lekami. Przysiadła na kanapie obserwując swoją podopieczną.

- Wiesz Ula, – zaczęła Paulina kończąc przeżuwać ostatnie kęsy bułki – doszłam do wniosku, że Marek przestał mnie kochać.

Ulę wbiło w fotel. Czyżby Paulina posiadała szósty zmysł?

- Skąd ta pewność?

- Miałam dużo czasu na myślenie i obserwację. On już nie jest taki jak kiedyś i ja doskonale wiem, że to z mojej winy. Ma przeze mnie tylko same kłopoty. Nawet kiedy nie byłam chora, przysparzałam mu ich nieustannie. Robiłam o byle co awantury ze zwykłej zazdrości. Posądzałam o liczne kochanki, chociaż to akurat było wyłącznie moim wymysłem. Nie przyszło mi do głowy, że on po prostu szanuje kobiety i jest dla nich miły. Byłam do tego stopnia podła, że nawet gdy zaczęłam chorować, też posądzałam go o romanse. Wystarczyło, jak przyjechał do domu spóźniony o zaledwie kwadrans. Dałam mu milion powodów do tego, żeby mnie znienawidził. Za co on ma mnie kochać?

- Paulina, nie kocha się za coś, tylko tak, po prostu.

- Myślę Ula, że zaręczyny nie były dobrym pomysłem. Marek nie był tym zachwycony, a my naciskałyśmy na niego i nie dawałyśmy mu odetchnąć. To znaczy, ja i Helena. W ogóle nie liczyłyśmy się z jego uczuciami. W nocy nie mogłam spać, bo ta sprawa nie daje mi spokoju. Podjęłam decyzję, że dzisiaj z nim porozmawiam i zwrócę mu wolność. On zasługuje na prawdziwe szczęście, a nie na związek oparty na biznesowych przesłankach. Zawsze będę mu wdzięczna za to, co dla mnie zrobił. Miałaś rację kiedy mówiłaś, że inny już dawno oddałby mnie do hospicjum, a on trwa przy mnie i znosi moje fochy z benedyktyńską cierpliwością i wiem, że nie robi tego z miłości, ale ze zwykłej, ludzkiej przyzwoitości, bo jest dobrym człowiekiem.



Ula była wstrząśnięta tym wyznaniem Pauliny. Niedawno Marek dzielił się z nią swoimi wątpliwościami, a teraz Paulina niejako potwierdza jego słowa.

- Naprawdę nie wiem, co mam ci powiedzieć, Paulina. Zrobisz, jak uważasz.

- Uważam, że nie mogę go już więcej ranić. Tak będzie lepiej dla nas obojga. On powinien znaleźć sobie kobietę, którą szczerze pokocha i która urodzi mu dzieci. Ja nie mogę mu tego dać. Już nie – rozpłakała się. – To kara, Ula, kara za przeszłość.

- Nawet tak nie myśl. To żadna kara, tylko zwyczajny pech. Akurat trafiło na ciebie, ale przecież radzimy sobie z tym i to wcale niezgorzej.


Paulina dość ciężko zniosła zabiegi brachyterapii. Fizycznie było świetnie, ale psychicznie już niespecjalnie. Zamknięta w komorze źle znosiła samotność i to dziwne uczucie, że jest tu kompletnie opuszczona przez wszystkich. Na szczęście trwało to tylko dwa dni, po których wróciła do domu z całą masą zaleceń. Za miesiąc miała się zgłosić do kontroli. Przed zabiegiem tak, jak zapowiadała, przeprowadziła szczerą rozmowę z Markiem. Zerwała zaręczyny i zwróciła mu wolność. Był zaskoczony, ale też poczuł jakby z jego piersi zdjęto ogromny głaz. Zapewnił ją, że nie ma zamiaru jej zostawić w chorobie i będzie się opiekował nią do momentu wyzdrowienia.



87 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentarios


bottom of page