ROZDZIAŁ 1
Pokaz dobiegał końca. Modelki stanęły po obu stronach wybiegu formując szpaler. Wniesiono ogromny kosz pełen herbacianych róż i ustawiono go na końcu podestu. Siedzący w pierwszym rzędzie prezes Dobrzański junior podniósł się z fotela i zgrabnie wskoczył na scenę.
- Drodzy państwo – zagaił – w taki oto sposób firma Febo&Dobrzański zainaugurowała sezon wiosenno letni. Z wielką przyjemnością i dumą przedstawiam państwu autora i wizjonera tej kolekcji, naszego wspaniałego mistrza Pshemko.
On sam czekał ukryty za kotarą i jak tylko Marek wymówił jego imię, ruszył wzdłuż długiego wybiegu kłaniając się w pas i dziękując publiczności, która zgotowała mu owacje na stojąco.
To był jego dzień i jego wielki triumf. Jeszcze rok temu podupadająca firma Dobrzańskich i Febo zmuszona była wystawić kolekcję dla tak zwanych mas, bo nie stać jej było na nic więcej. I chociaż kolekcja podobała się i przyniosła zyski, na które wszyscy tak liczyli, to jednak nie zawierała ekskluzywnych kreacji. Mimo to dzięki niej firma stanęła na nogi. Autorką planu naprawczego była dziewczyna Marka Dobrzańskiego Urszula Cieplak, znakomita, niezwykle uzdolniona i kreatywna ekonomistka. Stała teraz wraz z rodzicami Marka i biła brawo projektantowi, który kolejny raz udowodnił, że jego kolekcje są dziełami sztuki, a tym samym ponadczasowe.
I ona wspominała ten pokaz sprzed roku, bo był wyjątkowy. Podejmując się misji ratunkowej nie sądziła, że współpraca z niektórymi osobami będzie szła jak po grudzie. Rodzeństwo Febo zdecydowanie było przeciwne określając tę kolekcję chłamem i tym samym obrażając projektanta, który i tak nie znosił organicznie Alexandra Febo, a do jego siostry Pauliny zraził się na dobre. Początkowo Ula walczyła z nimi sama. Poróżniona z Markiem nie chciała jego pomocy, choć on wychodził ze skóry, żeby jednak w jakiś sposób ułatwić jej pracę. Nadszedł moment, w którym zrozumiała, że bez jego wsparcia nie poradzi sobie i wtedy zgodziła się na współpracę. On liczył na coś więcej. W przeszłości mocno ją zranił, zawiódł i rozczarował. Wydawało się, że bezpowrotnie stracił jej zaufanie. Robił wszystko, żeby odzyskać je z powrotem co nie było łatwe, bo Ula w tym czasie miała adoratora w postaci kardiologa Piotra Sosnowskiego, na widok którego młody Dobrzański spinał się w sobie i najchętniej obiłby fałszywą gębę doktorka. Był już tak zdesperowany, że nie widział szansy dla siebie u boku ukochanej. Paulina, jego była narzeczona usilnie namawiała go na wyjazd do Mediolanu. Sama się tam wybierała i nie miała zamiaru być na pokazie. Marek nie był naiwny. Doskonale znał powód, dla którego wciąż zawracała mu głowę tym wyjazdem. Liczyła na to, że jednak wrócą do siebie. Skoro nie był z Ulą zarysowała się szansa dla niej. Kilka dni przed pokazem Paulina wyciągnęła go na kawę do pobliskiej kawiarenki i tam ponowiła swoją propozycję.
- Nic cię tu już nie trzyma. Zrobiłeś co do ciebie należało i odpoczynek ci się należy. Najwyraźniej ta Cieplak nie potrafi docenić takich gestów. Jeśli sądziłeś, że z wdzięczności wróci do ciebie, to jednak byłeś w błędzie. Często widzę tutaj tego jej chłopaka. Nie ma dnia, żeby nie plątał się po firmowych korytarzach. Ona już wybrała, Marek.
Podniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy. Był zirytowany.
- Możemy o tym nie rozmawiać? – zapytał podniesionym tonem. - To nie jest twoja sprawa i doprawdy nie rozumiem, dlaczego wciąż o tym gadasz i niepotrzebnie się angażujesz. To też już nie jest moja sprawa i skoro tak bardzo ci zależy pojadę z tobą do Mediolanu głównie dlatego, że nie mam żadnego, innego pomysłu.
Twarz Pauliny rozciągnęła się w szerokim uśmiechu. Wreszcie dopięła swego. Uważała, że z dala od Warszawy, od firmy i oderwany od ludzi, których nienawidziła z całej duszy, spojrzy na nią łaskawszym okiem i będzie potrafił docenić, co stracił, a co ma szansę odzyskać. Myliła się. Marek wprawdzie był z nią siedem lat, ale nigdy jej nie kochał. Kochał Ulę, choć jak mu się wydawało, stracił ją na zawsze.
A jednak szczęście się do niego uśmiechnęło. Pakował walizki do samochodu. Umówił się z Pauliną, że podjedzie po nią i zabierze na lotnisko. Nagle jak spod ziemi wyrósł przed nim Sosnowski. Powiedział mu, że Ula z nim zerwała mówiąc, że go nie kocha i nie może mu nic więcej zaoferować prócz przyjaźni.
- Ona cię nadal darzy uczuciem i jeśli nie chcesz tego spieprzyć, jedź na pokaz.
Gnał przez miasto jak szalony nie zwracając uwagi ani na światła, ani na znaki drogowe. Zdążył w samą porę i to on zapowiedział wyjście Uli na wybieg. Prezentowała piękną suknię ślubną, a on podał jej dłoń prowadząc wzdłuż wybiegu.
Kiedy modelki dołączyły do nich, a na scenie pojawił się Pshemko, on wyznał jej, że rozmawiał z Piotrem i wie, że zerwała z nim. Ula ze łzami w oczach powiedziała mu wtedy, że to jego kocha nie Piotra. Przytulił ją do siebie mówiąc, że i on kocha ją bardziej niż własne życie.
Ten pokaz okazał się przełomowy, bo pozwolił im wrócić do siebie, wyjaśnić wszystkie nieporozumienia i puścić je w niepamięć. Od roku byli ze sobą niezmiennie szczęśliwi i zakochani.
Paulina także od roku przebywała w Mediolanie. Była śmiertelnie obrażona na Marka, a Ulę znienawidziła jeszcze bardziej. Na lotnisko pojechała sama i tam czekając na odprawę mogła zobaczyć migawki z pokazu. Na widok Marka trzymającego w objęciach Ulę zacisnęła szczęki ze złości. – On jeszcze będzie mój ty rysiowska wywłoko. Nie daruję ci, że mi go zabrałaś – pomyślała mściwie.
Tydzień później dołączył do niej Alex, ale on po trzech miesiącach wrócił do firmy. Sukces kolekcji FD Gusto przytłoczył go. Tak bardzo nie chciał, żeby ona ujrzała światło dzienne. Knuł i kombinował, by pokaz się nie odbył. Nie przewidział, że jego niedoszły szwagier przejrzy jego plany i szybko zapobiegnie ich realizacji. To była ewidentna porażka, po której Alexowi przeszła ochota do intryg. Przeszła mu też ochota do pracy w F&D. Właściwie wszystkie swoje obowiązki zrzucił na głównego księgowego Turka, a sam spędzał dnie na wydzwanianiu do swoich włoskich przyjaciół i wypytywaniu ich o ewentualną posadę dla niego. Kilka miesięcy później finalizował swoje starania dotyczące posady w jednej z mediolańskich fabryk będących własnością jego znajomego. Po skończonej rozmowie odetchnął z ulgą. Miał dość użerania się z tymi prymitywnymi Polaczkami. Po raz kolejny sięgnął po telefon wybierając numer siostry.
- Witaj, sorella – rzucił usłyszawszy jej głos. – Dzwonię, bo mam świetne wieści. Za miesiąc zaczynam pracę u Giovaniego. Wyjeżdżam z tego zatęchłego kraju.
- To wielka szkoda, bo ja właśnie podjęłam decyzję o moim powrocie. Jeśli nie sprzedałeś domu, to chciałabym w nim zamieszkać.
- Naprawdę chcesz tu wrócić? Oczywiście dom jest do twojej dyspozycji.
- Zdecydowanie chcę wrócić. Myślisz, że przez ten cały czas siedziałam bezczynnie w Milano? Mam swoje plany i wielką chęć, żeby je zrealizować. Tak czy siak na pewno będziemy się jeszcze widzieć, bo ja muszę pozamykać tu sprawy i mam nadzieję, że nie zajmie mi to dłużej niż dwa miesiące. Do zobaczenia wkrótce.
Marek ponownie wszedł na wybieg. Uściskał Pshemko gratulując mu sukcesu.
- Szanowni państwo, zapraszam w imieniu swoim i rodziców na bankiet, by uczcić dzisiejszy wieczór.
Zszedł na widownię dołączając do Uli i seniorów Dobrzańskich.
- Jak wam się podobało, kochani?
- Gratuluję wam obojgu – Krzysztof Dobrzański aż puchł z dumy. – To był naprawdę świetny pokaz dopracowany w każdym szczególe. Napracowaliście się oboje, ale było warto. Publiczność była zachwycona.
- Mam nadzieję, że przełoży się to na ilość kontraktów – mruknął Marek. Objął Ulę w pasie kierując się do sąsiedniej sali, w której odbywał się bankiet. Oboje byli głodni więc bez zbędnych ceregieli zajęli się przystawkami popijając dobrze schłodzonym szampanem. Nie odmówili sobie także tańców, które seniorzy kontemplowali z prawdziwą przyjemnością. Ich przyszła synowa wyglądała pięknie, a ich syn patrzył na nią z żarem w oczach. Na początku Helena była zła, że Marek zerwał zaręczyny z Pauliną. Z czasem zrozumiała, że nie mógł postąpić inaczej, bo to nie ona była miłością jego życia. Jej mąż nie miał problemu z zaakceptowaniem nowej dziewczyny syna. Poznał ją już wcześniej i doskonale wiedział, jak bardzo jest utalentowana w zagadnieniach ekonomicznych i jak bardzo zaangażowana w firmowe sprawy. W dodatku tak bardzo wypiękniała…
Ula mocniej oparła się o ramię Marka wykrzywiając twarz w bolesnym grymasie.
- Chyba nie dam już rady. Bolą mnie nogi i z radością zmienię buty. Te szpilki mnie wykończą. Poza tym chyba rodzice się zbierają, spójrz.
Marek odwrócił głowę w kierunku stolika, który zajmowali. Helena i Krzysztof właśnie podnosili się ze swoich miejsc. Podeszli pytając, czy zbierają się już do domu.
- Jesteśmy już trochę zmęczeni. I tak długo wytrzymaliśmy. Zadzwonisz synku po taksówkę dla nas?
Marek sięgał po telefon i trzymając go przy uchu rzucił seniorom, że odprowadzą ich do samochodu.
- Będzie za pięć minut. Wyjdźmy na zewnątrz.
Dobrzańscy odjechali, a Marek przyciągnął Ulę do siebie.
- Masz ochotę na spacer? Taka ciepła noc, że szkoda byłoby nie skorzystać.
Ula pokiwała twierdząco głową.
- I gwiaździsta. Bardzo romantyczne klimaty.
Nie odeszli daleko od budynku Pomarańczarni, bo w pewnym momencie Marek uklęknął na środku alejki wyciągając w kierunku Uli dłoń, na której spoczywał złoty pierścionek.
- Wiesz dobrze, że kocham cię nad życie. Wiesz też, że już nigdy nie powrócę do przeszłości, której wstydzę się do tej pory. Przysięgam ci, jeśli zechcesz zostać moją żoną, będę najlepszym mężem, a w przyszłości najlepszym ojcem na świecie i nigdy, przenigdy nie zawiodę twojego zaufania.
W świetle parkowej latarni widziała wpatrzone w nią jego stalowo szare oczy przepełnione miłością i oddaniem.
Jego słowa wzruszyły ją do łez.
- Oczywiście, że zostanę twoją żoną. Jesteś całym moim światem. Z tobą wszystko, bez ciebie nic.
Wstał z klęczek i wsunął jej pierścionek na palec składając jednocześnie na jej ustach czuły pocałunek.
Comments