ROZDZIAŁ 3
Alex po trzech miesiącach wrócił do Polski, ale dzięki temu, że spędził je z siostrą, mógł ustalić wraz z nią kilka ważnych rzeczy.
- Przede wszystkim nic nie kombinuj – mówiła. – Musisz sprawiać wrażenie zupełnie obojętnego na to, co dzieje się w firmie. Po prostu wykonuj swoje obowiązki i nic ponadto. Marek nie może cię podejrzewać o jakieś nieczyste gierki i spiskowanie przeciwko niemu. Powinien odnieść wrażenie, że odechciało ci się tej walki podjazdowej. Koniecznie trzeba uśpić jego czujność, bo wydarzenia ostatnich tygodni świadczą o tym, że był czujny jak cholera i miał oczy naokoło głowy.
Alex pokiwał głową zgadzając się z siostrą. Miał świadomość, że mózg jego niedoszłego szwagra musiał pracować na najwyższych obrotach, skoro udało mu się pokojarzyć fakty i odkryć tak misternie tkaną przez wiele tygodni intrygę. Był pewien, że wydatną pomoc otrzymał od tej Cieplak. Zdecydowanie była inteligentniejsza od juniora i potrafiła logicznie myśleć.
- Będzie, jak mówisz. Nie mam zamiaru się wychylać. Poza tym dam ci kilka namiarów na moich dawnych kumpli tutaj. Niektórzy z nich nie prowadzą czystych interesów więc nie będą mieli oporów, żeby ci pomóc.
- Dziękuję. Takie kontakty na pewno się przydadzą. Póki co mam zamiar wykorzystać Luiggiego. Jak zdążyłam się przekonać, jego miłość do mnie jest wielka i zrobi dla mnie wszystko. Jest bardzo oddany i lojalny wobec mnie.
Po trzech miesiącach Alex wyleciał do Polski. Trochę pusto zrobiło się w ich rodzinnym domu. Paulina jednak nie próżnowała. Kilka dni później poprosiła Domenicę o duży kosz piknikowy i ruszyła wraz z jej synem w plener. Oboje kochali położony w historycznej części miasta Parco Sempione i tam właśnie się udali. Sam park był ogromny i bardzo rozległy. Prawie czterdzieści hektarów obłędnej zieleni, a w pobliżu Zamek Sforza i Łuk Pokoju. Oprócz tego mnóstwo pomników rozsianych na całej powierzchni kompleksu, małe, urokliwe jeziorko i słynna fontanna „Bagni Misteriosi”. Paulina i Luiggi od razu skierowali swoje kroki w stronę jeziorka. Znali oboje to miejsce doskonale, bo jako dzieci spędzali tu niemal każdą niedzielę.
Luiggi rozłożył koc i wyjąwszy z kosza piknikowego schłodzonego szampana rozlał go do kieliszków podając jeden z nich Paulinie. Upiła łyk i wystawiła do słońca twarz.
- Już nie pamiętam kiedy byłam tu ostatni raz. Mam wielki sentyment do tego miejsca – powiedziała cicho nie otwierając oczu.
- Ja także, – odparł Luiggi – ale w przeciwieństwie do ciebie bywam tu dość często, żeby powspominać najszczęśliwsze lata mojego życia. Dzięki twoim rodzicom miałem piękne dzieciństwo, bo traktowali mnie jak własne dziecko.
- To były piękne lata – westchnęła ze smutkiem Paulina. - Od tego czasu wiele się wydarzyło i dobrego, i złego. Wyciągnęłam cię na tę wycieczkę nie bez powodu Luiggi. Bardzo potrzebuję twojej pomocy. Nie bez powodu przyjechałam też do Mediolanu. Ktoś boleśnie mnie skrzywdził. Skrzywdził tak mocno, że nie potrafię się z tym pogodzić. Na samą myśl wszystko we mnie dygota. Wiesz, że byliśmy z Markiem parą przez wiele lat. Zgodnie z wolą rodziców mieliśmy się pobrać. Wszystko było przygotowane do tej uroczystości i nagle okazało się, że Marek zerwał zaręczyny. Wdał się w głupi romans ze swoją asystentką. Osobą dość odrażającą ze względu na swoją wątpliwej jakości urodę i kompletne bezguście, jeśli chodzi o styl. Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć, że on zdradził mnie z czymś takim. W dodatku wmawiał mi, że zakochał się w niej i że ona jest kobietą jego życia. Najpierw uznałam, że włączył mu się przed ślubem bieg wsteczny i że to wszystko jest absurdalne, a jednak to była prawda. Poczułam się tak, jakby ktoś wymierzył mi siarczysty policzek. Poczułam się upokorzona i sponiewierana. W dodatku ta osoba kpiła ze mnie i zrobiła wszystko, żebym opuściła kraj. Luiggi…, - przykryła jego dłoń swoją – ja nie mogę tak tego zostawić. Przecież my Włosi jesteśmy dumnym narodem i nie zwykliśmy wybaczać krzywd, jakie nas dosięgają.
- To bardzo przykre, co mówisz, chociaż dla mnie fakt, że nie zostałaś żoną Marka jest czymś pozytywnym. Przecież wiesz, jak bardzo cię kocham i to od najmłodszych lat. Nie ożeniłem się tylko dlatego, że nie umiałbym żyć z inną kobietą. Wciąż marzę o tym, że kiedyś w końcu coś do mnie poczujesz i odwzajemnisz tę miłość.
- To nie jest takie niemożliwe ,Luiggi. Do Marka już nie mam powrotu, ale sam rozumiesz, że nie zaznam spokoju dopóki nie wyrównam rachunków. Ta wywłoka zniszczyła mi życie, zabrała wszystko to, na czym zależało mi naprawdę. Zabrała mi moje życie w Polsce, mojej drugiej ojczyźnie. Jeśli mi pomożesz, twoje marzenia mogą się spełnić.
Oczy Luiggiego pojaśniały, bo słowa Pauliny sprawiły, że wstąpiła w niego nowa nadzieja.
- Co miałbym zrobić i na czym miałaby polegać moja pomoc?
- Luiggi… Może będzie ci się wydawać, że żądam od ciebie zbyt wielkiego poświęcenia, ale nie mam nikogo, komu mogłabym ufać bardziej niż tobie. Na początek musisz zacząć uczyć się polskiego. To ważne, bo chcę cię wysłać do Polski, kiedy już będziesz gotowy. Ja póki co nie mogę się tam pokazać, bo ta szmata skompromitowała mnie do tego stopnia, że ludzie na mój widok wytykają mnie palcami. Zresztą Marek nie był wcale lepszy. Musi minąć trochę czasu, żeby cały ten skandal z zerwanymi zaręczynami i odwołanym ślubem poszedł w zapomnienie, a cała sprawa przyschła. Na przygotowania mamy około sześciu miesięcy. Ja w międzyczasie spotkam się tu z kilkoma kolegami Alexa, bo musisz mieć kogoś do pomocy. Sam sobie nie poradzisz. Mam nadzieję, że mój plan się powiedzie i daję sobie na to rok. Mogę liczyć na twoją pomoc?
Luiggi uśmiechnął się szeroko.
- Komu jak komu, ale tobie nie byłbym w stanie odmówić. Nie traćmy więc czasu i zacznij mnie uczyć tej szeleszczącej mowy.
Violetta Kubasińska w pośpiechu pokonała kilka schodów prowadzących do firmy i niemal rzuciła się w kierunku zamykających się drzwi windy. Dopiero w środku odetchnęła głęboko. Wiedziała, że Marek wścieka się, kiedy się spóźnia. Tym razem jednak się udało. Na pewno będzie przed czasem. Rozpięła lekki płaszczyk i ściągnęła apaszkę. Na piątym piętrze wyszła wolnym krokiem zmierzając do sekretariatu. Dźwięk telefonu sprawił, że zatrzymała się wpół drogi ze zdziwieniem patrząc na wyświetlacz. Ciekawość jednak zwyciężyła i odebrała połączenie.
- Paulina? Prędzej spodziewałabym się, że duch mojej zmarłej babki zadzwoni, niż ty.
- Witaj, Violetto. Dawno nie gadałyśmy.
- No raczej…, bo też nie ma o czym – odburknęła Kubasińska przypominając sobie nagle wszystkie podłości jakich doświadczyła od panny Febo. – Możesz się streszczać? Trochę się spieszę.
- Viola, nie bądź niemiła – odparowała Paulina. – Chciałam chwilę porozmawiać…, zapytać co u ciebie słychać i co słychać w firmie…
- Firma po pokazie, który zakończył się podobnie jak poprzedni, wielkim sukcesem – zaczęła mówić Viola starając się przekazać wszystko w telegraficznym skrócie. – Ja zaręczyłam się z Sebastianem, którego usilnie mi odradzałaś, podobnie jak Ulka z Markiem. Wszyscy jesteśmy bardzo szczęśliwi i planujemy śluby. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
- No…, chciałabym znać więcej szczegółów, ale widzę, że jesteś w stosunku do mnie jakaś uprzedzona. Gniewasz się na mnie, czy masz żal o coś?
- A mam. Trochę późno zrozumiałam, jaka potrafisz być podła i dopiero Ulka uświadomiła mi, że nie jesteś żadną moją przyjaciółką. Byłaś nią tylko wtedy, jak potrzebowałaś czegoś ode mnie. To nie było w porządku, nie uważasz? Mam prawo mieć żal o to, że traktowałaś mnie tak przedmiotowo. Nie dzwoń do mnie więcej, bo odrzucę połączenie. Cześć. – Kubasińska ostentacyjnie rozłączyła się i już bez przeszkód wkroczyła do sekretariatu witając się z Ulą.
- Cześć, Ulka. Nie uwierzysz, kto przed chwilą do mnie dzwonił – zawiesiła głos. – Paulina Febo! Dasz wiarę? Po tym wszystkim ona śmie jeszcze do mnie dzwonić.
Ula wytrzeszczyła na nią oczy i przełknęła ślinę.
- A w jakiej sprawie dzwoniła?
- Niby chciała pogadać, ale nie dałam się zwieść. Na pewno usiłuje zasięgnąć języka, bo pytała mnie, co w firmie i co u mnie. Krótko i węzłowato powiedziałam jej, że firma po pokazie ma się doskonale, a ja jestem szczęśliwie zaręczona z Sebą podobnie jak ty z Markiem i obie planujemy ślub. Niech się wścieka z zazdrości.
- To jednak trochę podejrzane… Prawie od roku nie ma od niej żadnych wieści i nagle ten telefon? Czuję w kościach, że ona coś kombinuje i niewykluczone, że któregoś pięknego dnia pojawi się na progu firmy.
Paulina ze złością rzuciła telefonem o blat stolika. Nie sądziła, że ta rozmowa z Violettą będzie miała taki przebieg. Raczej spodziewałaby się, że ta głupia blondynka zacznie gadać jak nakręcona i rzuci więcej szczegółów na temat jej byłego narzeczonego i tej jego flamy. Najwyraźniej przebywanie z tą Cieplak zadziałało pozytywnie na intelekt Violetty i to Paulina musiała przyznać, bo Viola już nie paplała bez ładu i składu, ale jasno wyłuszczała to, co leżało jej na wątrobie. Jedno było pewne, że to był już ostatni telefon, jaki Paulina wykonała do sekretarki Marka. I tak więcej już z niej nie wyciśnie. Nadal uważała Violettę za pustą dziewuchę, ale ona powiedziała jej jedną istotną rzecz, a mianowicie, że Marek się zaręczył. Należało się więc spieszyć i zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do jego ślubu z Cieplak.
- Najwyższy czas wracać – mruknęła sama do siebie. Luiggi nieźle radził sobie po polsku i chociaż mówił z wyraźnym akcentem, to jednak rozumiał niemal wszystko. Poznał także topografię Warszawy. To było ważne, żeby nie poruszał się po omacku tam, gdzie miał dojść pieszo. Poznała go z dwoma innymi mężczyznami, którzy mieli dług wdzięczności wobec Alexa. Bez wahania przystąpili do wendetty Pauliny. Luiggi miał im służyć za tłumacza. Plan był już opracowany i chociaż wyglądał dość schematycznie, to jego główne założenia były czytelne. Nie chodziło o pozbawienie Uli życia. Paulina nie miała morderczych zapędów. Chodziło głównie o to, by tak upokorzyć ją przed Markiem, by temu raz na zawsze odeszła ochota na ożenek z panną Cieplak. Żeby na jej widok czuł obrzydzenie i niesmak, a także zrozumiał, że ona w firmie jest zupełnie zbędna i pozbył się jej. Na samą myśl Paulina uśmiechnęła się szeroko. Będąc z Luiggim w parku nieco podkoloryzowała i udramatyzowała postępowanie Uli i Marka wobec niej. Głównie chodziło o to, by wzbudzić w chłopaku współczucie i chęć pomocy. To doskonale się udało i Luiggi od miesiąca przebywał w Warszawie robiąc mały rekonesans. Do dyspozycji miał wielki dom Alexa, który od dwóch miesięcy pracował już w Mediolanie.
Paulina sięgnęła po telefon i wybrała numer do jednego z kolegów brata.
- Sergio? Czas pakować walizki. Jutro wylatujemy do Polski. Powiadom Lucę. Widzimy się na lotnisku o siódmej rano.
Bardzo dziękujemy i równie serdecznie pozdrawiamy. :)
Zycze udanej twórczości w ten wiosenny poranek