ROZDZIAŁ 4
Do pokoju wszedł Alex i zdziwionym spojrzeniem omiótł dwie ogromne walizy.
- Wyjeżdżasz? – zapytał trochę zaniepokojony.
- Najwyższy czas zacząć działać. Już dość zbijania bąków.
- Trochę się obawiam, czy dasz sobie radę. Czasami jesteś nieobliczalna i nerwy cię gubią. Mnie tam niestety nie będzie…
Podeszła i stanęła naprzeciw niego łapiąc go za ramiona i patrząc w jego czarne oczy tak łudząco podobne do jej własnych.
- Nie martw się, fratello. Panuję nad wszystkim. Pragnę tej zemsty jak niczego innego na świecie i załatwię pannę Cieplak tak, że za jakiś czas Mareczek nawet nie będzie chciał na nią patrzeć. Nawet się nie zorientują, że to ja za tym stoję. Już się nie mogę doczekać.
- O której masz wylot?
- O dziewiątej, ale umówiłam się z chłopakami na siódmą już na lotnisku.
- Odwiozę cię w takim razie.
Następnego dnia żegnał ją na parkingu. Nie miał zbyt wiele czasu dlatego nie wchodził z nią do wnętrza terminalu. Śpieszył się do pracy więc tylko cmoknął ją w policzek i życzył powodzenia.
- Dzwoń i informuj mnie o wszystkim – rzucił jej jeszcze na koniec.
Ciągnąc dwie walizy weszła przez rozsuwane drzwi i rozejrzała się. Zauważyła dwóch znanych sobie mężczyzn i z uśmiechem ruszyła w ich kierunku. Jeden z nich, Luca podbiegł i usłużnie odebrał od niej bagaż.
- Gotowi? – zapytała.
- Jak najbardziej gotowi, bella – zapewnili chórem.
- Mam nadzieję, że Luiggi godnie nas przywita. Chodźmy więc się odprawić.
Wracali do domu po pracy. Od jakiegoś czasu Ula dzieliła z Markiem mieszkanie na Siennej. Czuła się dzisiaj zmęczona i trochę przytłoczona rewelacjami Violetty. Poczuła przez skórę, że Paulina miała realny powód, żeby zadzwonić do dawnej przyjaciółki. Tym bardziej wydawało się to podejrzane, że nie odzywała się od miesięcy.
- Jesteś jakaś przygaszona dzisiaj – Marek odwrócił do niej twarz i popatrzył z troską. Ściągnęła okulary trąc mocno powieki.
- Coś się wydarzyło, ale nie miałam okazji, żeby ci powiedzieć. Rano do Violi dzwoniła Paulina. Obie zdziwiłyśmy się, bo przecież od dawna nie dawała znaku życia. Pytała Violettę o firmę i co u niej słychać. Violka nie powiedziała za wiele, choć mogłaby. Powiedziała tylko, że firma jest po pokazie, który okazał się sukcesem, a ona zaręczyła się z Sebą podobnie jak ja z tobą. Mam jakieś dziwne przeczucie, że ten telefon zwiastuje kolejną falę kłopotów. Nie zdziwię się, gdy któregoś dnia pojawi się na progu firmy. Alex zanim wjechał uspokoił się i przestał knuć. Myślę, że to była taka cisza przed burzą.
Marek z powątpiewaniem przyjął te słowa.
- Uważasz, że ona wróci i teraz przejmie pałeczkę po Alexie? – pokręcił głową. – To niedorzeczne, kochanie. Paulina ma swoje za uszami, ale nie można jej posądzać od razu o złe intencje . Może jest po prostu ciekawa? Wyjechała do Włoch w najgorszym dla firmy momencie, bo nie wiadomo było czy pokaz odzieży dla mas przyjmą ludzie pozytywnie. W dodatku ja właściwie ją wystawiłem, bo gnałem wtedy na złamanie karku, żeby powiedzieć ci, jak bardzo cię kocham. Nawet nie zadzwoniłem, żeby ją przeprosić. Tu biję się w piersi, bo mogłem to zrobić. Ona na pewno poczuła się urażona. I wściekła. Usprawiedliwiam się tylko tym, że ona robiła mi gorsze numery i ani myślała mnie przepraszać.
- To na pewno nie było dla niej miłe. Myśl sobie co chcesz, a ja odczuwam jakiś irracjonalny niepokój i mam dziwne przeczucie, że za chwilę coś niedobrego się wydarzy.
- Jesteś po prostu zmęczona i musisz się odprężyć. Przygotuję ci gorącą kąpiel, która cię zrelaksuje i chociaż trochę ukoi nerwy. Nie myśl już o tym. Wszystko będzie dobrze.
Łagodny głos Marka tym razem nie podziałał na nią jak zwykle. Intuicja podpowiadała jej coś niedobrego, złowieszczego, coś co zniszczy jej życie.
- Witaj, Luiggi – Paulina rozpostarła ramiona i uściskała swojego wielbiciela. – Stęskniłam się za tobą. Przygotowałeś wszystko?
- Przygotowałem. Zaraz zaprowadzę chłopaków do pokoi. Twój też przygotowany. Chciałbym później pogadać przy dobrym espresso. Mam trochę wieści.
- Porozmawiamy, bo i ja jestem ciekawa, czego się dowiedziałeś. Rozpakujcie się teraz chłopaki i rozgośćcie. Luiggi pokaże wam pokoje. Ja zamówię stolik w restauracji. Tam zjemy obiad.
Przed wyjściem do lokalu usiedli jeszcze w salonie. Paulina rozdała każdemu z nich karty do bankomatu.
- To bezpieczniejsze niż gotówka. Na razie macie na nich po dziesięć tysięcy złotych. To pieniądze przeznaczone na posiłki, taksówki i inne bieżące wydatki. Resztę dostaniecie po skończonej robocie. Każdy z was dostanie też komplet kluczy, by mógł bez problemu wejść do domu. To chyba wszystko – zerknęła w kierunku okna. – Taksówki podjechały. Wychodzimy.
Po włoskim obiedzie dwójka mężczyzn, która przyleciała z Pauliną wybrała się na mały rekonesans, natomiast Paulina i Luiggi wrócili do domu. Tam rozsiadłszy się w salonie przy aromatycznym espresso Luiggi zdawał relację Pauli z dotychczasowego pobytu w Polsce.
- Nie chciałem tracić czasu i od razu uderzyłem do F&D. Przebrałem się za doręczyciela pizzy i tym sposobem obszedłem trzy piętra. Na piątym zaczepiłem jakąś dziewczynę pytając o zmyślone nazwisko. Dziewczyna okazała się być pomocą krawcowej w pracowni Pshemko. Pogadałem z nią trochę i umówiłem się jeszcze tego samego dnia. Zabrałem ją do jakiejś włoskiej knajpki, bo od razu zorientowała się, że nie jestem Polakiem. Mimo to uznała, że świetnie radzę sobie z językiem polskim. Na szczęście okazała się dość gadatliwa i wcale nie musiałem ciągnąć ją za język. Dowiedziałem się więc, że w firmie szykują się zmiany. Jak Alex wyjechał zastępował go niejaki Turek, ale teraz dyrektorem finansowym ma zostać panna Cieplak, a on jej zastępcą.
- Chyba żartujesz! – Paulina momentalnie zacisnęła usta i wykrzywiła twarz w złośliwym grymasie. – Ta wieśniara dyrektorem finansowym? Świat się przekręca – użyła jednego z powiedzonek Violi.
- To jednak nie jest aż tak ważna informacja. Mam ważniejszą. Za trzy tygodnie Violetta urządza wieczór panieński w jednym z klubów tu w centrum. Poszedłem tam, żeby zorientować się w sytuacji i nie błądzić. Panna Kubasińska zaprosiła koleżanki z firmy więc zanosi się na imprezę pełną gębą. Pomyślałem, że moglibyśmy to wykorzystać. Podsypiemy pannie Cieplak co nieco do kieliszka, a jak już będzie mało kontaktowa zrobimy co należy.
- To świetny pomysł i szczęśliwy zbieg okoliczności – pochwaliła Paulina. – Przede wszystkim będzie tam bez Marka, a to ważne. Do tego jednak czasu musimy przeprowadzić pierwszy punkt planu i tu też przyda się jakiś szczęśliwy traf, choć nie będziemy niczego zostawiać przypadkowi. Po prostu trzeba będzie czekać na okazję i jak się nadarzy, wykorzystać ją. Chłopaki muszą na zmianę śledzić ją i jak tylko wyjdzie z firmy bez Marka…
- Wiem, wiem… - przerwał jej Luiggi. – Wałkowaliśmy to dziesiątki razy.
- Nie chcę, żeby coś się posypało… Nie zniosę kolejnej porażki. Ona ma cierpieć, rozumiesz?
- Nic się nie posypie, bo dobrze nas przygotowałaś. Każdy z nas wie, co ma robić.
- A ten klub? Violka wynajęła cały?
- Wynajęła jedną z sal, dlatego łatwo będzie nam się wkręcić na tę imprezę. Poza tym będą striptizerzy. Zawsze możemy do nich dołączyć. Będzie dobrze.
Paulina odetchnęła głęboko.
- Trochę mnie uspokoiłeś. Ja muszę być poza wszelkim podejrzeniem. Jutro mam zamiar odwiedzić firmę. Jeszcze nie wiem, jak sytuacja się rozwinie, ale niezależnie od wszystkiego zapytam Marka, czy mogę wrócić do pracy. Będę miała łatwiejszy dostęp i do niego, i do informacji.
Następnego dnia rzeczywiście wybrała się do firmy. Wstała wcześnie i spędziła mnóstwo czasu przed lustrem. Zależało jej by Marek spojrzał na nią tak jak kiedyś. Jak wtedy, gdy nie było jeszcze Brzyduli, a on był zafascynowany urodą swojej narzeczonej i zawsze jej pragnął. Skropiła się drogimi francuskimi perfumami i ostatni raz przejrzała w lustrze. Uśmiechnęła się, bo osiągnęła efekt taki, jaki zamierzała.
Wysiadłszy z taksówki przed firmą przystanęła jeszcze obrzucając bryłę budynku wzrokiem. – Nie czas na sentymenty – mruknęła i ruszyła w stronę przeszklonych drzwi. Władek ochroniarz nawet nie zareagował na jej widok, tylko stał wyprostowany jakby go ktoś zamienił w słup soli. Tymczasem Paulina weszła do windy i nacisnęła guzik z numerem piątym.
Recepcja wyglądała jak dawniej, tylko za ladą zamiast Ani stał mężczyzna. Podeszła bliżej i zagadnęła o prezesa Dobrzańskiego.
- Prezes Dobrzański jest u siebie. Była pani umówiona?
- Wiesz, kim jestem? Jestem Paulina Febo, współwłaścicielka tej firmy i nie muszę umawiać się na spotkania z prezesem. – Odwróciła się i stukając wysokimi obcasami pomaszerowała w kierunku gabinetu Marka. W sekretariacie nie było nikogo, chociaż spodziewała się tu przynajmniej Violetty. Z drugiej strony pomyślała, że to może lepiej, że nikogo nie ma, bo nikt nie będzie bronił jej dostępu do prezesa. Zapukała cicho i nacisnęła klamkę. Marek nawet nie podniósł głowy zajęty przeglądaniem jakichś dokumentów.
- Witaj, Marco – przywitała się głosem ociekającym słodyczą.
- Paulina? – podniósł się od biurka. – A co ty robisz w Polsce?
- Zatęskniłam i postanowiłam wrócić. Koniecznie muszę z tobą porozmawiać. Mogę zająć ci chwilę?
- Siadaj – wskazał dłonią kanapę. Usiadła zakładając nogę na nogę.
- Świetnie wyglądasz – obrzuciła go łakomym wzrokiem. – Trochę posiwiałeś, ale z siwizną jesteś jeszcze bardziej pociągający.
Roześmiał się.
- Chyba nie przyszłaś po to, żeby prawić mi komplementy. Przejdźmy do rzeczy. To po co właściwie przyjechałaś?
Comments