top of page
Szukaj
Zdjęcie autoragoniasz2

"ZEMSTA NIE ZAWSZE JEST SŁODKA" - rozdział 5


ROZDZIAŁ 5

 

 

Zadawszy to pytanie wrócił do biurka i usiadł przy nim. To nieco rozczarowało Paulinę, bo sądziła, że usiądzie na kanapie obok niej. To też dowodziło, że chyba nie żywi już do niej jakichś cieplejszych uczuć. Opanowała się jednak przystępując do rzeczy.

 



 

 - Rok oderwania od firmy i od pracy to długo, Marco. Zatęskniłam… Brakuje mi tego. Nagle tam w Milano poczułam się bardzo samotna. Alex pracuje po całych dniach i widywaliśmy się tylko wieczorami przy kolacji. Postanowiłam więc wrócić i prosić cię, byś zatrudnił mnie na moim dawnym stanowisku, o ile oczywiście to możliwe. Macie nowego ambasadora firmy?

 - Nie mamy. Po twoim wyjeździe uznaliśmy to stanowisko za zbędne. Jest funkcja PR-owca, który ma dość szeroki zakres kompetencji. To kontakty z mediami, a oprócz tego intensywna reklama w internecie połączona z promocją najpiękniejszych kreacji. To też permanentny kontakt z naszymi stałymi i najlepszymi klientami. Ty w swoim zakresie obowiązków nigdy nie miałaś czegoś takiego i doprawdy nie wiem, czy podołałabyś, bo znając twój charakter raczej traktowałabyś ludzi z góry i wyniośle, czym zapewne zniechęciłabyś ich do czegokolwiek, a to z kolei nie przysłużyłoby się firmie.

Paulina zacisnęła zęby. Jego słowa ubodły ją do żywego. Najwyraźniej ją obrażał.

 - Uważasz, że nie byłabym uprzejma wobec klientów?

 - Tego nie powiedziałem, ale w twoim sposobie bycia jest coś takiego co odstręcza i to chyba nie jest twoja wina. Nie masz po prostu na to wpływu, bo taka już jesteś. Nie chciałbym jednak, żebyś wyszła stąd rozczarowana, dlatego mógłbym zaproponować ci stanowisko specjalisty do spraw kreowania wizerunku. Masz świetny gust i przede wszystkim doświadczenie, bo przecież wcześniej zajmowałaś się czymś podobnym. Poza tym do twoich kompetencji należałby dobór modelek i modeli, ustalanie przymiarek i sesji, co wiąże się ze ścisłą współpracą z Pshemko. Jeśli odpowiada ci ta funkcja, to zapraszam.

 - Dziękuję ci - Paulina podniosła się z kanapy. – Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz. Jeśli pozwolisz, zacznę od jutra. Zajrzę jeszcze do Olszańskiego.

 - W porządku. Jeśli chodzi o wynagrodzenie, to mogę zaproponować takie, jak miałaś wcześniej.

 - Nie mam nic przeciwko temu. Najważniejsze, że zacznę coś robić. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję, Marco i do jutra.

Kiedy zamknęły się za nią drzwi, Marek ciężko opadł na fotel. Czyżby Ula miała jakiś szósty zmysł, a jej złe przeczucia nie były bezpodstawne? Ona przeczuwała, że Paulina może pojawić się wkrótce po telefonie do Violetty i proszę nie minął tydzień, a ona zjawia się w F&D, jak gdyby nigdy nic. Nie mógł jej odmówić powrotu do pracy. Nadal posiadała dwadzieścia pięć procent udziałów i była współwłaścicielką firmy, a tym samym miała pełne prawo do pracy w niej. Ula na pewno się zdziwi, a może wcale nie będzie zaskoczona?

 

Paulina wyszła z gabinetu Marka z mieszanymi uczuciami. Złość była jednak tym dominującym. Aż nią zatrzęsło, gdy mówił o jej dumnym charakterze. Co w tym złego, że zna swoją wartość i nie pozwala się traktować źle byle komu? Najważniejsze jednak, że wraca do pracy. Wprawdzie zapewniła Marka, że przyjechała na stałe, ale nie zmierzała zostać w Polsce. Zamierzała zrealizować swój plan, a potem, jak sprawa przyschnie i Marek znowu będzie wolnym człowiekiem, po prostu zniknąć. Za chwilę podpisze nową umowę u Olszańskiego, a od jutra zacznie urządzać się w firmie od nowa. Już miała skręcać w korytarzyk, w którym miał gabinet dyrektor HR, gdy zauważyła, że z windy wysiadła Ula. Obrzuciła ją pogardliwym spojrzeniem, ale przemogła się witając z nią.

 - Witaj, Ula.

 



 

 - Paulina? – twarz Uli przybrała kolor kredy, a plik dokumentów, który trzymała w dłoni rozsypał się wokół jej stóp. Obie schyliły się jednocześnie usiłując je pozbierać. – Wróciłaś?

 - Wróciłam – Paulina podała jej część dokumentów. – Właśnie byłam u Marka i idę do Olszańskiego po umowę. Zaczynam od jutra. Mam nadzieję, że mój powrót ci nie przeszkadza?

 - A dlaczego miałby? – odpowiedziała pytaniem. - Przecież to twoja firma i możesz robić co zechcesz.

 - No właśnie. Cieszę się, że o tym pamiętasz, a teraz wybacz. Trochę się spieszę – odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku gabinetu Olszańskiego. Ula stała jeszcze przez chwilę na środku korytarza nie mogąc wyjść z szoku. Wprawdzie od kilku dni męczyły ją złe przeczucia dotyczące Pauliny, ale nie sądziła, że spotkanie z nią nastąpi tak szybko.

Weszła do pokoju Marka i bez słowa usiadła na kanapie. Była śmiertelnie blada, a na czole wykwitły jej kropelki potu. Ten widok przeraził juniora. Wstał od biurka i usiadł obok niej na kanapie przytulając ją do siebie.

 - Na litość boską, Ula, wyglądasz jakbyś zobaczyła upiora. Co się stało?

 - Mówiłam ci, że telefon Pauliny zwiastuje kłopoty, że moja intuicja podpowiada mi jakieś koszmarne scenariusze w związku z nią. I co? I nagle spotykam ją na korytarzu i dowiaduję się, że od jutra zaczyna pracę w firmie. Źle się stało Marek, że przyjąłeś ją do pracy. Równie dobrze mogła czerpać profity z zysków firmy. Nigdy nie była pracownikiem miesiąca. Dlaczego? – zaszkliły jej się oczy.

 - Kochanie, bo nie miałem innego wyjścia. Ona nadal ma udziały, podobnie jak Alex. To, że zgłosiła się do mnie po roku i wyraziła chęć pracy tutaj, to tylko czysta proforma. Nie musiała tego robić, bo jest współwłaścicielką. To, że poprosiła mnie o zatrudnienie dobrze o niej świadczy. Wie, że po prostu tak wypada, bo jestem prezesem.

 - To tłumaczenie nie uspokaja mnie w najmniejszym stopniu. Najpierw knuł Alex, a teraz ona wpędzi nas w kłopoty. Wspomnisz moje słowa. Musimy patrzeć jej na ręce tak, jak patrzyliśmy na ręce jej bratu. Koniecznie trzeba zminimalizować ryzyko jakichś przekrętów.

 - Tak właśnie zrobimy. Nie denerwuj się już. Masz coś dla mnie? – wskazał na leżący na szklanym stoliku plik papierów.

 - Musisz to wszystko przejrzeć i podpisać. Ja wracam do siebie.

Była już przy drzwiach, gdy przypomniała coś sobie.

 - Marek, umówiłam się dzisiaj z Violką. Obiecałam jej pomóc przy wyborze kreacji na ten wieczór panieński. Nie masz nic przeciwko? Wrócę autobusem.

 - Oczywiście, że nie mam. Nie wracaj tylko za późno, bo będę się martwił, a najlepiej zadzwoń, jak już skończycie. Przyjadę po ciebie.

 - Zupełnie bez sensu. Przecież mam dobre połączenie ze Złotych Tarasów na Sienną. Dziesięć minut i będę w domu.

 

 

Violetta szalała. W pół godziny przeczołgała Ulę przez wszystkie galerie w Złotych Tarasach, a ponieważ nic jej tam nie odpowiadało pociągnęła jeszcze Cieplakównę po wszystkich okolicznych sklepach z ciuchami. Ula miała dość i zaczęła się buntować. Burczało jej w brzuchu i bolały ją nogi. Poza tym zrobiło się dość późno.

 



 

 - Viola, ja mam już dość. Wracajmy do domu. Kupiłaś tyle rzeczy, że do śmierci ich nie zedrzesz. Głodna jestem i nie czuję nóg.

Violetta zatrzymała się na środku chodnika i rozejrzała dokoła.

 - O, tam jest jakaś knajpka. Chodźmy, ja też zgłodniałam. Zapraszam cię na dobre jedzonko, a potem pójdziemy na przystanek. Obiecuję.

Nie lubiąca za bardzo jadać w restauracjach Ula, w końcu dała się namówić. Kończyły jeść, gdy odezwał się jej telefon. Odebrała natychmiast widząc na wyświetlaczu imię Marka.

 - Halo, Marek?

 - Kochanie, gdzie ty jesteś? Myślałem, że o tej porze będziesz już w domu. Przyjechać po ciebie?

 - Nie trzeba, naprawdę. Właśnie idziemy na przystanek i za piętnaście minut będę w domu. Viola się rozszalała i trochę nam zeszło. Za chwilę będę. Na razie – rozłączyła się i spojrzała na Kubasińską. – Płacimy i wychodzimy. Marek się martwi i aż dziwne, że twój Sebastian jeszcze nie dzwonił.

 

Były już niedaleko przystanku, gdy Violka poderwała się do biegu.

 - Lecę Ulka, bo widzę, że mój autobus podjeżdża. Dzięki za wszystko kochana i do jutra.

 - Do jutra! – krzyknęła za nią. Wykończyła ją ta szaleńcza eskapada po sklepach. Marzyła tylko, by wziąć przyjemną kąpiel najlepiej z Markiem i pójść spać. Nagle poczuła szarpnięcie. Jak spod ziemi wyrosło przed nią dwóch drabów z kapturami na głowie i kominiarkami na twarzach. Wciągnęli ją do bramy. Jak duch pojawił się i trzeci.

 - Tylko spokojnie panienko. Dawaj wszystko co masz. Najlepiej całą torebkę – brutalnie ściągnął jej z ramienia skórzaną listonoszkę i zaczął w niej grzebać. Rozczarowany prawie pustym portfelem uderzył ją pięścią w twarz.

 - Gdzie gotówka? – warknął.

 - Nie noszę gotówki – odpowiedziała drżącym od płaczu głosem. – Wszędzie płacę kartą.

 - Pin do karty, natychmiast! – wrzasnął. Pokręciła głową.

 - Nigdy w życiu wam nie podam. Zabijcie mnie.

Ledwie skończyła mówić posypały się na nią ciosy zadawane przez trójkę zbirów. Bili ją gdzie popadło. Straciła przytomność.

 - Basta! Basta! Wystarczy – jeden z napastników ściągnął kominiarkę i sięgnął po reklamówkę, którą Ula wypuściła z rąk. Włożył do niej torebkę i dał znak pozostałym, że wychodzą. Przed bramą rozejrzeli się jeszcze, czy ktoś nie był świadkiem tego incydentu i upewniwszy się, że nie ma nikogo takiego pośpiesznie oddalili się z miejsca napadu.

 

 

Marek z niepokojem co chwilę zerkał na zegarek. Od telefonu do Uli minęła ponad godzina, a ona powinna dawno być już w domu. Kilka razy wybierał do niej numer, ale nie odbierała. Zadzwonił nawet do Rysiowa z pytaniem czy nie pojawiła się u nich. Potem żałował, bo sam mocno powątpiewał, żeby nagle zmieniła plany i pojechała do ojca. Teraz niepokoił się nie tylko on, ale cała rodzina Cieplaków. Coraz bardziej odczuwał zdenerwowanie i lęk o nią. Zaczął wydzwaniać. Najpierw do Violetty, która mocno zdziwiona, że Ulka jeszcze nie dotarła powiedziała Markowi, że rozstały się przy przystanku.

 - Mój autobus przyjechał pierwszy. Nie chciałam czekać, bo miałam pełno toreb z zakupami.

 - OK Viola, rozumiem… Będę dzwonił po szpitalach, bo może zasłabła, albo coś…

 - Daj znać, jak czegoś się dowiesz.

 - Dam, na pewno dam.

 



 

Sięgnął po książkę telefoniczną i wybrał numer najbliższego szpitala.

126 wyświetleń1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

1 Comment


Agnieszka Majewska
Agnieszka Majewska
Mar 28, 2024

Tylko żeby ulica przeżyła tę pobicie

Like
bottom of page