Zachodnie skrzydło domu było lustrzanym odbiciem wschodniego. Ogromny salon, przestrzenna kuchnia, gabinet i pięć pokoi na górze plus trzy łazienki. Nieużytkowane od lat rzeczywiście wymagało generalnego remontu, do którego Marek bardzo się zapalił. Dodatkowym plusem było to, że wszystkie pomieszczenia były puste bez żadnych mebli i właściwie remont można byłoby zacząć od zaraz.
- Trzeba będzie najpierw wymienić całą instalację wodno kanalizacyjną, elektrykę i centralne ogrzewanie. Przydałyby się nowe kaloryfery i gładź na ścianach. Mimo tego stanu to wszystko ma wielki potencjał, prawda kochanie? – objął Ulę ramieniem i przytulił. – Chodźmy do ogrodu. Zobaczymy jak wygląda służbówka.
Nie było tak źle. Budynek posiadał sporą kuchnię, salonik i sypialnię wraz z łazienką. Latem tonął w kwiatach, a jedna ze ścian opleciona była winobluszczem.
- Tata będzie zachwycony – wyszeptała Ula.
Po powrocie do domu opowiedzieli wszystko Józefowi. Miał łzy w oczach i wciąż nie mógł uwierzyć w tę przychylność losu.
- Będziesz miał piękny domek tatusiu. Trzeba go tylko wyremontować, co chcemy zrobić jeszcze przed ślubem. Państwo Dobrzańscy są naprawdę wspaniali. Podarowali nam połowę domu i to małe cudo w ogrodzie. Domek ma ładną kuchnię, salonik i sypialnię. Będzie ci tam wygodnie i dobrze. Kupimy ci ładne mebelki i sprawimy, że to mieszkanko będzie przytulne. Dom od tej służbówki dzieli zaledwie kilka kroków. Będziesz miał nas blisko. Ogród jest piękny i jeśli tylko chcesz, możesz sobie w nim uprawiać jakieś roślinki. Zarówno pan Krzysztof jak i pani Helena bardzo się ucieszyli, że będą mieć towarzystwo w swoim wieku.
- Córcia, ja nie myślałem, że jeszcze w życiu spotka mnie tyle dobrego. Twoi rodzice Marek muszą być bardzo dobrymi ludźmi. Ty też taki jesteś. Ile mi sił starczy, będę z przyjemnością pielęgnował ten ogród. Mam nadzieję, że moje serce wytrzyma ten nadmiar szczęścia.
- Na pewno wytrzyma panie Józefie – Marek poklepał przyszłego teścia po ramieniu. – Należy się panu za te wszystkie lata niedoli i rozpaczy. Czas teraz odpocząć, a my stworzymy panu do tego warunki. Jak zacznie się remont zabierzemy tam pana, żeby mógł pan na własne oczy zobaczyć swój przyszły dom.
Obaj Dobrzańscy nie tracili czasu. Już na drugi dzień po wizycie Marka i Uli senior Dobrzański wykorzystując swoje liczne koneksje umówił ekipę składającą się z wielu specjalistów od instalacji. Na końcu mieli wkroczyć murarze, płytkarze i malarze. Zachęceni obietnicą wysokiego wynagrodzenia w zamian za przyspieszenie prac ochoczo zabrali się do roboty. Wyburzono kilka ścian na dole zwiększając tym samym otwartą przestrzeń i niejako ją unowocześniając. Druga, znacznie mniejsza ekipa remontowała służbówkę. Zanim zobaczył ją Józef, Ula i Marek zabrali go na zakupy. Sam wybrał sobie płytki do łazienki, ale przy meblach zdał się już na gust dzieci. Miały być nowoczesne i wygodne. Przy okazji poczynili też zakupy do swojego domu.
Prace z każdym dniem nabierały tempa. W którąś z sobót Marek przyjechał po Ulę i tatę Cieplaka z zaproszeniem od rodziców na obiad połączonym z oględzinami przyszłego lokum. Państwo Dobrzańscy przyjęli Józefa z niezwykłą serdecznością. Pokazali mu najpierw imponujący ogród, którym się zachwycił, a później służbówkę. Prace w niej dobiegały końca. Tu też wymieniono całą instalację i założono nowe kaloryfery. Kuchnia i łazienka były opłytkowane i w zasadzie zostały tylko prace wykończeniowe a także malowanie ścian.
- Pomalujemy tatusiu na jakieś ciepłe kolory.
- Córcia, tu jest po prostu pięknie. Nawet moje najśmielsze marzenia nie były aż tak śmiałe. Bardzo dziękuję Helenko i Krzysztofie za waszą dobroć, hojność i wspaniałe serce. Trudno jest się odwdzięczyć za taki dar, ale wierzcie mi, moja wdzięczność nie mieści mi się w sercu. Dziękuję.
Wreszcie nadszedł dzień przeprowadzki. Tak naprawdę to Ula nie zabierała żadnych mebli z mieszkania Agaty, bo przecież nie należały do niej. Popakowała tylko swoje i ojca rzeczy do walizek, uprzątnęła mieszkanie i już Marek przewoził ich do domu Dobrzańskich. Na dzisiaj też zaprosili gości na parapetówkę. Zosia, gospodyni seniorów przygotowała mnóstwo wspaniałych rzeczy a Marek zadbał o dobre gatunkowo alkohole.
Na imprezę przyjechał Alex z Agatą, Sebastian z Violettą i Pshemko. Stawił się też Józef wraz z Dobrzańskimi. Goście z ogromną ciekawością oglądali wyremontowane skrzydło tego wielkiego domu i zachwycali się ciekawymi rozwiązaniami. Podziwiano też domek w ogrodzie. Ula podeszła do Agaty i wręczyła jej klucze od mieszkania.
- Dziękuję ci za wszystko. Za to, że mnie przygarnęłaś, że nie wylądowałam na ulicy i za to, że sprawiłaś, by moje życie wyszło na prostą. Zawsze będę ci za to wdzięczna. Jesteś moją „prawie” siostrą i najlepszym człowiekiem pod słońcem. Chcę cię też prosić o jeszcze jedną przysługę, a mianowicie, żebyś się zgodziła być moim świadkiem na ślubie. Marek wybrał Sebastiana.
Agata przytuliła ją mocno.
- Oczywiście, że będę twoim świadkiem. Nie ma innej możliwości. To wszystko co się wydarzyło w ostatnich miesiącach jest nagrodą dla ciebie za twoje cierpienie, za te wszystkie łzy, których niewarta była twoja matka, za biedę i za upokorzenie. Spójrz na twojego ojca. Promienieje szczęściem. Wreszcie odżył i to nie tylko po operacji, ale gołym okiem widać, że otrząsnął się z tych ponurych wspomnień i tych lat spędzonych z dala od ciebie. To naprawdę wspaniałe widzieć uśmiech na jego i twojej twarzy. A zmieniając temat, to ślub za dwa tygodnie. Jesteście gotowi? Macie wszystko załatwione?
- Marek bardzo się o to postarał. Wszystkie formalności załatwił jeszcze przed remontem, żeby móc skupić się tylko na nim. Bardzo się napracował, ale dopiął swego. Twoi rodzice przyjdą, mam nadzieję? Paulina też potwierdziła przyjazd.
- Tak wiem, rozmawiałam z nią. Jest w trzecim miesiącu ciąży i trochę cacka się sama ze sobą, ale taka już jest. Mario szaleje ze szczęścia i niemal całuje ślady jej stóp. A rodzice z radością przyjęli zaproszenie i na pewno przyjdą.
Przed kościołem na Placu Grzybowskim zatrzymała się długa, biała limuzyna a za nią sznur samochodów, z których zaczęli wysypywać się weselni goście. Z limuzyny wysiadł Krzysztof i podawszy rękę żonie pomógł jej wysiąść. Za nią ukazał się Józef i Marek, który podał Uli dłoń i przytrzymał bukiecik białych anemonów.
- Jesteś zjawiskowo piękna kochanie. Nie mogę oderwać od ciebie oczu. Szczęściarz ze mnie – podał jej ramię, którego się skwapliwie chwyciła. Czuł, że była spięta. On sam też był zdenerwowany. Na pocieszenie pomyślał, że za godzinę ceremonia się skończy a oni już na wieki będą razem.
Dotarli do ołtarza. Tuż za nimi stanęła Agata z Sebastianem. Reszta gości zajęła miejsca w pierwszych ławach. Rozpoczęła się ceremonia. Patrząc sobie z przejęciem w oczy powtarzali słowa przysięgi.
- Ja Marek biorę sobie ciebie Urszulo…
- Ja Urszula biorę sobie ciebie Marku…
Wymienili obrączki. Marek wreszcie odetchnął z ulgą, gdy usłyszał – „a teraz możesz pocałować pannę młodą”. Uczynił to z największą ochotą wpijając się w te słodkie usta swojej już żony. Wolno wyszli na zewnątrz. Zaczęli podchodzić goście i składać im życzenia. Stojąca za Ulą Agata odbierała kolorowe bukiety. W pewnym momencie Ula zmarszczyła brwi. Poczuła wielką gulę w gardle, która zaciskała się coraz bardziej.
- Agata spójrz tam, szybko – szepnęła nerwowo do przyjaciółki. – Widzisz to samo co ja?
- O cholera! Skąd się dowiedziała? Ta obok to przecież Dąbrowska. Spokojnie Ula. Ona nie będzie miała odwagi, żeby tu podejść zwłaszcza, że na pewno zauważyła twojego tatę. Popatrzy i pójdzie sobie.
Zaniepokojony Marek zbliżył się do nich i zapytał co jest grane.
- Moja matka tu jest – Uli zalśniły w oczach łzy. – Nie rozumiem jak się dowiedziała o naszym ślubie.
- To chyba nie było takie trudne – mruknął. – Od paru tygodni jesteśmy w brukowcach. Nawet dzisiaj są tu paparazzi. Nie przejmuj się skarbie. To jest nasz dzień i nic nam go nie zepsuje. Jedziemy do domu.
Zanim dojechali do posiadłości Dobrzańskich Ula uspokoiła się zupełnie. Nawet ojcu nie powiedziała, kogo widziała przed kościołem. Nie chciała go denerwować.
Zabawa zaczęła się rozkręcać. Nie mitrężono czasu przy stołach. Świetny zespół, który załatwił im Sebastian grał same przeboje i trudno było usiedzieć. Nawet Paulina nie zważając na błogosławiony stan dała upust swojemu włoskiemu temperamentowi. Mimo niewielkiej ilości osób bawiono się znakomicie. Zatrudniony wodzirej bardzo dbał o dobre samopoczucie gości. Wynajęci kelnerzy uwijali się między stolikami niezwykle sprawnie. Potrawy były pyszne, trunki także. Nawet tata Cieplak nie próżnował. Najpierw zatańczył ze swoją córką, potem z Heleną, a jeszcze później obtańcowywał wszystkie panie. Ula z niepokojem patrzyła na niego, ale on uspokajał, że czuje się świetnie, a lekka zadyszka jest normą w jego wieku.
Blady świt rozjaśniał niebo, kiedy ostatni goście opuścili oranżerię. Paulina z Mario zostawała u Dobrzańskich. Alex i Agata pojechali do domu podobnie jak Sebastian z Violettą i nie chcieli skorzystać z zaproszenia państwa młodych. Oni sami zmęczeni, ale szczęśliwi weszli do swojej małżeńskiej sypialni. Marek stanął naprzeciw Uli i wyjął spinki z jej włosów. Opadły łagodną falą na ramiona. Odwrócił ją i odpiął zamek sukienki. Wzdrygnęła się kiedy dotknął jej nagich ramion i przylgnął do nich ustami.
- Kocham cię jak wariat – usłyszała jego szept – i pragnę jak wariat.
- Boję się… - wydusiła z siebie.
- Przysięgam, że będę bardzo delikatny.
Całując ją nieprzerwanie, pozbawił się marynarki i spodni. Koszula też poszła w kąt. Został w samych bokserkach. Pomógł Uli ściągnąć resztę rzeczy. W samej bieliźnie zaciągnął ją do łazienki. Razem weszli pod chłodny, przyjemny prysznic myjąc się nawzajem i pieszcząc. Zmęczenie trochę ustąpiło. Marek wyszedł z brodzika i wytarł się do sucha. Ulę otulił wielkim, frotowym ręcznikiem i na rękach przeniósł na łóżko. Położył się obok niej całując zagłębienie jej szyi i to wrażliwe miejsce za uchem. Westchnęła cicho. Odrzucił ręcznik z jej ciała, które natychmiast pokryło się gęsią skórką. Pogładził jej łono i pępek. Zawstydziła się a na jej policzkach wykwitły dorodne rumieńce.
- Marek… - wyszeptała z wyrzutem.
- Jesteś taka piękna. Idealna…
Ułożył się na niej przywierając do jej ust. Jego palce zaczęły drażnić jej płeć. Pod ich wpływem wilgotniała coraz bardziej. Nadeszło pożądanie. Zapragnęła by wszedł w nią najgłębiej jak tylko mógł i by posiadł ją aż do końca, do spełnienia. Rozsunął jej nogi. Jej płeć lśniła. Sutki zdążyły nabrzmieć jakby domagały się pieszczoty. Obdarował nią najpierw jeden, potem drugi. Nie mógł już dłużej przeciągać chwili, żeby w nią wejść. Pożądanie było zbyt duże. Uklęknął podciągając jej pośladki na swoje uda. Ostrożnie wsuwał się w nią coraz głębiej i głębiej. Otworzyła usta w niemym krzyku i tak zastygła. Dotarł do końca i zatrzymał się na moment obserwując jej twarz. Przymknęła powieki. Wyglądała jak uduchowiona. Delikatnie pchnął po raz pierwszy wolno i głęboko. Potem drugi i kolejny. Przyspieszył. Jego ruchy były rytmiczne i silne, a bodźce jakich jej dostarczał, obezwładniające. Złapał jej biodra w dłonie i kierował nimi nadając im własne tempo. Znowu zintensyfikował ruchy. Były teraz szybkie, zdecydowane i mocne. Jęknęła przeciągle. Wyglądała jakby była w innej rzeczywistości. Oddychała szybko. Poczuła tę nadciągającą falę wielkiego napięcia. Miała wrażenie, że za chwilę rozpadnie się na miliony atomów. Krzyknęła głośno, gdy jej ciało zaczęło pulsować uwalniając się z tego ogromnego podniecenia. Marek znieruchomiał nagle wypełniając ją przyjemnym ciepłem, które rozlało się w dole jej brzucha. Opadł na nią nie wychodząc z niej i nie przestając jej całować i pieścić.
- Kocham cię – wyszeptał. – To było mocne i piękne. Było wspaniałe.
Odsypiali tę noc aż do obiadu. Ula ocknęła się kilka minut po trzynastej. Usiadła na łóżku i z miłością spojrzała na śpiącego Marka. Uśmiechnęła się rozkosznie. Nie sądziła, że seks może być tak wspaniały i piękny. Wstała i nago ruszyła do łazienki. Nie widziała, że i Marek otworzył oczy i z lubością przyglądał się gołej żonie. Kiedy zamknęły się za nią drzwi zerwał się z łóżka i ruszył za Ulą. Wsunął się cicho i delikatnie rozsunął drzwi kabiny obejmując żonę wpół. Trochę się wystraszyła, ale nie zważał na to. Znowu jej pożądał i nie mógł tego ukryć. Odwrócił ją tyłem a gdy pochyliła się do przodu wszedł w nią przyciskając mocno do siebie. To było kolejne szaleństwo. Woda lała się na ich ciała nieprzerwanym strumieniem a nienasycony Marek rytmicznie i mocno zagłębiał się w Uli raz po raz. Nie przerywając penetracji dostarczał jej dodatkowej podniety drażniąc palcami to najwrażliwsze miejsce w ciele kobiety. Omdlewała i nie potrafiła utrzymać się na nogach. Uklękła na dnie brodzika. Świat znowu zawirował. Jej ciałem wstrząsnął pierwszy spazm i następny. To było nie do zniesienia. Pulsowała w jego dłoniach przez kilka minut i znowu czuła to błogie ciepło rozchodzące się w jej trzewiach. Podniósł ją do pionu. Drżała jeszcze uspokajając się powoli.
- Jesteś wariat – powiedziała z wyrzutem. Uśmiechnął się szeroko.
- Zakochany wariat kochanie.
Comments