ROZDZIAŁ 6
W poniedziałek obie zjawiły się w firmie grubo przed czasem. Ula odebrała od ochroniarza swój identyfikator i wraz z Agatą udały się na piąte piętro. Poza Anią recepcjonistką na korytarzu nie było żywej duszy. Przedstawiły się jej i spytały, czy mogą wejść do sekretariatu Marka.
- Oczywiście, że możecie a nawet powinnyście, bo w końcu to wasze miejsce pracy. Tu daję klucz od gabinetu dyrektora i wczorajszą, popołudniową pocztę – wręczyła Uli plik kopert. – Połóż mu to na biurku. Miłej pracy.
Wybrały sobie biurka i odpaliły stojące na nich komputery. Na korytarzu zaczął się poranny ruch. W sekretariacie jak duch zmaterializował się Alex Febo i przywitał z dziewczynami ciekawie zerkając na Agatę.
- Rozmnożyłyście się? – Obie jak na komendę parsknęły śmiechem.
- Dzień dobry Alex – Ula wyciągnęła do niego dłoń, którą uścisnął. – Przedstawiam ci Agatę Barańską, nową asystentkę Marka. Przez trzy miesiące będziemy tu działać obie.
- Miło mi cię poznać. Ula zapewne mówiła ci, że wszyscy jesteśmy w tej firmie po imieniu. A ja zajrzałem, bo mam dla ciebie pierwsze zadanie bojowe – zwrócił się do Uli. – Jak już się tu urządzisz, to przyjdź do mnie i wtedy wprowadzę cię w temat. Korytarzem prosto a potem w prawo i w lewo. Łatwo trafić – obejrzał się usłyszawszy otwierające się drzwi windy – O, Marek już jest. Sebastian także. Cześć – przywitał się z nimi. – Właśnie rozmawiałem z Ulą. Porywam ci ją na dwie godzinki, może na trochę mniej, ale to za chwilę. Zmykam.
Marek z uśmiechem wszedł do sekretariatu witając się z dziewczynami.
- Agata Barańska – obrzucił ją uważnym spojrzeniem. – Ja cię naprawdę kojarzę. Wyglądasz znajomo. Przyniosłaś dokumenty? – Podała mu teczkę bez wahania.
- W środku jest też świadectwo pracy Uli – wyjaśniła.
- Sebastian weźmiesz to i sporządzisz dwie umowy. Co do Uli mamy jasność, natomiast Agacie dajemy cztery i pół tysiąca brutto plus kwartalna premia. Nie wiem, czy będziesz usatysfakcjonowana wynagrodzeniem, ale takie mamy stawki dla asystentek.
- Jestem bardzo zadowolona i bardzo wdzięczna, że zechciał mnie pan przyjąć na to stanowisko.
- Marek. Po prostu Marek. Za chwilę wprowadzę cię w zakres obowiązków. Z tobą Ula porozmawiam później, bo skoro jesteś potrzebna Alexowi, to leć. On chyba rzeczywiście ma coś pilnego. Sebastian ty też się sprężaj z tymi umowami i pamiętaj o identyfikatorze dla Agaty.
Ula zapukała cicho do drzwi gabinetu Alexa i weszła usłyszawszy „proszę”.
- Już jestem. Możemy zaczynać – usiadła naprzeciwko Febo.
- Mówiłaś podczas rozmowy kwalifikacyjnej, że jesteś w stanie wprowadzić firmę na giełdę. Możesz mi trochę naświetlić temat? Chciałbym wiedzieć, jakie musielibyśmy spełnić warunki.
- A ja musiałabym wiedzieć na początek jakiego rodzaju to jest spółka, ilu ma akcjonariuszy i czy w ogóle takich posiada.
- Spółka jest akcyjna, a udziały są równo podzielone między pięciu akcjonariuszy. To rodzinna firma i raczej nie chcielibyśmy wprowadzać osób z zewnątrz.
- W takim razie musisz wiedzieć, że aby dostać się na Giełdę Papierów Wartościowych firmy na „dzień dobry” muszą posiadać wkład własny w kwocie piętnastu milionów euro. Stać was na taką kwotę?
Febo skrzywił się.
- Nawet jakbym obie nerki sprzedał, to nie uzbieram.
- Nie należy się od razu zniechęcać. Jest jeszcze rynek alternatywny tak zwany NewConnect, który stawia niezbyt wygórowane wymagania formalne w zamian oferując niskie koszty debiutu i notowań oraz łatwą promocję wizerunku firmy. To idealne rozwiązanie dla małych i średnich firm. Minimalna wartość kapitału akcyjnego wynosi tu sto tysięcy złotych, ale należy liczyć za jedną akcję jeden grosz. NewConnect to dość prosty i szybki sposób na dokapitalizowanie spółki i jeśli miałabym doradzać to właśnie tę alternatywę.
Żeby zacząć inwestować firma musiałaby otworzyć rachunek inwestycyjny w jakimś renomowanym biurze maklerskim no i po podpisaniu umowy wpłacić określoną pulę pieniędzy. Skoro mówisz, że firma jest firmą rodzinną i raczej nie macie zamiaru wyprzedawać jej akcji, rozumiem, że nosisz się z formą gry giełdowej, czyli wykupowania pakietów akcyjnych innych firm po to, żeby potem sprzedać je z zyskiem i w ten sposób zasilić finanse spółki. Drugą możliwością zarobku jest trzymanie akcji i czerpanie z nich corocznej dywidendy. Można oczywiście zarabiać na obu sposobach na raz, bo cena akcji zazwyczaj rośnie, jeżeli firma się rozwija i zarabia z roku na rok więcej.
- Dokładnie o to mi chodzi Ula.
- Od kiedy chciałbyś zacząć?
- Najszybciej jak tylko się da.
- W takim razie daj mi tydzień. Przygotuję wszystkie dokumenty, wybiorę najlepszy dom maklerski i rozeznam się w cenach akcji spółek giełdowych, żeby wybrać te, w które warto zainwestować. Nie wiem czy posiadasz umocowanie prawne do występowania w imieniu firmy i podpisywania dokumentów. Jeśli nie, będzie musiał jeździć z nami prezes Dobrzański i chyba tak byłoby najlepiej.
- Też tak uważam. Za godzinę mam z nim spotkanie właśnie w tej sprawie. Powiem, czego się dowiedziałem i zapytam, czy wyraża na to wszystko zgodę. Jeśli nie będzie miał nic przeciwko zaczniemy działać.
Wróciła do sekretariatu i zastała Agatę pochyloną nad komputerem a przy nim piętrzącą się stertę pism i segregatorów.
- O rany – jęknęła. – Nawet cię nie widać zza tych papierzysk. Marek u siebie?
- Jest, jest… - mruknęła nie odrywając wzroku od monitora. Ula bezszelestnie uchyliła drzwi i wsunęła w szparę głowę.
- Można…?
- Pewnie, wejdź. Już skończyliście?
- Na razie tak. Dasz mi coś do roboty?
- Dam. Tu są trzy segregatory. Chcę, żebyś na podstawie danych w nich zawartych sporządziła mi solidną analizę kosztów z ostatnich trzech lat jakie ponieśliśmy na organizację pokazów i na jej podstawie sporządziła raport. Dalszą konsekwencją będzie zliczenie przychodów, ale przy tym jest więcej roboty, bo trzeba uwzględnić butiki, zwroty z nich i szwalnie. Póki co, masz co robić – uśmiechnął się do niej z wyraźną sympatią. – Od razu wzięliśmy cię do galopu, co?
- Nie jest tak źle – zarumieniła się. – Jak ma się co robić to i czas szybciej zleci. To ja uciekam.
Ledwie zamknęły się za nią drzwi rozdzwonił się telefon stacjonarny Marka, a w słuchawce usłyszał głos Alexa.
- Idę za chwilę do Krzysztofa. Muszę mu opowiedzieć o tej giełdzie. Ula poddała niezły pomysł i aż jestem ciekaw jak on na niego zareaguje. Myślę, że skończymy tuż przed lunchem i w związku z tym mam propozycję, żebyśmy ten lunch zjedli wspólnie. Mam tu na myśli ciebie i dziewczyny, co ty na to? Zamówię nam stolik w „Literatce”… - Marek roześmiał się na całe gardło. Propozycja Febo bardzo go zaskoczyła.
- No to przyznaj się, która z nich wpadła ci w oko. Jeśli Ula, to będziesz w poważnych tarapatach bracie, bo ja pozostaję pod jej urokiem i jak tylko będzie ku temu okazja, umówię się z nią.
- Wygląda na to, że mam szczęście, bo mnie zakręciła ta blondyneczka. Śliczna dziewczyna i taka spontaniczna.
- Nie poznaję cię Alex. Tyle lat bez dziewczyny, a tu nagle bum. Po Julii chyba nie byłeś z nikim.
- Julia za bardzo mnie zraniła… Zresztą nie chcę o niej gadać. Przekażesz dziewczynom?
- Przekażę, a ty leć do ojca, bo będzie się niecierpliwił.
Kilka minut po dwunastej cała czwórka zapakowała się do Lexusa Marka. Ula i Agata były w szoku, ale zgodziły się na ten wspólny lunch bez protestu. Restauracja też zrobiła na nich wrażenie, bo ani jedna, ani druga nigdy w takich miejscach nie bywały. W dodatku samo wnętrze było urządzone bardzo luksusowo i Ula pomyślała, że obiad tutaj musi kosztować krocie.
Febo od razu polecił barszcz czerwony z kołdunami i kurczaka zawiniętego w szynkę parmeńską z kopytkami.
- Jadłem to i zaręczam wam, że jest pyszne. Bierzemy jakiś deser?
Dziewczyny podziękowały. Marek również. Alex oddał menu kelnerowi i od razu złożył zamówienie. Początkowo jedli w milczeniu delektując się smakiem potraw. W końcu Alex przerwał tę ciszę odkładając sztućce i patrząc na Marka.
- Mógłbym jutro skorzystać z pomocy Agaty? Ula ma strasznie dużo do zrobienia w związku z tą giełdą, a ja o dziesiątej rano jestem umówiony z Beatą Lange z Fox Fashion w sprawie tego niższego VAT-u. – Zanim Marek otworzył usta odezwała się Agata.
- A wiesz o tym, że minister do spraw finansów publicznych za pomocą rozporządzenia może wydać zgodę na obniżenie stawki podatku do wysokości zero, pięć i osiem procent dla dostaw niektórych towarów i świadczenia niektórych usług? Trzeba tylko napisać do niego pismo i dobrze umotywować.
Alex uśmiechnął się szeroko.
- Czyli to też wiesz? Właśnie z tego powodu spotykam się z dyrektorem finansowym naszej konkurencji. Rywalizujemy ze sobą, ale czasem też współpracujemy. Beata napisała wstępny zarys pisma i może wspólnie uda nam się je doszlifować. Co trzy głowy to nie jedna. To jak będzie Marek? Myślę, że nie zajmie nam to zbyt wiele czasu.
- No dobra, ale miej na uwadze, że Agata też ma sporo roboty u mnie. Najlepiej by było, jakbyś zatrudnił sobie wreszcie asystentkę.
Alex pokiwał głową. Uważał, że to pomysł zupełnie pozbawiony sensu. Przecież za trzy miesiące Ula obejmie to elastyczne stanowisko i żadna asystentka nie będzie mu potrzebna.
Pod koniec obiadu rozmawiali już o sprawach zupełnie nie związanych z firmą. Marek opowiadał o kimś ze swojej dalszej rodziny, kto szukał swoich sióstr, których nie widział od czasu zakończenia wojny.
- On jako młody chłopak wraz z rodzicami i młodszym rodzeństwem przedostał się z terenu Ukrainy na teren Polski a tam w Rosji zostały dwie najstarsze siostry, bo nie chciały porzucać swoich narzeczonych. Wracali do tej Polski pieszo, bo jeździły wyłącznie pociągi pancerne. Szli lasami i żywili się tym, co uzbierali. Jak tylko ten człowiek dorósł rozpoczął poszukiwania. Wysłał tysiące listów aż w końcu wpadł na pomysł, że mógłby poszukać przez Czerwony Krzyż. Dopiero ludzie stamtąd ustalili, że obie siostry już nie żyją, a jedynymi krewnymi jest córka i wnuczka jednej z nich. Te poszukiwania trwały długie lata. Był już człowiekiem w podeszłym wieku, gdy te dwie krewne przyjechały do Polski. Przywiozły mnóstwo starych, pożółkłych zdjęć, ale dzięki nim mógł przynajmniej powspominać.
Marek zamilkł. Dziewczyny siedziały nieruchomo z otwartymi ustami i tylko Alex wyglądał normalnie, bo słyszał tę historię wiele razy.
- Piękna i wzruszająca opowieść – ocknęła się Agata. – Ja mam znajomą, która od jakiegoś czasu poszukuje ojca. Była mała, gdy odszedł z domu, bo nie potrafił wytrzymać z despotyczną żoną. Zresztą kobieta nie wyciągnęła z tego odejścia żadnych wniosków i w wielkiej nienawiści do ojca wychowywała swoją córkę tyranizując ją podobnie jak jego i manipulując jej życiem. Dziewczyna była najzwyczajniej w świecie zdominowana przez matkę, wycofana i stłamszona. Jedyny adres jaki miała okazał się już nieaktualny.
Ula zamarła. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w Agatę nie mogąc uwierzyć, że ta opowiada obcym facetom o jej życiu.
- Powinna sprawdzić w Biurze Ewidencji Ludności w urzędzie miasta – przytomnie odpowiedział Alex. – Jeśli facet żyje, to musi gdzieś mieszkać i być zameldowany. O ile jeszcze nie wyjechał z Warszawy… - zerknął na zegarek. Czas przeznaczony na lunch dawno minął. – Chyba powinniśmy się zbierać. Płacę i wychodzimy.
Comments