ROZDZIAŁ 8
- Bardzo chciałbym to zmienić – powiedział niemal szeptem. – Chciałbym poznać cię bliżej. Intrygujesz mnie, a twój smutek sprawia, że najchętniej mocno bym cię przytulił i zapewnił, że wszystko będzie dobrze, chociaż zupełnie nie wiem, o co chodzi.
Chciałbym, żebyś wiedziała, że jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy, ja zawsze jestem do twojej dyspozycji. Jeśli masz problem, nie szarp się z tym sama i pozwól sobie pomóc.
- Nie możesz mi pomóc – wyszeptała a po jej policzkach popłynęły łzy. Nie chciała się przy nim rozpłakać, ale to stało się poza jej kontrolą. Znowu nie panowała nad emocjami. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i delikatnie wytarł jej twarz. Ten bardzo intymny gest sprawił, że jej policzki pokryły się czerwienią. Odebrała mu z rąk chusteczkę.
- Dziękuję, ale to nie było konieczne.
- Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać. Serce mi pęka, gdy patrzę na ciebie. Najchętniej wziąłbym twój ból na siebie, żebyś nie musiała się z nim zmagać. Cokolwiek to jest nie powinno tak bardzo grać na twoich emocjach. Płaczesz i trzęsą ci się ręce – ujął jej dłonie w swoje i gładził kciukami. – Już dobrze Ula. Już dobrze. Obiecuję, że o nic nie będę pytał, dopóki ty sama nie zechcesz mi powiedzieć. Chciałbym być twoim przyjacielem a może z czasem kimś więcej.
- Kimś więcej? – spojrzała na niego załzawionymi oczami. Pokiwał twierdząco głową.
- Tak. Kimś więcej.
Przed firmą natknęli się na Agatę i Alexa. Ula zapytała go, czy mogą porozmawiać w sprawie giełdy.
- Mam już dokumenty, wynotowane spółki i wybrałam dom maklerski. Chcę też przekazać ci pewien pomysł dotyczący dalszych kroków.
- Jesteś niesamowita Ula. Obie jesteście niesamowite. Jestem pewien, - zwrócił się do Marka – że dzięki Agacie mamy już ten obniżony VAT w kieszeni. Ułożyła nam takie pismo, że nie ma innej opcji. – Marek zachichotał.
- Wygląda na to bracie, że zatrudniliśmy dwie cenne perełki i musimy o nie dbać. Skoro Ula idzie do ciebie, ja pogadam z tobą Agata.
Ula zebrała z biurka plik dokumentów i wraz Aleksem ruszyła do jego gabinetu. Tam wyłuszczyła mu jak należy je wypełnić.
- Wydrukowałam więcej niż jeden egzemplarz na wypadek, gdybyśmy się pomylili. Jeśli chodzi o dom maklerski, to najlepszy jest PKO BP. Już od paru lat utrzymuje się na pierwszym miejscu. Inwestorzy ich chwalą za rzetelność, uczciwe analizy i za jakość usług. Spółki wybrałam cztery. Tu masz wykaz razem z cenami za jedną akcję. Najdroższy jest 4Fun Media. Mój pomysł jest taki, żeby na początek zainwestować ostrożnie. Nie chciałabym, żeby przez jakieś moje niedopatrzenie firma straciła na tym inwestowaniu. Proponuję pięćdziesiąt tysięcy. Kupimy za to pakiety akcji tych czterech spółek i przekonamy się jakie przyniosą zyski. Potem możemy zainwestować większą kwotę. To już zależy od was.
- Pomysł jest rozsądny. Ja też nie chciałbym jakiejś wpadki, chociaż ryzyko zawsze istnieje i z nim na pewno się liczymy. Umówię się z Krzysztofem i spróbujemy wypełnić te dokumenty. Przygotujemy też przelew na te sto tysięcy wkładu własnego. Odwaliłaś kawał dobrej roboty. Chapeau bas. Dziękuję.
Tymczasem Marek usadził Agatę w fotelu i milczał przez dłuższą chwilę.
- Nie bardzo wiem jak zacząć – rozłożył bezradnie ręce.
- Najlepiej od początku – odpowiedziała spokojnie splatając dłonie na kolanach.
- No dobra… Byłem z Ulą na zapiekankach, a potem poszliśmy do parku. Ona od początku wydaje się być jakaś przygaszona lub przygnębiona. Zachowuje się bardzo asekuracyjnie i sprawia wrażenie człowieka dotkniętego jakimś nieszczęściem. Zauważyłaś jak przejmująco smutne ma oczy? Siedzieliśmy na ławce i zapytałem ją o to. Czuję, że ona ma jakiś poważny problem i chciałem pomóc. Rozpłakała się i powiedziała, że nie mogę jej pomóc. Czy ty coś z tego rozumiesz? Długo się znacie i na pewno wiesz o co chodzi.
- To prawda – Agata spuściła głowę i strzepnęła z rękawa jakiś niewidzialny pyłek. – Prawda jest też taka, że ja nic nie mogę ci powiedzieć, bo jej to obiecałam. Nigdy nie pytaj pierwszy. Ona może kiedyś stanie się bardziej otwarta i sama ci powie. Na razie jest bardzo wycofana i unika tematu. Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że od dziecka miała bardzo ciężkie życie, a to co teraz widzisz jest tego konsekwencją. Na coś się odważyła i zrobiła niemal milowy krok. Jest na dobrej drodze do normalności więc nie zepsuj tego dociekliwymi pytaniami, bo wystraszysz ją tylko. Jest bardzo wrażliwa i mało odporna na kopniaki od losu. Proszę cię też, żebyś z nikim o niej nie rozmawiał i żeby to, co ci powiedziałam przed chwilą zostało wyłącznie między nami. Jej stan nie ma kompletnie nic wspólnego z jej profesjonalizmem i odpowiedzialnym podejściem do obowiązków więc pod względem zawodowym z całą pewnością cię nie zawiedzie, bo jest świetnym fachowcem.
- To strasznie skomplikowana sytuacja. Bardzo mi jej żal i zrobiłbym wszystko, żeby zrzucić z jej ramion ten ciężar. Może kiedyś mi na to pozwoli…
- Dlaczego ci na tym tak bardzo zależy?
Marek uśmiechnął się pod nosem.
- Chyba nie potrafię ci tego jeszcze wytłumaczyć, bo sam wielu rzeczy nie rozumiem. Po prostu intryguje mnie i tyle. Jest też moim pracownikiem a na pracownikach zależy mi bardzo.
Agata podniosła się z fotela.
- Przyniosę ci zaraz kilka pism do podpisu. Trzeba je jeszcze dzisiaj wysłać. Przyszły też raporty ze szwalni.
Słowa Agaty jeszcze bardziej namieszały Markowi w głowie. Nawet nie próbował zgadywać, czego aż tak bardzo złego doświadczyła Ula w przeszłości, że tak strasznie zaciążyło na jej obecnym życiu.
Po powrocie z pracy przy obiedzie Agata powiedziała Uli o propozycji Alexa.
- Powiedział mi mnóstwo miłych słów a przede wszystkim to, że spodobałam mu się i chce umawiać się ze mną na randki. Zgodziłam się. On mi się też podoba…
- To naprawdę fajny, porządny facet. Ma dobrze poukładane w głowie. Jest logiczny, rozsądny i bardzo kompetentny. Po prostu taki mężczyzna na poziomie. Może akurat on jest twoją wielką miłością i dobrze, że dałaś mu szansę. Nawet pasujecie do siebie. Słyszałam, że dawno temu miał dziewczynę. Ona też pracowała w Febo&Dobrzański. Był w niej zakochany po uszy. Nawet przebąkiwano o zaręczynach, ale do nich nie doszło, bo podobno go zdradziła. Rozstali się natychmiast, a ona wyjechała do Londynu. On najpierw leczył rany w Mediolanie, bo jak wiesz jest półkrwi Włochem. Teraz podobno siedzi tam jego siostra. Ponoć mają tam dom po rodzicach, którzy zginęli tragicznie jak on i Paulina byli dziećmi. To rodzice Marka przejęli nad nimi opiekę i wychowywali ich, bo to właśnie z tymi tragicznie zmarłymi Febo stworzyli tę firmę od zera. Ludzie przechodzą różne nieszczęścia… A tak z innej beczki, to chcę jutro pójść do urzędu miasta. Wybieram się do domu maklerskiego i wejdę tam po drodze. Może akurat będę miała szczęście i znajdę adres taty?
Weszła do budynku urzędu i zatrzymała się przed wielką tablicą informacyjną chcąc ustalić numer pokoju. Biuro mieściło się na pierwszym piętrze więc już nie zwlekając pokonała schody i cicho zapukała do właściwego pokoju. Weszła do środka i stanęła przy niewielkiej ladzie oddzielającej petentów od urzędniczki. Po krótce wyjaśniła w jakim celu tu przyszła.
- Chodzi mi o ustalenie adresu ojca z którym nie widziałam się ponad dwadzieścia lat. Wiem, że wcześniej mieszkał pod tym adresem, – podała kobiecie kartkę – ale wyprowadził się stamtąd. Tu mam spisane jego dane. Datę i miejsce urodzenia. Niestety nie znam numeru PESEL. Nie posiadam też żadnych dokumentów na przykład jego aktu urodzenia. Mam jednak zdjęcie. Teraz pewnie się postarzał i wygląda inaczej.
– Niewiele ma pani tych danych. Przede wszystkim jednak musi pani wypełnić wniosek o udostępnienie danych jednostkowych z rejestru mieszkańców. Konieczne jest także uiszczenie opłaty skarbowej w kwocie trzydziestu jeden złotych. Może to pani zrobić tutaj, bo na korytarzu jest do tego przeznaczone miejsce lub w domu i wtedy musi się pani jeszcze raz do nas pofatygować. Tu jest formularz. Proszę napisać co jest pani znane na temat ojca i uzasadnić w jakim celu pani go poszukuje. Na parterze w kasie wykupi pani znaczek skarbowy za kwotę, którą wymieniłam, naklei go pani na wniosek i złoży w okienku w Biurze Obsługi Mieszkańców. Odpowiedź powinna pani otrzymać w ciągu miesiąca.
Ula podziękowała i wyszła. Nie było sensu, żeby przychodziła tu ponownie. Skoro już dzisiaj tu jest, to załatwi sprawę do końca. Kobieta przyjmująca jej wniosek dołączyła jeszcze xero zdjęcia Cieplaka, chociaż nie posiadała wiedzy, czy w ogóle będzie przydatne.
Ula opuściła urząd miasta z poczuciem ulgi. Zrobiła dzisiaj kolejny, ważny krok, żeby odnaleźć tatę. Wiedziała, że będzie się denerwować przez ten cały czas oczekiwania na odpowiedź, ale nic nie mogła zrobić. Skręcała właśnie z ulicy Śniadeckich w Lwowską, gdy ujrzała tę kobietę. Było zdecydowanie za późno na odwrót. Serce gwałtownie przyspieszyło i zaczęło się tłuc w piersi jak oszalałe. Kobieta wytrzeszczyła na nią oczy i przystanęła naprzeciw niej.
- Ula? Ula Cieplak?
- Dzień dobry pani Dąbrowska – powiedziała słabo jakby miała zaraz zemdleć.
- Dziewczyno, coś ty zrobiła!? Twoja matka odchodzi od zmysłów, bo nie wie, co się z tobą dzieje! Jak mogłaś tak uciec bez słowa!
- Przede wszystkim odeszłam zostawiając jej kartkę z informacją, że ma mnie nie szukać. Poza tym od kiedy została pani jej adwokatem? To nie jest pani sprawa i proszę się powstrzymać od robienia mi jakichkolwiek wyrzutów, bo nic pani do tego. Proszę lepiej zająć się swoim złotym chłopcem, który na komendzie ma kartotekę grubszą niż encyklopedia. Mnie nie obchodzi jak pani żyje a pani nie powinno obchodzić życie moje i mojej matki. Żegnam – starała się wyminąć rysiowską sąsiadkę, ale ta zastąpiła jej drogę.
- Zaczekaj – rzekła już łagodniejszym tonem. – Twoja matka zaczęła żebrać, bo zostawiłaś ją bez grosza przy duszy. Łazi po sąsiadach i załapie się czasem na jakąś zupę lub dostanie kilka groszy na chleb. Tak nie powinno być.
- Zostawiłam mojej matce dość pieniędzy, żeby mogła przeżyć do czasu aż znajdzie sobie jakieś zatrudnienie. Jest jeszcze w miarę młoda i przede wszystkim zdrowa, by móc na siebie zarobić. Niestety problem w tym, że ona bardzo nie lubi się przemęczać i najchętniej wysługuje się kimś lub żeruje na litości innych. Jeśli pani myśli, że to ja będę ją utrzymywać, myli się pani. Utrzymywałam ją przez całe swoje życie i wystarczy. A teraz pozwoli pani, że się pożegnam.
- Chwileczkę… Gdzie ty mieszkasz Ula, gdzie pracujesz…?
- A po co pani ta wiedza? Sądzi pani, że jestem tak naiwna i pani powiem? Znana jest pani z roznoszenia plotek i nie potrafi pani utrzymać języka za zębami. Jestem pewna, że jeszcze dzisiaj te informacje przekazałaby pani mojej matce a już jutro miałabym ją na karku i znowu musiałabym przed nią uciekać. Proszę zacząć żyć własnym życiem pani Dąbrowska i nie interesować się cudzym. Do widzenia.
Tym razem zdecydowanie wyminęła Dąbrowską i szybkim krokiem oddaliła się. Znowu dygotała na całym ciele a z oczu nieprzerwanie płynęły łzy. Czy nigdy nie uwolni się od tych koszmarów z przeszłości? Że też akurat musiała spotkać największą plotkarę w Rysiowie. Nie znosiła tej kobiety organicznie. Często zachodziła do matki. Latem siadywały pod wielką jabłonią w ogrodzie i obrabiały tyłki wszystkim sąsiadom, a ona musiała im usługiwać robiąc herbatę i karmiąc je ciastkami. Był jeszcze ukochany jedynak Dąbrowskiej Bartuś, dla którego była wiecznym przedmiotem kpin. Dorastał gloryfikowany bezustannie przez mamusię, która nie mogła zrozumieć, dlaczego policja wciąż się go czepia skoro to jest takie dobre dziecko. To dobre dziecko miało na koncie wyłudzenia, kradzieże i niezliczoną ilość włamań.
Przystanęła przed wejściem do firmy opierając się o granitowy filar. Wytarła oczy i zrobiła kilka głębszych oddechów. – Spokojnie Ula, spokojnie. Ten incydent nie może ci zepsuć całego dnia. Poza tym co Marek pomyśli, gdy zobaczy cię taką zapłakaną? – Wyciągnęła z torebki podręczne lusterko i puder, żeby zamaskować czerwone placki pod oczami. W końcu uznała, że jest dobrze. Uspokoiła się i pewnym krokiem weszła do wnętrza budynku.
Comments