top of page
Szukaj
Zdjęcie autoragoniasz2

ZMANIPULOWANE ŻYCIE - rozdział 9

ROZDZIAŁ 9


Przywitała się z Agatą i włączyła komputer. Przyjaciółka od razu zwróciła uwagę na jej zapuchnięte oczy.

- Płakałaś?

- Wiesz kogo spotkałam na Śniadeckich? Dąbrowską. Nie mam pojęcia, co ona robiła w tym miejscu, ale trzeba przyznać, że pechowo zaczął mi się ten dzień. Nie pozwoliła mi przejść, tylko wyrzucała z siebie słowa krytyki, jaka to ja jestem wyrodna córka, że zostawiłam matkę bez środków do życia i teraz zmuszona jest żebrać. Domagała się, żebym powiedziała jej gdzie mieszkam i pracuję. Wyobrażasz sobie? Gdybym jej powiedziała, jutro matka zawitałaby w F&D.

- Okropne babsko. Nie przejmuj się nią i jej gadaniem. Zrobiłaś dobrze, że uciekłaś stamtąd. Nawet terapeutka ci to powiedziała. A co załatwiłaś w urzędzie?

- Musiałam złożyć wniosek. Odpowiedź ma przyjść do miesiąca. Mam nadzieję, że będzie pozytywna. Koniecznie muszę pogadać z Alexem i powiedzieć mu, co załatwiłam w domu maklerskim.


Dni mijały. Ula miała już za sobą kilka wizyt u doktor Szydłowicz i wydawała się bardziej otwarta, opanowana i nie tak bardzo spięta. Te zmiany w jej zachowaniu były ledwie dostrzegalne, ale cieszyły Agatę.

Odpowiedź na wniosek, która przyszła z urzędu w sprawie ojca nie dawała zbyt wielkich nadziei. Znaleziono dwie osoby o nazwisku Józef Cieplak, ale tylko jedna posiadała adres. Pojechały tam z Agatą. Okazało się jednak, że to nie ojciec Uli. Trochę się tym podłamała, ale Agata zapewniła ją, że na pewno w końcu coś ustalą.

- Nie odpuścimy Ula. Jemu przez te wszystkie lata też było ciężko. Zakaz widywania cię był ciosem, z którym pewnie nie potrafił się pogodzić. On jeden kochał cię nad życie. Wielu rzeczy nie wiesz lub nie pamiętasz, a może było tak, że jednak przyjeżdżał, pamiętał o świętach i urodzinach a twoja matka skutecznie uniemożliwiała mu spotkania z tobą? Teraz wiemy przecież jaka z niej manipulantka i że zdolna jest do wszystkiego. W głowie się nie mieści jak można dziecko odseparować od rodzica i pielęgnować w nim do niego nienawiść.

Sprawę ojca i tak trzeba było odłożyć. Powoli zaczęły przygotowywać się do wrześniowego pokazu. Był wprawdzie dopiero środek lipca, ale koszty musiały zacząć liczyć już. Były obie mocno zapracowane chociaż weekendy Agata spędzała w towarzystwie Alexa, a Ula siedziała najczęściej w domu. Kilka razy udało się Markowi wyciągnąć ją na niedzielny spacer do Łazienek, bo oboje lubili ten park. O ile związek Agaty i Alexa rozwijał się doskonale, tak relację między Ulą i Markiem trudno było nazwać związkiem. Na pewno ufała mu bardziej niż na początku, ale nie na tyle, żeby opowiadać mu o swoim poprzednim życiu. Tak naprawdę wstydziła się tego życia, chociaż to przecież ona była ofiarą.


Był piątek. Obie stawiły się w pracy punktualnie. Agata jak zwykle podeszła do recepcji chcąc odebrać pocztę, lecz Ania powiadomiła ją, że Marek już jest, i że ją zabrał. Drzwi od jego gabinetu były szeroko otwarte. On sam siedział za biurkiem a na jego blacie zajął miejsce Sebastian.



Jak zobaczyli wchodzące dziewczyny podnieśli się ze swoich miejsc i przywitali z nimi.

- Dobrze, że już jesteście, bo mamy dla was propozycję nie do odrzucenia – odezwał się Marek nieco tajemniczo. – Pozwólcie tu obie. Właśnie planujemy wypad na weekend do Nieporętu nad Zalewem Zegrzyńskim. Byliśmy tam już kilka razy i naprawdę jesteśmy zachwyceni. Nocowaliśmy w hostelu położonym tuż przy plaży. Zaraz obok jest marina i wypożyczalnia sprzętu żeglarskiego. Sprawdziliśmy pogodę i wiemy, że ma być świetna. Co wy na to? Alex oczywiście jest chętny. Pojechalibyśmy w szóstkę, bo dołączyłaby do nas Violetta, dziewczyna Sebastiana. Chyba nie znacie jej jeszcze. Jest asystentką Pauliny i w związku z jej nieobecnością ma sporo roboty i chyba dlatego tak rzadko ją widać.

- Pomysł na pewno bardzo dobry – odezwała się Agata. – Ja chętnie pojechałabym. Tobie Ula też przydałby się taki oddech, bo harujesz jak dzika mrówka.

- Ale co ja będę tam robić? Nawet pływać nie umiem.

- Nauczymy cię - Marek rozciągnął usta w szerokim uśmiechu co spowodowało wykwit na jego policzkach tych wdzięcznych dołeczków. – To świetna okazja. Poza tym można się będzie wylegiwać na leżaku, trochę opalić, popływać łódką i zjeść coś dobrego z grilla. Naprawdę będzie fajnie.

- No dobrze… Przekonałeś mnie – Ula uśmiechnęła się nieśmiało. – Czyli wyjazd jutro?

- Wyjazd jeszcze dzisiaj. Wychodzimy z pracy wcześniej, bo około trzynastej. Ja odwożę was do domu, pakujecie się i o piętnastej przyjeżdżamy po was razem z Alexem. Z Sebą i Violą spotkamy się na miejscu.



Marek wraz z Alexem weszli do mieszkania dziewczyn, by pomóc im z bagażami. Nie były zbyt ciężkie, bo zawierały tylko niezbędne rzeczy na trzy, a właściwie to na dwa dni pobytu. Do Nieporętu zajechali bardzo szybko, bo trasa liczyła zaledwie trzydzieści sześć kilometrów. Na parkingu czekał już na nich Sebastian z Violettą, której przedstawiono Ulę i Agatę.

- Weźmiemy dwa pokoje trzyosobowe – Marek ze swoim bagażem już podążał w kierunku recepcji. – Rozpakujemy się i może pójdziemy na jakiś spacer, albo weźmiemy kajaki. Zobaczymy. Wieczorem rozpalamy grill. Zbiórka za pół godziny. Dziewczyny ubierzcie stroje kąpielowe tak na wszelki wypadek.


Zdecydowali się jednak na kajaki wypożyczając trzy. Marek wyszedł z założenia, że skoro dziewczyny przyjechały nad wodę, to niech przynajmniej z niej skorzystają. Podzielili się na pary. Marek wyjął z kajaka dwa kapoki i podał jeden z nich Uli przy okazji taksując ją od stóp do głów. Była szczupła. Szczuplejsza od Agaty i niesamowicie proporcjonalna. Zgrabne nogi, wąskie biodra i talia, a także niewielkie piersi odcinające się pod kostiumem.



Wyglądała cudnie a wiejący znad zalewu wiatr rozwiewał jej włosy i tylko te oczy jak dwa błękitne, ogromne diamenty wciąż błyszczały smutno. Marek westchnął ciężko. Dałby wiele za jeden jej spontaniczny uśmiech. Pomógł jej zawiązać kapok i podał rękę, żeby mogła wsiąść do kajaka.

- Trochę się boję – szepnęła cicho. – Nigdy nie pływałam na żadnej łódce. - Spojrzał jej w oczy.

- Nie obawiaj się, bo ja nigdy bym nie dopuścił, żeby miała stać ci się krzywda. Popłyniemy wolno. To taki spacerek na wodzie. Rozluźnij się więc i spróbuj cieszyć tą przejażdżką, bo będzie naprawdę przyjemna.

Taka okazała się w istocie. Wszystkie kajaki płynęły obok siebie. Śmiano się i żartowano. Ula odprężyła się i nawet sama rzuciła jakiś żart. To było przemiłe doświadczenie. Po ponad godzinie wyciągnięto kajaki na brzeg. Dziewczyny poszły się przebrać, a męska część wycieczki zajęła się przygotowaniem grilla. Ośrodek posiadał swój własny, zadaszony na wypadek deszczu. Była tu też podpałka i inne akcesoria. Alex wyjął z torby kiełbaski i naciął wszystkie. Znalazła się solidna porcja wędzonego boczku i kupiona zapeklowana karkówka. Marek pokroił pieczywo i wyciągnął termosy z gorącą herbatą, które przygotowano mu w tutejszej kuchni. Sebastian pilnował ognia. Kobiety zjawiły się po kilkunastu minutach. Dziewczyna Olszańskiego była chyba najbardziej spontaniczna z całej trójki. Urodziwa blondynka o słowiańskiej urodzie i trochę zwariowana, zawojowała zupełnie serce Sebastiana. Usiadła przy stole rzucając jakby od niechcenia.



- Chłopaki o dwudziestej pierwszej zaczyna się potańcówka. Macie ochotę?

- My mamy, – odpowiedział za Alexa Marek i mrugnął do niego porozumiewawczo – ale nie wiem, czy nasze panie nie są zbyt zmęczone.

- Pójdziemy. Oczywiście, że pójdziemy. Raczej nie mamy okazji chodzić na takie imprezy. Trzeba korzystać, prawda Ula? – Agata spojrzała na przyjaciółkę siedzącą obok i delikatnie szturchnęła ją łokciem. Ta przytaknęła bezwiednie głową, chociaż już zaczęła się martwić, czy podoła, bo tak naprawdę to nigdy w życiu nie była na żadnej potańcówce i nikt nigdy nie nauczył ją tańczyć.

Kiełbaski już się dopiekały podobnie jak karkówka i boczek. Marek nakładał na papierowe tacki plastry podpieczonej cebuli, kawałki papryki i kolby kukurydzy. Obok kładł po kiełbasce i solidnej porcji mięsa.

- Smacznego dziewczyny. Tu jest pieczywo a ja zaraz rozleję herbatę do kubków.

Porcje były ogromne, ale wszystko tak smaczne, że Ula i Agata niewiele zostawiły na swoich talerzach.

- Teraz to już przesądzone – jęknęła ta ostatnia. – Musimy iść na tę dyskotekę i wytrząść z siebie te ogromne porcje. Ja ledwie się ruszam.

- Ja cię rozruszam – zachichotał Alex. – To będzie świetne zakończenie tego dnia.


Ula otworzyła oczy i nieco zdezorientowana rozejrzała się po pokoju. Zobaczyła śpiącą Agatę i Violettę, co uspokoiło ją i przywróciło pamięć o tym, gdzie jest. Wczorajszy wieczór okazał się istnym szaleństwem. Ona początkowo nieśmiała nadrabiała w tańcach całe swoje życie a gorliwie pomagał jej w tym Marek. Jak tylko weszli pod ogromną wiatę służącą za parkiet przyznała mu się, że nigdy nie tańczyła, ale Dobrzańskiego wcale to nie zraziło.

- Po prostu wsłuchaj się w melodię i rytm. Nogi same cię poniosą. Teraz jest wolny kawałek. Spróbujemy? – podał jej ramię i powiódł na środek. Prowadził znakomicie a ona nie mogła się nadziwić skąd wie jak za nim nadążyć, jak dotrzymać mu kroku i że taniec jest naprawdę przyjemny. – To intuicja – pomyślała. – Mam intuicję w tańcu

Marek przyciągnął ją do siebie zanurzając twarz w jej włosy. Były takie miękkie, gęste i puszyste. Chłonął ich ziołowy zapach, upajał się nim jak narkotykiem. Wtulona w jego ramię Ula pomyślała, że on ma najbezpieczniejsze ramiona na świecie. Mogłaby tak trwać w nich i trwać i nigdy nie byłoby jej dość. Jego ramiona odgradzały ją od zewnętrznego świata, dawały oparcie i siłę. Te doznania były nowe, nieznane. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś podobnego przy mężczyźnie. - Przy jakim mężczyźnie Ula? Przecież nigdy żadnego nie miałaś. Marek kiedyś zaoferował mi przyjaźń i mówił, że z czasem chciałby być dla mnie kimś więcej. Czy to właśnie znaczy „więcej” to miłe przytulenie, czuły dotyk na policzku i jego twarz ukryta w moich włosach?

- Zakochałem się w tobie Ula – usłyszała jego szept i zamarła. Oderwał się od niej i z przejęciem popatrzył jej w oczy. – Chcę być twoim przyjacielem. Myślę, że już nim jestem, ale jednocześnie chcę być kimś więcej. Czy mam jakieś szanse?

- Możemy stąd wyjść? – zapytała nieco wystraszona. - Na chwilę…

Złapał ją za rękę, zaciągnął na alejkę biegnącą do mariny i usadził na jednej ze stojących tam ławek. Sam usiadł obok nie wypuszczając jej dłoni.

- Jeżeli ktokolwiek ma szanse, to tylko ty – odpowiedziała cicho. – Nie zrozum mnie źle, ale ja nigdy jeszcze nie byłam w związku. Nigdy nie miałam chłopaka, bo nigdy nie byłam atrakcyjna. Sam mówiłeś, że pamiętasz ze studiów Ulę Cieplak, skromną, biednie ubraną dziewczynę. To właśnie prawdziwa ja nie dlatego, że tego chciałam, ale dlatego, że musiałam. Na razie nie mogę powiedzieć ci nic więcej, bo to jeszcze nie ten czas, a ja nie jestem gotowa. Na pewno nie jesteś mi obojętny, chociaż kompletnie nie potrafię nazwać tego, co do ciebie czuję. Lubię cię i uwielbiam z tobą pracować. Ja wiem, że to wszystko za mało i że oczekujesz czegoś więcej. Nie mam pojęcia jak potoczy się moje życie, bo sporo jest do nadrobienia, ale myślę, że jestem na dobrej drodze i jeśli wykażesz trochę cierpliwości, niewykluczone, że odwzajemnię twoje uczucie. Bardzo ci za nie dziękuję – zadrżał jej głos i zaszkliły jej się oczy. – Nawet nie wiesz jak dobrze się poczułam. To taka trochę terapia wstrząsowa, ale bardzo miła i przyjemna. Nie przypuszczałam, że ktoś może mnie pokochać.

- To nie przelotny kaprys ani miłostka - wyszeptał. - To uczucie bardzo silne i jestem go pewien w stu procentach, bo nie można pomylić go z czymś innym. Nie płacz już. Mieliśmy się bawić. Wytrzyj więc swoje cudne oczy i wracajmy do towarzystwa.

Zeszli z parkietu o północy. Ula wybawiła się jak nigdy w życiu tańcząc z Alexem i Sebastianem a najwięcej z Markiem, od którego trudno było jej się oderwać. Jutro mieli się poddać błogiemu lenistwu na leżakach.

57 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page