ROZDZIAŁ 2
Odebrała od dyrektora identyfikator, kartę magnetyczną do magazynu i poinstruowana przez niego wjechała na drugie piętro, gdzie mieściły się oddziały chirurgii i ortopedii. Bez trudu odnalazła Elmę Riikka i przedstawiła się jej. Szefowa pielęgniarek, jak się okazało, dobrze wiedziała kim Ula jest.
- Dyrektor już o wszystkim mnie poinformował. Jak przyjdzie pani po południu, wręczę pani grafik z dyżurami. Praca od czternastej do osiemnastej więc będzie pani miała godzinę przerwy na lunch, bo pracę w magazynie będzie pani kończyć o trzynastej. Soboty i niedziele miałaby pani wolne, chyba że chce pani dorobić w nadgodzinach, to wówczas proszę dać mi wcześniej znać. Teraz pokażę pani, gdzie trzymamy środki czystości i pościel na zmianę. Rotacja pacjentów jest dość duża, bo przebywają tu tylko konieczne minimum więc i łóżka często trzeba przebierać. Pani będzie do dyspozycji przez dwie godziny tu na ortopedii i dwie godziny na chirurgii. To po przeciwnej stronie korytarza. Widzimy się w takim razie o czternastej.
Ula wyszła z oddziału, podeszła do wind i nacisnęła jeden z guzików.
- Ula? – usłyszała za swoimi plecami. Odwróciła się. W jej kierunku zmierzał poznany wczoraj blondyn i uśmiechał się szeroko. Pomyślała, że ten uśmiech całkowicie człowieka rozbraja. Odwzajemniła go podając lekarzowi dłoń.
- Przepraszam. Trochę mi wstyd, ale nie zapamiętałam twojego imienia…
- Arvo. Arvo Kiuru. Mam nadzieję, że z czasem zapamiętasz. Na który oddział cię przydzielono?
- Będę sprzątać na tych dwóch – pokazała palcem napisy na szklanych drzwiach – od czternastej do osiemnastej. Od siódmej do trzynastej będę zarządzać magazynem zaopatrzenia medycznego. Jestem bardzo zadowolona.
- Gratuluję. O której masz lunch? Jeśli się zgodzisz chciałbym cię na niego zaprosić. Na dole mamy szpitalny bar, w którym dają smacznie i tanio jeść. Ja dzisiaj mam dwa zabiegi i kończę koło południa. Mogę liczyć na twoje towarzystwo?
- Jeśli tu jest naprawdę tanio to chętnie z tobą pójdę. Trochę muszę się liczyć z pieniędzmi, bo nie mam ich zbyt wiele.
- To ja cię zaprosiłem, pamiętasz? O trzynastej zajrzę do ciebie. Masz windę. Do zobaczenia.
Zaszyła się w magazynie. Z kubkiem gorącej kawy chodziła wolno między regałami odczytując niemieckie napisy sporządzone zapewne przez Ingę wskazujące, gdzie co leży i jak się nazywa. Starała się wszystko dobrze zapamiętać. Przed dziesiątą pojawiły się pierwsze pielęgniarki z zapotrzebowaniem. Wydała im wszystko zgodnie z nim sprawdzając się dwa razy. Wpisała wydawkę do wielkiej książki i zanotowała w komputerze. Potem aż do samej dwunastej drzwi się praktycznie nie zamykały, bo ciągle ktoś wchodził i wychodził. Miała co robić, bo przy okazji przyswajała fińskie nazewnictwo. W wolnych chwilach myślała o Arvo. Mimo, że nie był w jej typie, to jednak był czarujący i miał ujmujący sposób bycia. Jadąc tu nie sądziła, że znajdzie kogoś, kto jej się spodoba. W ogóle o kimś takim nie myślała.
Jedyny cel jaki sobie założyła, to było zarabianie pieniędzy, żeby podratować budżet swojej rodziny.
Punktualnie o trzynastej zjawił się Arvo i zaprowadził ją do szpitalnej stołówki, w której unosił się zapach przygotowanych potraw. Zakręciło ją w żołądku. Przysunęła się do lekarza i szeptem zapytała, co mógłby jej polecić, bo zupełnie nie znała tych dań.
- Weźmiemy lohikeitto, zupę rybną z łososia i poronkäristys. To cienko pokrojone i delikatnie przysmażone mięso renifera serwowane z purée z ziemniaków, purée z czerwonej, surowej borówki i kiszonymi ogórkami. Pycha.
Zabrzmiało to nieco kuriozalnie. Borówki i ogórki? Zaczynała mieć wątpliwości, czy jej żołądek to wytrzyma.
Zupa okazała się niezwykle łagodna, tak jakby ktoś bał się użyć większej ilości przypraw. Arvo wyjaśnił, że generalnie Finowie ich nie używają i nawet szczypiorek uważają za ostry nie wspominając o papryce, którą przyrządzają z cukrem i śmietaną, żeby złagodzić jej pikantny smak.
- Nasza kuchnia mocno osadzona jest w tradycji. Jemy dużo zbóż, leśnych owoców i pijemy hektolitry mleka. Nawet śledzie nim popijamy.
Renifer jej smakował. Przypominał trochę naszą rodzimą wołowinę. Mięso było bardzo chude, całkowicie pozbawione tłuszczu i ledwo muśnięte ogniem. Z borówkami stanowiło idealne połączenie.
Ula otarła usta serwetką i uśmiechnęła się do Arvo.
- Nie było takie złe, ale kompletnie nie przypomina polskiej kuchni. Jeszcze będę musiała wielu rzeczy spróbować i wielu nauczyć. Nie wiem, czy to nie zabrzmi zbyt śmiało, ale czy znalazłbyś trochę czasu, żeby nauczyć mnie fińskiego? Głównie chodzi mi o wymowę. Wydaje się dość skomplikowany i przez to trudny.
- Nie ma sprawy. Możemy nawet zacząć od jutra. Ja kończę dyżur o piętnastej. Możemy razem zjeść lunch, a o osiemnastej podjadę po ciebie i zabiorę na spacer nad jezioro. Tam zaczniesz się edukować.
- Świetny plan. Bardzo ci dziękuję, bo to dla mnie ważne.
Ten spacer był naprawdę magiczny. Widok jeziora, jednego z wielu w tym kraju urzekł Ulę całkowicie, podobnie jak sam Arvo. Była pod wielkim wrażeniem jego wrażliwości, delikatności, ogromnego taktu i klasy, tego, jak ją traktował z atencją, szacunkiem i subtelnością. Cierpliwie pokazywał jej różne rzeczy powtarzając kilkakrotnie ich nazwy, żeby mogła zapamiętać.
Spacery stały się standardem i ważną czynnością dla Uli. Po ciężkiej, niemal całodniowej pracy chętnie rozprostowywała nogi ucząc się przy okazji rozmawiać po fińsku. Powoli też jej serce otwierało się na wielką miłość, jaką zaczęła darzyć Arvo. Z czasem stał się dla niej najważniejszy. Ona dla niego także, bo po trzech miesiącach znajomości wyznał jej, jak bardzo ją kocha. Jeśli nie miał dyżuru w niedzielę, zawsze wyjeżdżali gdzieś na cały dzień. Finlandia w oczach Uli była rajem na ziemi. Nigdy i nigdzie nie widziała tak cudnych krajobrazów jak tutaj. Widoków, które zapierały dech w piersi.
Niedługo potem, jak Arvo wyznał jej swoje uczucie, zaproponował, żeby przeprowadziła się do niego.
- Zgódź się. Przecież się kochamy. Sama widziałaś, jak duże jest moje mieszkanie i tylko kobiety w nim brakuje. Byłbym bardzo, ale to bardzo szczęśliwy.
Przez tydzień biła się z myślami. W końcu i ona kochała go do szaleństwa więc dlaczego nie mieliby zamieszkać razem?
- Zgodzę się pod warunkiem, że będę partycypować w opłatach. W przeciwnym razie czułabym się tak, jakbym wykorzystywała twoją dobroć i miłość do mnie.
Cmoknął ją w piegowaty nosek i uśmiechnął się.
- Uparciuch z ciebie, ale niech ci będzie.
Kilka dni później wymeldowała się z hotelu i wprowadziła do Arvo. Była z nim nieprzyzwoicie szczęśliwa. On na każdym kroku udowadniał jej swoją wielką miłość. Pierwszy seks z nim był wspaniały dzięki temu, że Arvo był niezwykle subtelny i czuły.
Kiedy wybrali się na wycieczkę do Lokka położonej na dalekiej północy i podziwiali zorzę polarną nad malowniczym jeziorem Lokan tekojärvi, Arvo uklęknął przed Ulą i wyciągnąwszy z kieszeni pierścionek, poprosił ją o rękę.
- Wiesz, że bardzo cię kocham. Jesteś ucieleśnieniem wszystkich moich marzeń, kobietą, przy której widzę swoje szczęście i przy której pragnę się zestarzeć. Zostań moją żoną Ula, a ja zrobię wszystko, żebyśmy byli szczęśliwi.
Ze łzami w oczach przyjęła ten pierścionek. Czy mogła mu odmówić, gdy jej serce biło takim samym rytmem jak jego i kochało go równie mocno.
- Dziękuję ci, że mnie pokochałeś, – wyszeptała – zostanę twoją żoną.
Po zaręczynach wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Najpierw pojechali do Espoo, miasta leżącego jakieś pół godziny od Helsinek, bo tam mieszkali rodzice i siostra Arvo. Nie był z nimi w dobrych stosunkach, ale nie chciał rozmawiać o przyczynie tego stanu rzeczy.
- Nie rozumiemy się i tyle – skwitował. – Jednak ślub, to ważna uroczystość i powinni na nim być.
Państwo Kiuru wydali się Uli bardzo surowi i przyjęli ją dość chłodno. Rozmawiano po fińsku, a ona jeszcze nie do końca poznała ten język i mało co zrozumiała.
- Chcesz się ożenić z Polką? – ton matki Arvo brzmiał jak zgrzyt starych zawiasów. – Oszalałeś? Przecież ona nic nie ma. Biedna jak mysz kościelna. Pewnie tam w Polsce ma tabuny krewnych, którzy tylko czekają, aż im jakaś manna poleci z nieba twoim kosztem.
- Co ty wygadujesz? Nie masz pojęcia o niczym. Ta kobieta jest miłością mojego życia i czy wam się to podoba czy nie, ożenię się z nią z waszym błogosławieństwem lub bez niego. Przyjechałem tutaj w dobrej wierze i z nadzieją na poprawę naszych relacji. Widzę jednak, że nic się nie zmieniło i wy dalej chcecie ustawiać mi życie. Ty też jesteś przeciwko mnie, Mila?- zwrócił się do siostry. Pokręciła przecząco głową.
- Ja nic nie mam do twojej narzeczonej. Jeśli ją kochasz, to żeń się z nią.
Popatrzył smutno na rodziców. Zrozumiał, że choćby wyszedł ze skóry, oni nigdy nie będą zadowoleni z jego decyzji. Wyciągnął dłoń do Uli, która siedziała wciśnięta w kąt i wyglądała na wystraszoną.
- Chodź, kochanie. Wracamy do domu. Nic tu po nas.
Wyszli nie oglądając się za siebie i w pośpiechu wsiedli do samochodu. Trasę z Espoo do Helsinek przebyli w milczeniu. Ula bała się odezwać. Widziała jego ściągniętą ze zdenerwowania twarz i pulsującą żyłkę na skroni. Było jej go żal. Nie miała pojęcia, co zaszło pomiędzy nim, a rodzicami, ale z pewnością musiało to być coś niemiłego, coś, co zraziło go do nich. Dzisiaj wyciągnął do nich dłoń w geście pojednania i zapomnienia o przeszłości, ale najwyraźniej nie docenili tego. Jedna Mila wydawała się mu życzliwa, chociaż nie okazywała tej życzliwości w jednoznaczny sposób, a raczej dość obojętny. Z tego co zrozumiała słuchając swojej przyszłej teściowej wywnioskowała, że nie jest odpowiednią kandydatką na żonę dla jej syna. Kobieta ewidentnie była zła i nienawistnie patrzyła w jej kierunku. Ojciec też mierzył ją od stóp do głów surowym wzrokiem jakby miał zamiar wdeptać ją w ziemię. Nawet nie dali Arvo szansy, by mógł im o niej opowiedzieć. Może myśleli, że dla ich syna lekarza byle jaka Polka lub inna cudzoziemka nie jest dostatecznie dobra? Przełknęła nerwowo ślinę i westchnęła cicho. Do tej pory sądziła, że na drodze ich miłości nie istnieją żadne przeszkody. Dzisiaj musiała zweryfikować tę opinię.
Comments