top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoragoniasz2

ZŁOTY PIES - rozdział 4

ROZDZIAŁ 4


Otworzył drzwi jednego z pokoi i przepuścił ją przodem. Sam podszedł do łóżka, na którym przykryty prześcieradłem leżał Arvo.

- Chcesz go zobaczyć? – zapytał niepewnie. Kiwnęła głową potakująco. Odsłonił prześcieradło. Widok był porażający. Twarz Arvo miała kolor sino czerwony i była bardzo opuchnięta. Na czole i policzkach wykwitały liczne krwiaki i zadrapania. Wydała z siebie nieludzki krzyk i rzuciła się na bezwładne ciało. Objęła jego twarz rękami tuląc się do niej i całując sine usta.

-Obudź się, kochanie – szeptała po polsku. – Nie poradzę sobie bez ciebie, przecież jesteś całym moim światem… - Oderwała się od ciała i spojrzała na Lasse przechodząc na fiński. – Nie pozwolę, żebyście poćwiartowali jego ciało, rozumiesz? Nie zgadzam się na żadną sekcję zwłok – wyrzucała z siebie chaotycznie. – Jeśli go tkniecie, wytoczę wam proces.

- Ula, uspokój się. Nikt nie będzie go kroił. Reanimowaliśmy go i wiemy, co było przyczyną zgonu. Silne uderzenie o kierownicę wgniotło klatkę piersiową i uszkodziło narządy wewnętrzne. Zmarł niemal natychmiast, a reanimacja była właściwie liczeniem na cud. Jeśli to dla ciebie ważne, to nie cierpiał… Zostawię cię na chwilę. Pożegnaj się z nim. Potem zrobię ci kawy i powiem, co dalej.


Siedziała w lekarskiej dyżurce jak otępiała. Wciąż nie mogła wyjść z szoku chociaż Lasse podał jej jakiś zastrzyk na uspokojenie.



- Pomogę ci w załatwieniu formalności. On był moim najlepszym przyjacielem. Jedynym, jakiego miałem. Nie zostawię cię z tym samej. Trzeba powiadomić też jego rodzinę.

Podniosła głowę i wbiła w niego zapłakane oczy.

- Ja to zrobię. Jak wrócę do domu zadzwonię do Mili i tylko do niej. Arvo znienawidził swoich rodziców i nie utrzymywał z nimi kontaktów. Nie przyjechali nawet na nasz ślub tłumacząc się, że są zajęci. Teraz ja w jego imieniu nie czuję się w obowiązku informowania ich o czymkolwiek – powiedziała twardo. – Jedna Mila tylko na to zasługuje.

- No dobrze…, jak chcesz… Teraz odwiozę cię do domu. Cały tydzień mam nocne dyżury więc będę mógł ci poświęcić czas i pojeździć z tobą po urzędach. Tu daję ci kilka tabletek na spanie, gdybyś miała z tym kłopoty.

- Nie będą mi potrzebne. I tak nie zasnę, nawet po nich. Znam siebie.


Kiedy dotarła do domu było już dobrze po ósmej. Sięgnęła po telefon i wybrała numer Mili. Płacząc i dławiąc się łzami powiedziała jej o tym nieszczęściu.

- O dwunastej ma przyjechać Lasse i zawieźć mnie na cmentarz. Trzeba opłacić miejsce pochówku.

- Ula, ja przyjadę. Pomogę wam. Już kilka razy załatwiałam takie sprawy i wiem, co i jak. Będę za godzinę. Czekaj na mnie.

Rozłączyła się. Wzrokiem omiotła salon i kolejny raz wybuchła głośnym płaczem. Poczuła się przeraźliwie osamotniona i zagubiona. Nie miała pojęcia, jak będzie dalej żyć bez Arvo. Bez niego wszystko straciło na znaczeniu.


Zgodnie z zapowiedzią pojawiła się Mila. Przytuliła Ulę mocno i uspokajała gładząc po plecach.

- Pewnie się dziwisz, że nie reaguję tak emocjonalnie jak ty, ale my Finowie już tak mamy, że raczej nie okazujemy emocji. Nie znaczy to, że nie kochałam Arvo. Po waszej wizycie w Espoo pokłóciłam się z rodzicami i wyniosłam z domu. Nic wam nie mówiłam, bo nie chciałam drażnić Arvo. Podobnie jak on, mam ich serdecznie dość. Dzwonię tylko do nich od czasu do czasu, żeby wiedzieć, co się u nich dzieje. Powiadomiłam ich o śmierci Arvo i chyba żałuję, że to zrobiłam.

Ula oderwała się od niej.

- Dlaczego?

- Bo winą za jego śmierć obarczyli ciebie.

- Mnie?! Przecież to był wypadek. Arvo wpadł w poślizg i rozbił się o drzewo. Jaki mogłam mieć na to wpływ?

- Uważają, że poślubiając go przyniosłaś mu pecha.

- Co za nonsens. Byliśmy ze sobą szczęśliwi. Mieliśmy plany na przyszłość. Chcieliśmy mieć dzieci. Jego śmierć zakończyła wszystko.

- Ja to wszystko wiem, Ula i dlatego nie mam najmniejszego zamiaru powiadamiać ich o dacie pogrzebu. Nie chcę ich na nim widzieć. Myślę, że Arvo też by tego nie chciał.

- Chyba nie…


Cmentarz Hietaniemi był ogromny. Chowano tutaj głowy państwa, wybitnych artystów i wojskowych. Lasse podjechał pod piętrowy budynek zarządu cmentarza i zaparkował. Rozmowa z zarządcą przebiegła bardzo sprawnie. Zapytał skąd mają odebrać ciało, czy przygotować wieńce i czy życzą sobie księdza.

- Wolelibyśmy mistrza ceremonii. Arvo nie był wierzący. – odpowiedziała Mila. – Trumna ma być standardowa, sosnowa i prosta, bez żadnych ozdób.

Zarządca wyznaczył datę pogrzebu. Miał się odbyć za pięć dni. Przeszedł jeszcze z nimi do miejsca, za które Ula zapłaciła i w którym miało spocząć ciało jej męża.

Ten pogrzeb był zupełnie inny od tego, co znała. Nie czuła prawie wcale tej polskiej, wzruszającej obrzędowości. Nie słyszała pieśni żałobnych. Fiński pogrzeb to nie mistyczne przeżycie, ale głęboki, społeczny rytuał pożegnania członka zbiorowości.

Przyszło mnóstwo ludzi, także dyrekcja szpitala. Mistrz ceremonii na podstawie informacji uzyskanych od Mili ułożył piękną opowieść o życiu Arvo. Potem przemawiała Ula. Nie mogąc opanować łez i drżącego głosu dziękowała zmarłemu za te krótkie chwile szczęścia, które jej podarował.

- Za wcześnie odszedłeś kochany, za wcześnie… Mieliśmy tyle marzeń i planów. Mieliśmy się wspólnie zestarzeć. Doczekać dzieci i wnuków. Ja już do śmierci będę nosić tę żałobę w sercu i do śmierci będę cię opłakiwać.

Po Uli przemawiała Mila i Lasse. Potem odśpiewano jakąś pieśń i spuszczono trumnę do grobu. Górę przykryto zieloną pokrywą na kształt przyszłej świeżej mogiły. Zamiast krzyża umieszczono tablicę z dwujęzycznym epitafium, którą zamówiła Ula o treści:


ARVO KIURU

lat 32

zmarł tragicznie


„Odszedłeś cicho i bez pożegnania,

jak ten co nie chce swym odejściem smucić,

jak ten co wierzy w chwili rozstania,

że niebawem… wróci”


Po pogrzebie Lasse zawiózł Ulę i Milę do domu. Ula była kompletnie rozbita. Mila zaparzyła kawę i przysiadła na fotelu.

- To co teraz? – zapytała. – Wracasz do pracy?

- No chyba tak… To lepsze niż siedzenie w domu, w którym wciąż czuję obecność Arvo i który nawet nim pachnie. Nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić – w jej oczach zalśniły łzy i potoczyły się po policzkach. – Strasznie mi go brakuje i tęsknię za nim. To bardzo boli. Niemal pęka mi serce. Pomyślałam nawet, czy nie sprzedać tego mieszkania i wrócić do Polski. On był dla mnie najważniejszy, Mila. Nigdy nikogo tak nie kochałam jak jego i myślę, że nic nie wypełni tej pustki jaką po sobie zostawił. Moje życie bez niego jest bez znaczenia, bo to on nadawał mu sens i treść. Bez niego jestem nieszczęśliwa i nie uporam się z tą rozpaczą żyjąc tutaj, dotykając rzeczy, których i on dotykał lub katując się oglądaniem naszych zdjęć. Może w Polsce byłoby mi łatwiej pogodzić się z tym, że jego już nie ma…?

- Zrobisz, jak uważasz, bo mnie trudno jest coś mądrego doradzić w tej kwestii. Gdybyś jednak zdecydowała się na powrót do Polski to pamiętaj, że ja chętnie odkupię od ciebie to mieszkanie. Miałabym bliżej do pracy. Muszę tylko wiedzieć, ile za nie chcesz.



- Wycenili je na dwieście trzydzieści tysięcy euro. Taka kwota figuruje w akcie notarialnym.

- Nie mam tyle – Mili zrzedła mina. - Uciułałam dwieście tysięcy i to z wielkim trudem.

- Nie przejmuj się. Jeśli zajdzie taka potrzeba, tobie sprzedam za dwieście.


Przez następne dwa tygodnie biła się z myślami, czy wrócić do Polski, czy nie. Nie chciała obarczać ojca swoimi problemami i znowu władować mu się na głowę. Najchętniej kupiłaby jakieś nieduże mieszkanko w Warszawie i to rozwiązałoby problem.

Któregoś dnia połączyła się z ojcem przez skypa i wyłuszczyła mu swoje plany. Był zachwycony.

- To najlepsze co możesz zrobić, córcia. Tam tylko się gryziesz i rozpaczasz. Tu przynajmniej masz bliskich. My poprzemy każdą twoją decyzję i pomożemy we wszystkim. Dzięki tobie odżyliśmy i już nie klepiemy biedy. Pieniądze, to nie wszystko. Wracaj do domu, kochanie.

Podbudowana rozmową z ojcem podjęła decyzję o powrocie. Od razu poinformowała o tym Milę.

- Jak chcesz, możesz się już wprowadzać, ale musisz mi pozwolić mieszkać tutaj do mojego wyjazdu. Mam jeszcze trochę spraw do załatwienia i myślę, że nie nastąpi to wcześniej niż za miesiąc. Jak możesz, to przelej mi pieniądze na konto, bo zamierzam kupić mieszkanie w Warszawie i muszę mieć czym zapłacić.

Mila bardzo się ucieszyła. Następnego dnia przywlekła swoje rzeczy i zrobiła przelew. Ula przez kilka dni przetrząsała internet w poszukiwaniu mieszkania dla siebie. W końcu zdecydowała się na nowe, dwupokojowe, położone blisko centrum przy ulicy Filtrowej. Mieszkanko miało niespełna pięćdziesiąt metrów i mieściło się na piątym piętrze. Ula kuła żelazo póki gorące. Skontaktowała się z deweloperem i wstępnie ustaliła warunki kupna. Załatwiła u notariusza pełnomocnictwo dla swojego ojca i jego kopię przesłała deweloperowi. Józef wraz z towarzyszącym mu Jaśkiem podpisał w imieniu Uli umowę i przy okazji obejrzał mieszkanie. Po zawarciu umowy na sprzedaż lokalu deweloper połączył się z nią telefonicznie potwierdzając ten fakt, a ona przelała na konto jego firmy prawie sto sześćdziesiąt tysięcy euro.

Kiedy Józef powiadomił ją, że ma już klucze do mieszkania, mogła zacząć je meblować. Meble zamawiała w IKEI. Tu w Finlandii niemal każde mieszkanie posiadało sprzęty tej firmy. Ula lubiła prostotę i takie meble bardzo jej odpowiadały.

W tak zwanym międzyczasie odbyła rozmowę ze swoim bezpośrednim przełożonym informując go o swojej decyzji.

- Proszę mnie źle nie zrozumieć – mówiła. – Gdyby Arvo żył nawet nie pomyślałabym o wyjeździe, ale jego już nie ma, a ja z każdym dniem coraz bardziej tęsknię za moimi bliskimi.

Dyrektor okazał jej wiele wyrozumiałości. Nie próbował jej zatrzymać. Ustalił z nią tylko, jak długo jeszcze będzie pracować.

- Myślę, że do końca miesiąca. Zrobię remanent w magazynie, żeby moja następczyni nie miała problemów.

- W takim razie do końca miesiąca dokonamy jeszcze przelewu wszelkich należności. To dotyczy także pensji Arvo, bo należy mu się za kilka przepracowanych w tym miesiącu dni.


Powoli zamykała wszystkie swoje sprawy. Kiedy wpłynęły jej należności przelała je na swoje konto w warszawskim banku, a to fińskie zlikwidowała. Sporo rzeczy osobistych wysłała pocztą. Także pamiątki po Arvo.

Na lotnisko w Vantaa zawiozła ją Mila i została aż do odprawy. Uściskały się serdecznie na pożegnanie.

- Szczęśliwego lotu, Ula i daj czasem znać, jak żyjesz.

- Ty też dbaj o siebie i nie daj się zwariować rodzicom. Zajrzyj czasem na cmentarz i zapal w moim imieniu Arvo światełko. Jak tylko będę mogła, to zrobię to osobiście.


Przeciskała się przez tłum pasażerów ciągnąc za sobą walizkę i wypatrując drogich jej osób. Wreszcie dojrzała całą trójkę i wpadła w ich ramiona.

- Strasznie się za wami stęskniłam, ale już jestem i nigdzie się nie wybieram. Chodźmy. Tu po drodze jest kantor. Muszę wymienić trochę pieniędzy. Jak mieszkanie, tato?

- Będziesz zadowolona. Wszystkie meble dotarły. Składaliśmy razem z Jaśkiem. Piece gazowe i pralka też podłączone. Zrobiliśmy zaopatrzenie i ugotowaliśmy obiad. Pojedziemy tam od razu.

Wyszli z budynku lotniska i Ula zamówiła taksówkę.

- Nie wiem, jak to daleko i muszę dopiero rozeznać się we wszystkim. Taksówką będzie szybciej.


Chodziła po mieszkaniu i podziwiała pracę ojca i brata. Naprawdę się spisali, bo wszystko wyglądało bardzo porządnie, a meble prezentowały się w tym wnętrzu świetnie.

- Pięknie to wygląda. Teraz muszę mieć trochę czasu, żeby oswoić się z tym wszystkim, a potem rozejrzeć się za jakąś pracą. Na razie wciąż przyzwyczajam się do myśli, że Arvo już nie ma i że jestem sama.

Cieplak podszedł do niej i pogłaskał ją po głowie.

- Będzie dobrze córcia, tylko potrzeba na to czasu. Z jego upływem minie rozpacz i ta bolesna tęsknota za nim. Nie chcę przez to powiedzieć, że o nim zapomnisz, ale na pewno będzie mniej bolało.

82 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page